W styczniu spróbowałem 158 nowych trunków podróżując najpierw po Norwegii potem po Indiach. Nie da się ukryć, że ten pierwszy wyjazd obfitował w zdecydowanie lepsze doznania smakowe. Z Indii nie przywiozłem żadnych ciekawych smaków, mimo wielu próbowanych lokalnych: whisky, rumów, ginów, wódek. Wszystko jest podobne, wszystko w najlepszym razie przeciętne, a zwykle poniżej przyzwoitości. Jedynym odkryciem z wyprawy do Indii jest Mahuā – lokalny destylat z owoców drzewa o takiej właśnie nazwie, dodaje się do tego zioła, m.in. kardamon, anyż, szafran, cynamon i inne dodatki. Aromatyczna, mocna, słodka, przypomina nieco naszą śliwowicę – to moje odkrycie alkoholowe stycznia.
Alkoholem miesiąca pierwszy raz odkąd prowadzę ten swoisty ranking czy podsumowanie degustacji, zostaje tequila, wspaniała Jose Cuervo Reserva de la Familia 2007 (40%), w której aromat skóry miesza się z waniliowa słodyczą. W nosie odnajdziemy też: cedr, żywicę, drewno hebanowe, polne kwiaty. Smak wykwintny, nieco miodowy, odrobinę różany, bardzo łagodny. Najlepsza tequila jaka kiedykolwiek miałem w ustach.
Wódką miesiąca jest limitowana, eksportowa edycja znakomitej jednorodnej destylacji żyta z Polmosu Siedlce, z gorzelni w Krzesku – Chopin Single Rye 2012 (40%), która konkurowała z produktem z tej samej gorzelni, Chopin Single Wheat 2012. Chopin Single Rye ma zaskakujący aromat – zakwasu chlebowego, ale też kiszonego selera. Dla porównania, wersja krajowa Siedlce Rye miała wyraźny aromat i smak chleba. Tu mamy w ustach bardzo wyrazisty smak – nadal kiszonka, przefermentowane ziarno, ale też nuty dymu i przyjemna słodycz w finiszu. Przyznam, że bardziej mi odpowiadała wersja klasyczna, ale ta jest nader ciekawa i oczywiście warta polecenia.
Wizyta w Norwegii zaowocowała możliwością degustacji wielu niezłych koniaków, kraj ten nie tylko kocha koniak, ale ma też w regionie Charente we Francji sporo własnych firm. Wybór padł na Braastad XO Fine Champagne (40%) – w nosie tytoń i skóra oraz rodzynki, w ustach nuty likierowe, miodowe, ale też dużo tanin beczki, a finisz znów tytoniowy.
Armaniakiem stycznia został Dartigalongue XO BAS Armagnac (40%) o aromatach tytoniowo-bakaliowych, w ustach wanilia, ale tez skóra i tytoń, bardzo ciężki finisz.
Kalwadosem stycznia wybrałem naprawdę wyśmienity Lemorton 1979 Calvados Vieux Domfrontais, w dużym stopniu zestawiony z gruszek. Bardzo ciemny kolor, prawie jak w likierach kawowych. Aromat szarlotki, pieczonych jabłek, likieru jabłkowego, głęboko schowana nuta sherry. Smak potężny i zupełnie inny niż aromat – cierpki, dużo skóry i tytoniu. A w finiszu wszystko to, co można odnaleźć w normandzkich sadach: jabłka gorzkie, kwaśne i słodkie oraz gruszki. Finisz zaś to Tawny Porto. W niezwykły sposób pokazuje potencjał niezbyt poważanego regionu Domfrontais.
W kategorii marc / grappa wybrałem Colterenzio Grappa Pinot Nero (40%), była bezkonkurencyjna. Aromat łagodny, winogronowy, trochę polnych kwiatów, w ustach słodka, nieco różana. Choć mało aromatyczna, świetnie oddaje klasyczny smak białej grappy.
Whisky blendowana stycznia to Cutty Sark Prohibition Edition (50%), która z jednej strony eksponuje to wszystko, do czego Cutty Sark nas przyzwyczaiła (morze, przede wszystkim sól), ale też wprowadza zupełnie nowe elementy, przede wszystkim ostrą pieprzną nutę w finiszu, zanim jednak go poczujemy rozlewa się w ustach słodyczą toffi. Leżakowała w amerykańskim dębie.
W kategorii single malt whisky wybrałem nową edycję Glenfiddich Vintage Cask (40%) – w nosie dużo torfu, ale w ustach niezwykle łagodna, przyjemnie harmonizują nuty smoliste i miodowa słodycz, w finiszu poziomki. Nieco oleista. Leżakowała w beczkach po bourbonie i z dębu europejskiego, podobnie jak w przypadku innych whisky z tej edycji (Select Cask i Reserve Cask) pewien czas spędziła leżakując w systemie solera.
Wybrałem także whisky single grain. Jest nią reklamowana przez Beckhama, sprzedawana w niebieskich matowych butelkach przypominających perfumy, whisky Haig Club (40%), bardzo delikatna, bardzo zbożowa, z aromatem wanilii.
Rye whisky stycznia to kanadyjska Canadian Club Small Batch Classic 12YO (40%) o delikatnym aromacie żyta, w ustach toffi, mleczna czekolada, kremowa śmietanka. Choć leżakowała w beczkach po Bourbonie, to nie ma w niej nic z kukurydzy.
Podróż po Norwegii przyniosła okazję do rozkoszowania się akwawitem. Ten norweski jest specyficzny, starzony w dębie, destylowany tylko z ziemniaków. Najwyższe noty dostały u mnie cztery akwawity, jeden duński (Aalborg Jule Akvavit 2012) i trzy norweskie (Simers Oslo Aquavit, Gilde Non Plus Ultra Aquavit 12YO i Gammel Opland Edel 5YO Madeirasaft). Wygrał ten ostatni, choć każdy był znakomity, ale starzony w beczkach po maderze miał najbardziej nietypowy aromat – ciasta drożdżowego i galaretki wiśniowej. W ustach bardzo dużo kminku, świetna sprawa.
Okowitą miesiąca zostaje francuska eau-de-vie, Vedrenne de Poire Williams (45%). Soczysta słodycz i świeżość gruszek, w ustach delikatna, jest tu wszystko – i miąższ, i skórka, i pestki.
W kategorii likier miesiąca wygrywa niezwykle popularny w Norwegii, ziołowy St. Hallvard Likor (40%), o zaskakujących nutach miodowych w ustach, poza tym czuć m.in.: anyż, tymianek, miętę i kminek. Pasuje zarówno do deserów, jak i na zimowe wieczory.
Odkryciem stycznia jest wspomniana już Mahuā, dobry przykład tego, że tradycyjne metody produkcji alkoholu zupełnie nieźle bronią się w czasach, kiedy w dużych gorzelniach destylacja sterują komputery. Stare receptury mają wciąż wielki potencjał.
Wydarzeniem miesiąca była dla mnie wizyta w ogromnym konglomeracie grupy Arcus, niedaleko Oslo. To największa gorzelnia w Norwegii, druga pod względem wielkości w Skandynawii, lider rynku akwawitów, ale też produkują tu m.in. wódki, gin, a nawet własną single malt whisky. Wizyta była okazją dla bliższego przyjrzenia się technologii produkcji akwawitu.
Książką stycznia jest nowa, dwunasta już, edycja „Whisky Bible” Jima Murraya. Opisanych i ocenionych zostało 4700 whisky, w tym ponad 1140 nowych. Coraz obszerniejsza jest część poświęcona whisky z Europy Zachodniej i Skandynawii, a także Australii, Azji czy Ameryki Południowej. Wciąż jednak ponad połowa (ok. 2500 opisów) dotyczy szkockich whisky słodowych, a do tego dochodzi ok. 400 szkockich whisky mieszanych. Pokaźny udział w publikacji mają też whisky amerykańskie – jest ich ok. 600. Rozrastają się części poświęcone: Irlandii, Japonii czy Indiom, coraz wyższe noty zdobywają whisky angielskie.
W styczniu nie wybrałem ani jednego rumu, ginu czy winiaku miesiąca. Jak wspomniałem, spróbowałem 158 nowych mocnych trunków. Oczywiście alkohole miesiąca, to nie są trunki, które w styczniu 2015 roku pojawiły się na rynkach, ale moje subiektywne podsumowanie tego, co próbowałem i zrobiło na mnie największe wrażenie.
Alkohol stycznia 2015: Jose Cuervo Reserva de la Familia 2007 (Meksyk)
Wódka stycznia 2015: Chopin Single Rye 2012 (Polska)
Koniak stycznia 2015: Braastad XO Fine Champagne (Francja)
Armaniak stycznia 2015: Dartigalongue XO BAS Armagnac (Francja)
Kalwados stycznia 2015: Lemorton 1979 Calvados Vieux Domfrontais (Francja)
Grappa/marc stycznia 2015: Colterenzio Grappa Pinot Nero (Włochy)
Blendowana whisky stycznia 2015: Cutty Sark Prohibition Edition (Szkocja)
Single malt whisky stycznia 2015: Glenfiddich Vintage Cask (Szkocja)
Single grain whisky stycznia 2015: Haig Club (Szkocja)
Rye whisky stycznia 2015: Canadian Club Small Batch Classic 12YO (Kanada)
Akwawit stycznia 2015: Gammel Opland Edel 5YO Madeirasaft (Norwegia)
Okowita stycznia 2015: Vedrenne de Poire Williams (Francja)
Likier stycznia 2015: St. Hallvard Likor (Norwegia)
Odkrycie stycznia 2015: Mahuā (Indie)
Wydarzenie stycznia 2015: Wizyta w destylarni Arcus (Norwegia)
Lektura stycznia 2015: Jim Murray „Whisky Bible” (Dram Good Books)
Czy w Polsce jest do dostania Jose Cuervo Reserva de la Familia 2007? Pozdrawiam!