Luksemburg to mały kraj, wszędzie blisko, 20 km do Belgii, 20 km do Francji, 20 km do Niemiec… Oczywiście autostradą. Przy czym nie jest to kraj zurbanizowany, przeciwnie, mało ludzi, mało domów, dużo zieleni, góry i lasy oraz pola uprawne.
Ze stolicy postanowiłem pojechać do Schengen, niewiele zbaczając z drogi, ale wcześniej zawitałem w wiosce Roeser, gdzie jest mała gorzelnia prowadzona przez małżeństwo staruszków. Destyluje pan Paul Kieffer, mają niewielki stalowy aparat z krótką kolumną do destylacji – ulokowany w małym magazynie, pewnie dawnej stajni. Tu też odbywa się fermentacja zacierów, więc zapach jest… intensywnie gorzelniczy. W ogródku rosną m.in. tarnina, porzeczka i pokrzywa – wszystko to wykorzystywane jest do destylacji, piłem pokrzywową brandy, jest słodkawa, aromatyczna, bardzo łagodna mimo mocy 40%. Poza tym destylują owoce i zboże skupowane od chłopów, wybór alkoholi jest imponujący, m.in.: gruszkowica, pigwowica, śliwowica, mirabelkowica, wiśniowica, porzeczkowica, marc, kalwados i wiele innych oraz destylaty zbożowe, w tym znakomity z dodatkiem jałowca. Destylację rozpoczął ojciec pana Paula w 1947 roku. Starsi państwo są bardzo sympatyczni, na miejscu można wszystkiego skosztować, można kupić. Syn także zaangażowany jest w gorzelniczy biznes, więc niedługo destylować będzie trzecie pokolenie Kiefflerów. Dodać należy, że eau-de-vie z gorzelni Kiefflerów należą do najbardziej cenionych w Luksemburgu. Wioska Roeser leży 8 km od stolicy.
Dotarłem też do Schengen, jest to wieś położona nad Mozelą, na granicy z Niemcami i Francją, w ciągu dwóch minut można przekroczyć granice trzech państw. Nic dziwnego, że stała się symbolem Europy bez granic, tu podpisany został słynny traktat w Schengen, jest tu niewielkie muzeum i centrum informacyjne, obok stoi mały zameczek. To rejon upraw winogron, winnice ciągną się kilometrami wzdłuż Mozeli. Zresztą podobnie jest po stronie niemieckiej i francuskiej.
Przekroczyłem dwie granice i ruszyłem przez wielką Francję, o czym będę jeszcze pisał.
Schengen – świat bez granic, rzeka Mozela rozdziela trzy państwa, ale po każdej stronie wzgórza porastają winnice
brzydki zamek w Schengen
w destylarni pana Paula Kieffera