Wódki jednorodne, produkowane w destylarni Chopin w Krzesku, formalnie rzecz biorąc nie są wódkami lecz okowitami. Zachowują wszystkie cechy smakowe i aromatyczne surowców, które są jednokrotnie destylowane. Zawsze wykorzystywany tylko jeden, starannie wyselekcjonowany surowiec. Pierwsza edycja tych wódek obejmowała cztery zboża: jęczmień, żyto, pszenicę, owies (!) oraz ziemniaki. Wódką jednorodną jest też sławny Młody Ziemniak, który wypuszczany jest w wersjach rocznikowych (vintage). Ta destylowana z owsa jest dziś trudno dostępna, pozostałe można znaleźć w kilkunastu barach w Polsce, które współpracują bezpośrednio z producentem. Za zestawianie tych wódek odpowiada sam mistrz Waldemar Durakiewicz, twórca wódki Chopin.
Wódki w wersjach Chopin Single Rye czy Single Wheat do niedawna produkowane były wyłącznie na rynek amerykański, wedle tej samej receptury, co dostępne u nas jednorodne. Teraz dostępne są także na lotnisku Okęcie i tam też je zakupiłem. W cenie 125 zł oferowane są numerowane edycje 2012, 40%, pojemność 375 ml. Nie ma wątpliwości, że są to wódki warte swojej ceny. Obydwie są jednocześnie zupełnie różne w smaku i aromacie od klasycznych edycji jednorodnych.
Chopin Single Rye ma zaskakujący aromat – zakwasu chlebowego, ale też kiszonego selera. Dla porównania, wersja krajowa Siedlce Rye miała wyraźny aromat i smak chleba. Tu mamy w ustach bardzo wyrazisty smak – nadal kiszonka, przefermentowane ziarno, ale też nuty dymu i przyjemna słodycz w finiszu. Przyznam, że bardziej mi odpowiadała wersja klasyczna, ale ta jest nader ciekawa i oczywiście warta polecenia.
Chopin Single Wheat ma aromat mniej intensywny, lecz równie dziwny – spocona skóra, trawa, polne kwiaty, dalej dopiero przefermentowane zboże. Ten zapach bardziej przypomina grappę niż destylat zbożowy. Oryginalna Siedlce Wheat miała bardzo wiosenny, otwierający smak, wyczuć można było w niej rucolę. Tu różnice doznań nie są aż tak duże jak w przypadku żytniego destylatu, nie mniej wyraźne. W ustach lekka słodycz ziaren i dużo dymu, finisz wyraźnie słodki, niemal kremowy, ten dym bardzo harmonijnie przechodzi w słodycz, pod tym względem trudno nie przypomnieć sobie Młodego Ziemniaka, zwłaszcza pierwszych tak bardzo harmonijnych edycji. Znów jednak wolę edycję klasyczną.
Gdybym miał wybrać? Wybrałbym obie, i tak właśnie zrobiłem. Delikatne wskazanie na Single Rye, nie ze względu na to, że lepsza – bo jest po prostu inna – ale ze względu na jej niezwykłość.