Amrut to duża gorzelnia w Indiach, znana na świecie głównie z whisky, ale na rynek lokalny robią także wódkę i brandy winogronowe, a na eksport produkują także rum. Firma powstała wraz z uzyskaniem przez Indie niepodległości, w 1948 roku. Jej założycielem był Shri J.N. Radhakrishna i nadal firma jest w rękach rodziny. Ich whisky robiona jest w wersjach single malt z własnego jęczmienia rosnącego u podnóża Himalajów i fusion, częściowo ze słodowanego jęczmienia sprowadzanego ze Szkocji. Leżakowanie zaczyna się w nowych beczkach z amerykańskiego dębu, gdzie starzone są przez ok. dwa lata jak amerykański bourbon. Potem są przelewane do używanych beczek po bourbonie lub innych (niektóre finiszują w beczkach po sherry czy nawet brandy). Większość hinduskich whisky leżakuje 4-6 lat ponieważ w tak ciepłym klimacie udział aniołów sięga 15% rocznie.
Degustacja whisky Amrut podczas warszawskiego festiwalu whisky objęła edycje: Peated Indian Single Malt Whisky, PX Sherry Cask, Bourbon Cask, Portpipe Cask oraz New Make Unpeated i New Make Peated. Spotkanie prowadził Pramod S. Kashyap z Amruta.
Amrut Peated Indian Single Malt Whisky (46%) – przyjemna i wcale nie tak bardzo dymna (25 ppm) whisky, dla mnie taka ilość torfu jest w sam raz. Można powiedzieć, że ma smak klasyczny – w ustach drożdże, w finiszu trochę cierpkości i pleśni, ale po dodaniu kilku kropel wody nabiera słodyczy drożdżowego ciasta. Bardzo przyzwoita, jednocześnie bardzo różna od potężnej i dymnej jak parowóz Amrut Peated Malt Cask Strength, chociaż robione są z tak samo natorfowanego słodu.
Amrut Cask Strength PX Sherry Cask (56,5%) – zabutelkowana w 2013 roku, wydestylowana w 2009, podobno przy jej produkcji poziom odparowania sięgnął 39%. Już aromat zapowiada słodką ucztę, choć użyto natorfowanego słodu, to ma aromaty przede wszystkim deserowe. W ustach miód i czekolada, przyjemnie połączone z lekką dymnością.
Amrut Cask Strength Bourbon Cask (60%) – zabutelkowana w 2013 roku, wydestylowana w 2009, tu poziom odparowania sięgnął 41%. Nietorfowany słód, trzy lata w nowej beczce z białego dębu i rok w beczce po bourbonie, efektem jest eksplozja wanilii w aromacie. Smak bardzo klasyczny – słodycz zboża i wyraźne oddziaływanie beczki. Znacznie ciekawsza po dodaniu kilku kropli wody, bo wówczas ujawnia się jej owocowość, to są egzotyczne owoce, ale też dojrzałe brzoskwinie.
Amrut Cask Strength Portpipe Cask (59%) – zabutelkowana w 2013 roku, wydestylowana w 2009, tu poziom odparowania jest rekordowy, wynosi aż 45%. Cóż za ucztę mają Anioły nad Bangalore. Aromat bardzo słodki, czekoladowy, w ustach wiśnia w czekoladzie, ciekawe, że mimo dużej mocy jest niezwykle delikatna, a po dodaniu wody niemal jak pianka czekoladowa. W finiszu wyczuć można stare drewno, ładnie wkomponowane w słodycz porto.
Amrut New Make Unpeated (61,8%) – słodki, smakuje jak keks polany śmietanką albo jak dziecięce mleko Milupa. Bardzo interesujące.
Amrut New Make Peated (62,5%) – miesiąc spędzony w beczce, więc nie jest to tak zupełnie new make. Jest niemal tak dymny jak new make Ardbega, bardzo wyrazisty, dodatkowo z posmakiem moreli.
Jak widać oceny bardzo równe. Bardzo przyzwoite whisky, bez błysku geniuszu. Przy innych okazjach miałem możliwość próbowania także: Amrut Fusion, Amrut Indian Single Malt, Amrut Intermediate Sherry, Amrut Kadhambam, Amrut Portonova czy Amrut Peated Malt Cask Strength i muszę powiedzieć, że najbardziej odpowiadają mi dwie pierwsze, czyli najbardziej klasyczne i najtańsze wersje, które jednocześnie w pełni oddają styl tej destylarni. Wydaje się, że Amrut stawia na klasykę i prostotę, nawiązuje do starych tradycji, tworzy whisky o mocnej budowie opartej przede wszystkim na jęczmieniu, zaś beczka ma jedynie dopełnić smak. Zresztą warunki klimatyczne nie pozwalają na większy wpływ drewna. To dziwnie brzmi, ale ta hinduska whisky przypomina dziś jak smakowały whisky szkockie przed piętnastu laty. Mi się to podoba.
Pramod S. Kashyap prowadzi degustację whisky Amrut podczas I Warsaw Whisky Fest