Muzeum Jenever to największa atrakcja starego Schiedam i właściwie jedyna ze starych gorzelni w centrum miasta, które można zwiedzać i gdzie wciąż produkowany jest zbożowy alkohol. Inne zakłady w centrum albo stoją opuszczone, albo zajmują je dziś restauracje, kino, galeria czy prywatne mieszkania. Większość destylarni wyniosła się za miasto, dwie najważniejsze – De Kuper i Nolet – są na obrzeżach starego Schiedam, przy tamie oddzielającej miasto od portu.
W budynku muzeum, na parterze, jest jeden niezwykły alembik, kocioł jest bezpośrednio nad piecem, konstrukcja tej aparatury jest przedziwna, nigdy podobnego urządzenia do destylacji nie widziałem. Powstaje tu genever Old Schiedam, oferowany w kilku wersjach: Oude Genever 3-letni, Oude Genever 10-letni oraz Single Cask. Próbowałem wszystkich, ten dziesięcioletni jest wspaniały, o kremowym, głębokim słodowym smaku. Wszystkie destylowane są z żyta i słodowanego jęczmienia (bez kukurydzy), przed redestylacją dodawane są jagody jałowca. Alkohol jest destylowany trzykrotnie. W tym samym pomieszczeniu znajdują się beczki, w których alkohol jest starzony, tu też odbywa się mieszanie z wodą. Produkcja odbywa się według tradycyjnych metod, w zabytkowych aparatach, według technologii, jaką stosowano w Schiedam w XVII wieku, zatem szczególnie warto spróbować tego niezwykłego, słodkiego i miękkiego destylatu.
Na piętrach muzeum są wystawy, starych butelek, etykiet, beczek, aparatów destylacyjnych, pokazany jest proces produkcji genever. Na najwyższym piętrze prawdziwa gratka dla miłośników miniaturek – ogromna sala wypełniona piętrzącymi się w wielu rzędach po sufit przezroczystymi szafkami, a w nich ponad 10 tysięcy miniaturek, głównie starych. Kolekcjonerzy mogą tu też kupić wiele starych miniaturek (niestety alkohol już nie nadaje się do picia, sprzedawane są takie w znacznym stopniu odparowane) – wszystkie w jednej cenie, 3 euro. Dla mnie jednak miejscem szczególnie interesującym był muzealny bar, gdzie można próbować dowolnych holenderskich alkoholi (do wyboru jest grubo ponad sto) w cenie 1 euro za mały kieliszek, niezależnie czy jest to likier, młody destylat czy 15-letni rarytas – cena jest jednakowa. Przyznam, że siedziałem tam do zamknięcia muzeum, czyli prawie cały dzień, spróbowałem w tym czasie 46 alkoholi i wychodziłem niezbyt trzeźwy, ale wychodząc nie zapomniałem kupić anglojęzycznej książki o historii genever, po powrocie do domu rzucę się na jej lekturę. Pani w muzealnym barze z wielką życzliwością i uśmiechem polewała mi szczodrze kolejne kieliszki, opowiadając o technologii produkcji i poszczególnych gorzelniach. Co ciekawe, wśród nielicznych odwiedzających było dwóch studentów, weszli do muzealnego baru i zamówili po piwie, potem poprosili następne, a pani zniesmaczona odpowiedziała im: „Tu jest muzeum, a nie pub”, i studenciaki poszły jak niepyszne, no bo co to za pomysł w mekce genever zamawiać piwo? Sam bym takich wyprosił!
Na koniec krótko o czynnych gorzelniach. Odwiedziłem De Kuypera i Nolet. Pierwszy mieści się w zabytkowym XVII wiecznym zakładzie, drugi w nowoczesnym budynku, ale ma własny zabytkowy wiatrak, oba są niemal naprzeciwko siebie, ale oddzielone kanałem. Obydwie firmy niechętnie udzielają informacji, nie wolno robić zdjęć, nie zostałem wpuszczony do części fabrycznej. Warto jednak umówić się tu na wizytę, choćby ze względu na ekspozycje prezentujące historię tych firm (Nolet jest m.in. właścicielem znanej marki Ketel One, De Kuper to legenda w świecie likierów).
Tyle na dziś.
beczka z 1776 roku do starzenie genever
tu aktualnie dojrzewa Old Schiedam
fragment dziwnego alembika
dokładam do pieca pod alembikami
żeby degustować najpierw trzeba nauczyć się rozpoznawać aromaty
destylarnia Nolet (wewnątrz nie można fotografować)
stary zakład De Kuyper
tu powstają słynne likiery