3Dailuaine to mmniej znana destylarnia ze Speyside, choć działa od 1852 roku. Założył ją William Mackenzie, a po jego śmierci w 1865 roku powstała spółka Mackenzie & Co., którą utworzyli syn Williama, Thomas, oraz bankier z Aberlour, James Fleming. Rozbudowana w 1884 roku, zasłynęła z pierwszego dachu o kształcie pagody, bardzo typowego dla szkockich destylarni z przełomu XIX i XX wieku, które w większości projektował architekt Charles Doig (pagodę dla Dailuaine postawił w 1889 roku i jest to ważna data w historii architektury szkockiego gorzelnictwa). W 1891 roku powstała spółka Dailuaine-Glenlivet Distillery Ltd., a siedem lat później w wyniku kolejnych połączeń – Dailuaine-Talisker Distilleries Ltd. Po śmierci Thomasa Mackenzie w 1915 roku biznes został odsprzedany potentatowi na rynku whisky, firmie John Dewar & Sons. Pożar z 1917 roku zniszczył słynną pagodę, a destylarnię na trzy lata zamknięto. W 1925 roku przejęła ją Distillers Company Limited (DCL), a w 1987 roku United Distillers (UD). Obecnie należy do koncernu Diageo. W Dailuaine pracuje sześć alembików, moce produkcyjne to ponad 5 mln l rocznie.
Przez wiele lat Dailuaine była praktycznie nieznana miłośnikom single maltów, większość tej whisky trafiała do blendów takich jak John Dewar & Sons i Johnnie Walker. W 1991 roku w serii Flora & Fauna ukazała się edycja Dailuaine 16YO, w 1996 roku w serii Rare Malt ukazała się Dailuaine 22YO Cask Strength zabutelkowana w 1973 roku. W 1997 roku wypuszczono Dailuaine 16YO Cask Strength. W 2000 roku miała miejsce premiera Dailuaine Manager’s Dram 17YO starzona w beczkach po sherry. W 2010 roku wprowadzono edycję single cask z beczki z 1997 roku. Wszystko są to krótkie i dość drogie edycje.
Ja ustawiłem naprzeciwko siebie na ringu dwie edycje od utytułowanych niezależnych bottlerów, Signatory i Douglas Laing. Stanęły na kontuarze baru Max do dość nierównej walki. Różne ze względu na wiek i wykorzystane beczki. Powiedzmy, że był to spontaniczny pojedynek, a nie zakontraktowana walka, rzadko jednak trafia się okazja by postawić dwie butelki z destylarni Dailuaine naprzeciw siebie. I z tego postanowiłem skorzystać.
Próbowane whisky to:
Dailuaine 1997 19YO Signatory (46%)
Destylacja w maju 1997, butelkowanie w lutym 2017, dwie beczki hogshead, wypuszczono 348 butelek.
Dailuaine 7YO Douglas Laing (41,5%)
Seria Single Minded, destylacja 2007, butelkowanie 2014, single cask – sherry but.
Gong, zaczynamy pojedynek.
Runda 1: Pierwszy Nos
Edycja Signatory ma aromat dość kwaśny, kiszonkowy (ale bez soli), ziemistość – jak kiszona rzodkiew. Intrygująca. Edycja Douglas Laing ma zapach bardzo słodki, dużo sherry, toffi, wanilia, czekolada mleczna. Nudna. Runda dla Signatory, 1:0.
Runda 2: Drugi Nos
Signatory ujawnia takie zapachy jak: palone trawy, siano, nuta septyczna. Douglas Laing to paluszki, wypieczona skórka chleba, ziarno. W obu przypadkach nie są to aromaty porywające. Remis. 1,5:0,5
Runda 3: Pierwszy smak
W Signatory odnajdziemy dużo jabłek, gruszek, zarówno świeże owoce jak i jabłka pieczone. Kruszonka. Douglas Laing smakuje jak chleb pieczony z liśćmi chrzanowymi, pumpernikiel. Ten smak jest ciekawszy. 1,5:1,5.
Runda 4: Drugi smak
Signatory to wciąż głównie jabłka i gruszki, ze skórką, pestkami i ogryzkiem. Bardzo przyjemnie orzeźwiający, wręcz kwaskowy. W Douglas Laing pojawia się niepotrzebna, mdła nuta czekoladowa, nadal pumpernikiel, ale z miodem, z drugim łykiem ta whisky zaczyna być męcząca. Runda dla Signatory, 2,5:1,5.
Runda 5: Finisz
W Signatory mamy pieprz, pestki jabłek – jest gorzko, do tego orzeszki ziemne, na samym końcu pojawia się słodycz soczystej gruszki. Średnio długi. W przypadku Douglas Laing jest słodko, bardzo słodko, wręcz syrop – toffi, miód, masło orzechowe. Krótki i nudny. Ostatnia runda także dla Signatory, 3,5:1,5.
Młodsza whisky przegrywa aromatem i finiszem, w ustach natomiast mamy remis. Potraktujmy jednak obie te whisky jako ciekawostkę historyczną.
Dailuaine 1997 19YO Signatory
25/21,5/21,5/7,5=75,5
Dailuaine 7YO Douglas Laing
16/22/17/6=61