27 marca, z inicjatywy gruzińskiej Narodowej Agencji Winiarskiej, odbyła się w Warszawie degustacja czaczy – mało znanego w naszym kraju destylatu winogronowego. Gruzja to zdecydowanie winiarski kraj, tradycje uprawy winorośli i wyrobu wina sięgają 8 tys. lat (uważa się, że to właśnie od gruzińskiego słowa gvino pochodzi łacińskie vino), znanych jest tam 500 lokalnych apelacji winnych, a tam gdzie produkuje się wino, tam też produkuje się wysokoprocentowe trunki na bazie wytłoków winogronowych. Czacza jest odpowiednikiem włoskiej grappy, hiszpańskiej orujo, bałkańskiej rakiji. To, obok wina, narodowy gruziński alkohol, w słynnym nadmorskim mieście Batumi znaleziono oryginalny sposób na promocję ojczystej produkcji – raz w tygodniu czacza płynie z miejskiej fontanny.
Historia tego mocnego trunku destylowanego z winogronowego moszczu (z gruzińskiego – czacza), jest dość krótka i sięga pierwszej połowy XIX wieku, chociaż niektóre źródła donoszą, że pierwsze urządzenia do destylacji dotarły do Gruzji z Persji w średniowieczu. Zwykle występuje w czystej postaci, niedawnym trendem jest dojrzewanie w beczkach, są też wersje doprawiane ziołowymi nalewami. Podróżujący po Gruzji polscy turyści znają doskonale smak domowego winogronowego destylatu, którym raczyli się u gościnnych gospodarzy, niestety w naszym kraju dostępność na półkach sklepowych czaczy jest znikoma (jednym z najbardziej znanych w Polsce importerów i dystrybutorów jest Marani 1915). Gruzja staje się coraz bardziej popularnym kierunkiem naszych wojaży, to – miejmy nadzieję – obok gruzińskich win czacza również zyska na popularności. I tak jak grappa była niegdyś lokalną specjalnością, a teraz podbija świat, tak profesjonalni producenci czaczy mają takie ambicje. Póki co największymi odbiorcami czaczy na świecie, wg danych gruzińskiej Narodowej Agencji Winiarskiej, są: Kazachstan, Ukraina, Izrael, Białoruś, Chiny i Niemcy.
Spotkanie dla dziennikarzy, importerów i dystrybutorów i innych zaproszonych gości zorganizowano w gościnnych progach warszawskiej restauracji Gruzja i odbyło się w iście gruzińskim charakterze. Była oczywiście uczta, czyli supra, a rolę tamady, bez którego nie może się obejść żadna gruzińska biesiada, pełnił Mariusz Kapczyński, redaktor naczelny serwisu Vinisfera.pl.
– Bogactwo rdzennie gruzińskich odmian winorośli, takich jak saperavi, rkatsiteli, mukazani powoduje, że można natknąć się na odmianowe wydania czaczy – aromatyczne, intensywnie niosące ze sobą ślady smaków odmian, z których powstały – opowiadał zajmująco Mariusz Kapczyński.
Do spróbowania były cztery czacze: Château Mukhrani, Schuchmann Wines, czacza dojrzewająca w beczce po winie mukuzani oraz czacza Aged, a także oryginalne koktajle na bazie Czaczy, w tym Chacha Sour (czacza, syrop waniliowy i sok z cytryny) i Chacha Rainbow (czacza, coointreu, sok z cytryny i syrop grenadine).
Czacza Château Mukhrani o mocy 45 proc., złożona jest z destylatów z wytłoków dziewięciu odmian winorośli (tavkveri, saperavi, shavkapito, syrah, petit verdot, goruli mtsvane, rkatsiteli, chardonnay, sauvignon blanc) o krystalicznie czystej barwie, owocowym aromacie, (w ustach morwa i gruszki) z lekko alkoholowym finiszem. Doskonała jako digestiv, ale też jako dodatek do wielu koktajli.
Czacza z winiarni Schuchmann Wines, założonej przez kilku gruzińskich inwestorów i winiarzy, którą w 2008 wykupił Niemiec – Burkhard Schuchmann, znajdującej się w Kahetii. Czacza o mocy 42 proc., spędziła rok w beczce, dzięki temu jest lekko słodkawa, z waniliowymi aromatami.
Bardzo interesująca i wysoko oceniona była czacza, która dojrzewała rok w beczce po winie mukuzani (producent TOW). Wiele obiecujący, owocowy aromat. Moc 40 proc.
Czacza Aged o mocy 50 proc. produkowana przez firmę Gomi, podwójnie destylowana, spędziła rok w dębowej beczce, o aromacie słodkawo-kawowym. Wyraźny wpływ drewna, w aromacie pojawia się dużo wanilii i lukrecja.
Jak na prawdziwą gruzińską biesiadę przystało, nie szczędzono toastów. – Czacza to nie tyle alkohol, ile wydarzenie towarzyskie – uwydatnił jeden z uczestników spotkania. I oby takich wydarzeń było więcej. Gaumarjos!