Wczoraj w Bristol Clubie odbyło się spotkanie z kolekcją dziewięciu whisky od niezależnego dystrybutora, Douglasa Lainga. Spotkanie prowadził pan Jarosław Buss, właściciel firmy importującej alkohole Tudor House. Firma Douglas Laing powstała w 1948 roku, założona przez Freda Douglasa Lainga i od trzech pokoleń zajmuje się skupowaniem whisky, zwykle new make lub starzonych kilka lat a odrzuconych przez dużych blenderów. Zajmują się zatem przechowywaniem whisky we własnych beczkach, często też ich blendowaniem i butelkują je pod własną marką. Niedawno aktywa firmy zostały podzielone pomiędzy dwóch braci, więc oferta Laingów będzie się z pewnością rozrastać.
Whisky oferowane przez Douglasa Lainga nie są filtrowane na zimno i butelkowane zwykle z mocą nie mniejszą niż 46%, choć nie jest to ścisła reguła.
Próbowaliśmy whisky: Syndicate 58/6, Scallywag, Braeval 15yo, Big Peat, Caol Ila 17yo, Laphroaig 15yo, Glenlossie 20 yo, Glen Grant 21yo i Bunnahabhain 20yo
Z whisky Syndicate 58/6 wiąże się historia wyjaśniająca nazwę. W 1958 roku przez przypadek odkryto w Edynburgu, w magazynach założonych w 1823 roku i należących do Williama Muir, 10 beczek rzadkiej whisky mieszanej. Whisky miała cztery lata, była wydestylowana w 1954 roku. W 1966 roku, kiedy whisky leżakowała już 12 lat, jej niewielka ilość została zabutelkowana dla dyrektora tych magazynów i grupy jego przyjaciół, razem sześciu osób. Stąd nazwa 58/6 (rok znalezienia beczek i liczba pierwszych degustatorów). To whisky blendowana, złożona z 18 maltów i 4 whisky zbożowych. Co ciekawe, starzona jest w systemie nieco przypominającym hiszpańską Solerę, do nowych beczek dolewane są w niewielkich ilościach destylaty ze starych, wcześniej leżakujących, dzięki czemu – jak zapewnia producent – w każdej whisky Syndicate 58/6 jest odrobina oryginalnego destylatu z 1954 roku. Whisky starzona jest co najmniej 12 lat, z czego większość czasu spędza w beczkach po bourbonie, a ostatni rok leżakuje w beczkach po sherry oloroso. Master blenderem jest Richard Paterson. Syndicate 58/6 zdobyła złoty medal na IWSC 2013. Ma zachwycający słodki aromat, więcej obiecuje niż daje. W smaku – wiśnie w czekoladzie, bakalie i wanilia, pasuje deserów. Moc – 43%.
Scallywag to blended malt, nazwa oznacza łobuziaka, na etykiecie jest foksterier, pies który od pokoleń towarzyszy rodzinie Laing. W jej skład wchodzą m.in.: Macallan, Mortlach i Glenrothes. W zestawie nie ma destylatu młodszego niż 10 lat. Duży jest udział destylatów, które leżakowały w beczkach po sherry. Bardzo wysoko oceniana na degustacjach, w smaku oryginalna, zaskakująco drożdżowa i słodowa, przypomina bardziej whisky single grain niż malt. Rzadko kiedy leżakująca whisky ma w sobie tak dużo nut charakterystycznych dla młodego spirytusu, a przypadku mieszanki, to już zupełny wyjątek. Może nie jest to whisky, która zachwyca, ale warto docenić jej oryginalność. Moc – 46%.
Whisky z destylarni Braeval to rzadkość na rynku single malt. To bardzo nowoczesna destylarnia obsługiwana przez jedną osobę, cały system jest skomputeryzowany, choć z zewnątrz wygląda jak stara destylarnia z pagodą. Próbowana whisky ma 15 lat, a mimo to jest bardzo jasna, gdyż leżakowała w beczkach po raz kolejny napełnianych. Słodki, melonowy i kwiatowy aromat, smak też słodki, ale z nutami skóry, trawy, a nawet soli. Również bardzo oryginalna. Moc – 48,4%.
Big Peat to ostatnio często nagradzany blended malt, bardzo torfowy, ma 40 ppm. Miałem okazję próbować tą whisky już rok temu, nie zachwyciła mnie wówczas i nie zachwyciła wczoraj. Składają się na nią oczywiście destylaty z Islay, m.in. Caol Ila, Bowmore, Ardbeg i legendarna, nieczynna, Port Ellen. Dla mnie ma ona smak przypalonego na patelni ciasta drożdżowego. Za dużo smoły, za mało innych smaków. Moc – 46%.
Zupełnie co innego z Caol Ila. Też bardzo torfowa – 35 ppm. Wypuszczona w serii Old Particular, siedemnastoletnia. W aromacie bardzo smolista i medyczna, ale przy tym zaskakująca jak na Caol Ila nuta biszkoptowej słodyczy, a poza tym słone krakersy. Zaskakująca mieszanka, ku mojemu zaskoczeniu nie ciężka, przeciwnie, orzeźwiająca. Po dodaniu wody odkryjemy też wyraźny smak jodu. Moc – 48,4%.
Bardzo morski smak ma też piętnastoletni Laphroaig wypuszczony w serii Director’s Cut. Też ma 35 ppm, ale w aromacie jest mniej torfowy niż próbowana Caol Ila, a bardziej drożdżowy i zdecydowanie słony, smolisty i oleisty. Gdybym miał coś umieścić na etykiecie, co charakteryzowałoby tą whisky, byłby to parostatek. Moc – 53,4%.
Dwudziestoletnia Glenlossie z serii Old Particular to oczywiście zupełnie inna whisky, region Speyside. W nosie keks z rodzynkami, smak dość mdły, jak awokado plus melon. Jak dla mnie za bardzo mdła, dodanie wody niewiele pomaga, robi się bardziej owocowa. Moc – 51,5%.
Glen Grant z serii Old Particular, 21 lat, finiszowana w beczkach po sherry. Cudwny aromat piwniczki z tokajem: słodkie wino, rodzynki, pleśń winna, ziemia i dębina. W smaku bardzo wyrazista, ale zbytnio zdominowana przez beczkę po sherry. W sumie więcej obiecuje, niż daje. Moc – 51,5%.
I na koniec Bunnahabhain z serii Directors’ Cut, dwudziestoletnia, droga whisky. Aromat owoców i kwiatów, bardzo oleista, a w ustach delikatny smak jodu, przywodzący na myśl morze. Moc – 49,6%.