Fabryka likierów Peter Busch powstała w Düsseldorfie w 1858 roku i wciąż jest firmą rodzinną, zarządzaną przez piąte i szóste pokolenie Buschów. Peter Bush początkowo prowadził sklep kolonialny i zajmował się importem alkoholi, m.in. win. Ich pierwszy zakład nasz zakład nie przetrwał bombardowań w czasie II wojny światowej. Po wojnie uruchomili fabrykę w centrum Düsseldorfu z własną destylacją, gdzie wytwarzali m.in.: korn, boonekamp czy likiery. Od 2005 roku działają w przemysłowej części miasta, we własnym wielkim kompleksie o kubaturze ponad 10 tys. mkw. Tu są: biura, spedycja, zestawialnia, leżakownia, linia do butelkowania. W innym miejscu mają zakład destylacji i rektyfikacji spirytusu.
Ich czołowy produkt to likier ziołowy Killepitch. Hans Peter Busch zaczął wytwarzać ten likier w 1955 roku, oryginalna formuła to 98 składników – owoców, korzeni i ziół. Macerowane są przez 24-48 godzin, część jest macerowana i redestylowana, potem dodawane są jeszcze cukier i karmel. Trzy miesiące trwa leżakowanie w stalowych tankach. Firma ma 20 cystern po 45 tys. l. – Prowadząc destylarnię, ojciec zgromadził niezbędną wiedzę, by stworzyć tak skomplikowany i oryginalny produkt jak Killepitch – mówi kierujący firmą Peter Busch. – Najogólniej mówiąc, przyświecała mu idea ogrodu ziołowego, chodzi o to by wszystkie składniki eksplodowały w ustach. Nie jest to typowy bitter, gdyż likier jest słodki, dobrze nadaje się do koktajli. Od 1955 roku trzy razy zmienialiśmy jego recepturę, ale były to niewielkie modyfikacje.
Rocznie produkują kilka milionów butelek, które wysyłają do 48 krajów. Od 2016 roku w ofercie są też – własna wódka pszeniczna oraz likier jabłkowo-cytrusowy Applepitch.
– Nasz design i przekaz marketingowy adresowane są do młodych ludzi, ale mamy też bardziej konserwatywne butelki, dla starszego odbiorcy. Łączymy nasz likier z muzyką rap, czy z działalnością didżejów. Zaopatrujemy kluby i dyskoteki w nasze butelki. Nie chcemy takiego przekazu, że Killepitch jest dobry jako aperitif czy digestif, to są przestarzałe wyobrażenia. Można go pić solo, ale można też wlać sprite, co kto lubi. Co roku na święta wypuszczamy też limitowane edycje – 45 tys. butelek, specjalnie opracowanych graficznie, które cieszą się wielką popularnością, mają wymiar kolekcjonerski, ale też są bardzo nowoczesną promocją marki – opowiada Peter Busch.
Jeszcze w tym roku porftolio zostanie poszerzone o gin, z dodatkiem cytrusów i licznych ziół. Będzie to Ginpitch, oferowany w dwóch wersjach – 40 i 47%.
W najbliższym numerze magazynu „Aqua Vitae” opublikujemy rozmowę z Peterem Buschem.