Havelländer to marka owocowych destylatów destylarni Obstbrennerei Kullmann & Sohn. Firma rozpoczęła działalność w 1993 roku. Właścicielem jest Alf Kullmann, a mistrzem destylacji Dieter Schubert. Używają nietypowego, pękatego aparatu miedzianego, który przypomina pocisk artyleryjski. Przetwarzają owoce z regionu Havel, a cała produkcja odbywa się ręcznie, w małych partiach. Część destylatów z jabłek i śliwek starzona jest w niedużych dębowych beczkach. Ich oferta obejmuje destylaty owocowe oraz likiery owocowe i ziołowe. Ciekawa oferta destylatów obejmuje: jabłka, gruszki Williamsa, rokitnik, śliwki, pigwy, maliny, wiśnie, mirabelki oraz limitowane edycje leżakujące w dębie.
Miałem okazję spróbowania następujących destylatów:
Havelländer Kirschwasser (40%) o bardzo delikatnym aromacie i nieco cierpkim smaku, niestety z nutą pestki. Destylat jest przyjemnie orzeźwiający, ale nic poza tym.
Havelländer Zwetschgenwasser (40%) robi pod każdym względem bardzo dobre wrażenie. Przyjemny aromat śliwek węgierek i bezbłędnie śliwkowy smak, nieco słodki. Przy tym to śliwowica bardzo łagodna, praktycznie nie czuć mocy.
Havelländer Obstler (40%) to klasyka, jabłka i gruszki przedestylowane razem, te owoce się lubią, często są sadzone obok siebie i bardzo często razem destylowane. Sądząc po słodkości tego trunku wykorzystano to gruszki Williamsa. Aromat delikatny i zrównoważony, natomiast w ustach gruszka dominuje. Dla mnie trunek ma dwie zasadnicze wady, po pierwsze jest w smaku nadmiernie aromatyczny, niemalże kwiatowy, po drugie, co już zupełnie nie pasuje, ma nieprzyjemna nutę metaliczną, czy też „mineralną”, zapewne od wykorzystanej wody. Wolałbym czuć w ustach więcej jabłka i więcej równowagi. Zdecydowanie najsłabiej się prezentuje.
Havelländer Williams Christ Birne (40%) można powiedzieć, że to niemiecka klasyka jeśli chodzi o gruszkę Bonkreta Williamsa: słodka, aromatyczna, zachowuje dużo cech owocu, soczysta, jednocześnie jednak brakuje finezji. Węgrzy z tym owocem robią cuda, ich produkty nabierają w ustach smaków miodowo-morelowych, tymczasem w tej odnajduje nuty polnych kwiatów. Jest bardzo dobra, ale do doskonałości jeszcze droga daleka.
Podsumowując – przyzwoite destylaty, z powodzeniem mogą być wizytówką regionu, pokazują przede wszystkim potencjał sadów północno-wschodnich Niemiec, gdyż wszystkie są bardzo owocowe. Wygląda na to, że ów dziwny aparat do destylacji o kształcie pocisku dobrze potrafi zachować aromaty owoców, a pan Dieter Schubert wie, jakie frakcje destylacji chce uchwycić. Zdecydowanie negatywnie na tle reszty prezentuje się Obstler. Bardzo jestem ciekaw ich destylatu z rokitnika, niestety, nie udało mi się go dostać. Muszę jeszcze raz pojechać nad Hawelę.