Raisthorpe Manor to brytyjski producent z North Yorkshire, zaczynali od produkcji ginu i likierów. Duży sukces odniósł ich gin z dodatkiem malin, wprowadzony na rynek w 2008 roku. Robią także powidła i czekolady. Oferta alkoholi obejmuje m.in.: gin i whisky Game Keepers (blend zestawiany ze szkockich destylatów), wódkę, gin z tarniną, gin z malinami oraz serię Wild Vodka. To linia lekkich likierów, która obejmuje siedem smaków: Green Apple, Toffee & Caramel, Chocolate, Strawberry, Raspberry & Apple, Tangy Orange i Blackcurrant.
Wild Vodka Green Apple (23,5%) barwa bardziej pistacji niż zielonego jabłuszka, ale zapach typowy, w ustach przyjemny i naturalny, dość kwaśny smak (nawet cytryny, ale z dodatkiem cukru), z nutą pestki. Pasuje do drinków.
Wild Vodka Toffee & Caramel (18%) barwa niemal słomkowa, aromat bardzo słodki i typowy dla takiej mieszanki, do tego jeszcze lody pistacjowe. W ustach przyjemnie – wafelek i lody śmietankowe, nie za słodko. I jeszcze budyń waniliowo-śmietankowy. Bardzo deserowe, bardzo przyjemne.
Wild Vodka Chocolate (21%) barwa kasztanowa, aromat czekolady z orzechami laskowymi, w ustach za dużo alkoholu, a czekolada znika, są ziarna kakao. Produkt czekoladopodobny. Może być jako polewa do lodów.
Wild Vodka Strawberry (24,5%) barwa likieru różanego, w aromacie i smaku – niestety, ale zgniła truskawka plus ziemia, dużo karmelu, wręcz toffi. Za słodko, mało smacznie, do niczego.
Wild Vodka Raspberry & Apple (25%) kolor smerfetki, aromat tanich landrynek, smak niestety też. Czuć wprawdzie malinę i w smaku, i w aromacie, ale co z tego, skoro do tego likieru dodano worek cukru? Tylko do koktajli z sokiem pomarańczowym.
Wild Vodka Tangy Orange (24,5) kolor to ciemny róż, aromat – „komuno wróć”, oranżada w proszku. Smak niebywale sztuczny – guma do żucia, cukierki tic-tac o smaku grejpfrutowym, koncentrat pomarańczowy w granulkach, tabletka rozpuszczalna o smaku cytrusowym. Absolutna porażka.
Wild Vodka Blackcurrant (23,5%) o kolorze miodu spadziowego. Aromat jest delikatny i nawet dość przyjemny, z nutą brandy. W ustach: śliwki, rodzynki, wanilia, pistacje, wreszcie porzeczki, ale równie dobrze mogą być białe jak i czarne. Nie było by źle, gdyby nie to, że to nie jest aromat i smak typowy dla czarnej porzeczki. Gdybym degustował w ciemno, to może bym stawiał na… mirabelkę. Nigdy nie spotkałem się z tak oryginalnym likierem z czarnej porzeczki. Może nalewy się pomyliły?
Firma ma problem z kolorami, ich likiery wyglądają sztucznie. Smak i aromat – jak cię mogę, ale raczej do drinków, niektóre jak kulą w płot. Za dużo cukru. Biorąc pod uwagę, że to mała, rodzinna firma, a produkty są drogie – jestem bardzo mocno rozczarowany.