Jest taki tydzień każdego roku, kiedy w niewielkiej, bo zamieszkałej na stałe przez ok 4,8 tys. mieszkańców miejscowości na półwyspie Kintyre w Szkocji, w malowniczo położonym nad zatoką o tej samej nazwie miasteczku Campbeltown nastaje niezwykłe poruszenie – przybywają setki, jeśli nie tysiące turystów i wielbicieli aqua vitae. Zewsząd słychać szkocką muzykę, brzdęk kieliszków, a gwar toczonych rozmów i śmiechu roznosi się po zatoce. W powietrzu unosi się wspaniały zapach morskiej, słonej bryzy, torfowej whisky, wspaniałych dań przygotowanych przez lokalnych kucharzy, a wszystkiemu towarzyszy krzyk lokalnych mew. Wydarzenie to nazywa się Campbeltown Malts Festival, z okazji którego miejscowa destylarnia Glen Scotia co roku wydaje edycję specjalną.
Niestety, ze względu na szalejącą pandemię koronawirusa SARS-CoV-2 oraz obostrzenia sanitarne i epidemiologiczne w tym roku wydarzenie nie odbyło się, za to świętowanie zostało przeniesione w sferę internetową (on-line) i w takich też warunkach swoją premierę miało najnowsze dziecko wspomnianej destylarni: Glen Scotia Malts Festival Edition 2020.
Czas zmian
Campbeltown – małe miasteczko położone na półwyspie Kintyre jest odrębnym, jednym z pięciu oficjalnie wyodrębnionych regionów produkcji whisky w Szkocji (Lowlands, Highlands, Speyside, Islay, Campbeltown). Niegdyś uważane za stolicę wiktoriańskiej whisky na świecie („Victorian Whisky Capital of the World”) ze względu na mnogość działających tu gorzelni – w szczycie gorączki whisky znajdowało się tu ponad 30 destylarni ze wszystkich 129 działających w całej Szkocji.
Niestety, rozwój kolei żelaznej, a co za tym idzie konkurencyjnego regionu Speyside, prohibicja w USA, II wojna światowa i wreszcie kryzys lat 80. XX w. zredukował tę liczbę do… trzech. Wichurę niespokojnych czasów przetrwały: Springbank, Glen Scotia i odbudowana w 2004 roku Glengyle.
Destylarnia
Glen Scotia jest obecnie jedną z najmniejszych destylarni w Szkocji, pracującą jedynie na jednej parze pięknych, opasłych, miedzianych alembików w kształcie cebuli, wkomponowanych w historyczne, niemal 200-letnie budynki z bielonego wapnem kamienia. Założona została 1832 roku i w swej burzliwej historii przechodziła z rąk do rąk, a jej produkcję wielokrotnie wygaszano i wznawiano, by w końcu z początkiem millenium rozpoczęła destylację na dobre. Obecnie jej moce produkcyjne sięgają 750 tys. litrów czystego spirytusu rocznie, destylacja jest tradycyjnie dwukrotna, zaś źródłem wody są jezioro Crosshill i lokalna studnia głębinowa. Destylarnia używa słodu o stężeniu torfu od 15 ppm do 55 ppm, pozyskując go ze słodowni Greencore Maltings, beczek z amerykańskiego i europejskiego dębu, w których wcześniej spoczywał bourbon, sherry oloroso lub pedro ximenez, demerara rum lub porto tawny. Proces starzenia odbywa się tu w tradycyjnych nieklimatyzowanych magazynach dunnage, zbudowanych ze szkockiego, polnego kamienia, w których morska bryza otulając śpiące beczki zapewnia mikroklimat i wyjątkowe warunki do maturacji whisky.
W podstawowym portfolio destylarni znajdziemy edycje: Campbeltown Harbour, Double Cask, Victoriana, 15yo, 18yo, 25yo i edycje specjalne (festiwalowe, Single Cask czy starsze np 45-letnia).
Degustacja
Bezpośrednim importerem na rynku polskim jest firma M&P, posiadająca sieć kilkudziesięciu sklepów w całym kraju. Przy okazji premiery edycji Glen Scotia Campbeltown Malts Festival 2020 i w obliczu pandemii wirusa SARS-CoV-2 zorganizowała degustację online w trakcie której można było w miłej atmosferze współdzielonej pasji spróbować pięciu edycji whisky z destylarni Glen Scotia: Double Cask, Glen Scotia 15YO, Victoriana, Campbeltown Malts Festival 2019, Campbeltown Malts Festival 2020. W cenie pakietu degustacyjnego było pięć sampli po 20 ml, kieliszek degustacyjny oraz pełna butelka Campbeltown Harbour.
Glen Scotia Double Cask (46%)
Whisky spędziła ok. 5 lat w beczkach first-fill ex-bourbon i 12 miesięcy po sherry pedro ximenez. Zapach słodki, przyjemny. Czujemy tu wiśnie w syropie, miód wielokwiatowy, kokos, wanilię, rodzynki, syrop z daktyli, placek z wiśniami i gorzką czekoladę. Całość otula delikatny dym z dotknięciem soli. W ustach delikatna słodycz rodzynek, miodu i dojrzałych jabłek rozlewa się na podniebieniu jednak szybko podążają za nią pikantne smaki takie jak imbir, pieprz, cynamon, całość dopełnia zaparzona czarna herbata z charakterystyczną goryczką. W finiszu słodki torf, słodzona, mocna, czarna herbata, szczypta gorzkich i pikantnych przypraw: imbir, pieprz.
27,5/26,5/25/3=82
Glen Scotia 15YO (46%)
Beczki – 100% ex-bourbon American oak barrels. Zapach bardzo przyjemny, ale zdecydowanie mniej lotny niż poprzedniczki. Słodko-ziołowy aromat jest bardziej wysublimowany, ale bardziej ukryty. Whisky w zapachu jest ciekawsza, wielowymiarowa. Czuć tu dziką różę, maliny, poziomki, suszoną śliwkę, rozrzucone na ciepłej ziemi igliwie, eukaliptus, gorzkie migdały, torf z pobliskiego, tlącego się ogniska. Wszystko to przenika słony wiatr znad zatoki przynosząc ze sobą aromaty suszonego siana, fiołków, polnych kwiatów, a także suszonych moreli, miodu wrzosowego i świeżych, krojonych jabłek. Smak jest dość wytrawny. Dominują tu zioła, sól osadzająca się na wargach, gorzkie migdały i gorzka czekolada. Wyczuć tu można aromatyczną herbatę earl grey, likier wiśniowy i delikatne dotknięcie miodu wrzosowego. Finisz jest dość krótki, rozgrzewająco-przyprawowy: gałka muszkatołowa, cynamon, i słodko-owocowy: miód, jabłka, kandyzowany imbir.
28/27/25/5=85
Glen Scotia Victoriana (54,2%)
Kupaż różnych rodzajów beczek (ex-bourbon, ex-sherry px, mocno wypalone, ok. 10% destylatów dymnych 55 ppm, średnia wieku to kilkanaście lat. W zapachu: ciepły torf z tlącego się ogniska w lesie, sól osadzająca się na wargach, słodka czarna herbata, syrop z pędów sosny, wysuszone rodzynki, wilgotny las – ściółka. Delikatny zapach suszonej skóry, migdałów i miodu leśnego. To jak wycieczka do lasu po deszczu w ciepły, ale wietrzny dzień… Smak słodko-słony. Jest miód, kamienna sól, solony karmel, są pieczone jabłka z karmelizowanym cukrem i kruszonką z migdałów. Całość dopełnia smak daktyli, czereśni w likierze i ziemisto-słodkiego torfu. Delikatna nuta medyczna, oraz węgiel z głęboko wypalonych beczek. Finisz dość długi, pikantno-słodki, przyjemny. Znów czujemy miód leśny, jałowiec, dym i torf, ale także gałkę muszkatołową, pieprz, cynamon i znów jabłka na koniec.
28,5/27/26/6=87
Glen Scotia Campbeltown Malts Festival 2019 (51,3%)
Beczka: ex-bourbon oraz Demerara rum cask finish, czyli osiem miesięcy w beczkach po rumie z Gujany. Destylacja 2003, butelkowanie 2019. Zapach słodko-dymny. Dość ciężki. Bardzo ciekawy. Wyczuć tu można wędzone śliwki, stężony syrop z trzciny cukrowej (melasa), miód spadziowy, rozgrzaną równikowym słońcem tropikalną ziemię, schnące w pełnym słońcu mokre, lakierowane drewno, torf, sól morską, industrialne nuty ciężkiego rumu – smar, przypalona trzcina cukrowa, podkłady kolejowe, ale także bardziej owocowe: syrop daktylowy, banan. Smak słono-słodki. Sól, pozostaje na wargach jak po wynurzeniu się z morza – aż chciałoby się je oblizać; słodko-owocowy sok z trzciny cukrowej, dym i torf jak podczas jedzenia wędzonego nad otwartym ogniem mięsa. Czuć tu także pewne orzeźwienie: smak melisy, mango, fig, wanilii i znów banana. Finisz długi, słodko-torfowy. Są tu daktyle, figi, jest także pieprz i gałka muszkatołowa. Bardzo udana edycja przywodząca na myśl podróż statkiem żaglowym przez ocean aż do morza karaibskiego. Są tu zarówno wpływy ciężkiego rumu z Gujany jak i charakterystyczne, szkockie. Najlepsza whisky zestawienia. Jeden z uczestników powiedział: „Jakbym był pracownikiem parowca, to tylko taką bym whisky pił”.
28,5/27/26/7,5=89
Glen Scotia Campbeltown Malts Festival 2020 (52,8%)
Beczka: American oak cask (first fill i refill ex-bourbon) oraz osiem miesięcy finiszowania w beczkach po tawny porto. Destylacja 2006, butelkowanie 2020. Ciekawy, słodko-owocowo-dymny zapach. Czuć tu czerwone owoce: truskawki, maliny, jeżyny, nuty bakaliowe: suszone śliwki, słodkie rodzynki w miodzie, daktyle, suszone morele, likier wiśniowy, ciasto drożdżowe, a następnie trochę cięższe zapachy jak anyż, orzechy, dym z otwartego paleniska. Smak: słodko-dymny. Dużo torfu i dymu, co jest zaskoczeniem ponieważ nos sugerował przewagę słodyczy i owoców. Tu wszystko jest zakryte dymnym całunem. Znaleźć tu można słodkie czereśnie, syrop/nalewkę wiśniową, miód wrzosowy, także gorzkie migdały, ciemną czekoladę, orzechy włoskie, stosunkowo dużo mineralnej soli. Dobrze wkomponowany alkohol a to w końcu moc beczki! Finisz średniej długości, przyjemny, słodko-korzenny z posmakiem (narastającym) dymu. Ciekawa i moim zdaniem udana edycja, która łączy ze sobą czasem odległe od siebie smaki i aromaty (np. maliny – dym). Whisky rozbudowana, niejednowymiarowa, być może trochę mało zbalansowana, ale z pewnością warta uwagi. Pozwalając jej pooddychać, próbując jej po trochu, można przenieść się gdzieś w okolicę świąt, kiedy pijąc herbatę po góralsku z wiśniówką, jedząc słony ser, można poczuć odgłosy i dymne zapachy trzaskającego drewna w kominku, pieczonego keksa… Ja z pewnością do niej wrócę, choć być może na jesień.
28,5/27/26/6=87
Michał Tyrek