Henkell Freixenet Polska uroczyście obchodzi w tym roku 35. urodziny, wprowadzając przy okazji szereg nowych produktów.
W 1990 roku powstały Toruńskie Piwnice Win VINPOL. Korzenie firmy związane są działalnością dawnych Centralnych Piwnic Win Importowanych (CPWI), które funkcjonowały w Polsce od 1956 roku. To właśnie w Toruniu była największa składnica win, było to możliwe dzięki dobrze zachowanym fortom z końca XIX wieku, a co za tym idzie doskonałym warunkom do składowania win. Historia firmy zaczęła się 18 września 1990 roku. Krzysztof Sumiński, Jan Bober i Anna Chojnowska, wykorzystując swój know-how zdobyty w CPWI, postanowili założyć własne przedsiębiorstwo – Toruńskie Piwnice Win VINPOL. Postawili na inwestycje zarówno w produkt, jak i w zaplecze technologiczne. Fort XV stał się bazą produkcyjną, była tam nawet destylarnia. Niebawem ruszyła pierwsza produkcja win, która stopniowo rozszerzała się o produkcję wyrobów spirytusowych, w tym wódek.
– O tym, że firma VINPOL szuka technologa, dowiedziałam się z ogłoszenia prasowego w „Nowościach”. Na to miejsce było wówczas aż 20 chętnych, o czym poinformowano mnie dopiero na miejscu. Byłam młoda, tuż po studiach. Właściciele firmy obdarzyli mnie więc naprawdę wielkim kredytem zaufania. Pan prezes Sumiński powiedział mi już później, że zobaczył ciekawość i zachwyt w moich oczach i to go do mnie przekonało. – Analizy umiesz, technologię znasz… Będziesz kierować laboratorium, zajmiesz się technologią i rozwojem produktu – powiedział. I tak zaczęła się moja wieloletnia przygoda z firmą VINPOL. Rozpoczęłam pracę kilka lat po utworzeniu firmy i byłam jej 23 pracownikiem – wspomina Anna Kalinowska, dzisiaj członek zarządu, dyrektor ds. Produkcji i Inwestycji.
Pierwszymi produktami oferowanymi przez VINPOL było m.in. Tornado – wino owocowe popularne wśród studentów i budowlańców, Love – wino wiśniowe dla zakochanych, Demon – wino owocowe w efektownej butelce czy Cezar – wino owocowe o smaku… czekoladowym. W portfolio toruńskiej firmy znalazły się również gazowane wina owocowe Anna Karenina czy lubiane Sowietskoje Igristoje, które sprzedawano m.in. do krajów dawnego Związku Radzieckiego – Białorusi, Litwy, Estonii, Rosji.
– Na początku funkcjonowania firmy zakup towaru był oparty o przedpłatę. Czasami było to koniecznością, szczególnie w handlu z sąsiadami ze wschodu. Pamiętam zdarzenie, kiedy odmowa wydania towaru, bez uprzedniej zapłaty, skończyła się strzelaniną – a konkretnie strzałem z kałasznikowa w stronę naszego portiera przez rosyjskiego kierowcę jednej z pięciu ciężarówek – wspomina Anna Kalinowska.
Stopniowo do oferty firmy zaczęto wprowadzać produkty z wyższych półek, jak brandy, wina stołowe czy wódkę Sumiński, którą eksportowano m.in. do USA. Hitem sprzedażowym VINPOLu stała się Nalewka Babuni. Firma nie nadążała z produkcją – towar schodził na pniu, był nawet reglamentowany.
– Pomysłodawcą Nalewki Babuni był prezes Sumiński. Pomysł na kwadratową butelkę przywiózł z Niemiec. Nalewka zapoczątkowała ciekawy trend – to, co pochodzi od babci, jest najlepsze, najbardziej dopieszczone. Rocznie sprzedawaliśmy nawet 1,5 mln butelek – mówi Anna Kalinowska.
Dużą wagę przywiązywano do etykiet. Kilka z nich, np. do Sangri Carmencity, projektowała Anita Głowińska, świetna ilustratorka, autorka słynnej „Kici Koci”, obecnie jedna z najpopularniejszych polskich pisarek.
W 1993 roku nową siedzibą VINPOLu stał się budynek przy ul. Mazowieckiej 48 w Toruniu. Pod tym adresem firma działa do dziś.
Nowe rozdanie
W 1996 roku VINPOL znalazł się w gronie 25 najbardziej dynamicznych firm w kraju. Nagrodę przyznała redakcja „Gazety Wyborczej”. Gala odbyła się w warszawskich Łazienkach, a wyróżnienie wręczał prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Jednocześnie, produkcja i sprzedaż były na tyle wysokie, że w firmie doszło do zadyszki finansowej. Aby sfinansować bieżącą działalność, konieczne były kredyty.
Krzysztof Sumiński podjął wówczas decyzję o sprzedaży przedsiębiorstwa. Po zakup większościowego pakietu akcji toruńskiego producenta win, zgłosiło się kilka międzynarodowych firm. Ostatecznie, w 1997 roku VINPOL stał się częścią międzynarodowego potentata alkoholowego z Niemiec – Henkell & Söhnlein GmbH. Krzysztof Sumiński, podsumowując swoją decyzję, uznał, że firma Henkell wydała mu się najbardziej rodzinna (to część Grupy Dr Oetker) i – co ważne – ma podejście prorozwojowe.
– Panu Sumińskiemu i pozostałym członkom zarządu udało się szybko przedostać do grona najważniejszych polskich przedsiębiorstw w rynkowych segmentach win, win musujących, deserowych i wermutów. Tym zwróciliście na siebie uwagę firmy Henkell & Söhnlein – przyznał po latach dr Elfried Baatz, wieloletni prezes dawnego VINPOLU.
W momencie przejęcia firmy przez Henkell & Söhnlein GmbH, VINPOL sprzedawał 25 mln butelek rocznie. W 2001 roku Henkell objął 100% udziałów w kapitale.
Ważnym rozdziałem było rozpoczęcie dystrybucji międzynarodowych marek Campari i Cinzano, a także produkcja marek własnych, jak chociażby Totino. Do sprzedaży wprowadzono także jakościowe wino musujące Afrodite, produkowane metodą wtórnej fermentacji. Designem butelki zajęła się włoska agencja reklamowa. Pod koniec lat 90., w wyniku umowy podpisanej z toruńską rodziną Dalkowskich, na rynek wprowadzono nowość – likiery śmietanowe i likier jajeczny Dalkowski.
Gin Lubuski i Mionetto
Kolejnym przełomowym momentem był zakup marki Gin Lubuski w 2009 roku, a od 2011 roku dystrybucja Mionetto Prosecco. Oba produkty są dziś liderami swoich kategorii i mają status swoistych „lokomotyw”.
– Gdy startowaliśmy z dystrybucją Mionetto Prosecco w 2011 roku nikt nie słyszał u nas o jakościowych winach musujących. 75% rynku stanowiły produkty musujące, gazowane, produkowane w Polsce z zagęszczonych soków owocowych – jabłkowych, rzadziej winogronowych. Nazywano je „szampanami”. Konsumpcja win musujących odbywała się w Polsce jedynie raz w roku, w okolicach Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra. Pomysł, by rozpocząć akcję promocyjną latem, i do tego produktu trzykrotnie droższego niż średnia cena sprzedającej się wtedy butelki, wydawał się zatem z góry skazany na niepowodzenie. Wszyscy stukali się w głowę – tak wyglądały pierwsze spotkania z dystrybutorami. Nikt nie wierzył wtedy w prosecco – wspomina Joanna Dolęga-Semczuk, członek zarządu, dyrektor ds. Handlu i Logistyki.
– Zaczęliśmy się zastanawiać, jak przybliżyć świat włoskich bąbelków polskiemu konsumentowi, jak pokazać mu ten klimat słonecznej Italii. Zdecydowaliśmy, że w 10 dużych sklepach – bo więcej chętnych wówczas nie znaleźliśmy – w strategicznych miejscach Polski, postawimy latem duże ekspozycje z Valdobbiadene, czyli regionem prosecco, w roli głównej. Wyposażyliśmy je w specjalne lunety, przez które można było obejrzeć film, posłuchać muzyki, słowem – poczuć klimat krainy prosecco. Na ówczesne czasy były to gigantyczne ekspozycje, bo aż z 24 butelkami. Tak wyglądały początki… W pierwszym roku aktywacji sprzedaliśmy 1400 butelek naszego Mionetto Prosecco. Teraz rocznie sprzedajemy 6 mln butelek wszystkich produktów marki Mionetto. To pokazuje skalę tej rewolucji. Marka Mionetto rozkochała całą Polskę we włoskim stylu picia prosecco, czyli przy każdej możliwej okazji. Dziś nikt już nie dziwi się, że prosecco można pić na przykład latem, do śniadania. To wino nie potrzebuje jakichś specjalnych okazji – mówi Joanna Dolęga-Semczuk.
W 2017 roku Mionetto osiągnęło pozycję lidera segmentu prosecco w Polsce, a w 2023 roku firma Henkell Freixenet Polska stała się nr 1 na rynku win musujących.
Henkell łączy się z Freixenet
Kolejne kamienie milowe, to przejęcie produkcji likierów z Rumunii w 2014 roku, a w 2018 roku – produkcji rumów, likieru ziołowego Kuemmerling i kornbrandu z jednego z zakładów w Niemczech, należących do Grupy Henkell.
– Tym samym wzbogaciły one i tak pokaźną paletę produkowanych u nas aperitifów, wódek czy likierów, czyniąc z naszej firmy jednego z najistotniejszych dostawców produktów spirytusowych dla całej Grupy. Produkowany przez nas na rynek niemiecki POTT Advocaat trzykrotnie zdobył nagrodę jako najlepszy likier jajeczny w Unii Europejskiej – mówi Anna Kalinowska.
Stworzono czwartą linię rozlewniczą, zbudowano także nowy, wielki magazyn centralny wyposażony w nowoczesne regały typu shuttle-pallet, pozwalające na zmagazynowanie 7200 palet.
Rok 2018 przyniósł kolejne zmiany. Spółka Henkell & Co. Gruppe podpisała umowę nabycia ponad 50% udziałów hiszpańskiej firmy Freixenet. Łącząc siły, obie firmy stały się kluczowym producentem win musujących na świecie. Grupa Henkell Freixenet jest dziś obecna w blisko 150 krajach na całym świecie.
W portfolio pojawiły się nowe etykiety. Do dystrybucji weszła kolejna kluczowa marka – Freixenet. To bogata reprezentacja win spokojnych i musujących. Po pierwszym roku – sprzedaż sięgnęła miliona butelek.
– Kiedyś sprzedawaliśmy alkohol, dziś sprzedajemy marki. Ich budowanie to nasza specjalność. Doszliśmy do takiego momentu, że wiele spółek w grupie zerka na nas i nas podpatruje. Ten sukces, który nam się udało uzyskać, stał się benchmarkiem dla wielu krajów, wielu spółek – mówi Tomasz Różański, CEO, dyrektor ds. Finansów i Kontrolingu.
Dzięki sprawnej logistyce, produkty firmy docierają wszędzie – od lokalnych rynków po najdalsze zakątki świata. Przykład? Produkowany w Toruniu Gin Lubuski jest hitem na rynku… chińskim.
– Jesteśmy firmą, która zaskakuje rynek. Nasi konkurenci nie spodziewali się raczej, że dojdziemy do miejsca, w którym jesteśmy dziś – mówi Tomasz Leszko, członek zarządu, dyrektor ds. Marketingu.
Firmą Henkell Freixenet Polska kieruje czteroosobowy zarząd: Tomasz Różański, Anna Kalinowska, Joanna Dolęga-Semczuk i Tomasz Leszko.
– Potrafimy się oczywiście pokłócić, ale finalnie mamy tylko jedno wyjście – po prostu się dogadać. Dużą wartością tej firmy jest to, że u nas nie ma prezesa, szefa czy dyrektora generalnego – mówi Tomasz Leszko.
Dzisiaj w Henkell Freixenet Polska pracuje blisko 250 osób. Średni czas pracy tu to aż 10 lat.
Co dalej?
– Nasi właściciele założyli, że co każde dziesięciolecie chcą podwoić biznes. Grupa Henkell chce uzyskać 10% udziałów ilościowych na rynku światowym. Co 10 butelka wina musującego ma być więc z portfolio Henkell Freixenet. My z kolei będziemy dążyć do umocnienia pozycji lidera na polskim rynku, chcemy, aby co czwarta złotówka wydawana na wina musujące była „nasza”. W 2030 roku, czyli za 5 lat, planujemy mieć 25% udziałów w rynku. To nasz cel – tłumaczy Tomasz Różański.
– Przyszłość rysuje się dla nas bardzo dobrze. Od dawna jesteśmy w segmencie NoLo, a jest to jeden z najsilniejszych trendów na rynku. Co ważne, mamy skąd brać te produkty i zajmujemy mocną pozycję w kategorii win musujących 0%. Jesteśmy także obecni z bogatą ofertą w segmencie premium, a właśnie po artykuły z tej kategorii coraz częściej sięgają dziś konsumenci w naszym kraju – mówi Tomasz Leszko.
Anna Fieducik















