Pierwsze od ponad stu lat wznowienie krótkiej rozprawy historycznej Michała Bobrzyńskiego (autora m.in. „Dziejów Polski w zarysie”, w okresie rozbiorów galicyjskiego posła i ministra w austriackim rządzie, współtwórcy pierwszej konstytucji w II RP). Oryginalnie praca została opublikowana w Krakowie w 1888 roku pod tytułem „Prawo propinacji w dawnej Polsce” i pod tym tytułem znana jest wszystkim, którzy interesują się historią alkoholu w Polsce. Współczesny wydawca nie tylko zmienił tytuł (choć pierwotny najlepiej opisuje zakres zagadnienia, słowo propinacja jednak wielu czytelnikom zapewne niewiele mówi), ale też uwspółcześnił język i pisownię, opatrzył tekst dodatkowymi przypisami. Zredagowane jest to jednak dość niechlujnie, a zasady stawiania przecinków redaktorce i korektorce najwyraźniej są zupełnie obce.
Jest to dzieło krótkie, ale fundamentalne dla historii propinacji w Polsce. Propinacja związana była z karczmą, ale nie tylko. Było to prawo do wyszynku, prawie zawsze jednak połączone z prawem do: słodowania, warzenia i destylowania własnych trunków. Nie było to nigdy prawo jednolite. Inne zasady rządziły w miastach, gdzie kontrolę sprawowały cechy, inne na wsiach, gdzie właściciel – szlachcic – był sam sobie prawodawcą, więc on ustalał zasady. Zwykle propinacja oznaczała nie tylko obowiązek wyszynku trunków wyprodukowanych w folwarku pana, ale też konsumpcji przez podległych chłopów i parobków wyłącznie pańskich piw, miodów i wódek (a także win, choć te – z uwagi na nie sprzyjający uprawie winorośli klimat – były głównie sprowadzane i na wsiach ich nie pito, poza liturgią mszy świętej). Były też nadania przywilejów propinacyjnych dla dóbr kościelnych i dóbr królewskich.
Historycy zwykli uważać, że prawo propinacji przyczyniło się do rozpicia się polskiego społeczeństwa. Wcale nie rzadko zdarzało się, że dniówka wypłacana była w piwie czy wódce. W latach 30. XIX wieku wódka była najtańszym produktem spożywczym w zaborze rosyjskim – tańszym od chleba. Pamiętajmy jednak, że Polska bynajmniej nie była pod tym względem wyjątkiem, plaga pijaństwa rozlała się na całą północną Europę. Dość przypomnieć, że w Anglii butelkę 60% ginu można było kupić za pensa, taniej niż kufel piwa. Abstrakcyjnie niskie ceny alkoholi, w połączeniu z biedą, brakiem edukacji i organizacji wolnego czasu wszędzie powodowały ogromny wzrost spożycia alkoholu.
Michał Bobrzyński bynajmniej pijaństwem się nie zajmuje. Nie analizuje też społecznych konsekwencji prawa propinacji, a jedynie bada dokumenty, jak ustawy zmieniały się na przestrzeni wieków. Pierwsze przywileje dotyczące wyszynku i warzenia piwa nadał już Bolesław Chrobry, więc można powiedzieć, że temat był ważny od samego zarania państwa polskiego. W dawnych dokumentach karczmarz to tabernarius, karczma wolna od danin to taberna libera, karczmarz to tabernator. Słodownie (zazwyczaj połączone z młynem) nazywały się braseatorium, browary braxatorium. Już w XIV wieku wyszczególniano poszczególne gatunki piwa. Gorzałka, czyli vinum crematum, jak wówczas pisano, po raz pierwszy trafiła do dokumentów podatkowych w 1564 roku, wcześniej „palone wino” (w warunkach Europy Północnej w praktyce palone piwo) używane było niemal wyłącznie do celów medycznych. Od 1766 roku w dokumentach oficjalnych pojawia się słowo wódka, które wypiera określenie gorzałka. Już w 1575 roku znajdziemy uniwersał, w którym mowa, że wódkę pito „w miastach, miasteczkach, jako też wsiach”. Jak podaje Michał Bobrzyński: „rozróżniano gorzałkę prostą i przepalaną (1635), okowitę i prostą (1768), prostą, alembikową i gdańska (1775)”. Prawo propinacji z 1764 roku wyraźnie mówi, że wyszynk dotyczy piwa i wódki (w domyśle też miodu i wina): libertas braxandi et destillandi.
Dobrze, że po tylu latach wznowiono wreszcie fundamentalną dla historii alkoholi w Polsce pracę Michała Bobrzyńskiego. Bo choć oryginał można czytać on-line z zasobów Biblioteki Narodowej, to jednak uwspółcześniona i papierowa wersja ma szansę trafić nie tylko do rąk historyków, lecz także szerzej, do wszystkich zainteresowanych tematem.
Łukasz Gołębiewski
Cztery Strony, Kraków 2016, s. 120, 30 zł, ISBN 978-83-65137-14-2