Uwielbiam rumy w hiszpańskim stylu, uwielbiam markę Centenario z Costa Rica, według mnie najlepszy rum świata, choć zdaję sobie sprawę z tego, że takie sądy są górnolotne. Lubię rumy: Barceló, Dictador, Angostura, cudowne są niektóre rumy z kolekcji Plantation, lubię Brugala i Caroni, El Dorado i Zacapę. W ogóle uwielbiam rumy, doceniam styl angielski i francuski, ale jednak ten słodki hiszpański styl jest mi najbliższy. A Centenario to uosobienie tego, co w słodkim rumie najlepsze – szlachetny smak przefermentowanej trzciny i długie starzenie w beczkach. Dlatego z niezwykłym entuzjazmem przystąpiłem do degustacji zestawu sześciu próbek jakie dostałem od dystrybutora Centenario. Zgrabne teksturowe opakowanie, a w nim rumy: 7-, 9-, 12-, 20-, 25- i 30-letnie. Nie znałem tylko tych najmłodszych, ale oczywiście z rozkoszą podniebienia i nosa przypomniałem sobie te najpiękniejsze, najstarsze rumy z ich kolekcji.
A tu wrażenia ze wspaniałego wieczoru z rumami Centenario. Dodam, że napełnione kieliszki odstawiłem na kilkanaście minut, żeby rum nabrał nieco powietrza. Stojące obok siebie miniaturki pokazywały też narastającą od miedzi w kierunku spadziowego miodu barwę tych rumów.
Centenario 7 Años Añejo Especial (40%) w nosie cytrusy, głównie pomarańcze oraz palony karmel. W ustach mieszają się słodycz przefermentowanej trzciny cukrowej z goryczą beczki. Łzy niezbyt gęste, oleisty. Finisz nieprzyjemny – głównie dębina, choć gdzieś na końcu języka pojawiają się skórki słodkiej pomarańczy, a może też grejpfruta. Zdecydowanie najgorsze, co Centenario ma do pokazania, według mnie mogliby w ogóle z tej edycji zrezygnować. W pustym kieliszku pozostaje aromat… cukrowy, z lekką nutą dębu.
Centenario 9 Años Conmemorativo (40%) aromat zdecydowanie słodki, karmelowy, czekoladowy. W ustach też słodki – czekolada, „kukułki”, trochę przefermentowanej trzciny. Łzy niezbyt gęste i krótkie, tłuste. Finisz średnio długi, przyjemny, słodki, czuć odrobinę sherry i czekoladę. W pustym kieliszku czuć czekoladę mleczną z rodzynkami, ciekawe, że nic egzotyki. W porównaniu do 7YO jest to niebo a ziemia, a dzielą je raptem dwa lata w beczkach.
Centenario 12 Años Gran Legado (40%) ma aromat podobny do 9YO, tylko intensywniejszy, bardziej słodki, bardziej też czuć syrop trzciny cukrowej. W ustach słodko, przyjemnie rozpływa się po języku, deserowy smak. Prawie nie czuć dębiny, to niezwykłe w porównaniu do 7YO, jakiej gładkości nabrał ten trunek z upływem czasu. W finiszu znów czuć nieco sherry oraz dość wyraźny smak przefermentowanej trzciny. Już stabilny, kompletny, bardzo konsekwentny, ale jeszcze nie nabrał szlachetności. Łzy dość gęste, leniwe, przyjemnie obserwować z jakim spokojem zbierają się na ściankach kieliszka w większe krople. Finisz słodki, bardzo przyjemny – miód spadziowy. W pustym kieliszku dominuje zapach miodu.
Centenario 20 Años Fundación (40%) to już zupełnie inny kolor niż poprzednie, widać, że wziął sporo z beczki. Aromat słodki, właściwie cukrowy plus mleczna czekolada. Bardzo gęsty, oleisty, łzy gęste, bardzo powolne, prawie przyczepione do kieliszka. W ustach bardzo słodko – czekolada i syrop z trzciny cukrowej, może także syrop klonowy i kandyzowane skórki pomarańczy. Dla mnie zbyt słodko. To rum wybitnie deserowy, do polewania naleśników może konkurować z Grand Marnier. Bardzo harmonijny, w finiszu – miód, czekolada, odrobina pomarańczy, nic dębu, mimo 20 lat w dębie. Konsekwentny w tej słodyczy. Gdybym miał polecić damie rum, to ten by pasował idealnie, zwłaszcza jeśli lubi słodkości. Zapach w pustym kieliszku nie utrzymuje się jednak zbyt długo i traci na słodkości na rzecz surowego drewna.
Centenario 25 Años Gran Reserva (40%) to już jest ekstraklasa lub liga mistrzów. Rum do żadnego z poprzednich nie podobny. W aromacie – miód i przefermentowana trzcina. W smaku – niemal sam miód, ale jakże to jest przyjemne, rozgrzewające, tu już pojawia się też nuta beczki, ale zupełnie niepodobna do tej gorzkiej, agresywnej z 7YO, ta jest niezwykle szlachetna, kojarzy się z czymś drogocennym, dostojnym. W ustach także nuty ziół, troszkę goryczy jaką dał dąb i sherry. Łzy bardzo gęste, prawie statyczne, jak przyklejone do szkła. Finisz – miód spadziowy i dębina, ale także zioła – chyba rozmaryn. Całość zrównoważona i konsekwentna. Niewątpliwie mistrzostwo, brawa dla mistrza piwnic.
Centenario 30 Años Edición Limitada (40%) degustując trzydziestolatka stawałem tylko przed jednym pytaniem – czy to jest czempion, czy jednak 30 lat to za dużo? Myślę, że zdania mogą być podzielone, bo zarówno 25YO jak i ten są po prostu cudowne, ja się skłaniam ku 30YO, ale skala kończy mi się na 5, więc to nie będzie odzwierciedlone w nocie degustacyjnej. Aromat 30YO wyraźnie jest inny od 25YO – bardziej słodki, bardziej głęboki. Zapowiada przygodę z syropem, ale nic podobnego. W ustach ten rum jest wcale nie taki słodki, dębina dodała goryczy, a nawet wytrawności. To już nie jest sherry, ale prawie burgund. Finisz szorstki, cierpki, bardzo długi, głęboki, rozgrzewający. Zarówno ten rum, jak i jego poprzednik, to trunki, o których nie można zapomnieć. Są wyjątkowe i rozpoznawalne wśród setek rumów. W trzydziestolatku w pierwszej chwili właściwie trudno mówić o łzach, po okręceniu kieliszkiem po prostu rum przywiera do szkła kieliszka, dopiero potem bardzo leniwie ścieka pojedynczymi dużymi kroplami. To jest absolutna maestria, można siedzieć i wąchać pusty kieliszek do rana, czuć w nim miód i egzotykę dalekiej wyprawy, może trochę owocu marakuji.
Podsumowując wieczór z Centenario, muszę powiedzieć, że ten rum mnie zachwyca. Jest bardzo konsekwentny, zdecydowanie słodki, miodowy, mało w nim egzotyki, może dlatego tak dobrze smakuje. Prędzej bym go postawił obok naszej polskiej miodonki niż obok brazylijskiej Cachaçy. Jest na świecie wiele cudownych rumów, ale Centenario jest absolutnie rozpoznawalne, nawet w gronie podobnych sobie. Albo mają super dobrane beczki, albo wiedzą jak zarządzać beczkami. Zresztą nie będę się mądrzył, nigdy nie byłem w destylarni rumu, choć o tym marzę. Wystarczy powiedzieć, że ten rum jest wielki.
Degustujemy rumy Centenario na ProWein 2015