Stara książka, z 1993 roku, ale w tym też jest jej wartość. Inne spojrzenie na whisky, bardziej jak na produkt kulturowy, pokoleniowy, a nie na biznes. Autor pisał książkę, kiedy wszystko w produkcji whisky było proste, czyli: jęczmień, woda, drożdże i beczka, a wartością są pytania, które przy okazji pisania zadawał sobie i ludziom z branży whisky. Dlaczego to jest proste? Czy na pewno proste? Czy można inaczej? Jak to robią w USA czy w Japonii? Masa źródeł, inspiracji kulturowych i do tego rewelacyjna oprawa graficzna. Czyta się z przyjemnością, a świadomość, że to historia pisana z innej perspektywy czasowej, dodaje tej książce wartości. Tu są tematy, cytaty, uwagi, których nie znajdzie się w Google. Autor z dużą lekkością porusza się po epokach, znajdując ciekawostki i odniesienia do whisky w XVII czy XVIII wieku. Przypomina przykładowo, że w początkach XVI wieku, kiedy whisky była wytwarzana głównie w klasztorach i przez aptekarzy, były trzy określenia odwołujące się do liczby destylacji: uiscebaugh (simplex) – dwukrotnie destylowany alkohol, treastarraig (composita) – potrójna destylacja i uiscebaugh-baul (perfectissima) – cztery destylacje. Oczywiście sprzęt do destylacji był wówczas tak prymitywny, że nawet po czwartym odpędzie jakość była dużo gorsza, niż obecnie po drugim.
Rozsądny głos w kwestii barwienia whisky karmelem. Hugh Rudd z Berry Bros i Rudd zapytany, dlaczego Cutty Sark ma taki jasny kolor, z uśmiechem odparł: „Dlaczego są inni whisky tak ciemne?” Jim Milne, który odpowiadał ze zestawianie blendu J&B Rare stwierdził: „Kolor nie jest wyznacznikiem jakości, wieku czy mocy… tylko informacją, o ilości użytego karmelu”. Cóż, skoro konsument stereotypowo myśli, że ciemna barwa implikuje wiek lub słodycz whisky, a jasna oznacza wytrawność lub młody wiek destylatu.
Raczej natomiast autor książki nie będzie miał sprzymierzeńców dla swojej własnej opinii na temat tego z jaka mocą należy próbować whisky. „Prawdziwi koneserzy dodają wody, obniżając moc malt whisky do ok. 33%. To pozwala na lepsze rozpoznanie z bukietu i smaki. Moim zdaniem picie whisky o zawartości 60% to nie tylko pozbawianie się przyjemności w pełnym obcowaniu z whisky, ale zwyczajnie można poparzyć usta alkoholem, zagłuszając kubki smakowe”.
Uważny czytelnik znajdzie też, niestety, w książce Jamesa Darwena błędy merytoryczne, czasami istotne zwłaszcza odnośnie whiskey amerykańskiej, co umniejsza wartość poznawczą publikacji.