destylatów z agrestu praktycznie na świecie nie ma. Nalewek też prawie nie (robił przez jakiś czas Majewski). Po pierwsze agrest, z dużą ilością pestek a małą zawartością cukru, jest owocem nieprzyjemnym do fermentacji i destylacji, po drugie, jest zwyczajnie mało aromatyczny. Niemal wszystkie aromaty skoncentrowane są w skórkach, a te są grube i pokryte meszkiem. Tym bardziej wyjątkowy jest produkt Manufaktura Maurera. Aromat okowity z agrestu jest bardzo intensywny i niezwykle przyjemny. W degustacji w ciemno nigdy bym nie pomyślał, że to agrest, ale też nigdy wcześniej nie próbowałem destylatu z agrestu, bo ich zwyczajnie nie ma. To jest zapach warzywny, pierwsze tony grają suszone słodkie pomidory, suszony seler. Z owoców… najbliżej mirabelka. Są to dojrzałe aromaty. Smak cierpki, taniczny, ściągający. W degustacji w ciemno powiedziałbym, że to destylat z jakiejś bałkańskiej odmiany śliwek lub z kwaśno-gorzkich zielonych gruszek, jakie w Normandii dodaje się do jabłek przy produkcji kalwadosu. Jest też nuta wędzenia – wędzone śliwki. I wytłoczyny aromatycznych winogron, jak gewürztraminer – różanych, pudrowych. Ta kwiatowość, a i zielona skórka, są też bardzo widoczne w finiszu. Tu też najbardziej wyraźny jest surowiec, czyli agrest. Do tego czarna porzeczka. Finisz bardzo długi. Moc – 50%.
A to ciekawe tez nigdy sie nie widzialem takiego destylatu nalewki na probe robilem ale ze wzgledu na smak warzywny nie zostaly zaakceptowane, musze posmakowac koniecznie.