Balmenach to jedna z najbardziej tajemniczych destylarni regionu Speyside. Od lat nie było oficjalnych butelkowań, ostatni wypust 1998 roku dziś jest nieosiągalny, rzadko też pojawia się w ofercie niezależnych bottlerów. Wykorzystywana niemal w całości do blendów, w tym do Hankey Bannister, sztandarowej whisky Inver House, właściciela Balmenach.
Zbudowana na początku XIX wieku. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała, oficjalną licencję James MacGregor dostał w 1824 roku, ale wcześniej destylował nielegalnie. W 1922 roku MacGregorowie sprzedali destylarnię do Scotch Malt Distillers (DCL), później Diageo. W 1962 roku zwiększono moce produkcyjne z czterech do sześciu alembików. W 1964 roku przebudowano słodownię. W 1993 roku Diageo zamknęło Balmenach. Wcześniej ukazały się dwie oficjalne edycje single malt w serii Flora & Fauna. W 1997 roku właścicielem został Inver House, w 1998 roku ponownie napełniono beczki. Od tamtej pory do dzisiaj menadżerem destylarni jest Simon Bulet.
– Jesteśmy bardzo przywiązani do naszej tradycji. Trafiłem tutaj 22 lata temu i nigdy nie przyszło mi do głowy, że warto by zmieniać profil Balmenach – mówi Simon Buley.
Balmenach New Make (68,5%) ma bardzo przyjemny aromat jabłek, gruszek, moreli, lekko lakier, ziarno, a po dodaniu wody cytryny i pomarańcze. Smak słodki, ziarnisty, cytryny, jabłka, brzoskwinie. Bardzo długi finisz.
– Profil naszego alkoholu jest typowy dla Speyside, owocowy, z nutami cytrusowymi. To lekki, słodki destylat – mówi Simon Buley.
Położona w rozległej dolinie wzgórz Cromdale, źródła z nich spływające zaopatrują gorzelnię w wodę. Obok płynie rzeka Spey, na trawie pasą się owce. Najbliższa wioska jest oddalona o milę.
Zakład pracuje przez pięć dni w tygodniu, przerabia w tym czasie 15 kadzi zaciernych, tj. ok. 46 tys. l. Rocznie robią ok. 1,5 mln l alkoholu, maksimum mocy to 1,9 mln l. Mają sześć tradycyjnych kadzi fermentacyjnych z sosny oregońskiej firmy Douglas Fir. Fermentacja trwa 52-54 godziny, w weekendy dłużej. Używają suchych drożdży mauri, które dają owocowy smak.
– Mamy unikatowe alembiki, które dają charakterystyczne dla nas zapachy. Sześć wodnych kondensatorów w starym stylu, daje bardzo duży kontakt z miedzią. Destylacja jest całkowicie sterowana ręcznie i to też decyduje o unikatowości whisky. Komputera nie nauczy się aromatów, nie będzie wiedział, kiedy coś idzie nie tak i trzeba modyfikować proces produkcji. Podobnie sami nadzorujemy fermentację. Komputery pilnują tylko temperatur i procesu zacierania. Ostateczny efekt to słodki i owocowy new make spirit o mocy 68-69% – mówi Simon Buley
Alkohol beczkują zawsze z pełną mocą. Mają niewielkie własne magazyny, reszta trafia do magazynów i beczek w innych miejscach Szkocji.
– Ostatnie lata, to wielkie inwestycje. Nowa kadź zacierna, która jest sterowana komputerowo, budowana jest nowa stacja zasilania i przerabiania energii, tak żeby zakład był w pełni samowystarczalny, zasilany własną parą i bio-gazem. Przejdziemy całkowicie na zieloną energię, co da w przyszłości oszczędności. Część tego, co pozostaje po produkcji spalamy na energię, część odsprzedajemy na wysokokaloryczną paszę dla bydła – mówi Simon Buley.