Jak podają „Wiadomości Rolnicze”, taka sytuacja jest możliwa jeśli ministerstwo finansów wprowadzi nową interpretację unijnych przepisów celnych. Podwyższona akcyza miałaby obowiązywać wstecz – do pięciu lat i dotyczyłaby tylko rodzimych win owocowych, wina gronowe pozostałyby w obecnej stawce. Podobno zachodnie koncerny winiarskie składają wnioski o interpretację, z której miałoby wynikać, że wina owocowe są wyrobami spirytusowymi, bo w ich produkcji nie bazuje się na procesie fermentacji. Dla odmiany organy podatkowe – Centralne Laboratorium Celne – zaczęły opierać się w swej wykładni na wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który pozwala stosować niższą akcyzę na produkty wzmacniane destylatami, ale jedynie wtedy, gdy zachowają smak i aromat wina. „Wszystko zależy od nosa i języka celnika. To jest absurd” – mówi Money.pl Jacek Jantoń, właściciel firmy Jantoń. Winiarze zapewne, jeśli zaistniałaby sytuacja, że akcyza zostałaby podniesiona o 400% na wina z rodzimych jabłek czy gruszek… przerzucą się na winogrona, co niewątpliwie wpłynie negatywnie na kondycję polskich sadowników.