W Tsinandali, niedaleko Telavi, mieści się wspaniała posiadłość ziemska, zatopiona w wielkim ogrodzie, obecnie muzeum – dom gruzińskiego bohatera, pisarza, Aleksandra Chavchavadze (1786-1846). Był dyplomatą na dworze carycy Katarzyny II, a także generałem w carskiej armii, w latach 1813-1815 uczestnikiem wojen z Napoleonem. Zajmował się także gruzińskim dziedzictwem kulturowym, był poetą romantycznym, tłumaczem na gruziński m.in. Puszkina czy Woltera. Był jednak także winiarzem. Robił wina z własnych winnic, w tradycyjny gruziński sposób, w kvevri. Jako pierwszy w Gruzji zaczął butelkować wina – zachowało się do dziś kilka, odkrytych przy okazji renowacji piwnic, starych butelek (m.in. pierwsza, z 1839 roku). Jego winnice wciąż są wykorzystywane.
Oprócz win produkowane są tu owocowe okowity i chacha. Miałem okazję próbowania trzech wyrobów i chętnie podzielę się wrażeniami.
Tsinandali Plum (42%)
Wspaniały aromat owocu. Czysty, w ustach też sama śliwka. Dziw, że można uzyskać tak czyste aromaty destylując w małym kotle ogrzewanym na ogniu.
Tsinandali Chacha Rkatsiteli (42%)
Rześki aromat, ale ma niestety nudny posmak słonecznika i spalenizny. Finisz jest ostry. Tu nie udało się tak ładnie rozdzielić frakcji i wychwycić serca destylatu
Tsinandali Peach (42%)
Aromat bardzo przyjemny, smak też zupełnie niezły, choć z octową nutką fermentacji. Do mistrzostwa śliwowicy daleko.
Podsumowując, widać jak trudno jest trzymać jakość przy destylacji na otwartym ogniu, bez żadnej aparatury komputerowej. Śliwowicy nie powstydziliby się najlepsi, a chacha smakuje jak każda inna kupowana przy drodze.