Na przedmieściach Keith, przy Isla Road, kilkaset metrów przed destylarnią Strathmill, znajduje się duży zakład bednarski Isla Cooperage. Nie jest tak znany jak Speyside Cooperage, gdyż nie ma centrum dla zwiedzających, ale przez to może jest ciekawszy, bo tętni życiem, i można tu zobaczyć bednarzy w akcji – uwijają się jak w ukropie, bo beczek do naprawy mają bez liku.
Zakłady bednarskie w Speyside nie robią własnych beczek, a jedynie przerabiają i naprawiają stare, ponownie je wypalają, wymieniają zużyte klepki. Wielu producentów szkockiej whisky lubi się chwalić, że używają tylko beczek pierwszy raz napełnionych, ewentualnie drugi raz. Nieliczni – np. Glenfarclas – przyznają się do napełniania beczek po raz trzeci czy czwarty, ale dotyczy to starych i cenionych beczek po sherry. Tymczasem większość wypijanej na świecie whisky pochodzi z entych napełnień beczek po bourbonie. Takie beczki kosztują grosze, można je kupić za 10 euro, większym kosztem jest ich renowacja w jednym z zakładów bednarskich. Co trafia do takich beczek? Zdecydowana większość whisky grain, które przeznaczane są do blendów, single malts przeznaczone do tanich massmarketowych blendów, także same blendy, choć rzadziej.
Firma Isla Cooperage Company Ltd została założona w 1989 roku przez Ricky’ego Proctora. Poza naprawą beczek są także brokerem beczek, skupują używane w Szkocji, Francji, Hiszpanii czy w USA lub na Karaibach, wypalają je i odsprzedają dalej.