Podczas gościny w zakładzie Buffalo Trace we Frankfort, stolicy Kentucky, miałem okazję uczestniczenia w degustacji może nie tyle sztandarowych wyrobów tej ogromnej firmy, co najbardziej zróżnicowanych. Zacząć należy tu od możliwości spróbowania kukurydzianego spirytusu prosto z kolumny, to ostry, 70% destylat o bardzo drożdżowym, słodkim smaku. Degustacja zaś, odbywająca się już nie w scenerii fabrycznej, lecz w barze na terenie zakładu, objęła klasycznego bourbona Buffalo Trace, niestarzony kukurydziany destylat typu White Dog, wódkę Wheatley i krem na bazie bourbona i śmietany. Trudno tu o wzajemne porównania, bourbona i white doga znałem wcześniej, dwa pozostałe trunki spróbowałem na miejscu po raz pierwszy, nie są szeroko dystrybuowane. Poniżej wrażenia i noty degustacyjne.
Buffalo Trace Kuntucky Straight Bourbon (45%) to klasyk gatunku, bardzo słodki, z nutą dymną, dużo toffi, dużo karmelu, dużo wanilii, w ustach nieco mlecznej czekolady. Do polecenia każdemu, kto rozpoczyna właśnie przygodę z bourbonem, na pewno się nie zniechęci.
White Dog Mash #1 (62,5%) to dla mnie rzecz naprawdę wyjątkowa. Choć mashbill stanowi mieszanka: kukurydzy, żyta i słodowanego jęczmienia, to aromat jest wybitnie kukurydziany, powiedziałbym, że to popcorn. Ale w ustach sporo słodyczy dojrzałej kukurydzy, tu nie ma soli, jest odrobina dymu i sporo drożdży. Znakomity new make.
Wheatley Vodka (41%) powstaje w małym aparacie kolumnowym, z zacieru będącego mieszanką ozimej pszenicy, kukurydzy i słodowanego jęczmienia. Trzykrotnie filtrowana. Smak słodki, kremowo-waniliowy, można wyczuć zarówno kukurydzę, jak i słód. Przyzwoita, choć bez rewelacji.
I na deser Buffalo Trace Bourbon Cream (15%), czyli likier lekki, słodki, śmietanowy, przypominający typowy Irish Cream, tylko zamiast whisky dodawany jest bourbon. Według mnie jakościowo jest porównywalny z Bayleis, czyli pierwsza liga.