Dziś whisky to trzecia najchętniej spożywana kategoria alkoholi w Polsce. Do jego wyjątkowego wachlarza smakowo-aromatycznego przekonują się kolejni miłośnicy mocnych trunków. Okazuje się jednak, że jej zastosowanie może być znacznie szersze – oprócz radości dla podniebienia może bowiem, przy niepewnej obecnie sytuacji na rynkach finansowych, przynieść również pokaźne zyski dla naszego portfela.
Kilka lat temu whisky przebojem wdarła się na polskie salony. Od tego czasu jej popularność systematycznie rośnie, a fanów na popularną „szkocką” przybywa we wszystkich częściach kraju. O rosnącym zainteresowaniu tym alkoholem świadczą dane rynkowe. W 2018 roku, jak podawała agencja Nielsen w swoim raporcie, Polacy wydali na whisky ponad 2,3 miliarda złotych, co oznaczało wzrost rok do roku o 11,5 proc. Jeśli wierzyć prognozom, jej sprzedaż będzie rosnąć w najbliższych latach w podobnym tempie i przed 2025 rokiem przekroczy barierę 6 milionów skrzynek rocznie. Według szacunków IWSR (International Wine and Spirits Research) udział whisky w konsumpcji alkoholi Premium w Polsce wzrośnie do 14 proc. w zaledwie 4 lata. Polski klient często sięga po whisky – na razie głównie w celach smakowych, ale wkrótce może się to zmienić. Okazuje się bowiem, że ten popularny, mocny trunek jest również bardzo skutecznym narzędziem inwestycyjnym, które zwłaszcza teraz – w kontekście niskiego oprocentowania lokat bankowych i niepewnej sytuacji na rynkach finansowych, może nam przynieść pokaźne stopy zwrotu zainwestowanych środków.
Historia przemawia za inwestowaniem
Wysoka moc inwestycyjna whisky nie jest wyłącznie wytworem marketingowym samej branży. O znaczących wzrostach zaświadcza Indeks Rare Whisky Apex 1000, będący najszerszym wskaźnikiem cen na rynku whisky. Wskaźnik ten w ciągu ostatnich 10 lat wzrósł ponad siedmiokrotnie (+700%). Przypomnijmy, że indeks śledzi ceny 1000 butelek whisky o największym potencjale inwestycyjnym. Jeśli myślimy o pokaźnym zwrocie z inwestycji, samo obserwowanie indeksu to jednak trochę za mało. Konieczne jest także śledzenie trendów rynkowych, czytanie profesjonalnej prasy, a także monitorowanie forów tematycznych.
Czy w ogóle warto inwestować w whisky?
Ostatnie lata były bardzo owocne dla osób inwestujących w whisky. Żaden okres prosperity nie trwa wiecznie, stąd prędzej czy później będziemy świadkami spowolnienia w branży. Póki co warto jednak korzystać na aktualnych wzrostach. Nie jest tajemnicą, że ogromny popyt na whisky znacząco wywindował jej ceny. – Podobna sytuacja miała miejsce w latach 80-tych, gdzie potężny kryzys skutkował zamknięciem wielu destylarni. Wiele trunków pochodzących z upadłych biznesów można było wtedy kupić za bezcen. Prędzej czy później rynek dojdzie do „swojego sufitu” i klienci wyhamują z zakupami, a wtedy inwestowanie w whisky może okazać się mniej opłacalne – przekonuje Jarosław Buss, właściciel firmy Tudor House i organizator corocznego festiwalu Whisky Live Warsaw. Kiedy to nastąpi, nikt nie wie. Jedno jest pewne – na takiej inwestycji zdecydowanie nie stracimy. W końcu whisky, w odróżnieniu np. do wina, na pewno się nie popsuje.
Czy wiek ma znaczenie?
Potencjał inwestycyjny whisky mierzony jest nie tylko miejscem jej pochodzenia, ale również unikalnością trunku. Limitowane edycje schodzą na pniu, a ich nabywcy traktują je w kategoriach długoterminowej lokaty kapitału. Wiek nie ma tutaj większego znaczenia, gdyż inwestowanie zazwyczaj ogranicza się do młodej whisky czy produktu, który jest dopiero zalążkiem whisky określanym w fachowej nomenklaturze jako „new make”. Przy inwestowaniu w beczki kupujemy świeży destylat, który jest nalewany do nich i tam dopiero po długim czasie (minimum trzy lata według europejskiej definicji whisky) zamienia się w pełnoprawny trunek. Jak twierdzi Jarosław Buss z Tudor House, taką inwestycję można nazwać kupowaniem „wirtualnej beczki”. – W zasadzie nie wiemy, co z niej wyjdzie. Nie jest jednak tak, że kupujemy kota w worku – raz w roku możemy prosić producenta o przesłanie próbki zakupionego alkoholu, aby być na bieżąco z efektem jego dojrzewania.
Inwestowanie w beczki to coś więcej niż towar
Kupując beczkę płacimy nie tylko za sam towar. Cena uwzględnia również możliwość przechowywania jej w magazynie destylarni przez określony umową czas oraz ubezpieczenie. Jest to o tyle istotne, że nawet w sytuacji pożaru czy innego kataklizmu, który dotknąłby destylarnię, odzyskamy swój wkład. Jeśli jednak wszystko przebiegnie zgodnie z planem i nasza beczka będzie spokojnie leżakować w magazynie przez powiedzmy dekadę, jej wartość spokojnie powinna wzrosnąć przynajmniej o 100 proc. W stosunku do lokat bankowych czy jakichkolwiek innych form oszczędzania jest to naprawdę bardzo dobry zwrot z inwestycji.
Private selection zyskuje
W ostatnich latach rośnie w Polsce popularność whisky selekcjonowanych. – W połowie zeszłego roku zapoczątkowałem swój własny projekt, nazwany „Chapter – private selection by Jarek Buss”. Chodzi tu o indywidualne beczki, wyróżniające się wyjątkowym aromatem i smakiem, które postanowiłem zakupić i zabutelkować na polski rynek. Mocno ograniczona dostępność, uzależniona od pojemności beczki sprawiła, że część butelek w dość krótkim czasie po zakupie, pojawiła się na rynku wtórnym, z ceną przynajmniej dwukrotnie wyższą – dodaje Jarosław Buss. Taka forma inwestowania jest bezpieczna szczególnie dla osób nie do końca doświadczonych w temacie, gdyż nie wymaga zbyt dużego kapitału (kilkaset złotych za butelkę) oraz daje większą szansę odsprzedaży.
Małe kwoty na start, unikatowość w cenie
Stare porzekadło mówi, że nie wolno inwestować więcej niż można stracić. To najbardziej sprawdzona metoda lokowania środków w whisky. Stąd podjęcie decyzji inwestycyjnej należy poprzedzić odpowiednim researchem rynkowym. Przy inwestowaniu warto wybrać ofertę destylarni, których produkty są najczęściej poszukiwane i cieszą się większą renomą niż pozostałe. Drugą niezwykle istotną rzeczą jest unikatowość trunku. Inwestowanie w whisky nie różni się od inwestowania w inne przedmioty jak monety czy wino. Przy wielu dostępnych egzemplarzach na rynku nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci dwa razy więcej komuś, kto chce to sprzedać. Dlatego należy zwracać uwagę, czy dana whisky pochodzi z edycji limitowanej, a jednocześnie uważać na zagrywki producentów – ci często oznaczają jako edycje limitowane nawet takie partie, które wychodzą na rynek w liczbie 60 tysięcy butelek.
Spoglądaj na Wschód
Kolejnym czynnikiem, który determinuje wybór odpowiedniej whisky jest kierunek geograficzny. W ostatnich latach kolekcjonerzy coraz częściej kierują swój wzrok na Japonię. W tej chwili dostępność whisky japońskiej jest niewielka, bo – jak tłumaczą producenci – popyt przewyższył podaż. Ograniczona dostępność spowodowała automatycznie, że ceny japońskiej whisky poszły mocno w górę. W ogóle ciekawym rynkiem do inwestowania jest Azja, która mocno się w tym temacie w ostatnich latach rozwinęła. Warto tu wspomnieć chociażby o tajwańskim Kavalanie z zachwycającym kolorem i bogactwem aromatów, które zyskuje po zaledwie kilku latach leżakowania w beczkach i który już dwukrotnie doczekał się tytułu najlepszej whisky single malt na świecie.
Michał Hasik