Trzeci opasły tom alkoholowej historii Polski, tym razem obejmujący okres zaledwie 25 lat. Co to jednak były za lata! Pierwsza wojna światowa, odzyskanie niepodległości, szalone lata dwudzieste, Skamander, awangarda, futuryzm, Witkacy, narkotyki, eter, dansingi, teatrzyki, życie kawiarniane, czas radości, rozczarowań, obaw, ale najgorsze – jak anonsuje Besala dalszy ciąg swojej opowieści – dopiero ma nadejść.
Tak jak poprzednie tomy, książka złożona jest z anegdot, wspomnień, literatury. Więcej bajania, niż faktów. Historia obyczajów, zgodnie z tematem – historia pijana, czasem wesoła, czasem plugawa.
Cytat wygrzebany przez Besalę, pieśń ułańska z lat I wojny:
„Biez wina, cztoż żyń ułana?
Jewo dusza na dnie stakana
A kto dwa raza w dień nie pjan
tot – izwienitie – nie ułan!”.
A dalej frywolny Broniewski:
„Myśli samopas łażą…
A niech tam wlezą w szkodę:
Ja, pod kieliszków strażą,
Już nowe życie wiodę.
Tak w cudzołóstwie, w piciu
Mądrości zgłębiam z grubsza
I wiem, że myśl o życiu
Wśród myśli jest najgłupsza”.
W rozdziale „Zamiast mleka butelka wódki”, Besala opisuje smutny obraz polskiej dziatwy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. W 1923 roku podobno piło 65,8% uczniów szkół powszechnych i 66,5% szkół średnich. Wcześniej, w 1920 roku, nie doszło do przyjęcia w Polsce ustawy prohibicyjnej, znaczna część budżetu młodego państwa opierała się bowiem na wpływach z akcyzy ze sprzedaży wódki. Obowiązywały natomiast m.in. zakazy sprzedaży w niedziele i święta, a także długo obowiązujący zakaz sprzedaży alkoholi mocniejszych niż 45%. Wysokie podatki powodowały, że w Polsce wódka była najdroższa w tej części Europy, w związku z czym kwitły bimbrownictwo i szmugiel, przemycano zresztą nie tylko spirytus, także bardzo popularny w owych czasach eter, który mieszano z alkoholem i odurzano się tanio i niezdrowo. Spożycie alkoholu w II RP systematycznie się zmniejszało, wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa i poprawą edukacji, mimo tego stowarzyszenia antyalkoholowe i naciski prohibicyjne były bardzo silne. Julian Tuwim w „Radach dla pijaków” radził: „Nie zadawaj się z abstynentami. Spójrz na budżet państwa, a zrozumiesz, że są to wywrotowcy. (…) Trzeźwość jest stanem przejściowym”. Antoni Słonimski zaś, kpiąc z nawoływań do wstrzemięźliwości publikowanych w czasopiśmie „Walka z Alkoholizmem” radził takie hasło: „Zamiast butelki wódki kup bilet do teatru – zabawa mniejsza, ale zdrowsza”.
W książce znajdziemy też m.in. piękny fragment, w którym Besala cytuje wspomnienia dawnego taksówkarza, Mariana Sękowskiego: „Jeździło się w tamtych czasach z fantazją, gdyż nie było wówczas tak surowo zabronione szoferom używanie alkoholu w czasie jazdy. Policja nie ścigała tego. Policjanci nierzadko w nocy na postojach pili razem z szoferami”. Inny ciekawy fragment poświęcono słynnej warszawskiej burdel-mamie, bohaterce dwóch powieści Szczepana Twardocha, Ryfce Kij. Wypytywana przez stołeczny sąd Ryfka wygłosiła taka oto mowę w swojej obronie: „Proszę Wysoki Sąd, mnie tu oskarżają o nierząd. Jaki to może być nierząd, kiedy do mnie przychodzą pan naczelnik Urzędu Śledczego, jego zastępca i dużo jego innych inspektorów policji, a też ministry i pułkowniki? To ja się idę pytać pana sędziwego, czy to jest rząd, czy to jest nierząd?”.
Autor zrobił solidną kwerendę w bibliotekach, a opowiadać potrafi ze swadą, więc jego „Alkoholowe dzieje Polski” czyta się znakomicie, choć niewątpliwe z objętością dzieła autor mocno zaszalał. Ciekawym, czy szykuje jeszcze dwa, czy trzy tomy?