Firma Bailoni powstała w 1872 roku w Wachau. Znani są przede wszystkim z destylatów i likierów morelowych, choć dziś ich portfolio obejmuje chyba wszystko, co można znaleźć w austriackim sadzie. Mają ponad tysiąc własnych drzew morelowych. Destylarnia jest otwarta dla zwiedzających. Oferta obejmuje kilka grup produktów: likiery, tanie sznapsy i destylaty owocowe z wyższej półki. Ponadto produkują soki, dżemy itp.
Tych produktów premium nigdy nie widziałem, natomiast podczas rozmaitych podróży zebrałem sporo małych buteleczek z rozmaitymi ich sznapsami i likierami, no i wreszcie zasiadłem żeby to wszystko spróbować i opisać.
Bailoni Wachauer Hausmarke Original (40%) to naprawdę potężny destylat z moreli, może mało aromatyczny, ale klasy dobrych węgierskich barrack palinek. Ostry w smaku, cierpki, wyrazisty, finisz palący.
Bailoni Wachauer Marillenschnaps (40%) ma całkiem przyjemny morelowy aromat, w smaku też się broni, choć początkowo jest nieco zbyt gorzkie, to jednak po chwili rozlewa się w ustach przyjemnym słodkim smakiem owocu.
Bailoni Wachauer Gold-Marillenlikör (30%) już w aromacie czuć masę cukru, a także karmel. Zawiesiste. Bardzo słodkie. Tylko do deserów.
Bailoni Wachauer Kirchwasser (40%) aromat i smak cierpki, dość typowy dla wiśniowscy, ale jest tu mało przyjemna nuta pestki. Ogólne wrażenie jest dość słabe.
Bailoni Wachauer Kirchenschnaps (40%) znacznie łagodniejszy oraz słodszy zarówno w smaku jak i w aromacie, bardziej harmonijny, choć nadal nie jest to nic szczególnego, no i zbyt kwiatowy ten aromat.
Bailoni Wachauer Kirchlikör (30%) świetna harmonia między słodyczą a cierpkością wiśni. Ten likier udał im się perfekcyjnie. Jest gęsty, ulepkowaty, ale to do niego pasuje. Dużo owoców, może za dużo cukru, ale ładnie się przegryzł z soczystymi jak sądzę wiśniami.
Bailoni Wachauer Williams Original (40%) ma aromat może mało intensywny, ale za to w smaku – potęga bonkrety Williamsa. Kwiatowa słodycz, delikatna cierpkość, odrobina goryczki z środka owocu. Dobrze przedestylowane, miłe zaskoczenie, bo delikatny aromat nie zapowiadał takiej eksplozji w ustach.
Bailoni Wachauer Williams-Brinenschnaps (40%) znów mało aromatyczne (mają z tym wyraźnie problem), ale też w smaku zupełnie nieudane – zamiast słodyczy jest jakieś nie wiadomo co mdłe, a też gorzkie, ogólnie nieprzyjemny smak.
Bailoni Wachauer Pfirsichlikör (30%) aromat ma bardzo karmelowy. W ustach też czuć bardziej cukier niż brzoskwinie. Za słodkie, zbyt nijakie, może jako polewa do lodów by się nadało.
Podsumować trudno, bo kolekcja pochodzi z różnych okresów, części tych trunków firma już nie produkuje, część ma pod inną nazwą, więc degustację można potraktować bardziej w kategoriach spojrzenia na możliwości tego znanego producenta. I sądząc po ich oryginalnej morelowicy te możliwości są jak najbardziej. Sznapsy wypadają słabo, ale nie ma czego oczekiwać po tanich trunkach. Likiery – bardzo nierówne. Łączna nota to nieco ponad 2,5, czyli absolutny średniak, ale gdyby pozostać przy moreli, w której się specjalizują, to średnia wychodzi ponad 3. Tak czy inaczej – dla mnie to marka przereklamowana.