Autorka opisuje botaniki, roślinne składniki alkoholi – począwszy od kadzi zaciernej, czyli te, które można przedestylować, przez macerację, po kieliszek, czyli koktajle i ich organiczne dekoracje. Przestrzega przy tym domorosłych bimbrowników i nalewkarzy, że w roślinach są potężne substancje chemiczne, można wydestylować sobie śmiertelną truciznę lub psychodeliczny narkotyk. Amy Stewart cytuje ekscentrycznego gorzelnika z Alzacji, który twierdzi, że destyluje u siebie wszystko, za wyjątkiem teściowej. To prawda, wydestylować można niemal wszystko, teściową można na początek. Ale warto to robić z głową, by nie zaszkodzić sobie i innym.
Znakomita książka, przeplatają się na jej łamach historia roślin i historia alkoholi, czy szerzej – używek. Autorka opisuje aromaty, smaki, ale też właściwości chemiczne, w tym te psychoaktywne. Opisuje alkohole z całego świata i ludzi, którzy je tworzą, ale także botaników, którym zawdzięczamy wiedzę o poszczególnych roślinach.
Egzotyczne napoje z przefermentowanych owoców, likiery z dodatkiem rzadkich ziół, wódki ze znanych i mniej znanych zbóż. Amy Stewart z wielką erudycją porusza się w botanicznym ogrodzie, jakiego pozazdrościłby jej każdy producent giny czy absyntu. Do tego receptury i porady dotyczące własnej pielęgnacji upraw. Po przeczytaniu książki zamówiłem sobie do domu małą szklarenkę.