To najweselsza destylarnia w jakiej byłem. Kiedy ich odwiedziliśmy, właśnie gotowali zacier na nowy poitín, z dodatkiem lokalnych jabłek, z melasą z buraka cukrowego i jęczmieniem oraz owsem i pszenicą. Killowen to jest prawdziwie chałupnicza robota, garażowa destylarnia. Ulokowana na małej farmie w dolinie gór Mourne, beczki trzymane są w starej szopie – „bonded warehouse”. To dzieło Brendana Carty, który destyluje razem z przyjaciółmi, a pogrywają im lokalni muzykanci. Atmosfera jest domowa. Plastikowy zbiornik do fermentacji, plastikowe zbiorniki na odbiór frakcji, kadź zacierna jak wielki garnek i małe portugalskie alembiki w tradycyjnym stylu alquitara. Jeden nazywa się Christoir i ma pojemność 1000 l, drugi Broc na 800 l. Ogrzewane ogniem, alkohol skrapla się w tradycyjnych miedzianych wężownicach. Robią tu: poitín , gin, rum i whiskey pot still i single malt. Poza tym, co robią sami, współpracują też z wieloma innymi producentami, np. robią jeden poitín wspólnie z Blackwater Distillery z południa Irlandii. Finiszują i mieszają whiskey z innych destylarni – z Great Northern Distillery, z Bushmills, a nawet mają mieszankę irlandzko-szkocką z dodatkiem Caol Ila, czy starzona u siebie whisky z owsa Belgrove Distillery w Tasmanii. Wciąż eksperymentują, więc trudno określić styl, przykładowo ich flagowy produkt, edycje single cask Killowen Barantuil Single Pot Still przypominają islandzkie Flóki. Używają beczek po sherry oloroso, pedro ximenez czy po moscatelu, oczywiście także po bourbonie. Ofertę uzupełniają likiery na bazie własnego poitín, np. likier kawowy Gloria.
Wizyta w Killowen Distillery
Destylarnie / destylarnie, gin, new make, single malt, whiskey irlandzka / 18 marca, 2024 / 2 minut czytania