Prowincjonalne dziś Santes w czasach rzymskich było stolicą Akwitanii. Z tamtych czasów zachowało się do dziś wiele zabytków, m.in. potężny łuk rzymski nad rzeką Charente czy ruiny ogromnego rzymskiego teatru na wzgórzu. Santes było strategicznym punktem na szlaku handlowym rzeki Charente, która wpada do nieodległego oceanu. Zachowało się też wiele imponujących gotyckich zabytków, m.in. stary klasztor żeński, częściowo zburzony podczas rewolucji, masywny budynek, w części romański, w części gotycki, surowość połączona z finezją, niezwykła jest wielokształtna wieża nad kościołem klasztoru. Jest tu także ogromna gotycka katedrę. Starówka ciągnie się po obu stronach rzeki i wspina po wzgórzu, z którego rozciąga się widok na panoramę Santes i zakole Charente. Naprawdę warto się tu zatrzymać, pomimo słabej bazy turystycznej.
W mieście, nad samą rzeką, jest firma Jean Grosperrin, skupująca i blendująca koniaki, we Francji taki pośrednik nazywa się negotiant. Rodzina Grosperrin rozpoczęła działalność w tym biznesie w 1992 roku, początkowo tylko jako firma skupująca różne destylaty, ale wkrótce syn właściciela wprowadził własne marki – blendów i vintage: Le Roch, Frederick Mistreau oraz Jean Grosperrin, nosząca nazwisko założyciela. Jako jedni z nielicznych blenderów nie dodają do koniaku cukru czy karmelu. Mają ok. 25 rocznikowych koniaków z różnych regionów Charente. Często skupuje nowe destylaty, które leżakują przez lata, czasami także stare destylaty, które tu są blendowane i dalej starzone. Oprowadził mnie Guilhem Grosperrin, syn założyciela firmy i obecnie blend master. Dał mi do spróbowania wszystkiego, co ma najlepszego, w tym np. starego destylatu z butelki z lat 20 XX wieku, koniaku prostu z beczki liczącego 90 lat, spróbowałem nawet koniaku z 1810 roku, coś niezwykłego, ten trunek ma ponad 200 lat, wciąż jest w beczce i wciąż zachowuje aromaty, choć ma wyjątkowo łagodny smak. Spróbowaliśmy też Pineau des Charentes, które leży w beczce od 30 lat, wspaniałe. Guilhem zanurzał w beczkach szklany nabierak i szczodrze częstował. Pokazał też jak blenduje koniak, dał spróbować cztery bardzo różne destylaty, jeden bardzo aromatyczny, drugi o bogatym rantio, trzeci zdecydowanie ciężki, tytoniowy, czwarty trochę mdły, owocowy. Samodzielnie żaden by się nie nadawał, razem tworzą świetną kompozycję, ale Guilhem woli butelkować wyjątkowo dobre koniaki rocznikowe, jako jedyny we Francji ma koniaki cask strength, o mocy powyżej 60%, nadzwyczajne. Skupuje rocznikowe destylaty ze wszystkich regionów, z Fin Bois, Bon Bois, także z Bois ordinaires, próbowaliśmy np. pięknego koniaku z wyspy Ile d’Oleron. Fantastyczna wizyta, spróbowałem wspaniałych trunków, wartych fortunę.
Ponieważ we Francji można prowadzić z 0,5 promila, więc ruszyłem w dalszą drogę. Przejechałem zaledwie kilka kilometrów i trafiłem do małej destylarni Le Clos de Nancrevant. Prowadzi ja małżeństwo Mathieu i Caroline Jelineau, oprowadziła mnie pani Caroline. Mają własne uprawy, a na nich osiem szczepów winogron, gdyż produkują: wino, koniak i pineau. Do produkcji koniaku używają winigron colombard i ugni Blanc, jest tu ogromny miedziany alembik na 2500 litrów, największy jaki dopuszcza prawo. Mają też drugi na 700 litrów, opalany drewnem zamiast gazu. Warto wiedzieć, że koniak jest dwukrotnie destylowany, po pierwszej destylacji spirytus ma 25% i nazywa się brouillis, jest lekki, aromatyczny, ma trochę słodowy smak. Po drugiej destylacji eau de vie cognac ma 71%, jest przezroczyste, ma smak i aromat owoców. Sprzedają swoje destylaty dla Martella i dla Lapostelle. Czasami do drugiej destylacji dodaje się wina, czasami brouillis. Jest 5000 producentów koniaku, ale tylko ok. 200 samodzielnie butelkuje. Destylarnia jest mała, mają niewielką własna piwnicę, gdyż tylko mała część ich produkcji jest butelkowana, resztę skupują duzi producenci. Spróbowałem na miejscu trzech koniaków, niezłe ale bez wiwatów.
Trzecią odwiedzoną wczoraj destylarnią była zapyziała, malutka destylarnia Lavoissiere. Właścicielka, pani Liliane Lavoissiere, nie mówi po angielsku, spróbowałem na miejscu dwóch rodzajów koniaku i dwóch rodzajów pineau. Mieści się w wiosce St. Cesaire i nazywa się tak jak właścicielka – Lavoissiere. Te koniaki jednak niczym się nie wyróżniają.
Po wypiciu iluś tam kieliszków dotarłem do Cognac, ale stąd będą kolejne kartki, bo tu swoje siedziby mają: Hennessy, Martell, Remy Martin, Meukow, Camus czy Otard. Mam zamiar odwiedzić wszystkich, zejdzie mi na to pewnie co najmniej trzy dni.
Santes – łuk rzymski
Santes – katedra
Santes – dawny klasztor żeński
Santes – ruiny rzymskiego teatru
Guilhem Grosperrin nabiera z beczki wiekowego koniaku, ten ma 90 lat
piwniczka Jean Grosperrin – niektóre destylaty mają ponad 200 lat
zalakowane stare beczki
degustowałem ten zabytkowy koniak, rocznik 1920
Pani Caroline Jelineau prezentuje eau-de-vie cognac
ogromne alembiki w destylarni Le Clos de Nancrevant
dawne alembiki ogrzewano węglem, jeszcze używa się takich w Charente
w takich betonowych kadziach odbywa się proces fermentacji
brouillis – efekt pierwszej destylacji i obok już eau-de-vie cognac po drugiej destylacji
pani Liliane Lavoissiere, właścicielka małej destylarni Lavoissiere