W hali Expo XXI (przy ul. Prądzyńskiego w Warszawie) do 21 kwietnia trwa III edycja Międzynarodowych Targów Żywności i Napojów WorldFood Warsaw. Uczestniczy w nich 250 firm z 25 krajów, choć patrząc na liczbę stoisk w jednej zajętej hali, to ta liczba wydaje się być mocno naciągana. Wizualnie jest to jakieś 20% tego, co jest na PolAgrze. Trochę producentów wędlin, trochę serów, oliwy, oliwki, owoce suszone, owoce tłoczone, słodycze, etc. Część poświęcona mocnym alkoholom wyjątkowo skromna. Właściwie tylko jeden znaczący producent – Komers ze Straszyna. Firma przedstawiła niemal całe swoje portfolio, zabrakło najnowszej wódki Black, za to można było spróbować ziemniaczanej wódki z segmentu superpremium Wild Horses. Na stoisku zorganizowanym przez misję handlową firm belgijskich spotkać można było Francky’ego Vancraeyenesta, współwłaściciela firmy Den Ouden Advokaat, który prezentował serię swoich czterech ręcznie robionych likierów jajecznych, wraz z nowością – likierem na bazie whisky Glenfarclas. Na stoisku British Polish Chamber of Commerce pokazano m.in. gin, absynt i jabłkową brandy angielskiej destylarni Adnams. Gdzie indziej dystrybutor Halewood pokazywał angielskie giny: Pogues – firmowany przez folk-punkowy irlandzki zespół oraz Whitley Neill w edycji single cask, a także wódki Red Square. I to by było na tyle, poza tym było sporo stoisk z winem, cydrem i piwem.
Właściwie należy się zastanowić, jaki jest sens prezentowania oferty mocnych alkoholi na ogólnych targach żywnościowych, gdy jest ona tak skromna. Chyba lepiej postawić na imprezy tematyczne, jak choćby Whisky Live czy wzbogacić część spirytualiów na EnoExpo. Po godzinie 16. pierwszego dnia WorldFood byłem często pierwszą osobą, dla której specjalnie otwierano butelki z mocnymi alkoholami, nikt bowiem nie zwracał na nie uwagi, dużo większym zainteresowaniem cieszyły się cydry, rzemieślnicze piwa czy choćby soki.