destylowana i butelkowana w Rosji, ale w większości na rynki Europy Zachodniej, wielokrotnie nagradzana, bardzo wyrazista wódka, o charakterystycznej etykiecie z przodownikiem socjalistycznej pracy i napisem na butelce „Never drink alone” (Nigdy nie pij sam). Dostępna także w wersji smakowej, z leśnymi jagodami, jako Tovaritch! Red Russian. Właścicielem marki jest włoski markiz Eugenio Litta Modignani. Jeden z jego dziadów, Jules René Litta, był ambasadorem na dworze carycy Katarzyny Wielkiej i podobno tam uzyskał recepturę tejże wódki. Tylko co w takim razie ma ona wspólnego z bolszewikami? Producent tłumaczy, że Tovaritch! znaczy tyle, co przyjaciel i w związku z tym wychylając kieliszek tejże wódki, wypija się za zdrowie dobrych kamratów. U nas słowo „towarzysz” nie zawsze kojarzy się z przyjacielem, bywało, że kojarzyło się z wrogiem. Pozostawiając jednak z boku politykę, samej wódce trzeba oddać honor. Nie przypadkiem jest obsypana złotymi medalami na rozmaitych festiwalach. Aromat jest mało przyjemny – spirytusu, naftaliny i ziarna. Smak za to wyrazisty, bogaty. Jest tu i zboże, i cytrusy (zwłaszcza grejpfrut), i żurawina, i nuta kremowa, i odrobina czerwonego pieprzu. Pięciokrotnie destylowana z organicznych upraw pszenicy, przechodzi dwudziestokrotni proces filtracji przez węgiel brzozowy i srebro. Be jakichkolwiek dodatków smakowych, tak częstych w rosyjskich wódkach. Przyjemnie rozgrzewa. Moc – 40%. Wersja smakowa ma 25%, smak pomiędzy żurawiną, jagodą a jarzębiną. Kolor oczywiście czerwony. Słodko-cierpko-gorzka, idealna do drinków w rodzaju wściekły pies.