6 maja w Warszawie rozpoczęły się konsultacje dotyczące nocnego zakazu sprzedaży alkoholu. „Zgodnie z przepisami, rada gminy może wprowadzić ograniczenie nocnej sprzedaży alkoholu dla całego miasta lub jedynie jego części. Ograniczenie może objąć maksymalnie okres od godz. 22:00 do godz. 6:00 i dotyczyć sklepów oraz stacji benzynowych. Nocny zakaz ma nie obowiązywać punktów gastronomicznych. Dotychczas z takiego rozwiązania skorzystało około 10 proc. gmin w Polsce” – jak podają urzędnicy na stronie Urzędu Miasta Warszawy.
Z kolei miesiąc później Jan Śpiewak złożył projekt uchwały obywatelskiej o zakazie nocnej sprzedaży alkoholu w całej Warszawie. Według niego zakaz pomoże w zmniejszeniu awantur i zakłóceń porządku publicznego, szczególnie w Śródmieściu, ale projekt obejmuje całą Warszawę. Zakaz jest reakcją na „Nieustające burdy, hałas, bród. Straż miejska i policja nie reagują”. W wypowiedzi Pana Śpiewka już wybrzmiewa dysonans. Zamiast wzmocnić straż miejską i policję, aby faktycznie reagowały i wykonywały powierzoną im misję, proponuje on wprowadzanie zakazu, którego efektywne działanie polega właśnie na powyższych instytucjach. – Zakaz jest więc próbą łatania problemu nieefektywnej realizacji powierzonych zadań publicznych, a nie właściwego rozwiązania problemu. Jest to droga na skróty i kapitulacja władz lokalnych – mówi Piotr Palutkiewicz, Wiceprezes Warsaw Enterprise Institute.
Eksperci WEI spojrzeli na problem i skutki zakazu uważniej i przez pryzmat dowodów. Poniżej stanowisko think tanku na hasła aktywistów funkcjonujące w debacie publicznej.