Prohibicja w USA została zniesiona 5 grudnia 1933 roku, obowiązywała przez 14 lat, jakie były jej skutki wiadomo, a jednym z wielu jej skutków, których amerykańscy kongresmeni nie mogli przewidzieć, było rozwinięte na szeroką skalę zjawisko tajnych drink bary, ukrytych w najdziwniejszym miejscach, dostępnych dla nielicznych, gdzie kunszt barmanów osiągnął niespotykany rozkwit. Nostalgia za latami 20. i 30. najwyraźniej cały czas żyje. W stolicach Europy zachodniej moda na ukryte bary jest od kilku lat, ale też zawitała do Warszawy. „Gazeta Wyborcza” w artykule „W tych miejscach bawią się tylko wtajemniczeni. Modne warszawskie bary speakeasy” przedstawiła dwa warszawskie bary, do których trafić można tylko znając tajemne hasło, najlepiej wymawiane szeptem albo porozumiewawczym, wymownym spojrzeniem. Jeden z nich skrywa się pod nazwą Gabinet, a wejście prowadzi z klubokawiarni do znajdującej się pod nią piwnicy. Jest też drugie wejście, wprost z ulicy, wtajemniczeni wystukują kod na stalowych drzwiach. Kameralna atmosfera, skórzane fotele, małe stoliki, przygaszone światło, w drewnianych beczkach odpoczywa Sazerak (koniak zmieszany z polską żubrówką). Bar oferuje oryginalne alkohole najlepszej jakości, jak podkreśla właściciel Gabinetu. Drugi lokal – Drink Bar – skrywa swoje podwoje w wypożyczalni kaset wideo (wejście ukryte wśród półek). Bar ma kilka sal – główna z barem, klubowa ze sceną i osobnym barem, kącik z wygodnymi kanapami i fotelami. Podobnie jak w przypadku Gabinetu, panuje tu niezwykła atmosfera, a na barze pysznią się marki najlepszych trunków.
Czy znajdą się naśladowcy? Zapewne tak. Życie klubowe Warszawy w najlepsze rozkwita. Coraz więcej z nich serwuje alkohole z najwyższej półki, trzydziestoletnie whisky, bogatą ofertę rumów, limitowane edycje koniaków i coraz częściej własne mieszanki – dobre trunki infuzjowane ziołami czy owocami.