Longinus to producent nalewek z Ciechanowa, nazwę marka zawdzięcza Longinusowi Podbipięcie, a nalewki robi pan Rafał Dziliński wraz z żoną. Dostępna oferta to nalewki z: aronii, derenia, głogu, czarnej porzeczki, tarniny, pigwowca, mirabelki, wiśniowa, żurawinowa, dzięgielówka, malinowa, imbirowa i szeptuchy. Moc wszystkich to 30%. Spróbowałem dziewięciu. O kolejności decydowała barwa – od intensywnie bordowej po niemal klarowną.
Nalewka z aronii – piękny głęboki kolor burgunda, aromat cierpki, charakterystyczny dla aronii, w ustach także cierpko, nie dodano zbyt wiele cukru. Mi ta cierpkość bardzo odpowiada, nalewka smakuje tak jak owoc, wiele osób dodaje dużo cukru, ale wtedy aronia traci swój charakter. Pozostawia w ustach cierpki, ziemisty, nieco pestkowy smak.
Nalewka wiśniowa – głęboka wiśniowa barwa, naturalny aromat soku z wiśni, bez odrobiny choćby pestki. W ustach wytrawna, cierpka, znów bardzo mało cukru. Sam robię bardzo podobną i jest to absolutnie mój smak. Harmonijna, przyjemnie owocowa, a jednocześnie można w niej znaleźć słodycz gorzkiej czekolady i wanilii. Jedna z najlepszych nalewek wiśniowych, a może nawet najlepsza.
Nalewka malinowa – znów barwa i aromat wyjątkowo malinowe. I to samo w ustach – słodko, ale czuć cały owoc, z pesteczkami i skórką. Nic nie czuć cukru. Idealne połączenie cierpkości i słodyczy, w finiszu też czekoladowo, ale tym razem to mleczna czekolada, a i zielony orzech włoski. Maestria!
Nalewka z derenia – barwa rudo-brązowa, aromat wytrawny, smak też wytrawny, pojawiają się nuty czekoladowo-rumowe, a także orzechy w miodzie. Bardzo przyjemna, choć dla mnie ciut zbyt słodka, zdecydowanie deserowa. Nota degustacyjna – 4.
Nalewka z pigwowca – barwa miodowa, aromat też miodowy. W ustach cierpko, kwiatowo, nieco mdło, w finiszu wracają tony miodu wielokwiatowego, poza tym śliwki. Najmniej mi smakuje.
Nalewka z mirabelki – kolor soku z mirabelki, aromat bardzo wyraźnie mirabelkowy, w smaku to samo – doskonale oddany charakter tego może nie najsmaczniejszego owocu. Lekka, mimo swych 30% właściwie wciąż przypomina kompot i to nie jest wada. Nie czuć pestki, albo czuć minimalnie, w finiszu nieco miodu. Idealna harmonia między cierpkością a słodyczą. Doceniam, choć nie lubię mirabelek.
Nalewka dzięgielówka – barwa jasnego miodu, aromat bardzo ziołowy, smak też. Znów trzeba twórcy złożyć pokłon, bo to rzecz wybitna. Przypomina nieco żółte Chartreuse. Osobiście wolałbym o ton bardziej gorzkie, ale to kwestia smaku.
Nalewka imbirowa – barwa bladocytrynowa, ostry zapach imbiru, smak też ostry. Prawdopodobnie genialna na przeziębienia. I idealna do sushi. Poza tym piecze w język. Nic nie czuć cukru. Wyjątkowo rozgrzewająca. Wielokrotnie robiłem nalewki imbirowe i myślałem, że są dobre, ale po skosztowaniu tej, całkowicie porzucam moją dawną recepturę. Choć szczypie (jak to imbir) jest absolutnie wybitna. A co ciekawe, na koniec pozostaje w ustach słodki smak kandyzowanego imbiru.
Nalewka szeptuchy – czyli na kwiatach czarnego bzu. Barwa niemal klarowna, z lekką nutką cytrynową. Trochę mnie zdziwił aromat, bo są w nim cytrusy, ale smak jak najbardziej typowy dla czarnego bzu. Tu chyba mistrz dał więcej cukru, pijałem czarny bez bardziej cierpki, tu jest na ustach zdecydowanie słodko, nawet mam skojarzenie z lukrem. Jest dobra, ale nie wybitna. W ustach pozostaje przyjemny różany smak.
Chyba jeszcze nigdy w żadnej degustacji nie dałem tylu not najwyższych. Średnia też jest niezwykle wysoka – 4,3/5. Jestem pod wrażeniem.
Pan Rafał Dziliński jest mistrzem nalewek. Jego trunki (może poza pigwowcem) mogą służyć jako wzorce smaku, tego jak smakuje owoc. Nie ma tu nic sztucznego, mało cukru, dużo owoców, idealnie harmonijne, odpowiednia moc. Podekscytowany jakością tych nalewek pozwolę sobie na koniec na dłuższy fragment z wywiadu, jakiego pan Rafał Dziliński udzielił dla portalu Ciechanowinaczej.pl. Tak mówił o swojej pasji i recepturach: „Pomysły na nalewki czerpię z każdego możliwego źródła. Podstawą jest tradycja, ale czasy się zmieniają. To, co kiedyś uważano za rarytas, dzisiaj z trudnością znalazłoby amatorów. Nasze preferencje zmieniły się na przestrzeni ostatnich lat, na przykład co do poziomu słodyczy. Jeszcze kilka lat temu za najlepsze uważano nalewki słodkie, a obecnie coraz więcej konsumentów poszukuje się nalewek półsłodkich czy wręcz wytrawnych. Wiele starych receptur zawiera mnóstwo dodatków, które powodowały, iż nalewki były jak bomba dla kubków smakowych. Ja osobiście preferuję bardziej subtelne smaki. Polskie owoce, których używam do produkcji nalewek, są tak smaczne i aromatyczne, iż w większości przypadków nie wymagają polepszaczy w postaci różnych przypraw. (…) Co do smaku nalewek, to staram się tak je komponować, aby zawsze były na jak najwyższym poziomie i w miarę możliwości powtarzalne. Natomiast zupełnie identycznych nalewek nie można zrobić, ponieważ zależy to od jakości owoców w danym roku”.
łohoho!
A gdzież to można zdobyć?