w najbliższym czasie to tak nie za bardzo… bo wiesz, musisz jednak jeszcze troszkę podrosnąć, żebym mógł ci postawić bro, w Polsce jest to dozwolone od lat osiemnastu 😛
ha, ha, dobre pytanie, ocieka wszystkim po trochu, ale gorzałą pewnie najbardziej, choć wielu powie pewnie, że seksem, a i punk rockiem… Trochę specjalnie wybrałem taki fragment seksoalkoholowy (z części drugiej), bo raz, że sam go lubię, dwa, że plus minus oddaje klimat. No, ale zgodnie z tytułem jest to też książka o miłości:)
no po lekturze fragmentow i recenzji nie moge sie oprzec zacytowaniu posłowia Stefana J. Adamskiego do jednego z tomu opowiadan niejednokrotnie przywołanego tu Charlesa Bukowskiego \”mylą się wszyscy ci, którzy tych pisarzy uważają za skandalistów. Ich proza nie w mniejszym stponiu wyraza adorację kobiety niz najpiekniejsze strofy XV wiecznej liryki prowansalskiej. Nie jest to bowiem najbardziej istotne, czy opiewa sie różę wpietą w suknię damy swego serca czy jej cipę\”:)) a poza tym chyba fajna ksiazka to jest, szczegolnie dla osob ktorym opisywany klimat jest mniej lub bardziej bliski…czyli tych raczej nie z pokolenia JPII (JanPawełDrugi) ale ZBI (ZrytaBaniaJeden):))
bruhaha, nie no ładne to bardzo z tą adoracją i fakt, że nie jest istotne co się opiewa, poza tym cipa na pewno jest bardziej interesująca od róży (choć róża ładniej pachnie :P). Pozdrawiam pokolenie ZBI.
dlaczego akurat xenna? psiakrew, jak na złość wymyślili taki środek na przeczyszczenie 😛 pytam, bo tak się naplątało w moim życiu, że choć z dala zawsze byłam od popkultury punkowskiej (?), to z muzyką tego zespołu akurat się zetknęłam bez szkód na psychice 😛 no, to jak to było z tytułem?
Zauważyłem pewną przedziwną niekonsekwencję. Zajefajna postać Disordera w Xennie, Disorderze i ja oraz w Melanżach z Żyletką – w Mrówie pankówie staje się jakimś przygłupem. Z czego to wynika?
Czy przygłupem? Bo ja wiem… żulem, ot co, po prostu żulem straszliwym się staje, zresztą pewnie już w „Melanżach” całkiem upada, ale może akurat tych fragmentów nie dałem na stronę. Różnica głównie polega na tym, że w „Xennie” i pozostałych większych tekstach Disorder to postać drugoplanowa, a w „Mrówie” jakby nie patrzeć główny bohater. No i „Mrówa” czy „Disorder i ja” to jednak teksty satyryczne, ten cały syf u Disordera w domu, jago bełkot tekstami piosenek można trochę z przymróżeniem oka potraktować. Bardziej mi chodziło w „Mrówie” o pokazanie dziewczyny, która decyduje się na życie z kompletnym żulem, dlatego też narracja jest kobieca.
też mnie to zastanawia, ale generalnie nie dyskutuję z autorem posłowia bo to poważny pan krytyk, dla którego samo pojęcie SKŁOT jest czystą fikcją literacką 🙂
skończyłam.. za szybko, bo po pierwsze koniec smutny, a po drugie dobrze było w jakims takim świecie ociekającym(…) sobie pobyć. Bo choć nie jest obcy mozna się z niego wydostać, nie jak teraz… siedzę i już.
Ale swoją drogą nie sądziłam, że tyle szumu może być z powodu jednej książki z wyalnym alkoholem, brudem, pogrążeniem i seksem.
Ja czytając Xennę uśmiechałam się cały czas do siebie, tak jak niektórzy ludzie uśmiechają się mówiąc o szczeniaczkach, małych dzieciach, czy platonicznej miłości…. Czytam zawsze jadąc tramwajką, więc wyglądałam jak przydymiona na wesoło ;> Ta książka jest po prostu wzruszająca! Jestem od 2 dni w stanie permanentnego urzeczenia…. Maaatko! I wcale nie uważam, że główny bohater jest antybohaterem! Jest jaki jest; wie, że inaczej żyć nie potrafi….
Cały czas poszukuję książek nie-o-miłości, więc nie wiem co mi strzeliło do łba, by ją chwycić w roztargnieniu/pośpiechu jako następne czytadełko, które czyta się szybko, a jeszcze szybciej o nim zapomina…. Jestem teraz „skażona” klimatem i językiem książki, jej treść przykleiła się do mnie. Myślę cytatami z treści jak Disorder z Mrówy-Pankówy 😀
Szkoda mi zwyke kasy na książki (nigdy nie kupuję, tylko pożyczam z księgarni – mam taki przywilej), ale tą zdaje się kupię… będę czytać, żeby znów poczuć się „ciepło”. Znalazłam w niej piękno… takie jakie widzę w zniszczonych sypiących się kamienicach, rozlatujących się industrialnych zabytkach (mieszkam na śląsku) itp….
Do tej pory kojarzyłam nazwisko „Gołębiewski” jedynie z „Rynkiem książki w Polsce” (znane z policealki księgarskiej). Moje zdziwko było duuuże, kiedy doxczytałam ze skrzydełek okładki w połowie lektury, że to jeden i ten sam 🙂 bo wyobrażałam go sobie jako zgrzybiałaego faceta w blezerku (blezerek w moim słowniku ma znaczenie wysoce pejoratywne 🙂 )
Przykro mi, jeśli autora zamiarem nie było wprowadzanie baby w stan rozanielenia…. Bo taki mam, mimo zakończenia – bo jakiego innego można się było domyślać…/ które musiało być właśnie takie :)Kche!
Neeeekst!
to książka NIE jest fajna, bohater NIE jest fajny. wszystko jest chujowe i jestem wściekła, że ją przeczytałam, bo mam moralniaka teraz, z tego prostego pierdolonego powodu, że prawda w oczy kole, jak to mawiają i chuuuuj, nienawidze tej książki.
też jej nienawidzę. Prawdopodobnie za 24 pln można kupić butelkę bolsa 0,5 litra, dostarcza podobnych wrażeń, a można ją spędzić (rozpić) w miłym towarzystwie. A swoją drogą była taka punkowa piosenka „prawda w oczy kole, to nie ludzie, to gnoje, knują, cały czas knunją jak zabić nas zdeptać nas jak zwykłe błoto…” (Moskwa).
Kurczę ta książka jes super!!! gdyby były takie wszystkie czytałabym i czytała!!! to znajomy mi ja polecił… napoczątku myślałam że to jakieś głupie romansidło ale jednak ta książka jest wyjebana!!! Kurcze Ty to masz życie… Aż się chciałoby być taką Xenną 😀 tylko szkoda że taka smutniutka ta książka. Masz takie podobne książki;>? bo bym z chęcią łapczywie się na nie żuciła 😀 Pozdrawiam :))
w dziale „do czytania” na stronie jest trochę podobnych rzeczy, a jeśli serio jesteś spragniona lektury to puść maila z informacją co lubisz czytać, a postaram się polecić kilka fajnych pozycji na zimowe wieczory, jeśli lubisz książki o miłości, które brzydko się kończą to na początek polecałbym „Wybór Zofii” Styrona – powinno się spodobać 🙂
Ty, Autor, laska pisze, że książka jest wyjebana, a Ty jej polecasz książki o miłości, które źle się kończą????? Ona chce dynamitu, chce być Twoją Xenną, Twoim nowym Xenniątkiem…
chronologia mi sie nie zgadza – rzecz zaczyna sie w roku 2001 na koncercie Deutera, a konczy 18 lat pozniej…? jesli tak, to dosc futurystycznie..
..ksiazka nie jest zla, seksualne momenty tylko sa nudne, poza tym mozna postawic na polke obok „jak zostalem pisarzem” pana Stasiuka.
kończy się jak bohater jest w wieku, którego sam nie dożyję, trochę złosliwie zrobiłem karykaturę mojego taty, ale realia zostawiłem bo w SF bawić się nie chciałem, pewno w 2020 nie będzie ani punk rocka, ani tych klimatów, ludzie będą połykać piguły zamiast pić gorzałę i jakoś nie bardzo mi się chce snuć takie wizje – lepiej nie myśleć o tym, co nie jest przyjemne.
Książka bardzo mi się podoba. Bohatera nie uważam za antybohatera, chociaż… może i skurwysyn i pałka. Płaczę i się śmieję… Kurczę. Bo ta historia trochę o mnie. Byłam taką Xenną i rozumiem i ją i jego. Jest mi ich żal i kocham ich. Takiej książki nie da się już powielic. Takich bohaterów i świata. Książka ląduje na półce tych najlepszych i będę do niej sięgac nie raz. Tam są moje ścieżki, moje przeżycia. Dziękujemy za tą książkę!!!!!!!
Książka bardzo mi się podoba. Bohatera nie uważam za antybohatera, chociaż… może i skurwysyn i pałka. Płaczę i się śmieję… Kurczę. Bo ta historia trochę o mnie. Byłam taką Xenną i rozumiem i ją i jego. Jest mi ich żal i kocham ich. Takiej książki nie da się już powielic. Takich bohaterów i świata. Książka ląduje na półce tych najlepszych i będę do niej sięgac nie raz. Tam są moje ścieżki, moje przeżycia. Dziękujemy za tą książkę!!!!!!!
hm, hmm, no bardzo to miłe, ale skromnie odpowiem, że znam kilka lepszych książek. Ale też sięgałem do niej nie raz:) głównie po to by poprawić błędy… i jeszcze bardziej przekonać się, że bohater to pałka (i skurwysyn)!
Po przeczytaniu działu „Do czytania” (nie czytając jeszcze książki) od razu ją zamówiłam i już wiem, że przeczytam tę książkę co najmniej z 7 razy;P A więc życzcie mi miłej lektury;)
moja historia z ta ksiazka sie dziwnie zaczela i tragicznie skonczyla(przynajmniej dla mnie),bo kupilam ja przez przypadek kumpeli na urodziny,stojac dopiero przy kasie uswiadomilam sobie,ze musze ja przeczytac,wiec zaczelam,ale przekroczylo to moje mozliwosci i nie zdolalam jej pochlonac w jeden dzien,wiec grzecznie ja zapakowalam w papier i wreczylam kumpeli…no i teraz mi pozostalo czekac,az sie zlituje nade mna i mi ja pozyczy,bo nie powiem,zeby mnie nie zzerala ciekawosc…czytalam ja z banansem na gebie,bo punk rock i to wszystko co sie z nim laczy jest mi cholernie bliski…i tak jak w punkowej rzeczywistosci,tak samo w tej ksiazce,bylo 'coraz mniej jawy,coraz wiecej alkoholi’…jestem pod wrazeniem,bo wbrew pozorom(przynajmniej wg mnie)nie jest latwo napisac dobra ksiazke o 'brudasach’ i to jeszcze o milosci miedzy nimi;];] a tak przy okazji,pytanie jedno-’punk rock to nie rurki z kremem’,czy to na bank jest piosenka ulicznego?bo nie wiem czemu,ale jestem przekonana,ze to jest rezystencji…pytam sie z ciekawosci^^
a ja ze wstydem muszę odpowiedzieć, że nie wiem. Nigdy nie lubiłem Rezystencji, na pewno Uliczny to wykorzystał w swoim kawałku, ale czy oryginalnie cytat jest ich… cholera, zabiłaś mi ćwieka 😐
Książka ciekawa, wciągająca i opowiadająca historie która jest bardzo prawdopodobna, z którą po części mogę się utożsamiać (ale to chyba jak wielu z czytających ją ;))
No i jakoś nie odniosłam wrażenia pornograficzności książki, tylko trochę wulgarności i ciut ukrywanej tęsknoty i jawnej ucieczki od miłości.
Kiedy następna książka? 😉
a nie wiem kiedy następna, na pewno nie prędko, choć w sumie to mam następną skończoną, a jeszcze następną napisaną w połowie, ale najpierw muszę nabrać do nich dystansu, więc może za 2 lata… zobaczymy 🙂 dzięki
prawdę mówiąc to ja nie bardzo przepadam za Ulicznym,nawet nie wiedziałam,że wykorzystał ten cytat,po prostu znałam go wyłacznie w wersji Rezystencji,więc stąd to pytanie,sory,nie chciałam wprowadzić zamieszania;)po prostu poszukam wersji Ulicznego i nie będę się czepiać:)tak w ogóle to ukłon w stronę Xenny za sentyment do Analogsów…
a bo sam mam sentyment do Analogsów, to dlatego… A Uliczny fajny jest na koncertach i ostatnia płyta, z której pochodzi cytat jest ok., wcześniejsze rzeczy nie koniecznie.
Siwa może trochę przesadziłam ale z pewnością będą do tej książki często wracać… To nie jest taka przesłodzona, przesadzona książka jakie do tej pory czytałam i nigdy nie mogłam dotrzeć do końca bo mnie mdliło… Na prawdę respect dla autora, że potrafił w taki sposób przekazać wiele ważnych treści.
Wpadłam do EMPIK-u niczym wiatr, gnając do kogoś wolnego z obsługi, kto mógłby mi sprawdzić czy jest książka Fabera”Pod skórą”. Pożyczyła mi znajoma będzie z rok temu,he he, ja przeczytałam owszem w lot, ale pożyczyłam koledze, potem koleżance i następnej. Trochę przegięłam, bo książka nie jest mojej znajomej tylko też pożyczona ech i w końcu oddać by wypadało…obszukałam księgarnie w moim mieście, brak, więc poleciałam do EMPIK-u by odkupić…biegnąc między półkami rzuciła mi się w oczy czarna okładka i ten tytuł. Cofnęłam się, wzięłam do ręki by sprawdzić cóż to…Zawsze czytam wyrywkowo coś ze środka i recenzję z tyłu, nie uszło więc mojej uwadze zdjęcie autora z tatuażem Crassa…zamówiłam sobie tego nieszczęsnego Fabera i wróciłam po Xennę…Łyknęłam w mig.
Co mogę napisać o niej ? Jest pokręcona ale podoba mi się. Wszyscy jesteśmy skrzywieni, choć nie zawsze w tą samą stronę.
„Spędził ze mną parę chwil
Podsumował mnie jednym słowem
Dziwna
Hm brzmi nieźle
Lepiej niż pierdolnięta”
Zajebiście, że w końcu możemy poczytać coś z naszych klimatów. Jest w niej sporo takich momentów, które chwytają mnie za serce, ożywiają wspomnienia. Ja wiem jak wygląda Patty na wspomnianej okładce, wiem jak wygląda i czuje się ktoś na koncercie dziś. Jeśli nie trafisz w dobry Klub to można się poczuć czasem jak wykopalisko, ale kto by się tym przejmował. kocham muzykę, uświadomiłam sobie niedawno, że chodzę 20 lat na koncerty i będe chodzić bo ta muzyka jest mi ciągle bliska. Też trochę piszę, głównie o psach, no i jedną książkę co miała być o życiu, miłości, miłości do psów, a przede wszystkim o wszechogarniającej samotności, zalataniu, zmęczeniu walką o prztrwanie, o to by mieć kęś czegoś. Jednocześnie o wielkiej woli pozostania człowiekiem, bastionem ludzkich ideii. Tyle w zamyśle, a póki co mam same momenty he he. A co do tego, to przyznam, że ciekawie jest poczytać sobie jak facet to widzi i opisuje. Seksualność jest piękna. Ujęło mnie też w niej to że ta opisana historia trwa tak długo. 16 cholernie burzliwych lat kochałam mojego punkowca i jakaś część mnie kocha go nadal, mimo że zaczął słuchać Rydzyka. Plusem tego jest to że dostałam kilkaset kaset, płyt min. oryginały Crassa i Patti Smith, której głos uwielbiam.
Też rzuciło mi sie apropo chronologii, ale uznałam że widać taki był zamysł, jakby wybiegnięciem w dla. No i ten kawałek „Miłość w krzaczkach” jest Zielonych Żabek, czy Celi nr. 3 ? Pytam bo dostałam kiedyś kasetę od miłości mojego życia, mojego punkowca z Celą i tam był ten kawałek. Pamiętam bo dostałam niezłego doła po tym kawałku. Bardzo go kochałam i to mnie zraniło. Oczywiście okazało się, że nie przyszło mu do głowy, że jakoś to odbiorę osobiście. Pozdrawiam znad morza.
No ja nie rzucam oskrażeń. Wyrażam swoją opinię. Właśnie dlatego jeszcze szybko jej nie przeczytam, bo jest wspaniała. Tak, jak dobre filmy – tak mocne wrażenie wywierają, tyle uświadamiają, że drugi raz oglądac, to już kompletnie nie to samo…
A na poczatku byl sceptycyzm…Znowu jakas Nowa Gwiazda, postpunkowa Pierdoła.Chwile pozniej przyszlo pierwsze „ale”.Bo to i Pauluss cieplo napisal, wydawnictwo jakies bliskie sercu bo Penny Rimbaud wydalo:)Skorzystalem z rabatu i kupilem.Przeczytalem ledwo kilkadziesiat stron i „kapcie mi spadly”.Oprocz Stasiuka,Vargi i Kalwasa nie czytalem tak rzetelnej narracji o tym, co siedzi w glowach „chlopcom z tamtych lat”. Odnajduje tam „swoje”: dzwieki, mysli, kolory, uczucia. Moze dlatego, ze tez pamietam Deuter 1984, a moze przyczyna jest po prostu niejednokrotna zbieznosc przezyc i spostrzezen.Jednym slowem jest to ksiazka, w ktora ja sie „zapadam” i czuje to, co autor ma na mysli:)Goraco polecam.
Książka bardzo mi się podoba, przyznam, ze czekałam na tego typu powieść w Polsce. Koniec zaskakuje, dojrzałością i nostalgią. Przenosimy się w „inny świat”. Ksiażkę zauwazyłam w nowościach w EMPIKU i wygrałam Turniej Jednego Wiersza. Postanowiłam sobie kupić, zadziwia mnie także wygląd książki. Zwariowana powieść, 3mam kciuki i pozdrawiam.
przeczytalem ze za malo meskich komentrzy wiec tez napisze:) ksiazka mi sie podobala, fajnie sie czyta,jest czekawa. no i te punk klimaty hehe, fabryka, czarna zaba,cytaty z bialej goraczki analogsow, wlochatego (ktorego akurat nie lubie, wlasnie teraz pomyslalem ze oni mi wlasnie bohatera przypominaja, w sense ze on w „xennie” taki punk na niby jakby). aha z tylu ksiazki napisano ze pisalesz tez pod innymi pseudonimami, to jakimi i co? czekam teraz na inne ksiazki twoje no innych z „poronionej generacji” tez dzieki wielkie za wydanie rimbauda nigdy nie myslalem ze zobacze to polsku kiedys. a czytalesz „to ja edeczka” limonova?
o! nie czytałem. Co do innych rzeczy to jakbym sie tym chciał chwalić to bym nie wydawał pod pseudonimem, więc spuśćmy na to kurtynę milczenia, bo tak lepiej:) No a Rimbauda wydanie to był obowiązek! Myślę jeszcze o innych tego typu książkach, jak masz jakieś pomysły to pisz. Dzięki za dobre słowa:)
no jescze raz ja, a kto tlumaczyl rimbauda bo tam jest smieszna pomylka w tlumaczeniu na 105 kartce. ten akapit „no to lubisz walic w skory?” po angielsku to bylo jakos tak „a you serious about beating skins” chodzilo o skinow, a tak wyszed tylko seksualny podtekst hehe.
no niezłe:) wiesz, to jest książka napisana po części slangiem, moim zdaniem tłumaczenie traci połowę uroku tych wspomnień, no a tłumaczka jak tłumaczka, zrobiła co umiała, sam potem siedziałem dwa miesiące nad redakcją, bo było masę wpadek, jako, że dziewczyna nie ma pojęcia o punk rocku, ale wszystkiego na pewno nie wyłapałem, zwłaszcza, że sam nie jestem tłumaczem.
aha i jescze mam takie pytanie.jak wogole wygladaja te sprawy z tlumaczeniami ksiazek?wlasnie z dziewczyna chcialbym cos takiego robic, bo niema zadnych ksiazek o panku, o clash sex pistols itd na ktore mi sie wydaje byl by popyt, a w empiku tylko nirwana eminem itd. a tak po za tym jutro jest zajebisty koncert w stodole pain z anglii, bardzo dobry reggaepunkdub, dezerter i paprika korps u ciebie w aktualnoasciach niema 😉
Ta cała książka, cały ten punk w wydaniu autora, włochatego to pozory. Smieszny cyrk, zagubionych bogatych syfilityków. Ideowe dymanie gowniarzy, którzy sie na to nabieraja. Chociaż jak widać – w przypadku disordera także dymanie dosłowne. Anarchia, lewica…a co ty wiesz o problemach najbiedniejszych? Crass? Co ty zrobiles poza nachlaniem zapyzialej mordy i przebraniem sie w markowe punkowe ciuszki z berlina i zrobienie sobie zdjecia z poppunk gwiazdeczka? O jakiej rewolucji mowimy? O jakim Buowskim? W jednym pawiu Bukowskiego po tanim bełcie i kotlecie wolowym w kaliforni jest wiecej literatury, prawdy i bólu niz w tej całej xennie i tej maskaradzie. Choc przyznaje, ze to dobry sposób na wyrwanie kolejnego zidiocialego 18 letniego kaszalota w koszulce „wlochaty”. Gratulacje.
Hehehe. Nie miałeś kolego odwagi zamieścić mój wpis. Wspanila odwaga, zlewanie wszelkich norm. Punkowa olewka i paw na wszystko. Disorder na maxa. A tu autocenzura:) Czyżby nowy Kazik Kożniewski polskiej literatury młodziezowej?
a chwilę się wahałem, ale w końcu po to panel administratora jest żeby cenzurować niecenzuralne wpisy. Tak ci zależy, żeby puścić to o dymaniu przez syfilityków? W dupie mam lewackie demagogie i jebie mnie rewolucja – odpowiadając w największym skrócie. Masz na stronie mój adres mailowy, jak masz wielką potrzebę dania upustu emocjom to voila, ale dlaczego anonimowo?
Uważam, że Xenna to bardzo fajna dziewczyna i wiele może jej zazdrościć, bo choć książka smutno się kończy, to ona jednak miała niezwykłe życie. Szkoda, że ta ich miłośc taka niedopłniona była, ale była szalona i to jest najpiękniejsze dla mnie. Sceny łóżkowe wcale mi nie przeszkadzają, to nie lekturka szkolna tylko ksiązka dla dorosłych. Fajnie poczytać cos takiego i bawić się razem z bohaterami.
a mi się przypomniał taki cytat z Bukowskiego, który pasuje do tej książki: „Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo”. No to właśnie bohaterowie „Xenny moja miłość” stosują się do tej ostatniej zasady.
święte oburzenie za amoralność i niecenzuralność jednego mojego pościka?? Nie bądź lepszy od Radio Maryja. Tam nie ma nic straszego – ino kawałek prawdy o twojej broszurce zwanej książką. Zamieśc ten post i nie bądź inkwizytatorem punkowym. Nie pada w nim ani jedno słowo niecenzuralne – w odróznieniu do broszurki, a ją opublikowałeś. Chyba, ze przyjmujesz tylko wazeline i wsadzanie sobie na wzajem palców w pupcie na forum.
jest taka dziwaczna i bezposrednia ze az cudowna… a malo tego mnie spaczyla… teraz szukam takiego zgredzialego pankowca ..hihihihi.. ale mam nadzieje ze ja tak nie skoncze!!! wielkie dzieki… buzka:)))
Obserwacje komentarzy przede wszystkim czytelniczek wprawiają mnie w zdumienie i to takie, ze hejjjjjj.. Dlaczego dziewczęta zachwycacie się postacią Xenny i chcecie być takie jak Ona? Jakaś paranoja! Nie kumam… Toć bohater to łobuz, drań… zwykły fiut!
P.S. Brakowało w Polsce książki ostro wplątanej w punk… chyba ostatnio to Lizut i jego „PRL”… choc to iście dokumentacyjna pozycja… Dzia!
Postacią Xenny to i ja się zachwycam bo jest zachwycająca:) A że bohater to zwykły fiut to nie budzi wątpliwości, jak to o nim mówiła sama Xenna: „kawał kurwy i oprycha”.
Jest w tej książce po prostu coś co przyciąga, nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć, zamknąć w ramy słów, zdefiniować. Mi się książka podoba, ale to nie znaczy żebym się identyfikowała z postacią bohaterki. Jestem jaka jestem, nigdy nie piłam tak wiele i do seksu też miałam zgoła odmienne podejście. Mam wrażenie, że tym co mnie przyciągnęło było takie znane mi poczucie miotania się w życiu, szukania zapomnienia, życia chwilą i pewnej gry pozorów by nie odsłonić najsłabszych punktów.
Miałam taki okres z moim facetem, że pracował po nocach i wracał potem samotnie do mnie, z tym swoim nastroszonym irokezem, przez miasto, gdzie skini, może nie na każdym kroku ale jednak…Nigdy się do tego nie przyznałam, ale czekałam na niego, każdej nocy aż wróci, umyje się, rozbierze cichutko i po ciemku by mnie nie wybudzić, aż w końcu wsunie nagi do mnie, przytuli i delikatnie pocałuje w punkt w miej więcej połowie pleców. Dopiero wtedy zasypiałam, dopiero wtedy wiedziałam, że jesteśmy, razem. Znalazł do mnie klucz i otworzył mnie. Miłość ma różne oblicza, miłość punkowska wyłamuje się wszelkim konwenansom.
No, wreszcie weszłam na tę stronę. No cóż był z tego bohatera kawał chama i egoisty, ale wielu ludzi takich jest, spójrzmy prawdzie w oczy. Tacy ludzie (a właściwie faceci) przechodzą obok nas na ulicy, myślą tylko o JEDNYM i o tym aby im było jak najlepiej nie patrząc na potrzeby innych, myślą wyłącznie o własnej dupie, mają kochanki, są nieodpowiedzialni…
W związku z powyższym sądzę że pan Bohater nie jest jakimś wyjątkiem, znaczy się jakimś jedynym skurwielem 🙂 dlatego nie ma sensu go tak ostro krytykować. A poza tym ta postać jest jedynie bezbronną fikcją literacką, nieprawdaż?
Ot i trafiłem na ksiązkę która opisuje wreszcie takie popier…..e życie punk rockowe. Seks momentami wydaje sie cholernie dziki i agresywny ale to tylko na plus… I o dziwo nie wiem czemu ale utożsamiam sie z takim stylem życia… Nie skłamie nawet że zazdroszcze takiego lifestyle… Zazdroszcze wszystkim takiego życia z całymi jego wadami.
Hm… dostałam tę książkę od mojego chłopaka, z adnotacją, że to o mnie, o nas… no i większość się chyba zgadza… książka świetna moim zdaniem, ale zakończenie do dupy 😛
Przeczytałam jednym tchem, nie mogąc się oderwać – w rezultacie cała niedziela spędzona w domu. Ale warto było. Teraz polecam Xennę znajomym. To się tak dobrze czyta. Historia wciąga, goni zresztą w szybkim tempie punk. Czytałam sobie komentarze na tej stronie i wiele osób jest rozczarowanych zakończeniem, spodziewali się happy end, a moim zdaniem właśnie tak się powinno kończyć. Smutnio, ale prawdziwie. Chociaż to jest taka prawda, której żadna na własnej skórze przeżyć by nie chciała. Ale ten bohater ma też swój urok, to znaczy wstrętnie się zachował, ale przecież kochał ją, a był taki, no są tacy ludzie, myślę, że im wcale nie jest tak dobrze w życiu, choć ten bohater udaje, że wszystko ma. Często udajemy. I to też jest w Xennie jakoś prawdziwe. W ogóle znalazłam w książce dużo prawdy, gorzkiej, ale prawdy. Autorowi należy się uznanie za odwagę.
Dawno żadna książka nie wchłonęła mnie tak bardzo jak „Xenna…”. Połknęłam ją w trzy wieczory. Sama nie wiem, co mnie w niej tak ujęło. Zaczynając czytać byłam nawet zła na siebie, że ją kupiłam, choć nad samym kupnem zastanawiałam się jakieś 30 sekund. Nieprzyzwoicie prymitywny język, nic nie wnoszące opisy wydarzeń i beznadziejne dialogi. Mierziła mnie każda kolejna strona, każde zdanie było niczym wyrwane z moich pamiętników za czasów gimnazjum. Wspomnienia z koncertów, libacji, dokładne sprawozdania z przygód łóżkowych i cytaty znanych punk rockowych kawałków klasycznych kapel polskiej sceny. Ot, meritum życia młodej punkówy, dla której świat zaczyna nabierać barw przesiąkniętych buntem, seksem i rock&rollem.
Realia, w których toczy się akcja powieści, tak dobrze mi znane, więc bliskie spowodowały, że gdy nie czytałam, myślałam o tych postaciach i to w sposób raczej zbliżony do tego, w jaki myśli się o przyjaciołach, znajomych, a nie o oderwanych od rzeczywistości bohaterach książki.
I to chyba był główny powód, dla którego w napięciu, pełna emocji dotarłam do ostatniej, 299. strony i żałowałam, że to już koniec. Właściwie żałowałam rozstania, choć ostatnie rozdziały dobrze mnie na to rozstanie przygotowały. Wszystko nieuchronnie zbliżało się ku końcowi, bo gdy, zacytuję jednego z internetowych recenzentów „…przyjdzie czas, że z młodych gniewnych staną się starzy wkurwieni…”, to już lepiej skończyć te coraz bardziej przygnębiające skowyty starego pseudopunkwca.
Książkę wieńczy posłowie Krzysztofa Masłonia, krytyka literackiego, który w sposób bardzo przemyślany i krytyczny odnosi się do powieści. Jestem skłonna zgodzić się z niemalże każdym słowem zawartym w posłowiu, jednak wydaje mi się, że Masłoń nie zauważył jednej, kluczowej rzeczy. Analizując postać głównego bohatera traktuje go jako kreację absolutnie fikcyjną. A ja nie wierzę, że autorowi rzeczywiście daleko do książkowego pana-pisarza, alkoholika, niewyżytego pedofila zobojętniałego na własne i cudze uczucia. Choć to jedynie spekulacje, wydaje mi się, że autor pisząc „Xennę…” czerpał garściami z worka własnych doświadczeń i przemycił ogromną część siebie.
autor zazwyczaj przemyca coś z siebie… ale z tą pedofilią to ciut przesadzasz, przecież tam żadna panna nie ma mniej niż lat 18, a tytułowa bohaterka na początku ma 24, na końcu, hm… chyba 44, o ile dobrze pamiętam. Bohater gustuje w zdecydowanie młodszych od siebie partnerkach, ale mimo wszystko pełnoletnich:) Pozdrawiam.
Dawno żadna książka nie wchłonęła mnie tak bardzo jak „Xenna…”. Połknęłam ją w trzy wieczory. Sama nie wiem, co mnie w niej tak ujęło. Zaczynając czytać byłam nawet zła na siebie, że ją kupiłam, choć nad samym kupnem zastanawiałam się jakieś 30 sekund. Nieprzyzwoicie prymitywny język, nic nie wnoszące opisy wydarzeń i beznadziejne dialogi. Mierziła mnie każda kolejna strona, każde zdanie było niczym wyrwane z moich pamiętników za czasów gimnazjum. Wspomnienia z koncertów, libacji, dokładne sprawozdania z przygód łóżkowych i cytaty znanych punk rockowych kawałków klasycznych kapel polskiej sceny. Ot, meritum życia młodej punkówy, dla której świat zaczyna nabierać barw przesiąkniętych buntem, seksem i rock&rollem.
Realia, w których toczy się akcja powieści, tak dobrze mi znane, więc bliskie spowodowały, że gdy nie czytałam, myślałam o tych postaciach i to w sposób raczej zbliżony do tego, w jaki myśli się o przyjaciołach, znajomych, a nie o oderwanych od rzeczywistości bohaterach książki.
I to chyba był główny powód, dla którego w napięciu, pełna emocji dotarłam do ostatniej, 299. strony i żałowałam, że to już koniec. Właściwie żałowałam rozstania, choć ostatnie rozdziały dobrze mnie na to rozstanie przygotowały. Wszystko nieuchronnie zbliżało się ku końcowi, bo gdy, zacytuję jednego z internetowych recenzentów „…przyjdzie czas, że z młodych gniewnych staną się starzy wkurwieni…”, to już lepiej skończyć te coraz bardziej przygnębiające skowyty starego pseudopunkwca.
Książkę wieńczy posłowie Krzysztofa Masłonia, krytyka literackiego, który w sposób bardzo przemyślany i krytyczny odnosi się do powieści. Jestem skłonna zgodzić się z niemalże każdym słowem zawartym w posłowiu, jednak wydaje mi się, że Masłoń nie zauważył jednej, kluczowej rzeczy. Analizując postać głównego bohatera traktuje go jako kreację absolutnie fikcyjną. A ja nie wierzę, że autorowi rzeczywiście daleko do książkowego pana-pisarza, alkoholika, niewyżytego pedofila zobojętniałego na własne i cudze uczucia. Choć to jedynie spekulacje, wydaje mi się, że autor pisząc „Xennę…” czerpał garściami z worka własnych doświadczeń i przemycił ogromną część siebie.
ostro sobie poczynali bohaterowie „Xenny”. Klimat momentami jak z koncertów KSU – „punkohol”. Podoba mi się, że to takie autentyczne, nie udawane, jak czytam to jakbym ich widziała w pogo.
no wiem, wiem, sam się zresztą podkładam – choćby fragmentem o tym jak to bohater mógłby spędzać całe życie na stawianiu piwa licealistkom. Pomijając pedofilię, to jeszcze podpada pod ustawę o wychowaniu w trzeźwości, może powinienem napisać „pełnoletnim licealistkom” 🙂 Dzięki Magia za ciepłe słowa na twoim blogu.
Przeczytałem Xennę z wielkim zainteresowaniem. Nie interesuję się punk rockiem, ale w tej powieści spodobała mi się łatwość z jaką Autor przedstawia swoje postaci – ci bohaterowie są, jak to się mówi, pełnokrwiści, autentyczni, nie jakieś tam sobie wydumane losy i charaktery. Język też jest autentyczny, chodzi mi tu o dialogi, chyba najmocniejszy element pierwszej części. Druga część jest inna, ale mocna, dynamiczna. Trzecia podobała mi się najmniej, choć podziwiam, że Autor – w sumie udanie – wcielił się w rolę kobiety. Tylko przez to trochę ta trzecia część jest za bardzo grzeczna. Chciałem jednak przede wszystkim zapytać dlaczego, skoro jak czytam, ma Pan gotową następną książkę, to chce Pan zwlekać z jej wydaniem aż do stycznia przyszłego roku? Ja bym ją chętnie już teraz przeczytał. A czekać rok to trochę długo.
Zdaję sobie z tego sprawę, że nikt nie lubi czekać. Ale początkowo planowałem wydać „Melanże z Żyletką”, bo taki jest tytuł tej nowej powieści, nie wcześniej niż za 2 lata, więc jakoś tam ulegam presji Szanownych Czytelników :):) Nie lubię się spieszyć, „Xennę” poprawiałem przez 3 lata, „Melanże” poprawiam na razie rok i myślę, że czytelnik na tej konieczności oczekiwania skorzysta. Fragmenty „Melanży” są do czytania na stronie. Będzie to powieść inna niż „Xenna”, choć odwołująca się niekiedy wręcz bezpośrednio. Będzie krótsza, bardziej dynamiczna, mniej w niej seksu, mniej miłości, a więcej degeneracji – alkohol, narkotyki, fascynacja młodą dziewczyną, trudny związek, wzajemne poczucie beznadziejności sytuacji, ale nie – jak w „Xennie” – niespełnienia. „Melanże” będą powieścią o życiu w świecie złudzeń i sztucznych stymulacji, o kłamstwie, które przesłania rzeczywistość, o zafałszowywaniu własnego życia.
Swoją drogą ciekawe na czym to teraz można zarobić, i co podoba się ludziom – degeneracja, ból, żałość, destrukcja etc. Nie wiem, czy to chęć otrzymania zewsząd empatii i jakaś tam radość, że kogoś prócz nas jeszcze boli i to rozumie, czy wręcz przeciwnie, upajanie się bólem innych, o swoim na chwilkę zapominając, albo uznać, że to jednak mniejsza krzywda. Jeszcze dziwniejsze, że dzieci komunizmu zachwycają się tym, czego ich matka nie znosiła, jak i reszta społeczeństwa do tej chyba pory. Nic dziwić, jak widać, w naszym kraju przynajmniej, nie powinno.
🙂
ja już od dawna niczemu się nie dziwię. Wolę się przyglądać z boku niż dziwić. Zresztą ta różnorodność i zmienność postaw dla obserwatora jest fascynująca. A że ludziom podoba się zło, no to jest stare odkrycie – popatrz na serwisy informacyjne, ile w nich pozytywnych informacji, a ile wojen, terrorystów, głodu, nędzy, wypadków itp itd.
Zacznę od tego, że książka ani nie jest gorsząca, ani nie ma tam pornografii, więc nie rozumiem tego, że jest sprzedawana tylko dla dorosłych, poza tym kto to sprawdza? książki to nie alkohol! A tak poza tym to „Xenna” bardzo mi sie podobała, myślę, że choć bohater nie umie się na stałe związać ze swoją Xenną, to jednak jest w tym ich związku bardzo dużo uczucia i dlatego zakończenie wprowadza w taki smutny nastrój. Podziwiam natomiast autora, że napisał trzecią część książki jako kobieta. Bardzo to ładnie wyszło, choć to duży szok – nagle zupełnie inny styl, taki grzeczny. Jakby pisał kto inny. Ogólnie bardzo pozytywne wrażenia.
Lubię pisać w kobiecej narracji, to niezwykła przygoda, gdy można spróbować wniknąć w kobiecą duszę, przedstawić coś przez pryzmat jej doznań, jej myśli, jej sposobu odczuwania. Daje to też większy dystans. Jakbym stał z boku i patrzył na nich obydwoje, albo jakbym słuchał cudzej relacji. Stąd też inny styl, musiał zresztą być inny, bo każdy człowiek ma swój sposób wyrażania myśli, więc Xenna nie może w powieści mówić głosem Bohatera.
Narracja żeńska to był naprawdę nie trafiony pomysł…mówię to wszystkim facetom (w tym zadowolonemu autorowi;)) którzy uważają, że „taka” forma przekazu w jakikolwiek sposób oddaje to co kobieta myśli, czuje a przede wszystkim to jak sie wyraża…może i była to „fajna przygoda”, ale książka w ten sposób bardzo straciła na wiarygodności…Czytając książkę miałam wrażenie, że oto facet z pierwszej części bez ogródek, z całym swoim niezrozumieniem kobiet próbuje nagle mówic jej głosem, a może robi sobie z niej jaja…lekka grafomania wyszła…ale mimo to jest dobrze.Pozdrawiam;)
uroczy koment..aż mam ochotę przeprosic pana autora;) a odrobina grafomanii nie jest zła, co nie znaczy że ja jakoś szczególnie uwielbiam.proszę o brak publikacji komentarza
a ja się zupełnie nie zgadzam, na pewno facetowi nie jest łatwo pisać o kobiecie – podszywając się pod kobietę, a to wypadło naturalnie i bardzo ciepło.
A moim zdaniem ktoś, kto tak dobrze poznał, taką ilość kobiet, traktując je na różne sposoby, poznał je dobrze i wie, co je boli co sprawia przyjemność, jak odczuwają etc. Dlatego też fragment okiem kobiety jest trafiony.
co kto lubi;) Wydaje mi się, że to są bardzo prywatne odczucia, więc nie będę sie kłócic, po prostu czytając pierwszą częśc miałam w głowie zupełnie inny obraz Xenny niż by to wynikało z tego jaka jest w trzeciej, gdzie mówi już własnym głosem… magnetyczna, ciekawa, inteligentna, „ostra” babka zamieniła sie w lekko banalną pannę… może wynika to z tego, że bohater widział ją wcześniej przez pryzmat swojego „zauroczenia”… aa zresztą… nieważne;) ale to traktowanie „inaczej” i poznawanie wszystkich kobiet …zdecydowanie jest bardzo sporną kwestia;) nie wystarczy chyba znajomośc tego co sprawia im przyjemnosc…;)
Oczywiście, że nie wystarczy i bohater jest na to najlepszym przykładem. Jednak tu chodzi o kreacje kobiety, które różne, tym bardziej różna mogła być bohaterka, którą on tylko zna, bo sam ją stworzył.
Mało więc możemy powiedzieć o słuszności, bądź też nie, tejże kobiety. Jest taka i tyle, taka ma być.
Czytam z zainteresowaniem dyskusję na temat Xenny z trzeciej części powieści i myślę sobie, że racja jest gdzieś po środku. Oczywiście to jaka jest Xenna, jest prywatnym przywilejem autora – opisuje ją tak, jak chce ją widzieć, można powiedzieć, że opisuje ją taką, jaka go zachwyca. Ale jest też sporo racji w tym, że jest rozdźwięk pomiędzy mentalnością Xenny w wieku lat 24 i w wieku lat 44, czy też inaczej – między tym jak widzi ją bohater (gdy jest młoda), a tym jak ona sama siebie opisuje (gdy jest dojrzała). Skąd ta różnica? Wydawało mi się, że świat postrzegany oczyma kobiety (nie ważne ile ma lat) nie może być tożsamym z jej wizerunkiem odbitym w oczach kochającego ją faceta, bez wątpienia z tendencją do idealizacji. Przecież te wszystkie pieszczotliwe, przesłodzone, zachwyty nad piersiątkami itp., wyraźnie pokazują, że on widzi to, co chce widzieć, widzi przez lata, w kolejnych kobietach szukając jej odbicia, a nie znajduje go nigdzie, nie znajduje tego także w niej, bo ona jest inna niż jego wyobrażenie. I to właśnie wychodzi w trzeciej części – mamy ją prawdziwą, tzn. taką jaka jest, z jej obawami, kompleksami itp. Prywatnie uważam, że choć już nie idealizowana, nadal jest zachwycająca – zachwyca przede wszystkim dziewczęcą nainwnością, radością z poznawania, którą przecież łatwo wyczuć w częściach poprzednich – choćby we fragmentach, gdy pyta o żyrafę lub gdy cieszy się z kupowanych pamiątek. Ale, rzecz jasna, czytelnik ma prawo do własnych ocen, jeśli komuś 44 letnia Xenna się nie podoba, to trudno…
hmm… mamy tu prawdziwie edukacyjny wykład na temat podmiotu literackiego…;) Jasne, że autor po to jest żeby tworzyć swoich bohaterów i nie ma w tym nic odkrywczego, że są tacy jak ON tego chce… czytelnik natomiast może oceniac jakośc tej kreacji, taki jest jego skromny przywilej;) Z pierwszej częsci o postaci dowiadujemy się nie tylko z tego jak postrzega ją główny bohater ale także z dialogów (których zresztą bardzo brakuje w ostatniej części) i różnych sytuacji na które Xenna reaguje zgodnie ze swoim temperamentem czy charakterem, a idealizacja jej osoby jest raczej czytelna… czy z wiekiem traci się osobowość?… to chyba też nieprawda, co zresztą sam szanowny autor podkreśla. Jeśli dobrze pojęłam, to intencją było przekazanie zawodu jaki przeżył bohater, kiedy okazało sie że Xenna jest jedynie wyobrażeniem, wytworem jego wyobraźni… czemu zatem nadal dla autora jest zachwycająca… ja się zawiodłam. Dziękujemy za zainteresowanie;)
Bohater przeżył rozczarowanie Xenną… a autor przeżył rozczarowanie bohaterem:) Szczerze go po napisaniu tej części nienawidziłem. Dla mnie w wypowiedziach Xenny w pierwszej części (dialogi) i w trzeciej (dziennik, monolog) rozdźwieku nie ma. Jest ta sama dziewczęca (naiwna?) ciekawość świata, jest też ten sam żal i smutek gdy deptane są jej uczucia, jest ta sama ekspresja, jest radość z obcowania z ukochanym mężczyzną i jest rozpacz gdy on znów ucieka, ale przecież rozpacz i pewna dzielność (która jest i w pierwszej części). „Rzygać mi się chce” – mówi mu po hiszpańsku na dowidzenia. Tak samo by mu powiedziała w pierwszej części. Tyle, że ona w trzeciej części nie mówi do niego, mówi sama do siebie, a więc może bardziej obnażyć swoje uczucia, swój smutek, ból, swoją radość. Na pewno do niego w taki sposób by się nie zwracała jak do swojego dzienniczka. Co zresztą pewnie potwierdzić może każda z pań, która takowy dzienniczek prowadzi 🙂 Inaczej przedstawiamy świat na własny użytek, inaczej na użytek zewnętrzny i nie zawsze mówimy partnerowi akurat to, co czujemy. Prawda?
Myślę, że od narodzin aż po śmierć przechodzimy przez parę etapów i wraz z nimi zmienia się nie tylko nasza świadomość, sposób myślenia, ubierania, zmienia się nasze ciało, dojrzewa, potem zaczyna się starzeć itd. I jest to nieubłagane, co byśmy nie robili, prawda jest taka że przemijamy, nic nie dostajemy na wieczność, na zawsze. Mamy tylko siebie, tu i teraz. Wiem, że mam dość specyficzne podejście do zewnętrznego wizerunku, może przez to, że zawsze bardziej skupiałam się na tym co wewnątrz, szukałam czegoś prawdziwego w życiu. Wygląd fizyczny jest tylko częścią nas i to najszybciej zmieniającą się, a jednak wiele kobiet berdzo źle reaguje na to co się dzieje z ich ciałami… przeczytałam, kiedyś, że są kobiety których wartość nie przemija wraz z urodą i to wydało mi się piękne. Przyznam, że z powodu tego, że byłam dość ładna miałam ciągle jakieś przeboje z facetami. Teraz po latach mam względny spokój. Wszysko ma plusy 🙂 Co do bohaterki to normalne, że ona też wraz z wiekiem, urodzeniem dziecka, się zmienia. Jedyne co się nie zmienia to jej miłość do niego. Może wydaje się momentami banalna ale czyż takie nie bywamy? Tylko, że nie przyznajemy się do tego, zwłaszcza jak jesteśmy uwikłane w jakiś ostry punkowski wizerunek…
Kobiece piękno drzemie w energii, jest piękna dotąd, dokąd potrafi cieszyć się z życia i tą radością zarazić innych. Znam nastoletnie dziewczyny, w których nie ma nic pięknego. Widziałem też na scenie Patti Smith (rocznik 1946) i uważam, że jest absolutnie piękną kobietą. Mało tego, jest kobietą absolutnie pociągającą, bo w jej energii jest nieprawdopodobny erotyzm. I nie mam wątpliwości, że choć Patti jest starsza od mojej mamy, to mógłbym się w niej zakochać. A przecież Patti to tylko przykład… Młodość nosimy w duszy, a ciało jest piękne tak długo, jak długo dokąd radość z życia się w nas nie wypali…
he he coś w tym jest. chodzę często na koncerty i zdarza się tak, że ja idę w pogo, bo po to w sumie tam chodzę, a młode panny podpierają ściany, na przedostatnim koncercie prawie nikt się nie ruszył, a ja i owszem, nastoletni chłopcy przygrzali ostre pogo, ale co z tego jak po połowie kawalka się zasapali, może nie powinnam ale skomentowalam to, pokazując ich koleżance i mówiąc, że cieniasy, no i ja w tą dziurę po nich sobie wskoczyłam i bawiłam się i cieszyłam z tego wszytskiego, bramkarz pod sceną do mnie z kciukiem do góry że ok się bawię, kapeli miło, a młode zblazowane panny i podobni wiekiem chłopcy podpierali ściany i ja do nich też się tańcząc uśmiechałam, bo sama nie wiem ale życie wydaje mi się takie zajebiście piękne, a zwłaszcza jak muzyka zabrzmi, i to na żywo…
he he kilka kawałków, to nie pół… moi koledzy z dawnych lat jak ruszą się, to też parę kawałków i do baru na browary 🙂 i to jest ok, mi się podoba, że starzy jeszcze się w ogóle ruszą do czynnej zabawy i to kumam, ale żeby młodzi, byli czasem tacy bez kondycji… zresztą jak rozejrzeć się dookoła to widać co się dzieje. Na treningi, na które chodzę przyszedł niedawno chłopaczek 14 lat i nie mógł się schylić do swojej wyprostowanej nogi i w ogóle żenada, patrzyłam na to wręcz oniemiała, bo to dla mnie szok był, aż w końcu absurdalność tej sytuacji jakoś mnie rozbawiła, zwłaszcza, że obok kolega prawie 30 lat i on dawał radę, więc wymieniliśmy się porozumiewawczym spojrzeniem, że my starzy ale się jakoś trzymamy, po którym ja oczywiście mało nie parsknęłam śmiechem… na sali pełnej skupienia, bo ćwiczę aikido sztukę walki, która trafiła do nas ze wschodu he he
Więc właśnie..wydaje mi się że narracja pierwszoosobowa pozwala głębiej spojrzec w świadomośc bohatera, i jest dużo bardziej ekspresyjna..tymczasem jakoś się tak złozyło, że Xenna wypadła w niej trochę schematycznie. Nie zgodzę sie ze stwierdzeniem, ze każda z nas jest czasem banalna, ani tym bardziej, że tak bardzo zmieniają sie nasze predyspozycje intelektualne,charakter itd z wiekiem czy po urodzeniu dziecka, choc może jestem idealistka;) Moja teoria jest taka..autor chciał stworzyc niezwykłą bohaterkę, ale za trudne okazało się przedstawienie własnie jej wewnętrznego świata (choc bardzo ambitne;)),trochę mozna zawsze naściemniac, ze bohater przezył rozczarowanie…że zmiana mentalności blabla..ale jakiś taki niedosyt.., choc najwazniejsze chyba zostało osiągnięte..książka trafia w gusta „odbiorcy masowego” jak widac;)Tyle ode mnie…nie będę sie wtrącac jak starsi rozmawiają;)
Zajebista książka. Bez 2 zdań. Takie rzeczy chce się czytać. Wszystko to bardzo bliskie, a jednocześnie na ten świat z „Xenny” patrzę jednak z pewną zazdrością. Fajnie by było za kilka lat być takim punkiem.
Witam! Jestem bibliotekarką. Latek już się trochę ma i świat punk-rocka nie jest mi obcy. Ostatnio uzupełnialiśmy księgozbiór biblioteki, by nasi czytelnicy byli usatysfakcjonowani i uradowani z nowości, które wypełnią nasz księgozbiór. Wybrałam tą książkę, przeczytałam i z chęcią będę ją polecać czytelnikom!!! Pozdrawiam.
Nie wiem czy czytasz wogóle komentarze czytelników, czy też tak jak w książce traktujesz nas jak prostych i bezmyślnych dostarczycieli zer do cyfry początkowej na koncie bankowym?
Mnie nie robi to różnicy. Książka podobała mi się …a raczej zaciekawiła. Zarówno część „polska” jak i ” meksykańska” …Moja była żona kupiła mi ją właśnie ze względu na latynoskie akcenty. …i pewnie zrobiła błąd …a może właśnie dlatego.
Obudziły się we mnie wspomnienia ostatnich podróźy do Meksyku i prawdopodobnie za jakiś czas zacznę pakować walizki.
trochę mi szkoda syna, którego prawdopodobnie nie zobaczę przez jakiś czas, ale duszę się i niezależnie od konsekwencji podejmę tę decyzję
…cholerna książka …dobra do bólu …ekspresyjna i taka realna …czasami, czytając miałem wrażenie, że nie trzymam w rękach kawałka makulatury, ale butlę rumu SOLERA ANEJO.
…może trochę za dużo „seksu po pięćdziesiątce” …ale skoro taki był zamysł to widocznie tak miało być.
Jedyne co mnie trochę ostudziło …niepotrzebnie, bo odłożyłem butelkę piwa na moment to posłowie. Niepotrzebnie dodane. Zamiast tego można było zamieścić kilka pijackich zdjęć z Meksyku. Ja mam kilka takich perełek i robią spore wrażenie na oglądających
…albo po prostu jakieś fajne fotki …nie wiem, nie moja sprawa. Mam możliwość napisnia komentarza i nie mogłem się powstrzymać.
Będę czekał na nową książkę. Nie wiem czy zdążę przeczytać przez wyjazdem czy może po powrocie …jeżeli wrócę
…pewnie sporo jest tego rodzaju wiadomości, ale było by miło jakbyś odpisał.
…chyba, że to wszystko bujda …wierzę jednak, że „łyczek” prawdy został wlany w przepite i przepalone gardło tak abym nie starcił wiary w słowa, które uznałem za napisane właśnie dla mnie …Xenna prawdopodobnie napisana właśnie dle mnie. …Bardzo Ci dziękuję
wielkie dzięki, skoro wybierasz się do Meksyku to chyba jakoś w czerwcu wyjdzie moja książka o Mexico, może Cię zainteresuje. Koniecznie pojedź na Playa Escondido, niebo tam jest nocą niezwykłe, można samotnie leżeć na piasku, patrzeć na gwiazdy i upijać się destylatem z agawy. Dzięki za zdjęcie, na maila też odpiszę. Saludos!
Może i trafia do jakiejś tam grupy odbiorców, ale usłyszałam tez masę opinii, że książka monotonnie pisana, że nudna i właściwie ciągle to samo.. nawet opisy palców w cipkach. Książka jest raczej dla tych, którym się taki świat bardzo podoba i marzą gdzieś o takim życiu, albo wręcz dla tych, co życie podobne i uczucia mają u siebie. Inaczej nie do zrozumienia i bez entuzjazmu.
Żadna książka nie trafia do każdego. Za bardzo się różnimy między sobą, w odbiorze tego co nas otacza. Na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że urodzenie dziecka zmienia kobietę. Wiele lat matka czekała bym się zmieniła (zmądrzała, dorosła), ciągle faszerowała mnie tekstami co do kolejnych etapów mojego życia, które miały jej zdaniem to sprawić. I było tak, że zrobiłam maturę, poszlam na studia, potem zaczęłam zarabiac na siebie itd i wcale to mnie nie zmieniało. Dopiero urodzenie młodej, a wcześnie Groszka, tąpnęło moim życiem. Parę dni temu jak bumerang wróciły mi mysli samobójcze i pomyślałam w tym wszystkim, że ona tego nie zrozumie… zostałam i jest zajebiście. Bo życie jest piękne, czasem tylko zdarzają się jakieś kiepskie momenty. Nie warto się na nich skupiać 🙂
dzięki temu co przeczytałam w tej książce wiem jedno.. nigdy nie chciałabym tak życ.. owładnięta obsesją na pukcie seksu. zaakoholizowana całe dnie i noce. nienawidzę niespełnienia, bezmyślności.. idealizacji także. a więc dziękuję za motywację do spełniania swoich marzeń, osiągnięciu celów, zaspokajania swoich potrzeb i pragnień w bardzo szalony sposób, jednak bez popadnia w uzależnienia, które czynią z człowieka niewolnika.
ksiażkę czyta się jedym tchem, jednak nie zastanawia się nad jej treścią, przekazem.. bo czy takowy jest? opisy dobre, postać bohatera rozbudowana prawidłowo. fabuła ciekawa, taka bajka dla dorosłych dzieci. świat kolorowy, a jednak szary. akcja wartka, a jednak nudna. książka pełna sprzeczności. można się pogubić w tym wszystkim. świat nie dla mnie. ale znajdą się na pewo tacy, co im przypadnie do gustu. mimo wszystko miła lektura, chociaż wnioski wyciągnęłam inne niż autor zakładał: no sex, no drugs, no beer 🙂
myślę, że wyciągnęłaś jak najbardziej słuszne wnioski. Żyć tak jak bohaterowie Xenny nie jest ani łatwo, ani przyjemnie, a i pogubić się w lawinach kłamstw (także samooszukiwania się) jest łatwo… odnaleźć później za to trudno.
Nie chodzi nawet o atomsferę punk, bo każdy kto żyje muzyką i młodością podobne ma wspomnienia (no nie wierzę niczym stara baba;)) chodzi o tło, które każdy poszukujący przeżył. A najpiekniej jest, gdy to tło dzieje sie w tej chwili. A czy smutne, uzależnione od seksu, nie wiem, takie jest życie, w końcu smutek, seks, miłość ta mniejsza i większa, ból, obsesja, dzika radość, spotnaniczność… warunkuje doznania, te, które w prosty sposób przekazuje autor.
Książki, które się pamięta to te przeczytane jednym tchem, nerwowo omijając strony, które nas nie rajcują; strony przez które przepływa blask porannego słońca z żaluzji i blask ze zmęczonych oczu nad ranem; warto było;)
jak ładnie to ujęte:) Sam jednak nie jestem pewien czy tak istotnie jest – są książki, od których nie mogę się oderwać, a które mimo wszystko jakoś potem przepadają, ale było też wiele takich, które „smakowałem” tygodniami – tak choćby było ze wszystkimi powieściami Grassa, mojego ulubionego pisarza, którego nigdy nie czytałem „jednym tchem”. Myślę, że nie ma reguły…
Właśnie przeczytałam Xennę i szczerze powiedziawszy momentami wzbudza we mnie ogromny wstręt. Dla mnie to całe życie autora wydaje się być w pewnym sensie totalnym bagnem, w którym on czuje się najlepiej.
Książka ta aczkolwiek jest bardzo wciągająca – chęć poznania nieludzkiego toku myślenia.
Polecam „Xennę” wszystkim moim znajomym. Przeczytałam ją w dwa dni, nie odrywając się i to jest jedna z moich ulubionych powieści. Podziwiam za szybką akcję i takie naturalne rozmowy pomiedzy bohaterami. Mam tylko trochę żal o zakończenie – właściwie tak jakby taśma się zerwała. A może to oznacza, że ciąg dalszy nastąpi? Czy pan Autor nie myśli o kontynuacji?
Ta historia się nie kończy, bo w życiu bohatera „Xenny” nic się nie kończy, a już na pewno trudno spodziewać się happy endu. Dalszego ciągu nie będzie, bo i co by w nim miało być? Że żyli długo i szczęśliwie? Albo, że jednak się odnaleźli jak bohaterowie „Miłości w czasach zarazy”… i wspólnie zmarli? To opowieść o wegetacji, o bezsensownym pościgu za mirażami, a taki pościg nie ma mety.
W przyszłym roku będzie jednak nowa powieść z tym samym bohaterem, której wątki w pewien sposób odnoszą się do „Xenny”.
Przy okazji, mam do Was pytanie, co myślicie o tytule „Melanże z Żyletką”? Mi się bardzo podoba, choć – jak to często bywa – mało kto moje zdanie podziela…
Po przeczytaniu tej książki naszła mnie ochota na „ostrzejszy” seks z moim chlopakiem:p
Mój chłopak jednak zauważył nagłna zmianę i zapytał czy to nie przypadkiem przez tę książkę choć nie wiedział o czym jest(powiedziałam mu tylko że zboczona) ale ta zmiana baaardzo mu się spodobała 😀
Ogólnie książka super ale oraz trochę psyche pzdr:)
Nie przeczytałam jeszcze do końca, zostało mi 50 stron, ale powiem tylko tyle że to druga książka w moim życiu (a mam 15 lat) którą przeczytam sama z własnej woli 😉
Pierwsza to była „Miłość i śmierć Kurta Cobain’a” czy jakoś tak, nie przeczytałam jej do końca, później była jeszcze jedna (teraz mi się przypomniało) „Ten obcy”, i znowu długa przerwa w czytaniu, teraz nie przestanę czytać, będe czytała książki właśnie tego typu jak „Xenna” to jest taki swiat… wspaniały świat, w którym chciałabym na długo zostać. Pogo, koncerty… w moim przpadku bardziej metal niż punk, ale ostatnio ściągnełam sobie parę piosenek zespołu Włochaty i muszę przyznać, że wpadło mi do ucha 😉 To wszystko to moje życie, może jest to troche śmieszne w końcu mam 15 lat (prawie), co ja mogę o tym życiu wiedzieć… W każdym razie książka bardzo mi się podobała ;].
Nic tak nie cieszy autora jak pobudzenie w czytelniku chęci zgłębiania lektur. W dziale „komentarze autora” wrzuciłem kilka godnych polecenia tytułów, ale jak podobają Ci się ostrzejsze klimaty to sięgnij po Henry’ego Millera lub Philipa Rotha (ten ostatni zdecydowanie lżejszy, polecam „Konające zwierzę”), a jak chcesz klimat polskiego rocka to może być „Tekila” Vargi. Polecam też uwadze twórczość Witolda Horwatha (nie tylko dlatego, że to mój kolega, po prostu jest świetny) – zobacz na stronie http://www.witoldhortwath.pl.
Jak mocno wzbraniałam się prychając i objeżdżając książkę po kilku stronach, tak teraz wszystko zupełnie się zmieniło… Niesamowicie znajoma, niesamowicie… Te puzzelki, ogrom innych słów, rytuałów i wydarzeń naprawde jak z życia. No i seks. Można się bać, udało się. Teraz boję się ją skończyć. Wyobrażam sobie te wszystkie zdjęcia… Przyjemne.
Jak zobaczyłam tę książkę pierwszy raz to „o matko to będzie piękne”… No jakoś tak nie do końca. Chociaż muszę przyznać wciąga, ale coś mnie w niej drażni. Przede wszystkim oczekiwałam czegoś innego. Irytuje mnie, że główny bohater taki niby turbo punk, ale z punkowych ideałów jakoś niewiele w nim. I ta kasa, samochody, najdroższe alkohole, takie pozerstwo trochę. No tak mnie to razi w tym wszystkim. I jeszcze coś z tą chronologią jest popierniczone. Bo skoro o ile się nie mylę był z Xenną, kiedy był atak na WTC 2001 to jak później się nie widzieli 18 lat? Może ja coś pomyliłam… Ale muszę przyznać, że też się miło zaskoczyłam kiedy pan nawiązał do „Miłości w czasach zarazy”, albo kiedy wymieniał pan te punkowe kapele. Co prawda teraz słucham głównie samego rocka, ale przez wiele lat punk był wszystkim ;). Co jeszcze mogę powiedzieć. No coś w tej książce jest, ale mnie nie porwało. Jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. Zanim napisałam tego posta chwilę się zastanowiłam, bo mimo że średnio mi się ta książka spodobała, pan wydaje się być sympatycznym gościem. Ale w końcu po to jest to forum, aby wyrazić swoją opinię, a tu widzę, że tyle pochwał, no to mała dawka ostrożnej krytyki nie zaszkodzi :P. Pozdrawiam 😉
Bohater jest pozer bez dwóch zdań… no bo i taki miał być:) I powiem Ci, że mnie też on irytuje. Co do chronologii, to po prostu akcja ostatniej części dzieje się w przyszłości, gdzieś w okolicach roku 2020, a że nie biegają po plaży w Meksyku ufoludki, to ta podróż w czasie faktycznie może być trudna do wychwycenia. Dzięki za komentarz 🙂
Książka podoba mi się, chodź jest trochę… schematyczna, szczególnie w pierwszej części. Ujebanie się w trupa-sex i tak dalej. Miało to pewnie dać wrażenie, że „dużo tego było” ale wypadło to średnio. Pozerstwo bohatera też pokazane tak trochę schematycznie. Ale książka wciągnęła mnie, nie powiem i dzięki pewnemu chaosowi pisania i chronologii stała sie całkiem dobrą alternatywną książką. Pozdrawiam autora serdecznie 🙂
A mi się właśnie pierwsza część podobała najbardziej, ta rwąca się akcja i padające w oderwaniu wypowiedzi oddają atmosferę imprez. Podoba mi się też, że w drugiej części historia opowiadana jest już zupełnie inaczej, bez dialogów, tak bardziej z dystansu, choć wciąż w pierwszej osobie. W ogóle każda część jest zupełnie inna, to jakby trzy różne książki. I podziwiam autora za to, że potrafi tak różnymi stylami pisać.
de gustibus…
Zróżnicowana narracja to rzecz jasna zabieg świadomy i nie ma co tu podziwiać, musiałem zmieniać styl, bo inaczej sam bym się znudził pisaniem tej historii, z czego wnoszę, że czytelnik zanudziłby się tym bardziej. „Nie nudzić” – to moim zdaniem motto, które każdy, kto pisze, powinien wieszać sobie nad biurkiem 🙂
Wczoraj przeczytałam „Xenna moja miłość” i jestem w cholernym szoku. Każde słowo brzmiało dziwnie znajomo… Co prawda nigdy nie byłam narkomanką po odwyku… hym, bo nigdy nie brałam dragów:) I chyba tylko to różni mnie od tytułowej bohaterki… Wiem wiem, ktoś pewnie pomyśli czytając te słowa „porąbana baba identyfikuje się z fikcją literacką infantylne i paranoiczne” :)! OK niech myśli 🙂 Nieistotne, że na mnie „życia król” utracjusz i kabotyn zarazem mówi Sisi. Myśli o nim zawsze wracają i on też wraca… nigdy tak naprawdę nie będziemy razem… Bryluje w świecie blichtru, gardząc Babilonem:) mój beznadziejny hedonistyczny i wspaniały mistrz. Intellige, ut credas, crede, ut intelligas…
Oczywiście traumatyczne było czytać tak jakby o sobie samej, ale jak głosi stara prawda najdziwniejsze historie i scenariusze tworzy życie… Egocentryzm, cynizm i bezpodstawna agresja sprawiły,że ostatnio „uciekłam” od mistrza. Może on wróci, może ja wrócę tym razem… Nawet jeżeli to już nie będzie ten… to minie czas i zajmie jego miejsce ten sam typ… strach obawa balansowane na cienkiej linie nad przepaścią – niczym choroba dwubiegunowa z eufori w depresję i z powrotem… Mimo lęku niepowności to jest smak życia. Lepiej się spalać zatracać, niż egzystować ociekając marazmem. Nastały czasy „wyścigu szczurów”, metroseksualnych gości paradując w wymuskanych pantoflach, przylizanych włoskach z czarną teczką w dłoni. Bigoteryjne cioty nadymające z oburzeniem usta na widok kobiety w glanach ze szlugiem otwarcie mówiącą jak zajebisty jest seks od tyłu w kajdankach… Ci sami sypiający z żonami pod kołdrą przy zgaszonym świetle w niedzielę po kościele. Spędzają całe dnie przy laptopach nastukani amfą, by po wyczerpującym tygodniu udać się do burdelu bzykać dziwki, o przepraszam luksusowej agencji – rozładować napięcie i stres:) Gardzę tym… otwórz Hella nawias a w nawiasie napisz „wieprz”. Podpisano „Behemot” – w końcu lepsze to niżDanielle Steel:)
Tak na serio, 27 -letnia Sisi ponoć artystka:) wariatka:) rockemnka:)z globalnej wiochy zwanej stolicą.
Ostro nie:) realnie póki jeszcze wolno, kto wie czy za miesiąc, dwa nie zapuszkują mnie za takie teksty:) W końcu lepiej jest umrzeć stojąc niż żyć klęcząc… Swoją drogą Disorder bywasz jeszcze werblem 🙂 czy to już legenda i aura buntu, by przyciągnąc czytelników:) to nie złośliwość, ot głupi żarcik.
Przepraszam autora za poprzednie komentarze… Koniec końców, to miejsce służy, by wyrażać swoją opinię o książce a nie wygłaszać subiektywne poglądy i refleksje na temat świata… Nie mniej jednak muszę jeszcze coś dodać:) Owszem spalanie i zatracanie jest lepsze od stagnacji i wiecznego marazmu, nie mniej jednak miło by było mieć bezpieczną przystań, pewną stabilizację. By słowo „kocham” nie brzmiało jak frazes, slogan stosowany jako środek do osiągnięcia egoistycznych celów. Stabilny rockendrolowiec:)czy to możliwe:)
to chuj i wszystkim na zdrowie, pierdol się i stawaj na głowie. pierdolicie trzy po trzy, idźcie lepiej na piwo. a teraz to idę zajarac i spać, bo późno troche. ha!
Jak nie rozumiesz nie musisz krytykować :)i lepiej pierdolić trzy po trzy niż być pierdolonym w dupę.Chyba często doświadczasz takiego stanu skoro wychwalasz chuja:)
Dawno tutaj nie pisałam ;p
Chciałam tylko powiedziec, że się zaraziłam polskim punkiem, no polskim i nie tylko… (; W sumie to się uzależniłam.
Jakaś nowa książka się szykuje?
tak, w styczniu wyjdzie nowa powieść „Melanże z Żyletką”, w której też jest trochę punka w tle, choć bardziej gra tu Pidżama Porno:) A już we wrześniu premiera książki o Meksyku.
Książka pozornie schematyczna. Jednak klimat i emocje towarzyszące przekładaniu kolejnych kartek – niezastąpione i odbiegające od wszelkich tabelek. Bardzo często jestem równie apodyktyczna jak bohaterka. Może dlatego tak utożsamiałam się z nią. Znowu zachowanie Akwizytora irytowało mnie ogromnie. Denerwowałam się i odczuwałam złość i jednocześnie żal do niego. Tak, jakby to mi zadawał on ból, jakby to mnie tak podle kłamał. Ogólnie genialna historia. Może nawet nie historia, ale sposób pisania. Każdy znajdzie cząstkę siebie w którymś z bohaterów i spojrzy na daną sytuację z innej perspektywy. Mogłabym wiecznie ciągnąć wypowiedź na ten temat, jak i prowadzić dyskusjeę Ale już zakończę, to byłoby prawdopodobnie nudne. Z pewnością powróce po raz kolejny do tej książki. Pozdrawiam Autora i czekam na kolejne powieści (mam nadzieję, że równie dobre).
Ola-la, no faktycznie bohater nie jest sympatycznym misiem:) Mnie też denerwował i złościł. Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam i pozostaję z nadzieją, że kolejne powieści będą równie dobre 🙂
Przeczytałam tę książkę z miesiąc temu i doszłam do wniosku, że książka nie musi byc nudną i niekonczacą się stertą kartek… Przeczytałam ją w zaledwie parę dni, bo jest ona pisana prostym jezykiem i nie jest opisywany jakiś tani romans gdzie schodzą się ze sobą i żyją długo i szczęśliwie u wujka Leona na farmie… ha ha ha :D! Zajebiście się ją czytało, bo książka ma swój urok osobisty i tempo które ciągle podgrzewa palniki! Pozdro dla autora i dla „czytaczy” tej książki 😀
przeczytałam ta ksiazke z miesiac temu io doszłam do wnoisku,ze ksiazka nie musi byc nudna ib niekonczaca sie sterta kartek.. przeczytałam ja w zaledwie pare dni,bo jest ona pisana prostym jezykiem i nie jest opisywany jakis tani romans gdzie schodza sie ze soba i zyja długo i sczesliwie u wuka Leona n farmie.. ha ha ha :D! zajebiście sie ja czytało ,bo ksiazka ma swój urok osobity i tempo ktore ciagle podgrzewa palniki ! pozdro dla auytora i dla „czytaczy” tej ksiazki 😀
przeczytałam ta ksiazke z miesiac temu io doszłam do wnoisku,ze ksiazka nie musi byc nudna ib niekonczaca sie sterta kartek.. przeczytałam ja w zaledwie pare dni,bo jest ona pisana prostym jezykiem i nie jest opisywany jakis tani romans gdzie schodza sie ze soba i zyja długo i sczesliwie u wuka Leona n farmie.. ha ha ha :D! zajebiście sie ja czytało ,bo ksiazka ma swój urok osobity i tempo ktore ciagle podgrzewa palniki ! pozdro dla auytora i dla „czytaczy” tej ksiazki 😀
jak już napisałem w tytule, dostałem tę książkę w prezencie, od świetnego kumpla, z dedykacją „niech ta książka stare czasy Ci przypomni!” NO I PRZYPOMINA!!! zwłaszcza w czasach gdy już niewielu ludzi wie czym była XENNA!!! świetna! pozdrowienia dla autora i czytelników!
Hehe, a ja jestem jeszcze bardzo nieletnia i znam TZN Xennę :d a przynajmniej niektóre kawałki. Książka świetna, aż się rozmarzyłam 🙂 W dzisiejszym pokoleniu też można doszukać się takich ludzi (np. nie chwaląc się ja :)) Czytając „Xennę” stanęły mi przed oczami wszystkie moje bardziej i mniej spektakularne wyskoki; książka porusza wyobraźnię. Aż chce się wejść w skórę Xenny i być tak całkowicie nieskrępowaną, swobodną i wulgarną. Szkoda, że akcja rozgrywa się tak daleko. Miło by było wyruszyć śladami bohaterów:)
Hej, przecież nie zawsze akcja rozgrywa się tak daleko… Masz tu: Warszawę, Kraków, Toruń, Płock i wiele innych miejsc w kraju – wsiadaj w pociąg czy tam łap stopa i podążaj śladami Xenny 🙂
Przeczytałam. Zaczęłam wieczorem, 2 strony i wymiękłam. Zrobiło mi się smutno. Zajęłam się innymi sprawami. Za parę godzin wróciłam do niej. Zaczęłam jeszcze raz, od początku… dojechałam do 4 strony. Popadłam w zadumę i przerwałam. Nie czułam się na siłach zgłębiać to. W nocy nie mogłam jednak zasnąć. Zaczęłam więc „Melanże” po raz trzeci i czytałam już jednym tchem, aż po zaskakujący trochę finał.
Książka destrukcyjna, smutna, ciężka w treści, w swojej wymowie. Rozświetlona jedynie rzadkimi ale za to ładnymi, trafiającymi do mnie, opisami seksu. Książka prawdziwa, opisująca ludzką degenerację, nie bawiąca się w zbędne moralizatorstwo, nie dająca też cienia nadziei. Z pewnością dla dorosłego czytelnika, choć to pewnie zależy od dojrzałości jaką każdy w sobie ma. Konkluzją po jej lekturze jest dla mnie to, że to życie nas niszczy. Traumy jakie wynieśliśmy z domów rodzinnych, doświadczenia jakie zebraliśmy po drodze. Używki są jedynie środkiem. Alkohol choć tak tu widoczny, nachalnie rzucający się w oczy, zajmujący pierwszy plan, jast dla mnie tutaj skutkiem, nie przyczyną. Jest metodą na niszczenie się i jak widać potrafi niesamowicie uzależnić trafiając na podatny grunt. Bohater przestrzega tytułową Żyletkę przed skutkami chlania, ale jak wiadomo jedyne co można zrobić z dobrą radą, to podać ją dalej.
Książka poruszyła mnie, nie zniesmaczyła, choć są w niej „brudy” naszego życia, ulicy która nas otacza. Te drobne smaczki: pojebani sąsiedzi, matka bijąca dziecko, żule pod sklepem, śmietnikiem, dookoła. Nie jest o mnie, ale zahacza o pewne bliskie mi sprawy, wkracza na znajomy mi grunt. Piję mało, nie palę wcale, ale „mój” facet nadrabia za nas oboje… Jeśli jestem w związku to jestem wierna, brzydzę się kłamstwem, ale mam kumpelę w wieku bohaterki, która nieźle łoi, podobnie jak ona ma głowę do chlania i okłamuje rodziców na maksa. Akceptuję ją, więcej, bardzo ją lubię, staram się zrozumieć, zamiast bezdusznie oceniać. Rozmawiamy ze sobą, wiem, że nie miała łatwo w życiu, ze swoimi rodzicami… Spędzamy ze sobą czas, chodzimy na koncerty, pijemy choć w różnym rytmie.
Przyznam, są też „Melanże” troszkę o mnie. Mnie też nikt nie głaskał w dzieciństwie. Można pójść na terapię, ale nie wszytko da się przepracować, nie wszystkie braki da się nadgonić. Jestem w związku z kimś po podobnych przejściach. Głaskałam go kiedyś po plecach, bardzo delikatnie, bardzo długo.
– Czy kiedyś zaspokoimy nasz głód? – spytałam go.
– Nie wiem – odparł smutno, za to całkiem szczerze.
Lubię szczerość, bezpośredniość, czytać o czymś co realnie ma miejsce, nie jest wydumane. Tu to jest. Nieugładzony opis tego jak wygląda chlanie z bliska. Czuje się tak, jakbyśmy oglądali to pod lupą, ze szczegółami, nawet drastycznymi. A przy tym na kartkach tej książki jest w gruncie rzeczy wiele czułości i troski do niej, bohaterki. Bohater targa ją,jak nie daje ona rady iść sama po nadmiernej dawce alkoholu. Dba o nią, spełnia jej zachcianki. Z pewnością nie można tego porównać do pisarstwa Bukowskiego. Zresztą ja ogólnie nie lubię żadnych tego typu porównań. Wydaje mi się, że pisanie jest tak osobiste, indywidualne, że nie da się takich porównań robić.
Są tu pokazane jak na dłoni nasze różne słabostki. Pociąg do alkoholu, uzależnienie od fajek. Nieumiejętność stawiania granic, która sprawia, że przez mieszkanie przewija się tabun ludzi, a ono samo momentami przypomina prawdziwą melinę. Wdzierająca się w nasze mózgi muzyka. Jest pożadanie młodego, atrakcyjnego ciała, na przekór rozsądkowi, wszelkiej logice, zdaniu znajomych. Pokazuje nieubłagane niszczenie się, przeplatane chwilami refleksji. Tak jak w poprzedniej książce tego autora nie ma happy endu. Czy jednak na pewno? Czy to co robi bohater nie jest aktem łaski, rodzajem miłosierdzia, przerwaniem czegoś będącego w procesie nieuchronnej degradacji? Przeczytałam kiedyś taką sentencję, że być może miłością największą jest nie wywoływać uczucia, w tych których kochamy. Miłość przynosi bowiem do kompletu również ból. Książkowa bohaterka bez wątpienia kocha Jego i momentami walczy o uczucie, o to by on ją też kochał, by było trochę normalniej, może wręcz jak w bajce, choć to nie jej klimaty, ale przede wszystkim miota się w tym swoim popapranym życiu. Egzystuje uzależniona od alkoholu, fajek. Upadlając się tym jak żyje, choć tego tak chyba nie odbiera. Ma na to wyjebane. Ma młode ciało bez cienia zmarszczek, momentami niewątpliwy urok najebanej nastolatki, wywołuje wrażenie niewinności, rozczula, choć w rzeczywistości nie jest dziewczynką z dobrego domu… Jest ostra jak jej ksywka. Drapieżna, samookaleczająca się ale w pewnych nieprzekraczalnych granicach. Jest żywa i bardzo bohaterowi bliska. Mógłby on poderwać, jak sam mówi, jakąś normalną pannę, mógłby, tylko po co? Pociągają go takie a nie inne kobiety. Tak już jest. Taka karma.
To co jest mi też bliskie w tym, to te wplecione fragmenty tekstów kapel które znam i sama słucham… No i bardzo podobają mi się niektóre określenia jak np. knajping 🙂
Wielkie dzięki za tak obszerną recenzję „Melanży”, cieszę się, że książka Cię nie zniesmacza, bo są w niej fragmenty moim zdaniem na granicy dobrego smaku, albo może nawet już poza tą granicą. Starałem się napisać książkę może nie tyle o samej degeneracji, co o życiu w wyimaginowanym świecie. O prawdziwym życiu, którego obraz kształtują kłamstwa i konfabulacje. A także o uczuciach przygniecionych lękiem przed bliskością, bliskością, która oznaczałaby konieczność odrzucenia mistyfikacji.
Ładne to o uczuciach przygniecionych lękiem przed bliskością. Bardzo trafne… „Umykam przed własną obecnością w czasie, w ciele i w papierosie zapalanym powoli drżącą ręką i w kieliszku wódki, w którym perli się znużone czoło zmierzchu…” – fragment wiersza kogoś z kim się spotykam.
A co do granicy dobrego smaku, to każdy z nas ma inny… Dziś zniesmaczył mnie widok plastikowego Mikołaja wspinającego się na okno (naprawdę pomijam, że jest już dawno po świętach i niby po co się tam wspina…). Z drugiej strony całkiem podobało mi się stwierdzenie, że punktualność nie jest najważniejsza w momencie gdy jego członek ślizga się w jej ustach :-). Jest ok. moich granic to nie przekracza.
oczarował mnie swoimi wierszami, którymi nie chce się dzielić, mówi że pisze dla siebie i dla mnie…
„a wejście jak rozchylone usta, prowadzą mnie przed ołtarz pijanej kawiarni. Tam przy stoliku zastawionym piwem, wśród kibiców i lesbijek rodzą się niedokończone wiersze zbłąkanego anioła, co sprzedał skrzydła za jedną noc pełną nadziei…”, „słowa, słowa kończą się tam, gdzie należałoby je dopiero rozpocząć”…
dobrze dobrze bardzo dobrze, o miłości ta książka, najlepsza książka o miłości i alkoholu, jaką czytałam od czasu 'Dwanaście’ i 'Trzynaście’ Marcina Świetlickiego, chociaż on o nich mówi, że to kryminały…
Destrukcja w Melanżach nie przebiera się w ładne fatałaszki, drogie samochody, nadęte miny i pozy plejboja uchlewającego się drogimi alkoholami (jak w Xennie). Bohater jest w Melanżach nagi, bezpruderyjnie pokazuje swoje słabości, lęki, swoje ciemne strony. Widocznie autor nabrał odwagi:)
Ha! Wychodzi na to, że nie licząc internetowych prapremier, jestem jedną z I-szych czytelniczek:) To była w ogóle miła sobota – zerwałam się ze szkoły, wagary, bro jak za liceum i na deser ta książka. Czyta się szybko jak szybko się pije:) Zakończenie jest super! I wbrew pozorom nie jest to książka łatwa, lekka i przyjemna (męczą zwłaszcza kace – te alkoholowe, jak i moralne) choć pochłonęłam ją w jeden wieczór. Jest podobna do „Xenny”, a jednak inna, widać,że pióro się autorowi wyrobiło;P W niektórych miejscach nużyć mogą powtórzenia („Disorder domagał się skuna”), ale cóż, życie też jest powtarzalne. Jeśli jeszcze porównywać „Żyletkę” z „Xenną”, to można by powiedzieć,że „Żyletka” jest bardziej realistyczna, a „Xenna” idealistyczna. I nasuwa mi się kilka wniosków po obu tych lekturach, ale ograniczę się do jednego: Jakże jesteśmy zagubieni wśród tych wszystkich melanży, jak bardzo pragniemy miłości i jak bardzo się od niej oddalamy z kolejnym kieliszkiem…
Żyletka zastąpiła Xennę. Niby nic a jednak ten sam charakterystyczny język. Ten sam zmęczony życiem świat. Łukasz Gołębiewski potrafi pisać o pogardzie i o tym jak to jest być na dnie. Irytuje mnie totalny brak szacunku do otoczenia. Kobiety – już nie ma niepowtarzalnych kobiet. Wszystkie są takie same, puste bo bohaterki silą się na zdobycie świata ale są zbyt małe
aby go dotknąć.
Melanże są mi bliskie dlatego, że znam to życie, które autor opisuje. Wszyscy jesteśmy alkoholikami i to bez wątpienia, i to udawadnia ta opowieść. O miłości ale bez miłości. Miłości, w którą trudno nam uwierzyć. Bohater nadal snuje iluzje. Żyje właściwie w swoim świecie. Wszystke bohaterki są takie same a najważniejszy jest on, egoista. Kobieta i mężczyzna to najważniejszy motyw w Biblii i w literaturze, ale czekam na odrodzenie Łukasza Gołębiewskiego, kiedy naprawdę napisze o wyjątkowej dziewczynie. Nie bedzie to dziewczynka, która chce odbić się z dna ale tkwi w bagnie. Może już być na szczycie i niekoniecznie musi się staczać. Powieść udawadnia, że mimo wszystko jesteśmy szarzy. Jest w tym tylko pół prawdy. Bowiem wyjątkowi ludzie istnieją. Tę powieść czyta się łatwiej niż XENNĘ. Bohaterka jest jednak łatwa w użyciu, to typ nastoletniej gówniary. Pod koniec okazuje się, że znów jest tylko iluzją. Raczej schizofrenią głównego bohatera.
I znów my kobiety popadamy w niełaskę skoro jesteśmy tylko iluzjami.
Świat przedtawiony w Melanżach ma w sobie coś nadzwyczajnego, jest to siła bohatera, który ma wolny zawód. Robi co tylko chce. Toniemy w jego ego. Bohater jest zagadką. Czekam jednak na stworzenie bohaterki godnej bohatera, który lubi zabawę i nie jest odpowiedzialnym człowiekiem.
Wielką zaletą książki jest to, że się ją „ogląda” jak film. Melanże pokazują, że literatura to coś więcej niż ciągła powaga, spokój i nagrody.
Z jednym zgodzić się nie mogę, muszę bronić mojej bohaterki, wcale łatwa w użyciu nie jest. A że jest młoda… cóż, nie znaczy wcale, że gówniara. Jest dumna, sprytna, zdolna… i cholernie zagubiona. A to ostatnie akurat z bohaterem ją łączy.
Dzięki za wnikliwą recenzję 🙂
To dobrze, że bronisz bohaterki. Dla mnie jest taka sama jak inne i nie widzę w niej nic fascynującego skoro wszelkie kobiety wrzucasz do jednego worka. Chyba, ze Żyletka byłaby Pianistką… oddaną graniu, a bohater byłby punkowcem, który zrzuciłby dziewczę na dno. I od razu rodzinka by się ścięła (motyw z telenoweli). Mezalians. Pozdrawiam serdecznie w to niedzielne, śnieżne popołudnie.
Wreszcie dopadłam „Melanże” i przeczytałam w jeden wieczór, czyta się naprawdę szybko. Podoba mi się, że ta książka wprost nawiązuje do „Xenny”. Nie jest to dalszy ciąg, ale ten sam bohater, te same klimaty. Dziewczyna jest niesamowita, podoba mi się, choć źle kończy, to jest w niej siła i bunt. Opowieść smutna, tak jak „Xenna”. Żal obydwojga bohaterów. Ale jest też bardzo dużo scen zabawnych, przy których śmiałam się do łez (na przykład sceny z Karolkiem). Podoba mi się też język tej książki, bardzo oszczędny. MNiej wulgaryzmów niż w „Xennie”, mniej scen erotycznych, ale jak już są, to ufff – oględnie mówiąc mało romantyczne, zupełnie inaczej niż w „Xennie”. Ale dziewczyna jest też inna, Żyletka na romantyczne uniesienia sobie nie pozwala. Można jedynie zarzucać całkowity brak realizmu, ale zakończenie tej książki wyraźnie pokazuje chyba, że z realizmem ta opowieść nie miała mieć wiele wspólnego. Zakończenie zaskoczy chyba każdego. Moim zdaniem jest świetne. Czekam na następną książkę
Następna książka, ostatnia część „Brudnej Trylogii”, ukaże się w styczniu 2009. Znów będzie ten sam bohater i te same klimaty. Hm, prawie te same klimaty – nie będzie ani słowa o graniu w lotki 🙂
pani Anno, jestem pod wrażeniem pani rencenzji. ja również czekam na odrodzenie Łukasza Gołębiewskiego. co więcej – myślę, że ono nastąpi. ku jego własnej satysfakcji i czytelników (a przynajmniej ich części).
Książka była fascynująca i wciągająca, ale tzw. część 3 zupełnie mnie nie przekonuje. Jest jak sztucznie przyklejona do reszty, albo przegadana, kiedy coś było przyjemnie niedopowiedziane.
Chodzi Ci zapewne o część ze wspomnieniami Xenny. Ona świadomie jest inna, bo opowiada ją kobieta. A że sam jestem facetem to cóż… wyszło jak wyszło, ja się świetnie bawiłem w roli kobiety, wyobrażając sobie niedostępne dla mnie przyjemności 🙂
deuter – tadeusz k. moja miłość… :))) xenna – pozdro dla zygzaka :))) ch.bukowski – mam/znam wszystko co wydano w pl :))) więc wstaję od kompa i NATYCHMIAST idę kupić xennę i melanż… thx łukaszu gołębiewski… :))) oczywiście nie omieszkam skomentować po przeczytaniu :)))
deuter – tadeusz k. moja miłość… :))) xenna – pozdro dla zygzaka :))) ch.bukowski – mam/znam wszystko co wydano w pl :))) więc wstaję od kompa i NATYCHMIAST idę kupić xennę i melanż… thx łukaszu gołębiewski… :))) oczy-wiście nie omieszkam skomentować po przeczytaniu :)))
Książkę połknęłam… Uwielbiam książki o degeneratach, alkoholikach, trudnej młodzieży, nałogach, marginesie społecznym itp. Trzeba mieć jakieś zboczenie w idealnym życiorysie 😉 Może nasycenie się samym opisem dna pozwala mi jego uniknąć…
Zakończenie mnie zaskoczyło. Wszystko było takie realne, nawet miejsca-w końcu żyje się w Warszawie. A tu nagle taki niemal fantastyczny koniec… Mało pozytywny? No cóż, sama książka w swej treści nie jest pozytywna…
Zaskakujący? Przecież o to chodzi! Żałuję, że nie przeczytałam najpierw Xenny…
Mam fetysz posiadania na własność książek więc składam publiczną przysięgę szanownemu Panu Gołębiewskiemu, że zakupu tejże książki dokonam. Mam nadzieję, że z bohaterem „Melanży” ma Pan niewiele wspólnego i dochód ze sprzedaży nie pójdzie na Bolsa dla jakieś nastolatki 😉 Choć w sumie… wzorem głównego bohatera… co mnie to obchodzi? ;))))
Nie jak krytyk czy rzeczoznawca ale jako prosty czytelnik gratuluję.
Sama książka mnie nie zszokowała, sceny pornograficzne, bo na pewno nie były to miłosne bodaj romantyczne (dzięki Bogu) też nie. Natomiast nie polubiłam głównego bohatera, ale prawdę mówiąc chyba nikt nie obdarzył go sympatią, poza autorem (tak myślę). Zdenerwował mnie nie jego styl życia, ale myślenie na temat miłości i wykorzystywanie tej dziewczyny, chociaż gdyby ona nie chciała, to by się nie dawała 😀 Irytowały mnie też co chwila tu i tam cytaty z piosenek, tak jakby bohater sam mądrego nie umiał nic powiedzieć. Podoba mi się natomiast stwierdzenie samego autora, że lepiej czytać o degeneracji, niż samemu się stoczyć. Książka przypomina mi współczesną polską powieść pt. „Impreza” (niestety nie pamiętam autora) w obu książkach występują podobne cechy, takie jak niespełniona miłość, zamiłowanie do alkoholu i inne. Jednakże w Xennie… bohater nic ze swoich doświadczeń nie wyniósł (chodzi o wartości duchowe), to w Imprezie główny bohater zmienił swoją postawę na lepszą 😀 Podobieństwem jest to że obaj bohaterowie kreowani są na autorów, również chodzi o wygląd. Xenna moja miłość była pierwszą książką, którą przeczytałam tego autora, przyznaje wciągnęła mnie, zafascynowała, na całe szczęście nie jestem w wieku gimnazjalnym, no bo cóż książka, a raczej jej niektóre „miłosne” opisy pobrudziły moje myśli 😀 Mam nadzieję że uda mi się zdobyć kolejne powieści pana autora, którego też serdecznie pozdrawiam. Acha książka pokazuje też obrazek dziewczyn również w moim wieku, które niestety dla kasy zrobią wszytko, nawet pójdą do łóżka z 20 lat starszym niezbyt atrakcyjnym facetem, tylko dlatego że jest sławny i bogaty. Cóż bohater pokazał, że najbardziej w życiu pociąga go konsumpcja, bardzo różniąca się od hedonistycznej postawy Epikura. Właśnie jak to się wszytko dziwnie składa, książkę tę przeczytałam 2 dni temu, gdzie dosłownie nadmierny konsumpcjonizm wylewa się na wszystkich stronach powieści, a dzisiaj na maturze próbnej z j. polskiego miałam czytanie ze zrozumieniem Hedonizm kontra hedonizm, ale to tak nawiasem pisząc 😀 I jeszcze jedno bohater Xenny… trochę przypomina mi Kusego z serialowego Rancza 😀 Podobny wygląd, problemy z alkoholem i takie same zdanie o miłości, no ale Kusy w końcu się opamiętał, no i jest mądrzejszy od bohatera Xenny…
Bohater Xenny niezbyt mądry, to i się nie opamiętał 🙂 a tak serio, to jak on się miał opamiętać, skoro gonił za iluzjami, a od prawdziwej miłości uciekał jak diabeł od święconej wody…? „Ten typ tak ma”, nieuleczalnie zapewne.
Jak bardzo czytanie jest indywidualne :-). Mi się właśnie bardzo podobały wstawki z tekstów kapel, pewnie dlatego że ja ciągle słucham tej muzyki. Ona żyje we mnie i w różnych sytuacjach mi się fargmenty tekstów różnych kapel przypominają. To jest mój klimat. A co do związku ze starszym mężczyzną, to bywa tak, że czasem kobieta lubi starszego, moja kumpela jest z facetem, zresztą bardzo fajnym, który jest starszy dwa lata od jej ojca, nie chodzi jej o kasę… Ja spotykam się z facetem który też jest starszy od mnie choć wszystkie moje wcześniejsze związki miałam z młodszymi, a niedawno na koncercie poznałam punkowca ze starej załogi, ma 45 lat i powiem tyle, że jest ZAJEBISTY, bardzo dobrze się nam ze sobą gada, czujemy się ze sobą super i kumamy nasze klimaty. Wszystko jest względne.
Cześć, ja w kółko czytam Celine’a tylko, ale jako że pierwsza książka o Xennie nie była zła, to i drugą przeczytam, powstrzymuje mnie jedynie mnogość celów, dla których dwadzieścia parę złotych zdać się może, a jako że już nie jestem bezrobotnym, więc rolę pieniądza szanuję sobie – pomimo tego w razie wizyty autora w Krakowie, piwo postawię (czy autor mnie pamięta? może pamięta…). A przy okazji zapraszam na koncert, z którym jakoś tam związany jestem, mianowicie rolę generatorki zdarzeń oraz mecenaski opłacalności finansowej pełni moja luba ruda bestia białogłowa, obecnie w brunetkę przemioniona, i wyszarpana przez fryzjerkę okrutnie, na półtora centymetra normalnie.
hej hej
detale koncertu: Krakow, 11 kwietnia 2008, piątek, Kawiarnia Naukowa (ul. Jakuba 29-31), godz. 18:30, wjazd: 10 zł. Zagrają: PROFANACJA punk/rock '1987 z Wodzisławia Śląskiego, THE-TOX punk/rock reggae z Żor, KONTR-KULTURA punk/rock Małopolska.
Jasne Stroszku że cię pamiętam, jak mógłbym zapomnieć 🙂 Hm… Profanacja, może się wybiorę, nie byłem na ich koncercie kopę lat… ostatni raz to jak na Totalnym Rozpierdolu Systemu grali…
Obydwie powieści podobają mi się, bo opisują świat w sposób szczery, jest w nich smutna prawda, choć są też momenty bardzo zabawne – zgrabnie Pan to łączy, ale chciałam spytać: Dlaczego tak bardzo nie lubi Pan kobiet?
Ja nie lubię kobiet? Ja nie lubię kobiet? Ale proszę Pani, co też Pani opowiada?! Ja kobiety uwielbiam, no choćby tę śliczną panią fryzjerkę, którą wczoraj poznałem… ach, cóż to za kobieta 🙂
Pan sobie teraz stroi żarty, a ja pytałam serio. Wszystkie kobiety traktowana są w pana książkach w sposób podmiotowy. Samiec-maczo, którego nic nie rusza, który odrzuca każdą miłość, najpiękniejszą kobietę, a one wokół niego skaczą. Dlaczego, pytam?
Stroję żarty, by nie odpowiadać serio… Ale ok., spróbuję. Myślę, że przede wszystkim postawa bohatera wynika z obaw. On odrzuca, bo boi się, że sam zostanie odrzucony. Przybiera pozy. W „Xennie” to żałosna poza faceta, który ma w rękach cały świat, bo ma złotą kartę visa. Ale w „Melanżach” już nie ma faceta-macho, jest bohater, który sobie nie radzi z uczuciami. Kobiety są odbiciem postaw bohatera. One są uległe, kiedy on jest dominujący. Dlaczego? Bo takie sobie partnerki dobiera, to proste. To wcale nie oznacza, że ja uważam, że takie są wszystkie kobiety, albo, że nie lubię kobiet. Bohaterka „Melanży” uległa bynajmniej nie jest, a więc i sytuacja psychologiczna obydwojga jest bardziej skomplikowana, jak mniemam. W mojej trzeciej powieści, która wyjdzie w styczniu 2008, w „Disorder i ja”, bohater jest pierdołą i w ogóle nie radzi sobie z kobietami, to one go porzucają. To wbrew pozorom odległa droga od bohatera „Xenny” do bohatera „Disordera”, choć fabularnie to ta sama osoba… Widziana jednak z różnych stron. Uff, nie wiem czy wyjaśniłem cokolwiek, być może tylko zagmatwałem… Kobiety serio lubię, zwłaszcza wiosenną porą 🙂
W styczniu 2008? A nie 2009? [nie pytam po złości, tylko jesli w styczniu 2008 to zaraz lecę do sklepu]. Jak dla mnie to te książki są pouczające, po przeczytaniu ich czuję się silniejsza [serio]. Przynajmniej wiem… a raczej mam taką nadzieję, że nie dam się wykorzystać żadnemu chłopakowi. Poza tym… kocham jee xD. Piszę to już któryś raz na tej stronie, ale raz na jakiś czas muszę, jest mi lepiej, że doceniam wreszcie jakiś kawał dobrej roboty.
Chciałabym kiedyś pojechać na punkowy koncert… [tylko nie mam z kim].
To będe czekać do stycznia 2009 😉 Nie wiem dokąd, nie mam określonego miejsca… nie wiem nawet na jaki koncert. Tak tylko napisałam. I tak nie pojadę, no chyba, że za jakiś dłuższy czas. Wiekszość osób u mnie słucha techno, hip hopu. Jest paru ludzi [i z tymi głównie trzymam], którzy słuchają czegoś innego, ale to zazwyczaj jakis tandetny black metal, coś z serii szatan, krew i wino albo osoby słuchające happysada itp. Mnie osobiście to nie uszczęśliwia. Ale nie mam wyjścia… jeżdżę na koncerty zespołów za którymi nie przepadam. Czasem nawet bywa fajnie.
Ale się żalę. W ogóle nie na ten temat, który powinnam. Jak będę miała przestać to niech Pan napisze, żebym się zamknęła ;]
Moja najlepsza przyjaciółka nazywa się „technomłotem”, co chyba mówi samo za siebie 😉 No to ma Pan szczęście, zresztą jak będę trochę starsza to wyjadę gdzieś w pizdu daleko i też sobie będę jeździła na to co mi się podoba, zawsze znajdzie się jakiś frajer, który pojedzie ze mną. U nas i tak jest trochę biednie z tymi koncertami, rzadko kiedy są, a daleko nikt nie może pojechać. Gdy zapytałam mamy, czy mogę w tym roku wybrać się na Woodstock, stwierdziła, że ochujałam.
Witam wszystkich a przede wszystkim autora. Właśnie na stronie Pasażera zobaczyłem Xenne i musiałem znaleźć jakieś opinie o niej. Czytając wypowiedzi ludzi, myślę że lada dzień będę musiał zakupić tę książkę, tym bardziej że słucham punka i ciekawi mnie ta subkultura. Po przeczytaniu książki wypowiem się na jej temat, ale już wiem że będzie dobra 🙂 Do: Immortal-Hope – z jakich okolic jesteś? :> Skoro nie ma z Tobą kto na koncert jechać to możnaby się ugadać:)
Koncerty to nie wirtualne randki :P. W okolicach Gdańska. Gdyby moja babcia dowiedziała się, że podaje coś wiecej niż mój nick, to dostałaby zawału (za dużo telewizji się dziewczyna naoglądała) dlatego zrobiłam to [może się dowie]:-> ]
A tak swoją drogą, to jak miał na imię bezimienny bohater książki?
W następną sobotę miałam iść na wesele siostrzeńca, którego widuję raz na parę lat i bez entuzjazmu… Wypadało im mnie jednak zaprosić :-)kolega zapodał mi jednak newsa o koncerciku w cockney-u. Wejrzałam w siebie i zadałam sobie pytanie czy doprawdy mam ochotę iść i otumaniać się z ludźmi którzy nie są mi bliscy?
Powiedziałam już, że nie idę na to całe wesele. Wolę pójść sobie na koncert, taka jest prawda, przy okazji spotkać się ze znajomymi, tymi którzy jeszcze nie wyjechali. Pozdro.
3 maj, wieczór, Kum.pl we Wrzeszczu (były Cockney): Damrockers, Po Prostu, Bulbulators.
Z Gdańska nie jest aż tak daleko do Nowego k. Grudziądza 🙂 w pubie Triglav (ex-Azyl) są praktycznie co drugi tydzień jakieś koncerty. 2 maja Bulbulators i Bachor. Będzie się działo 🙂 wbijać kto może 😛
Będę w takim razie bardziej się rozglądać, chociaż własnie jak już wspominałam często jest tak, że nikt nie chce jechać. Ostatnio byłam w takim jednym LO na zespołach początkujących. Fajnie było, ale to już nie to samo co kiedyś. „Nowego k. Grudziądza” …nie mam różowego pojęcia gdzie to jest. ;P
Fajnie… ze strony o książce robimy reklamę o koncertach.
Mam pytanie, dostałam szanse na wyższą ocene z j. polskiego na koniec roku i muszę przygotować prezentację multimedialną na temat wybranej książki. Chciałabym zrobić o Xennie albo Melanżach. Czy mogłabym trochę skorzystać z materiałów zamieszczonych na stronie ? (: Chodzi mi o niektóre wypowiedzi, komentarze.
Książka jest poprostu fenomenalna. Kupiłam ją zupełnie przypadkiem, bo spodobała mi się okładka:) ale przeczytałam ją w godzinę:) naprwdę warto było i kupić, i przeczytać. Szukam więcej pozycji książkowych tego typu, ale niestety znaleźć nie moge;/ no poza Xenną:) Pozdrawiam.
30 maja kawiarnia naukowa ulica jakuba 31
31 maja STRANGER cafe ulica DIETLA 97
WYSTĄPIĄ
piątek
ELOE, HEADS OF PIN, GET BREAK
sobota
TELE, OSTATNIA MINUTA, MONOZID ( niemcy )
koncerty start 8 pm
wstęp 7 i 10 pln
Jest to kolejna edycja antykonmsumpcyjnego festiwalu
PRODUKTY MASOWEGO RAŻENIA
gdzie zapraszamy zespoły ze sceny alternatywnej
Pierwszy dzień w kawiarni naukowej będzie noisowo-rockowy
Sobota w Stranger cafe z pewnością będzie bardziej punkowa
jakub palacz
( pomysłodawca i prowadzący festiwal)
Zapraszam na krakowski Kazimierz do Kawiarni Naukowej na koncert zespołów; ELOE(noise) z Krakowa, PRZECIW(hardcore punk) z Lublina i LD50(retropunk) z Warszawy.
Impreza będzie miała miejsce 28.06.2008r. o godzinie 18.00.
Wjazd 10 zł.
Adres: Kawiarnia Naukowa ul. Jakuba 29-31 Kraków Kazimierz.
Przysyłaj mi na przyszłość info na adres autor@xenna.com.pl, jak to robią inni, to będę umieszczał informacje o krakowskich koncertach w sekcji „Aktualności”, bo tu zasadniczo chodzą komentarze na temat książki, a nie informacje koncertowe 🙂
Jestem bardzo przyjemnie zaskoczona Melanżami, bo myślałam, że książka będzie wulgarna, a wcale nie jest. I mi się bardziej spodobała niż Xenna, bo jest bardziej konsekwentna, prosto prowadzona fabuła, świetne zakończenie, wiele zaskakujących fragmentów, dużo zabawnych, niektóre zupełnie jakby z innego świata, i doskonałe są tytuły rozdziałów. Czyta się szybko, choć z refleksją, bo dużo jest takich miejsc ostro dających do myslenia, także nad własnym życiem. To mi się chyba najbardziej podoba, że ta książka tylko pokazuje brzydki świat, w ogóle nie ocenia, a jednocześnie czytelnik jasno widzi, co tu nie gra. Taka przestroga bez dydaktycznego nachalstwa. Brawo.
Xenna to moja ulubiona książka, czytałam ją już kilka razy i pożyczałam znajomym, wszystkim sie podobało. Melanże trochę mniej jak dla mnie, bo tam jest taki duży dystans miedzy bohaterami. A w tej następnej książce co ją Pan zapowiada, to będzie o miłości znów?
Osobiście wolę Melanże 🙂 Może bardziej lubię dystans… „Disorder” nie jest o miłości, to zabawna jak sądzę książka o dwóch żulach, kobiety tam oczywiście też są, ale bohater nie ma szczęścia w miłości, więc szybko od niego odchodzą.
Bohaterka książki jest moją imienniczką :).
Jak najszybciej muszę zakupić i przeczytać tę książkę.
Wydaje mi się, że książka może być ciekawa, przynajmniej tak się zapowiada.
Pozdrawiam :).
późno zaczęłam, moja córcia ma dopiero 7 lat i zwyczajne imię, ale dzieci moich niektórych znajomych wchodzą już w życie… z imionami nadanymi im przez rodziców, takimi jak Ramona, Sid itp.
pozdrawiam
Przebrnęłam przez książkę tylko i wyłącznie dlatego, że nie lubię czegoś zaczynać i zostawiać niedokończonym. Kupiłam ją, bo zachęcił internet. Poza tym lubię punkowe klimaty i atmosferę patologii w literaturze… żałuję… doznałam obrzydzenia do seksu przede wszystkim, mężczyzn, kobiet, głównego bohatera i pewnie bogu ducha winnego autora. Jeżeli książka miała być prowokacją to bardzo się ona udała. Czy obraz bohatera jest odzwierciedleniem obrazu mężczyzny w ogóle?
Nie, ten bohater to straszna pałka i wstyd dla męskiego gatunku 🙂 Jest duże prawdopodobieństwo, że obrzydzenie do seksu Ci minie po pierwszej udanej próbie przełamania wstrętu (konieczny jest odpowiedni partner!). Autor jednak winny, że taki brzydki świat odmalował, obrzydzenie do niego absolutnie uzasadnione.
Pornografia mnie przerażała… w pewnych momentach… lecz czytając książkę miałam wrażenie, że słucham wywodów mojego kumpla:) „fucking shit”… czułam się bardzo realnie… spoko książka, dobry psychologizm postaci, odmienny… przez to kontrowersyjny.. dopiero pod koniec czytania zorientowałam się, że tak naprawdę bohater jest bezimienny… mogłabym pisać i pisać… jeszcze coś tu skrobnę jutro…
Nie mogłam się oderwać od tej książki. Jest pornograficzna. Ok., ale nie bądźmy pruderyjni. Osobiście wolę takie książki od byle jakiego pornola na video.
Generalnie Xennę uznaję za świetną książkę, zawsze można się do czegoś przyczepić ale nie o to chodzi, trochę siebie w książce znajduję, chodzi o uczucia. Panie Łukaszu kiedy zawita Pan do Dublina, czekamy!!!!!!!!!
W Dublinie byłem w zesżłym roku (tu piszę o wizycie:
xenna.com.pl/moim_zdaniem/irlandia_kartka_z_podry_1_457.html, xenna.com.pl/moim_zdaniem/irlandia_kartka_z_podry_2_458.html + kolejne kartki ale już z innych miejsc w Irlandii). Na pewno jeszcze chętnie bym się wybrał do Irlandii, bo to piękny kraj, a bilety lotnicze kosztują taniej niż benzyna do Zielonej Góry 🙂 Jest tam jakieś fajne miejsce, gdzie można zorganizować spotkanie autorskie?
Kurcze jest sporo fajnych miejsc, też zależy, co kto lubi;) wczoraj byłam na spotkaniu z Markiem Kamińskim, miejsce fajne, może trochę sztywne ale jest, jest też kilka mniejszych pubów gdzie odbywają się koncerty np. Apteka grała ostatnio i chyba też się nadają, trzeba by się zorganizować, pozdr.
No cóż, recesja dotknęła i książki;) jest tu jedno miejsce, gdzie można kupić to i owo, czasem się zdarzają jakieś perełki ale raczej, to trzeba z Polski przywozić. A może w Gdyni będziecie jakoś teraz??
::PRAWDZIWA SCENA PODZIEMNA – sobota 10.I.2009::
dodano: 0000-00-00
zapraszamy na koncert w ramach Prawdziwej Sceny Podziemnej
sobota 10 stycznia 2009
godz: 18:00
wejscie darmowe
PSP
to niezależna inicjatywa muzyczna, która nie jest
związana z żadną agencją koncertową, czy wydawcą.
Podczas koncertów grać będą zespoły z Bydgoszczy i
okolic, zawsze za free. Będziemy też zbierać pieniądze
na cele charytatywne. Jako pierwszy wybraliśmy dom
dziecka w bdg.
zagraja:
KAZAN
myspace.com/kazanpl
IXION
myspace.com/ixionx
KONTAGION
myspace.com/kontagionpl
CHILDREN CRY
myspace.com/childrencry1
Mamy prośbę: szukamy wolontariuszek, tzn miłych kobiet
:), które pomogłyby podczas koncertu w zbiórce kasy na
dom dziecka. kontakt na gg: 2094918 lub na mejla maciasfnc@o2.pl
Xenna – ksiazka kaszanka jakich mało. autor nie ma nic ciekawego do zapropononowania i jest kolejnym przykladem krytyka co sie zabiera za pisanie ksiazek. frustraca, nedza i mentalna pustynia. silenie sie na napisanie ksiazki kultowej dla pankow ze sceny niezaleznej. wolalbym przeczytac ksiazke w innym wydaniu o tym „pokoleniu”. a pan lukasz do psychologa, moze pomoze mu uporzadkowac niespelnione „gwiazdorstwo” na ktore sie nie zalapał na scenie.
ps. swietna recenzja tej ksiazki w „innym swiecie” numer ktorys – polecam.
oczywiście zawsze wolę czytać, że Wam się moje pisanie podoba, ale rzecz jasna nie ma takiego, który by każdemu dogodził 🙂 Recenzja z „Innego światu” – pisane w podobnym do „luja” duchu – dostępna jest na tej stronie, jak wszystkie recenzje.
Brawo!!!!! Uważam, że to napochlebniejsza recenzja. W końcu książka wywarła odpowiednie wrażenie z użyciem odpowiednich słów. Czy ktoś powiedział, że miała się podobać? jest poprawnie napisana (chuj przez ch), o niepoprawnych ludziach i zjawiskach. W naszym kraju nie ma psychologów. Są za to psychopaci mianujący sie psychologami. Łukasz z tego co wiem studiował rok na psychologii i zdaje się, że trafił z tematem. Jego książki to syf, który dzieje się obok nas. Kto nie chce niech nie patrzy.
Nie studiowałem nigdy psychologii. Ale też nie uważam, że nie ma w Polsce psychologów, są tylko psychopaci. Mój brat stryjeczny jest psychologiem, nawet jakąś poważną książkę na ten temat popełnił i psychopatą nie jest 🙂 Faktycznie w „Melanżach” pada stwierdzenie „psychiatrzy to idioci”, wykorzystane potem w recenzji przez Masłonia, ale to nie jest moja opinia o tej dziedzinie wiedzy, a jedynie wyrwane słowa bohetrki mojej książki. Osobiście nie mam nic do psychiatrów, mam nadzieję, że podobnie jak psychoterapeuci są w stanie wielu ludziom pomóc. Generalnie to ja wierzę w „inżynierię” mózgu, że to się daje jakoś tam składać jak się popsuje…
Brawo!!!!! Myślę, że to jednak pochlebna recenzja. Książka wywarła odpowiednie wrażenie. Książki Łukasza to syf, Który dzieje się w nas i obok nas. Kto niechce niech nie patrzy. Nikt nie powiedział, że ma się podobać, wypominanie niespełnionego gwiazdorstwa nie na miejscu. Z tego co wiem Łukasz studiował rok na psychologii i myśle, że trafił z tematem. Autorowi „Syfu” polecam „Dumę i uprzedzenie”, „Rodzne Połanieckich” – Tam wszystko jest ładne. (piszę drugi komentarz bo pierwsz chyba nie wszedł a szkoda)
z tą psychologią… gdzieś przeczytałam. O psychologach to jest moje zdanie, akurat takich przyszło mi poznać. Do psychiatrów nic nie mam i nie chcę mieć puki co:)
Jak dla mnie to obydwie książki są świetne, jasna, że opisują syf – szczególnie może „Melanże z Żyletką”, gdzie są takie sceny z ulicznicami, z matką bijącą dziecko itp., ale to w ogóle nie przeszkadza, przecież świat jest także brzydki, ważne że autor jest bardzo sugestywny, że te książki są szczere, no i przemawiają do wyobraźni. Poza tym dobrze się je czyta. Czekam niecierpliwie kiedy u mnie w Empiku będzie „Disorder”.
Psychopaci, rytualne morderstwa… Anno, a może to zgubny wpływ zbyt dużej ilości przeczytanych/obejrzanych horrorów… 😛 W takim wypadku być może lektura poczciwej Jane Austen Tobie też by dobrze zrobiła – uspokoiła, pozwoliła na kontemplację zagadnień dumy i uprzedzenia ze szczególnym naciskiem na to drugie.
Lata 90-te wspominam zarówno z sentymentem, jak i z przymrużeniem oka. Był to okres wczesnego i tandetnego kapitalizmu. To gorący czas łapczywego pochłaniania wszelkich towarów i trendów z Zachodu tak, aby najeść się na zapas, aby nadrobić 50 lat niewoli i braku wyboru. Zamiast octu tony świecidełek, disco zamiast dancingu, okulary słoneczne i złote zegarki z kalkulatorem „Montanna”, które zwiększały szanse mężczyzn u partnerki. Pamiętam, jak wtedy zbierało się papierki od gum do żucia i kolorowe opakowania po batonach, co dzisiaj wydaje się nam być rzeczą totalnie absurdalną i możliwą tylko gdzieś w krajach Trzeciego Świata, gdzie murzyni trzymają kałachy, piją Coca-Colę, nie umieją pisać i nie wiedzą, że ziemia jest okrągła. Tak więc, trochę magiczne w swojej tandecie realia stanowią tło dla bohaterów najnowszej powieści Łukasza Gołębiewskiego ”Disorder i Ja”: dwóch życiowych wagabundów, którzy od nudnego ustatkowania się i zapuszczenia korzeni wolą wieść pełne wrażeń życie z dnia na dzień. Próbują znaleźć równowagę pomiędzy hedonistyczną autodestrukcją na morskich falach beztroski a chwilami trzeźwości w portach należących do systemu, który ich otacza i nolens volens determinuje. Jednakże owe chwile stabilizacji ograniczają się tylko
do regeneracji sił i zebrania funduszy na kolejne wojaże po bezkresnych oceanach (alkoholu). Stąd, co jakiś czas bohaterowie kalają się pracą, a nawet wszywają sobie esperal, by popijając piwo bezalkoholowe czekać, aż ów intruz straci swoją moc..
Powieść Gołębiewskiego jak zwykle pełna jest ekstremalnych przygód: seks, alkohol, imprezy, odjazdy i przegięcia. Jest to kolejna próba znalezienia tej Idylli romantycznych awanturników, którzy gdyby dzisiaj żyli mieliby gdzieś kryzys, indeksy giełdowe czy kłótnie premiera z prezydentem o samolot i agentów. Tylko u Gołębiewskiego znajdziemy bohaterów, którzy zamiast wędką łowią ryby granatami ręcznymi, wyrywają stare nadziane pasztetówy z baru, aby im zajebać butelkę dobrej whisky albo kradną spod bloku fiata 126p prosząc jego właściciela o popchnięcie, bo nie chce zapalić. Książkę, jak zwykle u Gołębiewskiego, czyta się w jeden wieczór, jednym tchem i naprawdę polecam ją, zwłaszcza tym, którzy są przepracowani i zmęczeni życiem, którzy są zagonieni w robieniu kariery, aby poprzez terapię szokową w postaci alternatywnego wymiaru rozrywki i spełnienia nieuświadomionych pragnień mogli łatwiej znaleźć balans między życiem a śmiercią …za życia.
Kuba Wicher
Autor powieści „Souacz Park i klątwa alkajdy” oraz „Trzecia Rzeszapospolita”
współautor tekstów zespołu Włochaty, prezes stowarzyszenia artowego „Kreatywy”
Gabryś przybył wieczorem. Pod koniec lutego. Miał irokeza w nieokreślonym kolorze. Od tamtej pory, leży u mnie w mieszkaniu. Czasami rzyga, czasami robi pod siebie. Czasami płacze.
Ma 3 i pół kilo, i 58 cm dlugości.
Jeszcze nie umie czytać, więc autor książek będzie olany – ale i tak zapraszam.
Bajki o alkoholizmie są nam znane; różne stereotypy picia, jak rodzi się stan bycia alkoholikiem.
Wszystko mamy jednak z naukowego punktu widzenia, który często do nas nie przemawia.
Wolimy praktykę. Tymczasem Gołębiewski potrafi zespolić ze sobą świat filozofii i alkoholu.
Jesteśmy wraz z nim w tej krainie, powieść działa jak narkotyk, „przepiłam ją” w ciągu dwóch dni
i bardzo, bardzo szkoda. To ostatnia część trylogii.
Tym razem nie ma konkretnej bohaterki, w którą bohater jest uwikłany.
Jest uwikłany w siebie. Na początku nawiązuje
nawet do Charlesa Bukowskiego i myślę,że
jest bardzo zblizony do tej postaci.
Kobiety w życiu głownego bohatera bywają obiektami krótkotrwałych fascynacji,
jedna bohaterka nawet umiera. Ma też nieszczęśliwe fascynacje. Pozornie realny świat pokazuje nam jak daleko
możemy upaść, jest to pewien rodzaj literatury autodestrukcji. To najbardziej przyciąga, przyciąga też historia
– lata 90., Polska, o której warto przeczytać. Inny punkt widzenia, autodestrukcja, która prowadzi także przez poezję.
Gołębiewski nawiązuje nawet do spotkania z poetą Jackiem Podsiadło. Mamy więc totalny zarys, podsumowanie, specyficzną ironię wobec przeszłości, wpływ Bukowskiego a może samego autora. No bo po co porównywać twórców?
hmm jakby tu zacząć… Chyba nigdy nie byłam zbyt dobra ani w pisaniu, ani w określaniu przeżywanych przeze mnie emocji. Więc może krótko i zwięźle… Z tego miejsca chciałabym Panu Łukaszowi podziękować za „Xennę”, za możliwość urozmaicenia literatury podmiotu w prezentacji maturalnej. Bo to też „Xennie” zawdzięczam zdaną ustną maturę 🙂
Ach co to za gość… Szczerze Wam powiem iż nie sądzę aby Pan Łukasz miał taką wyobraźnię aby stworzyć taką trylogię… niczym nieodżałowany Stanisław Lem. Powiem Wam jedno, na lekturę trafiłem przypadkowo ale po przekartkowaniu stwierdziłem że to jest to (wychowany na pradze i lekturze Tyrmanda i Grzesiuka) zatraciłem się w lekturze i mogę śmiało stwierdzić z ręką na sercu iż 80% sytuacji opisywanych przez Pana Gołębiewskiego przeżyłem na własnej skórze, więc śmiem twierdzić iż nie jest to do końca fikcja literacka, a powiem więcej czytając opisy, miejsca i sytuacje utożsamiam się z nimi i oczami wyobraźni rozglądam się po sali wypatrując Disordera przy barze z kuflem piwa lub szklaneczką whisky (złotej tekili) czuję się o 20 lat młodziej, jakbym przeżywał deja wu. Wybaczcie bezład myśli i wypowiedzi lecz ciężko zebrać myśli po nastym browarze, które jest obowiązkowe (w moim przypadku) do tej lektury.
Konkluzja:
Troszkę mi brakuje tylko podań z Mokotowa (górnego i dolnego) oraz szwindli bazarowych (Bazar Różyckiego). Gdzie się jadało obiady od babci (flaki, pyzy gorące, flaszka, alpażka, browarek), brak trochę wątków kryminalnych no i nie ma mowy o Pewex-ie gdzie się robiło zakupy po udanym sztosie.
Reasumując:
Pan Łukasz Gołębiewski jest człowiekiem znającym zajebiście życie albo jest ponadczasowym geniuszem.
Gorąco polecam lekturę…
Pozdrawiam
Mores
Dziękuję, zajebiście przyjemne to, co piszesz. Geniuszem nie jestem, ale szwędam się tu i ówdzie i podglądam 🙂 Bazar Różyckiego… byłeś tam ostatnimi czasy? Bo tego starego klimatu dawno nie ma, nawet w trzy karty już nikt nie gra, sprzedają garnitury i suknie ślubne, czasem ktoś zaczepi oferując kradziony zegarek lub podróbkę rolexa. Mokotów znam słabo, to i nie mogę o nim pisać, moje klimaty to Żoliborz-Śródmieście-Praga. Mokotów, na którym mieszka mój dziadek, i na którym sam przez krótki czas mieszkałem, zawsze wydawał mi się dzielnicą zbyt snobistyczną aby się tam zapuszczać. A masz rację, że wiele z tego, o czym piszę, przeżyłem na własnej skórze. O Peweksie nie piszę, bo opisuję lata 90., kiedy Peweksy utraciły swoją magię luksusu importowanych papierosów, dżinsów itp. Ja do Peweksu chadzałem głównie po wódkę pszeniczną, była po 75 centów (wiem, nie do wiary!) płaconych w bonach NBP (taki polski ekwiwalent dolara, na czarnym rynku tańsze niż prawdziwe dolary). Ta pszeniczna była ohydna, ale tańsza niż wódka w zwykłym monopolowym.
Przepraszam, wiem, że nie jest to miejsce do dyskusji lecz jedynie do wyrażenia opinii co do twórczości autora, ale nie mogę się powstrzymać od ustosunkowania się do odpowiedzi autora tym bardziej, że poświęcił mi tyle czasu i miejsca.
Bazar Różyckiego to relikt przeszłości,miałem na myśli lata 80/90. Teraz to już ciężko to nazwać bazarem,bez babci od obiadów, cinkciarzy, cwaniaków, złodziei i straganów wypełnionych zachodnim „dobrem” (lewa strona Wisły zaopatrywała się na Polnej a reszta świata na Różyku). Co do dzielnic to w tamtym czasie cała Warszawa należała do nas… a w szczególności (poza własną pragą oczywiście) Żoliborz, Śródmieście, Mokotów, Bródno, Wola, kawałek Ochoty, zajebiste Powiśle itd. no i peryferia, ale z racji położenia bardziej w stronę Wołomina niż Pruszkowa.
Pewex na dzielnicy nazywało się kolokwialnie Pekiem i istniały one przynajmniej do połowy lat 90, z tym, że już nie trzeba było posiadać dewiz ani bonów NBP. Co do cen i asortymentu to już głowy nie dam, gdyż głowa zawsze była zamulona, ale jedno co pamiętam to zachodnie papierosy (pięknie aromatyzowane np.Lexington) i jak nam się wtedy wydawało wina dobrych marek. Wódkę to pamiętam Żytnią i Wyborową a później exportowy hit Polonaise.
Przepraszam raz jeszcze że pozwoliłem sobie na tą dygresję ale jak już poprzednio wspomniałem, po tak wspaniałej lekturze ogarnia mnie sentyment do tamtych czasów… tak pięknych… i beztroskich…
Pozdrawiam gorąco
Mores
P.S. Panie Łukaszu kiedy następna powieść, ponieważ pomimo upływu lat człowiek tkwi jedną nogą w praskim świecie, gdzie panowały (mores) zasady, ład i porządek w hierarchi. Po przeczytaniu wszystkich tytułów wziąłem się za Włochatego, no ale z racji gatunku to nie to. Niestety Tyrmand ani Grzesiuk nic już nie napiszą więc można liczyć tylko na Łukasza Gołębiewskiego „Disordera”,że napisze jeszcze coś z przełomu lat 80/90 dla mojego pokolenia, ku chwale wszystkim buntownikom przemian komunistyczno-demokratycznym, żulom, żulikom i zwykłym pijaczkom tamtych czasów, bez otępiającej i ogłupiającej wszechobecnej elektroniki.
Dziękuję.
No ładnie, ku chwale żulikom 🙂 Ale, ale masz przecież Marka Nowakowskiego, nikt lepiej od niego nie opisuje ginącej łobuzerskiej Warszawy… Nowa powieść pt. „Złam prawo” będzie w styczniu 2010. Akcja rozgrywa się w latach 80. na Żoliborzu, a potem już współczesność, też w Warszawie, kończy się na Ząbkowskiej 🙂 Najmniej „warszawska” była „Xenna” ale głównie dlatego, że unikałem łatwych do identyfikacji lokalizacji, no i wplotłem wątki podróży.
Xennę po raz pierwszy przeczytałam (w kilka godzin) rok temu, w kwietniu. Co do książki miałam mieszane uczucia. Drugi raz sięgnęłam w tym roku w maju o dziwo z wielką przyjemnością, kilka razy jeszcze do niej powracając. Wcześniej w książce tej wszystko mnie drażniło. Zrozumialam, że do niej po prostu trzeba dojrzeć. No i się trochę uzależniłam od Xenny xD W każdej kobiecie jest coś z tytułowej bohaterki, i ja w sobie zauważam wiele podobieństw do niej, i nawet ta szalona miłość mi się podobała ehhhhh…….
Nie wiem czy w każdej kobiecie jest coś z Xenny? Ja myślę, że to nieprawda. Miłość może szalona, ale jakże niebezpieczna, nieostrożna… Myślę, że problemem Xenny było to, że nie dostrzegała lęku u swojego partnera, nie dawała mu wytchnienia, brakowało jej cierpliwości, chciała go postawić pod ścianą, a większość mężczyzn tego nie lubi. No a bohater się miotał – chciał ale się bał, mówiąc w największym uproszczeniu i taka to była ich tragedia. Pewnie dość pospolita zresztą. Czytelnicy koncentrują się na miłości, na seksie, na wulgarności niektórych scen, ale przecież tak naprawdę każda z moich książek opowiada – w inny sposób – o lęku przed bliskością.
To już nie wiem co gorsze: lęk przed bliskością czy lęk przed samotnością? Wychodzi na to, że główny bohater chroniąc się przed samotnością gonił za tymi wszystkimi kobietami „iluzjami”, a kiedy miał szansę znowu być z kobietą swojego życia, to dopadł go o wiele gorszy dla niego strach przed bliskością. Faceci, i tym się różnicie od kobiet, które boją się bycia samym.
Samotność jest niejako rozpoznana, więc nawet jeśli bywa dotkliwa, to jakże bezpieczna. A drugi człowiek to żywioł, czasami można sobie poradzić z żywiołem, czasami się ginie.
Ja trafiłam na Pana książki tylko i wyłącznie dzięki Pana synowi. Tak się złożyło, że chodziłam z Nim w 2007-2008 do jednej klasy. Któregos dnia pokazał mały kartonik prezentujący „Xennę”. Potem trochę poczytałam o samej Pana twórczości, ale nie zdecydowałam się po nic sięgnąć. Bałam się, że wystarczająco nie dorosłam (miałam wtedy 16 lat) i nadal się tego boję… Jednakże postanowiłam zaryzykować i kupiłam „Melanże z żyletką”. Przeczytałam. Przetrawiłam. Jestem zachwycona. Jest taka oryginalna. Bardzo podobają mi się dialogi…
Przepraszam, trochę się rozpisałam…
Gratuluję talentu i pomysłowości. Przeciętny pisarz nie napisałby takiego zakończenia.
ps. Niezwykle miło byłoby mieć kiedyś Pana autograf… 🙂
Raczej nie zgorszenia, a tak opisywanego życia. Życia bez granic, bo wszystkie zostały zatarte, a może nawet zatracone. Zresztą zgorszenie to pojęcie względne. Nie zgorszyła mnie ta książka. Nie zachwyciło mnie opisywane w niej życie, rodzaj życia. Zachwyciła mnie historia oraz styl pisania… Sądze, że sukces nie osiąga swojego apogeum wtedy, gdy nie znające życia małolaty podniecają się dobra książką. Osiągnie je, jak te same małolaty za 10-20 lat wrócą do tej książki i wtedy dopiero będą w stanie obiektywnie ocenić książkę, na podstawie swoich własnych doświadczeń i kiedy za te kilkadziesiąt lat stwierdzą, że książka jest jeszcze lepsza niż im się wydawało wcześniej…
Oczywiście będzie mi miło jeśli ktoś moje książki za ileś tam lat będzie jeszcze chciał czytać, choć wcale nie jestem tego taki pewien. Długo żyją tylko dzieła wybitne, a moje takie nie są, właściwie to piszę dla samej radości pisania, przyjemności z odizowania się na dłuższy czas od rzeczywistego świata, bo kiedy piszę, przebywam wyłącznie w świecie moich bohaterów. Pisanie książki jest jak egzotyczna podróż.
Nie tylko faceci boją się postawienia pod murem. Kobiety też się tego boją. Gdy po wspólnej nocy, on zaczyna snuć plany na przyszłość, to siłą rzeczy rodzi się potworny lęk…
Znam wiele kobiet które są same, bo taki jest ich indywidualny wybór. Doskonale je rozumiem. Czasem nie jest łatwo być samej z sobą, a co dopiero z drugim, czującym człowiekiem…
Widzę, że tu się pisze o poważnych rzeczach, a ja odebrałem ksiązkę „Disorder i ja” jak zaproszenie do zabawy – zbiór bardzo śmiesznych opowiadań, szacun dla pana Autora za poczucie humoru.
poczucie humoru to mam po dziadku, a mruk z niego, że szkoda gadać (to i nie gadam), a opowieści z „Disordera” chyba nie wszystkie takie śmieszne, choć miało być faktycznie zabawnie… a wyszło jak wyszło: słodko-kwaśnie 🙂
Dzieła wybitne, czyli np. trylogia Sienkiewicza? Nie znam osobiście żadnej osoby, która cztałaby z własnej, niepszymuszonej woli „Potop” chociażby… Książka nie umrze doputy dopuki jest czytana choćby przez jedną małą osóbkę. Poza tym co właściwie rozumiemy przez sformułowanie „dzieło wybitne”…? A jeżeli chodzi o pisanie to musi być coś pięknego. Jak narkotyk. Podobnie jest z czytaniem, kiedy czyta się daną książke, jest się przez krótką chwilę w innym świecie. I to jest… zajebiste, haha :p
To prawda, że można być w innym świecie, a kiedy się pisze książkę to nawet przez dłuższy czas 🙂 Pisanie całkiem fajnie zastępuje używki – odlatujesz i nie masz potem kaca 🙂
A to zajebiście, może kiedyś sprobuję…:p Ciekawa jestem, co Autor miał na myśli pisząc zakończenie „Melanży z Żyletką”. W jakim wtedy był świecie. Czy to nie było zbyt niebezpieczne? Kroczenie między swego rodzaju psychozą, a racjonalnością…
Zakończenie „Melanży” miało być swego rodzaju złośliwym żartem i naprawdę dobrze się bawiłem, kiedy je pisałem, najwyraźniej mam makabryczne poczucie humoru (też po dziadku). Symbolikę tego zakończenia zacząłem interpretować dopiero później i mówię chyba na ten temat gdzieś w wywiadach, kóre można znaleźć na stronie.
Właśnie skończyłam „Xenne” i jestem zmuszona przyznać, że jest fenomenalna. Dialogi, fabuła, czasem wręcz slangowy język, wszystko to tworzy ciekawą całość. Zdaje mi się, że książka ma w pewnym sensie za zadanie uświadomić czytelnikowi do jakiego czasem stopnia jesteśmy w stanie odgrodzić sie od tego co istotne, odgrodzić sie od miłości, a właściwie to nie tyle odgrodzić się, co zwyczajnie ją odrzucić. Ze względu na…wygodę, a może tak naprawne ze względu na strach…
xenna wpadła mi w ręce rok temu. Od tamtej pory zupełnie inaczej postrzegam świat alkoholizmu. Nie zaś jak wyuzdanych meneli z pod sklepu lecz jako poukładanych, zdolnych ludzi którzy zgubili jakąś część własnej opowieści życiowej…
te 2 tematy, faworyty Autora, poruszam bo:
1. dezerter w koncu zagral w stanach, pare dni temu
2. wyswietlane przeklady tekstow byly mojego autorstwa
wiec np „szwindel” uwidocznil sie tak:
they will raise for themselves a hero’s monument
they will pick a new prime minister
they will create a new system of politics
they will be proud that it is democratic
once again they get a new swindle set
once again they want to get in your head
you can’t always have your ass mowed down
don’t let them kill you – stay alive!
They pester you and make phony smiles
They have the authority, they take lives
They are strong because they have the guns
They want to kill, those motherfuckers
We know all about war by now
False order has to be modified
We don’t want your wisdom
We don’t want a phony freedom
Uwielbiam czytac Twoje/pana ksiazki. Sa po prostu niesamowiste. Mimo tego ze punk rocka sluchalam tylko przez jakis czas (zazwyczaj slucham rapu) to jestem pelna szacunku i wrazenia. Pochlaniam te ksiazki w ciagu doslownie kilku sekund. Zaczelo sie od Xenny. Kazdego roku kiedy jestem w PL kupuje nastepna 🙂 Teraz czekam na 'Zlam Prawo’. Fragmenty sa po prostu niesamowite. Mam nadzieje ze takich ksiazek bedzie wiecej bo od tego zaczela sie tak szczerze mowiac fascynacja tym wszystkim. Mimo tego ze pierwsza ksiazke przeczytalam w wieku 15 lat to nie czytalam jej jak na taki wiek przystalo. Nic nie budzilo we mnie obrzydzenia czy innych negatywnych uczuc. Po kazdej ksiazce czekam az bedzie nastepna i nastepna. Twoje powiesci sa po prostu czyms co czyta mi sie najlepiej. W pewnym sensie uosabiam sie z tymi dziewczynami. W pewnym sensie sa podobne.
I chcialam jeszcze napisac ze mimo tego iz moj chlopak nie mial z punkiem nigdy doczynienia to Melanze pochlanal w ciagu paru godzin 🙂 za co dziekuje bo to chyba jedyna ksiazka ktora w calosci przeczytal ;p
Pozdrawiam no i czekam na nastepne powiesci 🙂
Znajomi długo smęcili mi o „Xennie”, ale jakoś nie było czasu na zabranie się do lektury. Będąc ostatnio w empiku, znalazłam ”Melanże” . Książkę przeczytałam w ciągu jednej nocy. Jest naprawdę świetna. Nie jest to kolejna książka która ma za zadanie chronić młodzież przed używkami itp. ”Melanże” po prostu ukazują młodemu człowiekowi życie z innej strony. Dla niektórych tej gorszej. Jednak czy można określić co jest dobre, co złe? Nie sądzę. Każdej indywidualnej osoby odpowiedź będzie inna. Ja tak to widzę..
Żałuje, że nie zaczęłam przygody z Pana książkami od ”Xenny”. Czas odwiedzić księgarnię 😉
Pierwszy raz słyszałam o Xennie jak byłam w 2 kl gim. Wtedy bawiły mnie te teksty… Teraz jestem w 3 gim i… Przestały mnie bawić, a zaczęłam rozumieć wszystko inaczej! Ta książka jest po prostu cudowna! Ciekawi mnie tylko jedno… Napisał pan o swoich przeżyciach czy po prostu przypadkowo wymyślił pan postaci i ich przygody. Hmmm… Czekam na zakończenie Xenny 🙂 Może losy jej i jego się jeszcze spotkają i będą szczęśliwi? 🙂 Pozdrawiam!
Pierwszy raz słyszałam o Xennie jak byłam w 2 kl gim. Wtedy bawiły mnie te teksty… Teraz jestem w 3 gim i… Przestały mnie bawić, a zaczęłam rozumieć wszystko inaczej! Ta książka jest po prostu cudowna! Ciekawi mnie tylko jedno… Napisał pan o swoich przeżyciach czy po prostu przypadkowo wymyślił pan postaci i ich przygody. Hmmm… Czekam na zakończenie Xenny 🙂 Może losy jej i jego się jeszcze spotkają i będą szczęśliwi? 🙂 Pozdrawiam!
Łyknęłam „Złam Prawo” jak młody pelikan. jak zwykle świetnie napisana. Zwłaszcza podobało mi się nawiązanie do Krzysia Isztara…
Trochę męczy mnie ten dead metalowy klimat. Lepiej jednak pasuje do Ciebie punk. Tak jak napisałam w tytule. To świetny scenariusz z nie mniej świetną scenografią.
Nawiązuję do filmu bo wczoraj czytałam skrypt sztuki, która będzie wystawiona w maju w naszym Per Se teatrze, przez 17latka. Podobny klimat – piekielny – podobna scenografia i wszechobecne zło. Lubisz wiosnę więc może przyjedziesz na premierę. Wyślę zaproszenie.
Lubię Cię „Stary punku”) Ile każesz czekać na następną powieść?
thx młody pelikanie ;p Zrób promocję „Złam prawo” przy okazji premiery sztuki to na pewno wpadnę do Płocka, bo wybieram sie tam jak sójka za morze… wstyd powiedzieć, ale chyba już ponad 2 lata nie byłem 🙁 Następną chciałbym napisać na styczeń 2011, ale czy się uda? cholera, nie wiem, ta mnie sporo zdrowia kosztowała i nie jestem pewien czy mam siłę pisać po 10h dziennie, ale to zdecyduję jak wiosna przyjdzie. pzdr
komentując ostatnią książke napisałbym to co piszę po każdej z kolejnej Autora: It Rocks!! Jest naprawdę fantastyczna… Jednak jest za krótka, mam nie dosyt… Ale koncze już narzekanie! A tym którym się ta twórczość nie podoba: Chuj w dupe ze szkłem, żeby nie było za przyjemnie:P jak mawiała Xenna 😀
Dzięki za wszystkie miłe słowa jakie od was dostaję na temat nowej książki, tym bardziej ważne dla mnie, że nie byłem pewien jak ją przyjmiecie, w końcu trochę się różni od tamtych… Carry on! Nie ma wyjścia, biorę się chyba za pisanie następnej.
To było niezapomniane wydarzenie dla mnie i mam nadzieję dla wszystkich, którzy przyszli. Wszystkim podobała się część oficjalna, nie mówiąc już o tej części po spotkaniu. Nieobecni żałują, że ich nie było i pytają kiedy przyjedziesz znowu. Mam nadzieję, że niebawem. Mam też nadzieję, że jak recenzenci dojdą do siebie po ostatnich wydarzeniach, to posypią się wpisy. Dziękujemy i zapraszamy znowu:)
Książka „Melanże z żyletką” daje dużo do myślenia dużo nasówa pytań co do tej książki nie ukrwyam sam sie fascynuje tą książką. Opowiadanie to jest bardzo realne jest bardzo duo seksu, alkoholu, narkotyków, i bardzo duzo barów które warto moim zdaniem odwiedzieć:) moim zdaniem ta książka nie powinna być tylko dla młodzieży ale i też dla osób bardziej dojrzałych wiekowo i psyhicznie. Kryszkowski Mateusz P.S zajebisty wieczór autorski w Płocku
Wlasnie sie dowiedzailem ze byles w Płocku w Per Se gdzie uczęszczam… straszny zal mnie ogarnoł ze nie moglem byc bo poniewasz nic nie wiedzialem:( mam nadzieje ze kiedys jeszcze zawitasz do plocka i bede mogl Cie osobiscie poznac 🙂 Pozdrowienia od Whyducka
Oi!
Przeczytałam! Świetnie napisana książka, im dalej tym bardziej wciąga, podoba mi się styl, szybkość z jaką pan opowiada, znakomite są te krótkie kadry. Zakończenie mnie nie zaskoczyło, szybko odkryłam, kto jest mordercą, ale to i tak bez znaczenia, bo książke przeczytałam z przyjemnością i sam sposób opowiadania był dla nie ciekawszy niż zagadka kryminalna.
Marcin Wilkowski pisze w Historia i Media o projekcie Hacking the Academy, w ramach którego powstała zbiorowo napisana książka i zbiór tekstów opublikowanych online dotyczących wykorzystania technologii cyfrowych w środowisku akademickim (essays). Jeden tydzień, 180 autorów, 329 wkładów, których część stanie się książką, a reszta zostanie opublikowana online.
czesc, zapraszam do krakowa na 3 dniowa bibe. Zagraja: a birthday party band (warszawa), how long? (czechy), life scars (biala podlaska), profanacja (wodzislaw slaski), terrordome (krakow), the fight (warszawa), exmisja (gliwice), hgw (slask), next victim (poznan), tesa (ryga), zlo konieczne (krakow), aletheia (nowy sacz), antidotum (warszawa), kuroi ame (tarnow), ld50 (warszawa), let’s kill god (pulawy), juggling jugulars (finlandia) – wszystko to w squocie w opuszczonej fabryce, dla chetnych nocleg. Wiecej info na http://forum.hard-core.pl/viewtopic.php?f=4&t=39016.
Ksiązka wspaniała, tak ostra jak tytułowa żyletka, zachwycam się sposobem w jaki komunikuje się autor z czytelnikiem, obrazowanie oszczędne, naturalistyczne, ograniczone emocje – takie podskórne, nic wprost, wszystko w domyśle. Do tego zakończenie miażdżące, nie pozostawia złudzeń. Poszukam innych powieści, bo na razie tylko te czytałam. Aha, bardzo mi sie podoba ta strona internetowa, natomiast okładką książki nie bardzo.
Hi Luke – does your Novel – „Xenna my Love” has an e-book. Where can we read it? what is it all about? It seems very interesting. By the way, please correct me if the right name of the author is Luke. Thanks – buy essay
Przeczytałam już ” Melanże z żyletką „. bardzo ciekawiła mnie fabuła książki o Xennie. Mam wielką nadzieję że bd zadowolona z tej książki tak bardzo jak z żyletki.
pozdrawiam 😉
za pare dni oddana bedzie do druku ksiazka krzyska grabowskiego (z dezertera) – oto fragment:
Po płyty jeździłem z kumplem na giełdę, która odbywała się w końcu tygodnia przy warszawskiej ulicy Wolumen. Był to targ staroci, płyt i innych różności. Za komuny zachodnie płyty były towarem trudno dostępnym i bardzo poszukiwanym. Na giełdę na Wolumenie ściągali kolekcjonerzy i handlarze z całego kraju.
Pewnego letniego poranka 1980 roku kupiłem tam płytę zespołu, którego nazwa nic mi nie mówiła. The Vibrators. Sprzedał mi ją młody punkowiec, którego w następnych latach nieraz widywałem w miejscach, gdzie bywałem. Później stał się jednym z ostrzejszych punków, a potem skinów w Warszawie. Ale kiedy kupowałem od niego tę płytę, pewnie nie przypuszczał, że tak potoczy się jego życie. Ja natomiast nie miałem pojęcia, że ta płyta zmieni moje.
Słyszałem wcześniej jakieś nagrania punkowe (w Programie III Polskiego Radia, bądź w Radiu Luxembourg, które w fatalnej jakości można było odbierać na falach średnich). Ale całego punkrockowego longplaya – nigdy. Kiedy dotarłem do domu i wrzuciłem Vibratorsów na gramofon, doznałem objawienia. Prostota i energia tej muzyki przemówiła do mnie niczym prorok. To było to! Niby rock and roll, ale jakby sama esencja. Bez pozerstwa, gwiazdorstwa i całego showbiznesowego balastu. Ale jeszcze nie wpadłem na pomysł, żeby samemu grać coś takiego. Przecież nie potrafiłem grać na niczym. I nie miałem zamiaru się uczyć.
Dopiero jesienią udało mi się pożyczyć kasetę z polskimi kapelami grającymi coś podobnego. To było drugie objawienie – ostrzeżenie. Usłyszałem dźwięki i słowa, których wcześniej u naszych wykonawców nie było. To była prawdziwa rebelia. Wtedy dopiero dopuściłem do siebie myśl, że można by się zabawić w coś takiego. Kiedy mój kolega z klasy Robert Matera – „Robal” – przyniósł do szkoły kasetę z pierwszą płytą Dead Kennedys i posłuchałem jej, wiedziałem już, co to miałoby być. I stało się.
wiekszosc chyba zna ten zespol.. wkrotce ma powrocic z nowym materialem – i przy okazji.. poszukuja dziewczyny do spiewania, wiec jak ktos jest z pulaw lub okolic, prosze dzwonic na 798979038
„Xenna” jest taką książką, zmieni czytelnika. Po niej patrzy się na świat innymi oczami, nabiera sie apetytu na przygodę, dzikość. Ja stałam się inna, co nie znaczy, że lepsza, poprostu teraz więcej oczekuję od siebie i od innych, i chcę wielkiej przygody.
A to zależy od pogody i nastroju 🙂 Ma wiele imion: Munia, Musia, Muhu, Muniątko, Musiątko, Musieczka, Mru-Mru, Mrumrątko, Mrumrusia tatusia, Morsik, Najpiękniejsza, Dziewczynka, Dziewczątko, Aksamitny Nosek, Siuśkowa Łapka, Dzielna Łowczyni Ptaków… Ale chyba myśli, że ma na imię Chodź, bo wtedy zaraz przybiega na buziaczki i pieszczotki.
ładne reklamy ma Autor na stronie: Najnowsze go-go w W-wie:
57 pięknych tancerek i 4 brzydkie czeka na Ciebie w klubie Playhouse… Intrygują mnie te cztery brzydkie…
Hi! Chcę wiedzieć więcej na temat tego artykułu, studiowałem zasady działania registry repair. Szukałem tych informacji. I jestem bardzo zadowolony, że znalazłem nie w bibliotece i online! Dziękuję za waszą pracę!
To książka jakiej się nie czyta ją się POCHŁANIA! Niezwykle wiarygodna, napisana prostym językiem; autor nie stroni od slangu, umieszczania fragmentów piosenek czy tak często używanych teraz emotikonów… Pełna erotyzmu, zabawy, opisująca alkoholowe libacje, festiwale pogoń za szczęściem…smutek, śmiech i łzy – uczucie znane każdemu z Nas. Ja sięgnęłam po tą książkę niespełna trzy lata temu… zrobiła na mnie niebywałe wrażenie…teraz jasne staje się również skąd wziął się mój pseudonim – będący w powieści imieniem głównej bohaterki… od tamtej chwili, chwili w której wzięłam Xennę do ręki, kiedy moje dłonie przewracały strony, kiedy wzrok śledził w ciągłym napięciu litery składające się w słowa i zdania upłynęło bardzo wiele dni ale wiecie co? – ja nadal wracam do tej książki bowiem kiedy ją przeczytacie stwierdzicie, że… już nic w waszym życiu nie będzie takie samo!
Szczerze P O L E C A M!!!
XENNA TO KSIAŻKA, KTÓRA JAK ZACZNIE SIE CZYTAC TO TAK WCIAGA, ŻE NIE MOZNA JEJ ODŁOZYC DOPÓKI SIE NIE SKOŃCZY. JEST NAPISANA TAK LUZACKIM TEKSTEM, ZE CHŁONIE SIE JAK GĄBKE.SUPER. DAWNO NIE CZYTAŁAM TAK DOBREJ KSIAZKI. PRAWDZIWEJ? EXTRA!! JESLI JESZCZE KTOŚ NIE CZYTAŁ TO SZCZERZE ZACHECAM WARTO!!
Piekę właśnie ciastka francuskie i myślę sobie, o wszystkim, i o niczym.. Szczerze mówiąc nigdy nie spodziewałabym się, że jeszcze tu napiszę.. . nie wiedziałam gdzie trafię.. Myślałam, że Xenna na maturze to i tak za dużo :p Na Pana odpowiedź o magisterce tylko się uśmiechnęłam, ale.. hmm.. jakby cały czas do niej wracałam. Na magisterkę jeszcze za wcześnie, ale nie mogę się oprzeć, żeby na licencjacie nie poruszyć jakiegoś podobnego tematu.. Pana książki są ciągłą inspiracją dla mnie :] Tylko coraz bardziej rozpaczam nad faktem, że licencjat to głównie praca odtwórcza.. I co ja mam teraz z Panem zrobić? :p
Paweł “Konjo” Konnak (poeta, performer, pisarz), Krzysztof Grabowski (współzałożyciel, perkusista, autor tekstów zespołu Dezerter) oraz Narodowe Centrum Kultury zapraszają na cykl spotkań “Punk rock books”.
“Konjo” jest autorem wydanej właśnie alter biografii \\\”Gangrena-mój punk rock song\\\”, a Grabowski wydanej rok temu “Dezerter- poroniona generacja?”.
Artyści opowiedzą o swoich dziełach oraz o czasach, które zainspirowały ich do podjęcia działań artystycznych. Nie przypadkowa jest również data pierwszego ze spotkań. 13 grudnia – dzień ogłoszenia stanu wojennego, miał duży wpływ na podejmowane tematy zarówno w twórczości Dezertera, jak i w młodzieńczych ujawnieniach Konja.
Zarówno dzieło Konnaka, jak i Grabowskiego to intensywne wypełnianie białych plam w naszej najnowszej historii.
Jak napisał we wstępie do \\\”Gangreny\\\” perkusista grupy Dezerter – \\\”Doczekali się swojej opowieści rycerze spod Grunwaldu i Warszawscy Powstańcy. Pora teraz na opowieść podziemnych artystów, punkowców i szalonych rebeliantów\\\”.
13.XII.2011 – Gdańsk, studio Radia Gdańsk, ul. Uphagena, godz.19
14.XII.2011- Sopot, klub SPATiF, ul. Boh. Monte Cassino, godz. 21
16.XII. 2011 – Warszawa, Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa, godz. 20.30
17.XII.2011 – Kraków, klub Imbir, ul. Św. Tomasza, godz. 17
”Xenna” padła w pociągu do domu… To teraz trzeba pisać do Dzidka o następne książki 🙂 Muszę stwierdzić, że jednak znalazłem w niej coś o Tobie, o sobie, o mojej posranej sytuacji życiowej… Jakoś się tak składa, że życiorysy czasem się splatają…
Nigdy nie przepadałem za twórczością Henryka Sienkiewicza; bo nie lubię twórców komercyjnych. Henio pisał „ku pokrzepieniu serc” i bez wstydu naginał historię, aby te polskie serca wzmacniać. Taki profesor Religa, tyle, że wcześniejszy i działający innymi metodami. A Polacy naród próżny i zepsuty kupili jego rewelacje i obwieścili, że człek to był wielki.
Dzisiaj wiem, że w mrokach zaborów i nieobecności państwa polskiego, takie naginanie i pokrzepianie było Polakom potrzebne, napędzało do działania. Nic to, że obrońcy Częstochowy nie mogli modlić się do cudownego obrazu, bo zapobiegliwi mnisi ukryli go na Śląsku, zanim nadciągnęli Szwedzi. Nic to, że wiele u Henia podobnych bzdur… Jak twierdził Artur Schopenhauer: – świat jest moim wyobrażeniem. Ta uniwersalna teza może mieć wiele zastosowań, a lubo i w literaturze. Bo czyż może istnieć dzieło, którego przynajmniej jeden autor uprzednio sobie nie wyobraził? Wyobraźnia Sienkiewicza mogła porażać ogromem. Poraziła nawet ekipę od przyznawania Nobla. Ta uległa urokowi i postanowiła ignorować historyczne przekazy; a to, że chrześcijanie współcześni Neronowi w niczym nie przypominali bezbronnych owieczek, a raczej krwiożerczą sektę… Nikomu jednak takie argumenty sienkiewiczowskich wizji nie zmącą. Nie chcemy oglądać rosyjskiego filmu „1612”, bo nam pokrzepianie serc obrazoburczo niszczy. Kiedy Zbigniew Nienacki napisał trzytomową powieść historyczną: – „Ja, Dago” („Dagome iudex”) i w zgodzie z naukami Niccolo Machavellego przedstawił początki państwowości polskiej, wydano mu to w nielicznym nakładzie, z okładką przypominająca komiks lub fantasy…
Łukasz Gołębiewski zarzeka się, że nie napisał powieści historycznej; mimo, ze jej akcja dzieje się w Ameryce Północnej szesnastego wieku. Do azteckiego imperium docierają Hiszpanie pod wodzą Corteza. Przynoszą ze sobą Boga przybitego do krzyża. W jego imieniu głoszą, że nie wolno kraść i zabijać, trzeba miłować bliźniego. I zaraz zarzynają wszystko, co rusza się na dwóch nogach, bez względu na płeć i wiek; łupią wszelkie błyskotki mogące uchodzić za złoto, pozostawiają pożogę; równają z ziemią miasta, unicestwiają kulturę.
Powieść Gołębiewskiego jest w zasadzie wielką, porywającą sceną batalistyczną. Nie ma tutaj głównych bohaterów; co najwyżej jest nim miasto Tenochtitlan i jego obrońcy. Kto pomyśli, że Gołębiewski znany dotychczas z dosadnych opisów scen seksualnych, może rozwinąć swoje zapatrywania w zgodzie z formułą: – „sex and the violence”, ten się zawiedzie. W opisach bezkresnej przemocy i brutalności zachowany jest subtelny umiar. A łatwo było tutaj popaść w radykalizm. Przecież jeżeli przyłożyć ucho do jakiegokolwiek podręcznika historii, słychać w nim jęki zarąbywanych, czuć zapach krwi, a i potrząsać taką książką do historii nie należy, bo jeszcze jakieś wyprute żołnierskie trzewia wypadną… U autora „Krzyku Kwezala” jest tylko tyle przemocy, ile potrzeba dla zachowania historycznych realiów. Ponieważ gatunek homo sapiens nigdy do pokojowych nie należał, mimo wszystko powieści tej nie należy polecać jednostkom o podwyższonej wrażliwości, ale to już nie wina twórcy.
Łukasz Gołębiewski przyznaje, że jest to jego pierwsza powieść, napisana w narracji trzecioosobowej, gdzie nie ma „ja”, jako podmiotu orzekającego. W trakcie spotkań autorskich nie jest pewien, czy dobrze radzi sobie w tej konwencji. Może to jednak tylko pozorowana skromność? Radzi sobie bowiem znakomicie i imponuje wiedzą. Trochę mnie tylko zdziwiła maniera narracyjna, w postaci zastosowania czasu teraźniejszego. Ale tak jest na pewno oryginalniej. Mam chyba uprzedzenia, bo na początku lat dziewięćdziesiątych niejaki Jerzy Cepik, napisał w takiej narracji powieść: – „Torquemada” i mistrzowsko zmarnował temat.
Już jako młodzian uwielbiałem przenosić się przy pomocy literatury, do innych, niebotycznie odległych i abstrakcyjnie niedostępnych światów. Pomocni byli tutaj panowie: – Juliusz Verne, Karol May, Stanisław Lem czy nawet Arkady Fiedler. I powieść Gołębiewskiego jest właśnie taka. Porywa czytelnika i przenosi w zupełnie inny świat, w nowy wymiar. Czyta to się z zapartym tchem i wbrew obawom autora, trudno się zmęczyć. A i o identyfikację, o utożsamienie z bohaterskimi obrońcami łatwo. Jak zawsze w przypadku tego autora, akcja toczy się wartko, nie ma dłużyzn, brak pustych ozdobników prozy.
Historyczne realia? Wiedza Gołębiewskiego jest przekonująca. Zapewne wiele tu fikcji, a znawcy tematu chętnie doszukaliby się przegięć, ale pisarz profilaktycznie gra im na nosie. Ożywiając azteckie bóstwa i mity, wkracza chwilami do krainy fantasy; miesza okrutną rzeczywistość z baśnią. I tutaj od razu wiadomo, że czytamy dzieło literackie, które ktoś sobie wyobraził… Nie ulega jednak wątpliwości, że bardzo rzetelnie się do owych wyobrażeń przygotował.
Łukasz Gołębiewski nigdy nie ukrywał fascynacji Meksykiem. On kochał i kocha tamto miejsce i kulturę. Tytułowy „Krzyk Kwezala” jest w zasadzie rozpaczliwym krzykiem samego autora. Bolesnym protestem przeciwko barbarzyńskiej zagładzie wspaniałej cywilizacji.
Dwadzieścia prac wyselekcjonowali i przekazali jurorom – organizatorzy konkursu literackiego dla młodzieży na opowiadanie o miłości. Konkurs zorganizowało grono pedagogiczne Gimnazjum przy Zespole Szkół Akademickich w Środzie Wlkp. Jak napisano w regulaminie, celem zmagań jest: – ożywienie zainteresowań literaturą w dobie ich zamierania i przeciwdziałanie degradacji literatury. W skład jury wchodzą osoby zawodowo związane z literaturą, jednak nie nauczyciele języka polskiego: – dr Elżbieta Lijewska – literaturoznawca z UAM, Łukasz Gołębiewski i Piotr Stróżyński. Każdy juror dysponuje pulą 100 punktów, które może dowolnie rozdysponować. Wskazany ma zostać zwycięzca, zdobywcy II i III miejsca oraz pięcioro wyróżnionych. Własną nagrodę ufundują nauczyciele. Rozstrzygnięcie wkrótce.
Gratuluję nowej powieści. Poprzednie- przyznaję- nie były w moim typie. Duszny, stęchły świat alkoholowej maligny nie jest światem, do którego jako czytelnik chcę być zapraszana. A jeśli już jestem- szybko uciekam, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Znacznie bardziej wolę udać się do azteckiego świata sprzed wieków, choć i tu zapach krwi niekiedy nie pozwala zaznać spokoju a cała obleśność ludzkiego gatunku obnażona jest w pełnej okazałości. Czytając „Krzyk kwezala” myślę przede wszystkim o jakże rzetelnym przygotowaniu autora, o pełnym zaangażowaniu i szczerze wierzę, że wpadł Pan, Panie Łukaszu w ten świat po uszy. W opiniach czytam, że w powieści nie ma głównego bohatera. Dla mnie najważniejszą postacią jest Tecuichpo, to ona mnie ujmuje i najzwyczajniej- wzrusza…Dwa ostatnie zdania powieści, zderzenie delikatności, niewinnej , naiwnej wręcz dobroci z żądzą, która każe mordować, palić, niweczyć, są mistrzowskim podsumowaniem tematu. Tak, od stuleci nic się nie zmieniło- delikatność i szczerość muszą być zgniecione brutalną łapą, nie było kiedyś i nadal nie ma dla nich miejsca. Szkoda… Do gustu przypadły mi też te fragmenty, w których Autor ociera się o fantasy, choć mam wrażenie jakoby były wrzucone trochę nazbyt ostrożnie, jakby na próbę. Myślę, że obrany przez Autora kurs jest trafiony. Sądzę, że dotychczasowy Pański czytelnik, może trochę zdumiony innością powieści, bez trudu da się wciągnąć w tę aztecką przygodę. I pewnie pojawi/ pojawił się czytelnik nowy, oby wierny! Tego życzę.
Co do powieści „Krzyk kwezala”, to zaskoczyły mnie opisy przyrody, to mega kontrast w porównaniu np. z książką „Melanże z Żyletką”, gdzie nie ma w ogóle opisów, albo jest ich bardzo mało i dotyczą osób, nie miejsc. Zdumiewa spektrum zainteresowań i obserwacji autora. Gratuluję!!!
„Xenna moja miłość” jest…. aż brakuje mi słów by to określić. Jeszcze żadna książka a przeczytałam ich trochę nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. czytając zastanawiałam się nad sobą, swoim życiem, miłością, własnym związkiem… czytałam i płakałam bo tak się wzruszyłam, do tej pory czuje w sobie silne emocje i aż żal mi wracać do szarej, zwykłej rzeczywistości tak mnie wciągnął świat i historia Xenny..
jest mi też żal tej dziewczyny, tego uczucia (choć wiem że to fikcja literacka tylko była) i aż chciało by się ochrzanić głównego bohatera za takie postępowanie i kazać mu wracać do niej, do Meksyku- tam prosić o wybaczenie i być z nią do końca życia!!
ej, a gdzie mozna kupic ta ksiazke i ile kosztuje?
można będzie kupić od końca stycznia praktycznie wszędzie (jak mniemam) w cenie 24 pln. Zamawiać też można bezpośrednio z tej strony.
ej, a gdzie cię będzie można spotkać w najbliższym czasie?
w najbliższym czasie to tak nie za bardzo… bo wiesz, musisz jednak jeszcze troszkę podrosnąć, żebym mógł ci postawić bro, w Polsce jest to dozwolone od lat osiemnastu 😛
Czytam opis i fragmenty xenny i mam takie pytanie – czy książka bardziej ocieka gorzałą czy…. ?
ha, ha, dobre pytanie, ocieka wszystkim po trochu, ale gorzałą pewnie najbardziej, choć wielu powie pewnie, że seksem, a i punk rockiem… Trochę specjalnie wybrałem taki fragment seksoalkoholowy (z części drugiej), bo raz, że sam go lubię, dwa, że plus minus oddaje klimat. No, ale zgodnie z tytułem jest to też książka o miłości:)
Misiek, Ty napisz, czy to wszystko w tej książce to prawda czy na jaja
wyłącznie prawda, jak to w książkach :>
no po lekturze fragmentow i recenzji nie moge sie oprzec zacytowaniu posłowia Stefana J. Adamskiego do jednego z tomu opowiadan niejednokrotnie przywołanego tu Charlesa Bukowskiego \”mylą się wszyscy ci, którzy tych pisarzy uważają za skandalistów. Ich proza nie w mniejszym stponiu wyraza adorację kobiety niz najpiekniejsze strofy XV wiecznej liryki prowansalskiej. Nie jest to bowiem najbardziej istotne, czy opiewa sie różę wpietą w suknię damy swego serca czy jej cipę\”:)) a poza tym chyba fajna ksiazka to jest, szczegolnie dla osob ktorym opisywany klimat jest mniej lub bardziej bliski…czyli tych raczej nie z pokolenia JPII (JanPawełDrugi) ale ZBI (ZrytaBaniaJeden):))
bruhaha, nie no ładne to bardzo z tą adoracją i fakt, że nie jest istotne co się opiewa, poza tym cipa na pewno jest bardziej interesująca od róży (choć róża ładniej pachnie :P). Pozdrawiam pokolenie ZBI.
dlaczego akurat xenna? psiakrew, jak na złość wymyślili taki środek na przeczyszczenie 😛 pytam, bo tak się naplątało w moim życiu, że choć z dala zawsze byłam od popkultury punkowskiej (?), to z muzyką tego zespołu akurat się zetknęłam bez szkód na psychice 😛 no, to jak to było z tytułem?
no tytuł rzecz jasna jest od TZN Xenna a nie od środka przeczyszczającego czy też wojowniczki Xenny. Takie imię nosi bohaterka książki.
Zauważyłem pewną przedziwną niekonsekwencję. Zajefajna postać Disordera w Xennie, Disorderze i ja oraz w Melanżach z Żyletką – w Mrówie pankówie staje się jakimś przygłupem. Z czego to wynika?
Czy przygłupem? Bo ja wiem… żulem, ot co, po prostu żulem straszliwym się staje, zresztą pewnie już w „Melanżach” całkiem upada, ale może akurat tych fragmentów nie dałem na stronę. Różnica głównie polega na tym, że w „Xennie” i pozostałych większych tekstach Disorder to postać drugoplanowa, a w „Mrówie” jakby nie patrzeć główny bohater. No i „Mrówa” czy „Disorder i ja” to jednak teksty satyryczne, ten cały syf u Disordera w domu, jago bełkot tekstami piosenek można trochę z przymróżeniem oka potraktować. Bardziej mi chodziło w „Mrówie” o pokazanie dziewczyny, która decyduje się na życie z kompletnym żulem, dlatego też narracja jest kobieca.
hmmmm, zastanawia mnie czy sugestywne posłowie ma ostatecznie przekonać czytelnika że to czysta fikcja literacka.
też mnie to zastanawia, ale generalnie nie dyskutuję z autorem posłowia bo to poważny pan krytyk, dla którego samo pojęcie SKŁOT jest czystą fikcją literacką 🙂
a no i zapomniałam dodać że bohater to skurwysyn i pałka.
(żeby nie było – używałam tego określenia przed przeczytaniem ;))
absolutnie się zgadzam – bohater to skurwysyn i pałka. Nie ma co do tego wątpliwości 😀
skończyłam.. za szybko, bo po pierwsze koniec smutny, a po drugie dobrze było w jakims takim świecie ociekającym(…) sobie pobyć. Bo choć nie jest obcy mozna się z niego wydostać, nie jak teraz… siedzę i już.
Ale swoją drogą nie sądziłam, że tyle szumu może być z powodu jednej książki z wyalnym alkoholem, brudem, pogrążeniem i seksem.
też się dziwię, ale jak to mówią „reklama dźwignią handlu”
Ja czytając Xennę uśmiechałam się cały czas do siebie, tak jak niektórzy ludzie uśmiechają się mówiąc o szczeniaczkach, małych dzieciach, czy platonicznej miłości…. Czytam zawsze jadąc tramwajką, więc wyglądałam jak przydymiona na wesoło ;> Ta książka jest po prostu wzruszająca! Jestem od 2 dni w stanie permanentnego urzeczenia…. Maaatko! I wcale nie uważam, że główny bohater jest antybohaterem! Jest jaki jest; wie, że inaczej żyć nie potrafi….
Cały czas poszukuję książek nie-o-miłości, więc nie wiem co mi strzeliło do łba, by ją chwycić w roztargnieniu/pośpiechu jako następne czytadełko, które czyta się szybko, a jeszcze szybciej o nim zapomina…. Jestem teraz „skażona” klimatem i językiem książki, jej treść przykleiła się do mnie. Myślę cytatami z treści jak Disorder z Mrówy-Pankówy 😀
Szkoda mi zwyke kasy na książki (nigdy nie kupuję, tylko pożyczam z księgarni – mam taki przywilej), ale tą zdaje się kupię… będę czytać, żeby znów poczuć się „ciepło”. Znalazłam w niej piękno… takie jakie widzę w zniszczonych sypiących się kamienicach, rozlatujących się industrialnych zabytkach (mieszkam na śląsku) itp….
Do tej pory kojarzyłam nazwisko „Gołębiewski” jedynie z „Rynkiem książki w Polsce” (znane z policealki księgarskiej). Moje zdziwko było duuuże, kiedy doxczytałam ze skrzydełek okładki w połowie lektury, że to jeden i ten sam 🙂 bo wyobrażałam go sobie jako zgrzybiałaego faceta w blezerku (blezerek w moim słowniku ma znaczenie wysoce pejoratywne 🙂 )
Przykro mi, jeśli autora zamiarem nie było wprowadzanie baby w stan rozanielenia…. Bo taki mam, mimo zakończenia – bo jakiego innego można się było domyślać…/ które musiało być właśnie takie :)Kche!
Neeeekst!
„Przykro mi, jeśli autora zamiarem nie było wprowadzanie baby w stan rozanielenia….” oczywiście absolutnie taki był zamiar autora 😛
bo to dobra książka jest, córeczko….
mam nadzieję, że córeczka jest pełnoletnia 😛
to książka NIE jest fajna, bohater NIE jest fajny. wszystko jest chujowe i jestem wściekła, że ją przeczytałam, bo mam moralniaka teraz, z tego prostego pierdolonego powodu, że prawda w oczy kole, jak to mawiają i chuuuuj, nienawidze tej książki.
też jej nienawidzę. Prawdopodobnie za 24 pln można kupić butelkę bolsa 0,5 litra, dostarcza podobnych wrażeń, a można ją spędzić (rozpić) w miłym towarzystwie. A swoją drogą była taka punkowa piosenka „prawda w oczy kole, to nie ludzie, to gnoje, knują, cały czas knunją jak zabić nas zdeptać nas jak zwykłe błoto…” (Moskwa).
Kurczę ta książka jes super!!! gdyby były takie wszystkie czytałabym i czytała!!! to znajomy mi ja polecił… napoczątku myślałam że to jakieś głupie romansidło ale jednak ta książka jest wyjebana!!! Kurcze Ty to masz życie… Aż się chciałoby być taką Xenną 😀 tylko szkoda że taka smutniutka ta książka. Masz takie podobne książki;>? bo bym z chęcią łapczywie się na nie żuciła 😀 Pozdrawiam :))
w dziale „do czytania” na stronie jest trochę podobnych rzeczy, a jeśli serio jesteś spragniona lektury to puść maila z informacją co lubisz czytać, a postaram się polecić kilka fajnych pozycji na zimowe wieczory, jeśli lubisz książki o miłości, które brzydko się kończą to na początek polecałbym „Wybór Zofii” Styrona – powinno się spodobać 🙂
Ty, Autor, laska pisze, że książka jest wyjebana, a Ty jej polecasz książki o miłości, które źle się kończą????? Ona chce dynamitu, chce być Twoją Xenną, Twoim nowym Xenniątkiem…
tym razem odpiszę nieskromnie złośliwym cytatem: „niejedna mi to mówiła” 😛 To taki żart ze starej warszawskiej Pragi, jak chwytasz to jesteś w domu 🙂
chronologia mi sie nie zgadza – rzecz zaczyna sie w roku 2001 na koncercie Deutera, a konczy 18 lat pozniej…? jesli tak, to dosc futurystycznie..
..ksiazka nie jest zla, seksualne momenty tylko sa nudne, poza tym mozna postawic na polke obok „jak zostalem pisarzem” pana Stasiuka.
pozdrawiam
kończy się jak bohater jest w wieku, którego sam nie dożyję, trochę złosliwie zrobiłem karykaturę mojego taty, ale realia zostawiłem bo w SF bawić się nie chciałem, pewno w 2020 nie będzie ani punk rocka, ani tych klimatów, ludzie będą połykać piguły zamiast pić gorzałę i jakoś nie bardzo mi się chce snuć takie wizje – lepiej nie myśleć o tym, co nie jest przyjemne.
Książka bardzo mi się podoba. Bohatera nie uważam za antybohatera, chociaż… może i skurwysyn i pałka. Płaczę i się śmieję… Kurczę. Bo ta historia trochę o mnie. Byłam taką Xenną i rozumiem i ją i jego. Jest mi ich żal i kocham ich. Takiej książki nie da się już powielic. Takich bohaterów i świata. Książka ląduje na półce tych najlepszych i będę do niej sięgac nie raz. Tam są moje ścieżki, moje przeżycia. Dziękujemy za tą książkę!!!!!!!
Książka bardzo mi się podoba. Bohatera nie uważam za antybohatera, chociaż… może i skurwysyn i pałka. Płaczę i się śmieję… Kurczę. Bo ta historia trochę o mnie. Byłam taką Xenną i rozumiem i ją i jego. Jest mi ich żal i kocham ich. Takiej książki nie da się już powielic. Takich bohaterów i świata. Książka ląduje na półce tych najlepszych i będę do niej sięgac nie raz. Tam są moje ścieżki, moje przeżycia. Dziękujemy za tą książkę!!!!!!!
hm, hmm, no bardzo to miłe, ale skromnie odpowiem, że znam kilka lepszych książek. Ale też sięgałem do niej nie raz:) głównie po to by poprawić błędy… i jeszcze bardziej przekonać się, że bohater to pałka (i skurwysyn)!
no książka jest zajefajna. Klimat sex, drugs and rock’n’roll kochani, tylko drugs za mało. Tak czy inaczej rekomenduję znajmomym z mojej wiochy.
no to ja też im rekomenduję:)
Po przeczytaniu działu „Do czytania” (nie czytając jeszcze książki) od razu ją zamówiłam i już wiem, że przeczytam tę książkę co najmniej z 7 razy;P A więc życzcie mi miłej lektury;)
ja życzę we własnym imieniu:)
nie da się jej czytać tyle razy.
Uświadamia zbyt wiele już za pierwszym razem…
moja historia z ta ksiazka sie dziwnie zaczela i tragicznie skonczyla(przynajmniej dla mnie),bo kupilam ja przez przypadek kumpeli na urodziny,stojac dopiero przy kasie uswiadomilam sobie,ze musze ja przeczytac,wiec zaczelam,ale przekroczylo to moje mozliwosci i nie zdolalam jej pochlonac w jeden dzien,wiec grzecznie ja zapakowalam w papier i wreczylam kumpeli…no i teraz mi pozostalo czekac,az sie zlituje nade mna i mi ja pozyczy,bo nie powiem,zeby mnie nie zzerala ciekawosc…czytalam ja z banansem na gebie,bo punk rock i to wszystko co sie z nim laczy jest mi cholernie bliski…i tak jak w punkowej rzeczywistosci,tak samo w tej ksiazce,bylo 'coraz mniej jawy,coraz wiecej alkoholi’…jestem pod wrazeniem,bo wbrew pozorom(przynajmniej wg mnie)nie jest latwo napisac dobra ksiazke o 'brudasach’ i to jeszcze o milosci miedzy nimi;];] a tak przy okazji,pytanie jedno-’punk rock to nie rurki z kremem’,czy to na bank jest piosenka ulicznego?bo nie wiem czemu,ale jestem przekonana,ze to jest rezystencji…pytam sie z ciekawosci^^
a ja ze wstydem muszę odpowiedzieć, że nie wiem. Nigdy nie lubiłem Rezystencji, na pewno Uliczny to wykorzystał w swoim kawałku, ale czy oryginalnie cytat jest ich… cholera, zabiłaś mi ćwieka 😐
Książka ciekawa, wciągająca i opowiadająca historie która jest bardzo prawdopodobna, z którą po części mogę się utożsamiać (ale to chyba jak wielu z czytających ją ;))
No i jakoś nie odniosłam wrażenia pornograficzności książki, tylko trochę wulgarności i ciut ukrywanej tęsknoty i jawnej ucieczki od miłości.
Kiedy następna książka? 😉
a nie wiem kiedy następna, na pewno nie prędko, choć w sumie to mam następną skończoną, a jeszcze następną napisaną w połowie, ale najpierw muszę nabrać do nich dystansu, więc może za 2 lata… zobaczymy 🙂 dzięki
prawdę mówiąc to ja nie bardzo przepadam za Ulicznym,nawet nie wiedziałam,że wykorzystał ten cytat,po prostu znałam go wyłacznie w wersji Rezystencji,więc stąd to pytanie,sory,nie chciałam wprowadzić zamieszania;)po prostu poszukam wersji Ulicznego i nie będę się czepiać:)tak w ogóle to ukłon w stronę Xenny za sentyment do Analogsów…
a bo sam mam sentyment do Analogsów, to dlatego… A Uliczny fajny jest na koncertach i ostatnia płyta, z której pochodzi cytat jest ok., wcześniejsze rzeczy nie koniecznie.
Siwa może trochę przesadziłam ale z pewnością będą do tej książki często wracać… To nie jest taka przesłodzona, przesadzona książka jakie do tej pory czytałam i nigdy nie mogłam dotrzeć do końca bo mnie mdliło… Na prawdę respect dla autora, że potrafił w taki sposób przekazać wiele ważnych treści.
Wpadłam do EMPIK-u niczym wiatr, gnając do kogoś wolnego z obsługi, kto mógłby mi sprawdzić czy jest książka Fabera”Pod skórą”. Pożyczyła mi znajoma będzie z rok temu,he he, ja przeczytałam owszem w lot, ale pożyczyłam koledze, potem koleżance i następnej. Trochę przegięłam, bo książka nie jest mojej znajomej tylko też pożyczona ech i w końcu oddać by wypadało…obszukałam księgarnie w moim mieście, brak, więc poleciałam do EMPIK-u by odkupić…biegnąc między półkami rzuciła mi się w oczy czarna okładka i ten tytuł. Cofnęłam się, wzięłam do ręki by sprawdzić cóż to…Zawsze czytam wyrywkowo coś ze środka i recenzję z tyłu, nie uszło więc mojej uwadze zdjęcie autora z tatuażem Crassa…zamówiłam sobie tego nieszczęsnego Fabera i wróciłam po Xennę…Łyknęłam w mig.
Co mogę napisać o niej ? Jest pokręcona ale podoba mi się. Wszyscy jesteśmy skrzywieni, choć nie zawsze w tą samą stronę.
„Spędził ze mną parę chwil
Podsumował mnie jednym słowem
Dziwna
Hm brzmi nieźle
Lepiej niż pierdolnięta”
Zajebiście, że w końcu możemy poczytać coś z naszych klimatów. Jest w niej sporo takich momentów, które chwytają mnie za serce, ożywiają wspomnienia. Ja wiem jak wygląda Patty na wspomnianej okładce, wiem jak wygląda i czuje się ktoś na koncercie dziś. Jeśli nie trafisz w dobry Klub to można się poczuć czasem jak wykopalisko, ale kto by się tym przejmował. kocham muzykę, uświadomiłam sobie niedawno, że chodzę 20 lat na koncerty i będe chodzić bo ta muzyka jest mi ciągle bliska. Też trochę piszę, głównie o psach, no i jedną książkę co miała być o życiu, miłości, miłości do psów, a przede wszystkim o wszechogarniającej samotności, zalataniu, zmęczeniu walką o prztrwanie, o to by mieć kęś czegoś. Jednocześnie o wielkiej woli pozostania człowiekiem, bastionem ludzkich ideii. Tyle w zamyśle, a póki co mam same momenty he he. A co do tego, to przyznam, że ciekawie jest poczytać sobie jak facet to widzi i opisuje. Seksualność jest piękna. Ujęło mnie też w niej to że ta opisana historia trwa tak długo. 16 cholernie burzliwych lat kochałam mojego punkowca i jakaś część mnie kocha go nadal, mimo że zaczął słuchać Rydzyka. Plusem tego jest to że dostałam kilkaset kaset, płyt min. oryginały Crassa i Patti Smith, której głos uwielbiam.
Też rzuciło mi sie apropo chronologii, ale uznałam że widać taki był zamysł, jakby wybiegnięciem w dla. No i ten kawałek „Miłość w krzaczkach” jest Zielonych Żabek, czy Celi nr. 3 ? Pytam bo dostałam kiedyś kasetę od miłości mojego życia, mojego punkowca z Celą i tam był ten kawałek. Pamiętam bo dostałam niezłego doła po tym kawałku. Bardzo go kochałam i to mnie zraniło. Oczywiście okazało się, że nie przyszło mu do głowy, że jakoś to odbiorę osobiście. Pozdrawiam znad morza.
No ten utwór to na pewno są ZZ. Wszystko trwa cholernie długo 😛
Lukasz czego szukasz?! 🙂 gratuliren i pozdro
salo:)
No ja nie rzucam oskrażeń. Wyrażam swoją opinię. Właśnie dlatego jeszcze szybko jej nie przeczytam, bo jest wspaniała. Tak, jak dobre filmy – tak mocne wrażenie wywierają, tyle uświadamiają, że drugi raz oglądac, to już kompletnie nie to samo…
A na poczatku byl sceptycyzm…Znowu jakas Nowa Gwiazda, postpunkowa Pierdoła.Chwile pozniej przyszlo pierwsze „ale”.Bo to i Pauluss cieplo napisal, wydawnictwo jakies bliskie sercu bo Penny Rimbaud wydalo:)Skorzystalem z rabatu i kupilem.Przeczytalem ledwo kilkadziesiat stron i „kapcie mi spadly”.Oprocz Stasiuka,Vargi i Kalwasa nie czytalem tak rzetelnej narracji o tym, co siedzi w glowach „chlopcom z tamtych lat”. Odnajduje tam „swoje”: dzwieki, mysli, kolory, uczucia. Moze dlatego, ze tez pamietam Deuter 1984, a moze przyczyna jest po prostu niejednokrotna zbieznosc przezyc i spostrzezen.Jednym slowem jest to ksiazka, w ktora ja sie „zapadam” i czuje to, co autor ma na mysli:)Goraco polecam.
Dziękuję za miłe słowa, tym bardziej, że z ust mężczyzny, bo komentarze są tak „sfeminizowane”, że obawiałem się, że faceci w ogóle nie czytają 🙂
Książka bardzo mi się podoba, przyznam, ze czekałam na tego typu powieść w Polsce. Koniec zaskakuje, dojrzałością i nostalgią. Przenosimy się w „inny świat”. Ksiażkę zauwazyłam w nowościach w EMPIKU i wygrałam Turniej Jednego Wiersza. Postanowiłam sobie kupić, zadziwia mnie także wygląd książki. Zwariowana powieść, 3mam kciuki i pozdrawiam.
Serdeczne dzięki. A czemu zadziwia Cię wygląd?
przecież moje komentarze można traktować jako męskie!
z pewnością:)
przeczytalem ze za malo meskich komentrzy wiec tez napisze:) ksiazka mi sie podobala, fajnie sie czyta,jest czekawa. no i te punk klimaty hehe, fabryka, czarna zaba,cytaty z bialej goraczki analogsow, wlochatego (ktorego akurat nie lubie, wlasnie teraz pomyslalem ze oni mi wlasnie bohatera przypominaja, w sense ze on w „xennie” taki punk na niby jakby). aha z tylu ksiazki napisano ze pisalesz tez pod innymi pseudonimami, to jakimi i co? czekam teraz na inne ksiazki twoje no innych z „poronionej generacji” tez dzieki wielkie za wydanie rimbauda nigdy nie myslalem ze zobacze to polsku kiedys. a czytalesz „to ja edeczka” limonova?
o! nie czytałem. Co do innych rzeczy to jakbym sie tym chciał chwalić to bym nie wydawał pod pseudonimem, więc spuśćmy na to kurtynę milczenia, bo tak lepiej:) No a Rimbauda wydanie to był obowiązek! Myślę jeszcze o innych tego typu książkach, jak masz jakieś pomysły to pisz. Dzięki za dobre słowa:)
no jescze raz ja, a kto tlumaczyl rimbauda bo tam jest smieszna pomylka w tlumaczeniu na 105 kartce. ten akapit „no to lubisz walic w skory?” po angielsku to bylo jakos tak „a you serious about beating skins” chodzilo o skinow, a tak wyszed tylko seksualny podtekst hehe.
no niezłe:) wiesz, to jest książka napisana po części slangiem, moim zdaniem tłumaczenie traci połowę uroku tych wspomnień, no a tłumaczka jak tłumaczka, zrobiła co umiała, sam potem siedziałem dwa miesiące nad redakcją, bo było masę wpadek, jako, że dziewczyna nie ma pojęcia o punk rocku, ale wszystkiego na pewno nie wyłapałem, zwłaszcza, że sam nie jestem tłumaczem.
aha i jescze mam takie pytanie.jak wogole wygladaja te sprawy z tlumaczeniami ksiazek?wlasnie z dziewczyna chcialbym cos takiego robic, bo niema zadnych ksiazek o panku, o clash sex pistols itd na ktore mi sie wydaje byl by popyt, a w empiku tylko nirwana eminem itd. a tak po za tym jutro jest zajebisty koncert w stodole pain z anglii, bardzo dobry reggaepunkdub, dezerter i paprika korps u ciebie w aktualnoasciach niema 😉
o koncercie mogę dodać. Ja prawa do tłumaczenia Rimbauda kupiłem. Jak masz jakieś fajne pomysły to wyślij maila, zastanowimy się.
…przyjdzie czas, że z młodych gniewnych staną się starzy wkurwieni… to boli;)
oj boli:)
Ta cała książka, cały ten punk w wydaniu autora, włochatego to pozory. Smieszny cyrk, zagubionych bogatych syfilityków. Ideowe dymanie gowniarzy, którzy sie na to nabieraja. Chociaż jak widać – w przypadku disordera także dymanie dosłowne. Anarchia, lewica…a co ty wiesz o problemach najbiedniejszych? Crass? Co ty zrobiles poza nachlaniem zapyzialej mordy i przebraniem sie w markowe punkowe ciuszki z berlina i zrobienie sobie zdjecia z poppunk gwiazdeczka? O jakiej rewolucji mowimy? O jakim Buowskim? W jednym pawiu Bukowskiego po tanim bełcie i kotlecie wolowym w kaliforni jest wiecej literatury, prawdy i bólu niz w tej całej xennie i tej maskaradzie. Choc przyznaje, ze to dobry sposób na wyrwanie kolejnego zidiocialego 18 letniego kaszalota w koszulce „wlochaty”. Gratulacje.
Hehehe. Nie miałeś kolego odwagi zamieścić mój wpis. Wspanila odwaga, zlewanie wszelkich norm. Punkowa olewka i paw na wszystko. Disorder na maxa. A tu autocenzura:) Czyżby nowy Kazik Kożniewski polskiej literatury młodziezowej?
a chwilę się wahałem, ale w końcu po to panel administratora jest żeby cenzurować niecenzuralne wpisy. Tak ci zależy, żeby puścić to o dymaniu przez syfilityków? W dupie mam lewackie demagogie i jebie mnie rewolucja – odpowiadając w największym skrócie. Masz na stronie mój adres mailowy, jak masz wielką potrzebę dania upustu emocjom to voila, ale dlaczego anonimowo?
Uważam, że Xenna to bardzo fajna dziewczyna i wiele może jej zazdrościć, bo choć książka smutno się kończy, to ona jednak miała niezwykłe życie. Szkoda, że ta ich miłośc taka niedopłniona była, ale była szalona i to jest najpiękniejsze dla mnie. Sceny łóżkowe wcale mi nie przeszkadzają, to nie lekturka szkolna tylko ksiązka dla dorosłych. Fajnie poczytać cos takiego i bawić się razem z bohaterami.
a mi się przypomniał taki cytat z Bukowskiego, który pasuje do tej książki: „Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo”. No to właśnie bohaterowie „Xenny moja miłość” stosują się do tej ostatniej zasady.
święte oburzenie za amoralność i niecenzuralność jednego mojego pościka?? Nie bądź lepszy od Radio Maryja. Tam nie ma nic straszego – ino kawałek prawdy o twojej broszurce zwanej książką. Zamieśc ten post i nie bądź inkwizytatorem punkowym. Nie pada w nim ani jedno słowo niecenzuralne – w odróznieniu do broszurki, a ją opublikowałeś. Chyba, ze przyjmujesz tylko wazeline i wsadzanie sobie na wzajem palców w pupcie na forum.
jest taka dziwaczna i bezposrednia ze az cudowna… a malo tego mnie spaczyla… teraz szukam takiego zgredzialego pankowca ..hihihihi.. ale mam nadzieje ze ja tak nie skoncze!!! wielkie dzieki… buzka:)))
życzę zatem udanych poszukiwań i lepszego końca:)
Obserwacje komentarzy przede wszystkim czytelniczek wprawiają mnie w zdumienie i to takie, ze hejjjjjj.. Dlaczego dziewczęta zachwycacie się postacią Xenny i chcecie być takie jak Ona? Jakaś paranoja! Nie kumam… Toć bohater to łobuz, drań… zwykły fiut!
P.S. Brakowało w Polsce książki ostro wplątanej w punk… chyba ostatnio to Lizut i jego „PRL”… choc to iście dokumentacyjna pozycja… Dzia!
Postacią Xenny to i ja się zachwycam bo jest zachwycająca:) A że bohater to zwykły fiut to nie budzi wątpliwości, jak to o nim mówiła sama Xenna: „kawał kurwy i oprycha”.
Jest w tej książce po prostu coś co przyciąga, nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć, zamknąć w ramy słów, zdefiniować. Mi się książka podoba, ale to nie znaczy żebym się identyfikowała z postacią bohaterki. Jestem jaka jestem, nigdy nie piłam tak wiele i do seksu też miałam zgoła odmienne podejście. Mam wrażenie, że tym co mnie przyciągnęło było takie znane mi poczucie miotania się w życiu, szukania zapomnienia, życia chwilą i pewnej gry pozorów by nie odsłonić najsłabszych punktów.
Miałam taki okres z moim facetem, że pracował po nocach i wracał potem samotnie do mnie, z tym swoim nastroszonym irokezem, przez miasto, gdzie skini, może nie na każdym kroku ale jednak…Nigdy się do tego nie przyznałam, ale czekałam na niego, każdej nocy aż wróci, umyje się, rozbierze cichutko i po ciemku by mnie nie wybudzić, aż w końcu wsunie nagi do mnie, przytuli i delikatnie pocałuje w punkt w miej więcej połowie pleców. Dopiero wtedy zasypiałam, dopiero wtedy wiedziałam, że jesteśmy, razem. Znalazł do mnie klucz i otworzył mnie. Miłość ma różne oblicza, miłość punkowska wyłamuje się wszelkim konwenansom.
recenzję w Lampie…serdecznie polecam
poprostu lol!
No, wreszcie weszłam na tę stronę. No cóż był z tego bohatera kawał chama i egoisty, ale wielu ludzi takich jest, spójrzmy prawdzie w oczy. Tacy ludzie (a właściwie faceci) przechodzą obok nas na ulicy, myślą tylko o JEDNYM i o tym aby im było jak najlepiej nie patrząc na potrzeby innych, myślą wyłącznie o własnej dupie, mają kochanki, są nieodpowiedzialni…
W związku z powyższym sądzę że pan Bohater nie jest jakimś wyjątkiem, znaczy się jakimś jedynym skurwielem 🙂 dlatego nie ma sensu go tak ostro krytykować. A poza tym ta postać jest jedynie bezbronną fikcją literacką, nieprawdaż?
niewątpliwie; bardzo bezbronną :))
Ot i trafiłem na ksiązkę która opisuje wreszcie takie popier…..e życie punk rockowe. Seks momentami wydaje sie cholernie dziki i agresywny ale to tylko na plus… I o dziwo nie wiem czemu ale utożsamiam sie z takim stylem życia… Nie skłamie nawet że zazdroszcze takiego lifestyle… Zazdroszcze wszystkim takiego życia z całymi jego wadami.
Hm… dostałam tę książkę od mojego chłopaka, z adnotacją, że to o mnie, o nas… no i większość się chyba zgadza… książka świetna moim zdaniem, ale zakończenie do dupy 😛
no bo zakończenia związków miłosnych zwykle są do dupy 😛
Czy..czy..czy możemy to nazwać końcem??? Coraz mniej wpisów..martwie się..a może cały nakład wyczerpany?
Przeczytałam jednym tchem, nie mogąc się oderwać – w rezultacie cała niedziela spędzona w domu. Ale warto było. Teraz polecam Xennę znajomym. To się tak dobrze czyta. Historia wciąga, goni zresztą w szybkim tempie punk. Czytałam sobie komentarze na tej stronie i wiele osób jest rozczarowanych zakończeniem, spodziewali się happy end, a moim zdaniem właśnie tak się powinno kończyć. Smutnio, ale prawdziwie. Chociaż to jest taka prawda, której żadna na własnej skórze przeżyć by nie chciała. Ale ten bohater ma też swój urok, to znaczy wstrętnie się zachował, ale przecież kochał ją, a był taki, no są tacy ludzie, myślę, że im wcale nie jest tak dobrze w życiu, choć ten bohater udaje, że wszystko ma. Często udajemy. I to też jest w Xennie jakoś prawdziwe. W ogóle znalazłam w książce dużo prawdy, gorzkiej, ale prawdy. Autorowi należy się uznanie za odwagę.
Dawno żadna książka nie wchłonęła mnie tak bardzo jak „Xenna…”. Połknęłam ją w trzy wieczory. Sama nie wiem, co mnie w niej tak ujęło. Zaczynając czytać byłam nawet zła na siebie, że ją kupiłam, choć nad samym kupnem zastanawiałam się jakieś 30 sekund. Nieprzyzwoicie prymitywny język, nic nie wnoszące opisy wydarzeń i beznadziejne dialogi. Mierziła mnie każda kolejna strona, każde zdanie było niczym wyrwane z moich pamiętników za czasów gimnazjum. Wspomnienia z koncertów, libacji, dokładne sprawozdania z przygód łóżkowych i cytaty znanych punk rockowych kawałków klasycznych kapel polskiej sceny. Ot, meritum życia młodej punkówy, dla której świat zaczyna nabierać barw przesiąkniętych buntem, seksem i rock&rollem.
Realia, w których toczy się akcja powieści, tak dobrze mi znane, więc bliskie spowodowały, że gdy nie czytałam, myślałam o tych postaciach i to w sposób raczej zbliżony do tego, w jaki myśli się o przyjaciołach, znajomych, a nie o oderwanych od rzeczywistości bohaterach książki.
I to chyba był główny powód, dla którego w napięciu, pełna emocji dotarłam do ostatniej, 299. strony i żałowałam, że to już koniec. Właściwie żałowałam rozstania, choć ostatnie rozdziały dobrze mnie na to rozstanie przygotowały. Wszystko nieuchronnie zbliżało się ku końcowi, bo gdy, zacytuję jednego z internetowych recenzentów „…przyjdzie czas, że z młodych gniewnych staną się starzy wkurwieni…”, to już lepiej skończyć te coraz bardziej przygnębiające skowyty starego pseudopunkwca.
Książkę wieńczy posłowie Krzysztofa Masłonia, krytyka literackiego, który w sposób bardzo przemyślany i krytyczny odnosi się do powieści. Jestem skłonna zgodzić się z niemalże każdym słowem zawartym w posłowiu, jednak wydaje mi się, że Masłoń nie zauważył jednej, kluczowej rzeczy. Analizując postać głównego bohatera traktuje go jako kreację absolutnie fikcyjną. A ja nie wierzę, że autorowi rzeczywiście daleko do książkowego pana-pisarza, alkoholika, niewyżytego pedofila zobojętniałego na własne i cudze uczucia. Choć to jedynie spekulacje, wydaje mi się, że autor pisząc „Xennę…” czerpał garściami z worka własnych doświadczeń i przemycił ogromną część siebie.
autor zazwyczaj przemyca coś z siebie… ale z tą pedofilią to ciut przesadzasz, przecież tam żadna panna nie ma mniej niż lat 18, a tytułowa bohaterka na początku ma 24, na końcu, hm… chyba 44, o ile dobrze pamiętam. Bohater gustuje w zdecydowanie młodszych od siebie partnerkach, ale mimo wszystko pełnoletnich:) Pozdrawiam.
Dawno żadna książka nie wchłonęła mnie tak bardzo jak „Xenna…”. Połknęłam ją w trzy wieczory. Sama nie wiem, co mnie w niej tak ujęło. Zaczynając czytać byłam nawet zła na siebie, że ją kupiłam, choć nad samym kupnem zastanawiałam się jakieś 30 sekund. Nieprzyzwoicie prymitywny język, nic nie wnoszące opisy wydarzeń i beznadziejne dialogi. Mierziła mnie każda kolejna strona, każde zdanie było niczym wyrwane z moich pamiętników za czasów gimnazjum. Wspomnienia z koncertów, libacji, dokładne sprawozdania z przygód łóżkowych i cytaty znanych punk rockowych kawałków klasycznych kapel polskiej sceny. Ot, meritum życia młodej punkówy, dla której świat zaczyna nabierać barw przesiąkniętych buntem, seksem i rock&rollem.
Realia, w których toczy się akcja powieści, tak dobrze mi znane, więc bliskie spowodowały, że gdy nie czytałam, myślałam o tych postaciach i to w sposób raczej zbliżony do tego, w jaki myśli się o przyjaciołach, znajomych, a nie o oderwanych od rzeczywistości bohaterach książki.
I to chyba był główny powód, dla którego w napięciu, pełna emocji dotarłam do ostatniej, 299. strony i żałowałam, że to już koniec. Właściwie żałowałam rozstania, choć ostatnie rozdziały dobrze mnie na to rozstanie przygotowały. Wszystko nieuchronnie zbliżało się ku końcowi, bo gdy, zacytuję jednego z internetowych recenzentów „…przyjdzie czas, że z młodych gniewnych staną się starzy wkurwieni…”, to już lepiej skończyć te coraz bardziej przygnębiające skowyty starego pseudopunkwca.
Książkę wieńczy posłowie Krzysztofa Masłonia, krytyka literackiego, który w sposób bardzo przemyślany i krytyczny odnosi się do powieści. Jestem skłonna zgodzić się z niemalże każdym słowem zawartym w posłowiu, jednak wydaje mi się, że Masłoń nie zauważył jednej, kluczowej rzeczy. Analizując postać głównego bohatera traktuje go jako kreację absolutnie fikcyjną. A ja nie wierzę, że autorowi rzeczywiście daleko do książkowego pana-pisarza, alkoholika, niewyżytego pedofila zobojętniałego na własne i cudze uczucia. Choć to jedynie spekulacje, wydaje mi się, że autor pisząc „Xennę…” czerpał garściami z worka własnych doświadczeń i przemycił ogromną część siebie.
http://magia86.photoblog.pl / gg:6514053
ostro sobie poczynali bohaterowie „Xenny”. Klimat momentami jak z koncertów KSU – „punkohol”. Podoba mi się, że to takie autentyczne, nie udawane, jak czytam to jakbym ich widziała w pogo.
Mam zwyczaj dobitnego przejaskrawiania krytyki w kwestiach, które mnie wyjątkowo poruszają.
Tak też potraktuj fragment o pedofilii.
Mam zwyczaj dobitnego przejaskrawiania krytyki w kwestiach, które mnie wyjątkowo poruszają.
Tak też potraktuj fragment o pedofilii.
no wiem, wiem, sam się zresztą podkładam – choćby fragmentem o tym jak to bohater mógłby spędzać całe życie na stawianiu piwa licealistkom. Pomijając pedofilię, to jeszcze podpada pod ustawę o wychowaniu w trzeźwości, może powinienem napisać „pełnoletnim licealistkom” 🙂 Dzięki Magia za ciepłe słowa na twoim blogu.
zapraszam na bloga i prosze o komentarze http://www.kirke13.blog.onteria.pl
Książka tak jak miłość……piękna, przerażająca, wyuzdana i ciekawa….;)
hm, zgadzam się tylko z tym, że miłość jest przerażająca:) dlatego staram się unikać niepotrzebnych miłości…
Przeczytałem Xennę z wielkim zainteresowaniem. Nie interesuję się punk rockiem, ale w tej powieści spodobała mi się łatwość z jaką Autor przedstawia swoje postaci – ci bohaterowie są, jak to się mówi, pełnokrwiści, autentyczni, nie jakieś tam sobie wydumane losy i charaktery. Język też jest autentyczny, chodzi mi tu o dialogi, chyba najmocniejszy element pierwszej części. Druga część jest inna, ale mocna, dynamiczna. Trzecia podobała mi się najmniej, choć podziwiam, że Autor – w sumie udanie – wcielił się w rolę kobiety. Tylko przez to trochę ta trzecia część jest za bardzo grzeczna. Chciałem jednak przede wszystkim zapytać dlaczego, skoro jak czytam, ma Pan gotową następną książkę, to chce Pan zwlekać z jej wydaniem aż do stycznia przyszłego roku? Ja bym ją chętnie już teraz przeczytał. A czekać rok to trochę długo.
Zdaję sobie z tego sprawę, że nikt nie lubi czekać. Ale początkowo planowałem wydać „Melanże z Żyletką”, bo taki jest tytuł tej nowej powieści, nie wcześniej niż za 2 lata, więc jakoś tam ulegam presji Szanownych Czytelników :):) Nie lubię się spieszyć, „Xennę” poprawiałem przez 3 lata, „Melanże” poprawiam na razie rok i myślę, że czytelnik na tej konieczności oczekiwania skorzysta. Fragmenty „Melanży” są do czytania na stronie. Będzie to powieść inna niż „Xenna”, choć odwołująca się niekiedy wręcz bezpośrednio. Będzie krótsza, bardziej dynamiczna, mniej w niej seksu, mniej miłości, a więcej degeneracji – alkohol, narkotyki, fascynacja młodą dziewczyną, trudny związek, wzajemne poczucie beznadziejności sytuacji, ale nie – jak w „Xennie” – niespełnienia. „Melanże” będą powieścią o życiu w świecie złudzeń i sztucznych stymulacji, o kłamstwie, które przesłania rzeczywistość, o zafałszowywaniu własnego życia.
Swoją drogą ciekawe na czym to teraz można zarobić, i co podoba się ludziom – degeneracja, ból, żałość, destrukcja etc. Nie wiem, czy to chęć otrzymania zewsząd empatii i jakaś tam radość, że kogoś prócz nas jeszcze boli i to rozumie, czy wręcz przeciwnie, upajanie się bólem innych, o swoim na chwilkę zapominając, albo uznać, że to jednak mniejsza krzywda. Jeszcze dziwniejsze, że dzieci komunizmu zachwycają się tym, czego ich matka nie znosiła, jak i reszta społeczeństwa do tej chyba pory. Nic dziwić, jak widać, w naszym kraju przynajmniej, nie powinno.
🙂
ja już od dawna niczemu się nie dziwię. Wolę się przyglądać z boku niż dziwić. Zresztą ta różnorodność i zmienność postaw dla obserwatora jest fascynująca. A że ludziom podoba się zło, no to jest stare odkrycie – popatrz na serwisy informacyjne, ile w nich pozytywnych informacji, a ile wojen, terrorystów, głodu, nędzy, wypadków itp itd.
Wiem, to wszystko jednak nadal mnie to zadziwia… Tzn nie tyle istota tego, bo tę znam, ale sam fakt, że ludzie tak się cieszą…
To co pisałem na blogu: pierwsza cześć najlepsza, potem gorzej, nieco za długie…. przesłanie można było wyciągnąć szybciej…
Dzięki za wpis u mnie.
Zacznę od tego, że książka ani nie jest gorsząca, ani nie ma tam pornografii, więc nie rozumiem tego, że jest sprzedawana tylko dla dorosłych, poza tym kto to sprawdza? książki to nie alkohol! A tak poza tym to „Xenna” bardzo mi sie podobała, myślę, że choć bohater nie umie się na stałe związać ze swoją Xenną, to jednak jest w tym ich związku bardzo dużo uczucia i dlatego zakończenie wprowadza w taki smutny nastrój. Podziwiam natomiast autora, że napisał trzecią część książki jako kobieta. Bardzo to ładnie wyszło, choć to duży szok – nagle zupełnie inny styl, taki grzeczny. Jakby pisał kto inny. Ogólnie bardzo pozytywne wrażenia.
Lubię pisać w kobiecej narracji, to niezwykła przygoda, gdy można spróbować wniknąć w kobiecą duszę, przedstawić coś przez pryzmat jej doznań, jej myśli, jej sposobu odczuwania. Daje to też większy dystans. Jakbym stał z boku i patrzył na nich obydwoje, albo jakbym słuchał cudzej relacji. Stąd też inny styl, musiał zresztą być inny, bo każdy człowiek ma swój sposób wyrażania myśli, więc Xenna nie może w powieści mówić głosem Bohatera.
Narracja żeńska to był naprawdę nie trafiony pomysł…mówię to wszystkim facetom (w tym zadowolonemu autorowi;)) którzy uważają, że „taka” forma przekazu w jakikolwiek sposób oddaje to co kobieta myśli, czuje a przede wszystkim to jak sie wyraża…może i była to „fajna przygoda”, ale książka w ten sposób bardzo straciła na wiarygodności…Czytając książkę miałam wrażenie, że oto facet z pierwszej części bez ogródek, z całym swoim niezrozumieniem kobiet próbuje nagle mówic jej głosem, a może robi sobie z niej jaja…lekka grafomania wyszła…ale mimo to jest dobrze.Pozdrawiam;)
no co kto lubi:) ale jaj sobie nie robiłem, co najwyżej nie wyszło tak jak chciałem…
uroczy koment..aż mam ochotę przeprosic pana autora;) a odrobina grafomanii nie jest zła, co nie znaczy że ja jakoś szczególnie uwielbiam.proszę o brak publikacji komentarza
a ja się zupełnie nie zgadzam, na pewno facetowi nie jest łatwo pisać o kobiecie – podszywając się pod kobietę, a to wypadło naturalnie i bardzo ciepło.
A moim zdaniem ktoś, kto tak dobrze poznał, taką ilość kobiet, traktując je na różne sposoby, poznał je dobrze i wie, co je boli co sprawia przyjemność, jak odczuwają etc. Dlatego też fragment okiem kobiety jest trafiony.
co kto lubi;) Wydaje mi się, że to są bardzo prywatne odczucia, więc nie będę sie kłócic, po prostu czytając pierwszą częśc miałam w głowie zupełnie inny obraz Xenny niż by to wynikało z tego jaka jest w trzeciej, gdzie mówi już własnym głosem… magnetyczna, ciekawa, inteligentna, „ostra” babka zamieniła sie w lekko banalną pannę… może wynika to z tego, że bohater widział ją wcześniej przez pryzmat swojego „zauroczenia”… aa zresztą… nieważne;) ale to traktowanie „inaczej” i poznawanie wszystkich kobiet …zdecydowanie jest bardzo sporną kwestia;) nie wystarczy chyba znajomośc tego co sprawia im przyjemnosc…;)
z pewnością nie wystarczy, ale też na pewno dobrze to wiedzieć 😉
Oczywiście, że nie wystarczy i bohater jest na to najlepszym przykładem. Jednak tu chodzi o kreacje kobiety, które różne, tym bardziej różna mogła być bohaterka, którą on tylko zna, bo sam ją stworzył.
Mało więc możemy powiedzieć o słuszności, bądź też nie, tejże kobiety. Jest taka i tyle, taka ma być.
Czytam z zainteresowaniem dyskusję na temat Xenny z trzeciej części powieści i myślę sobie, że racja jest gdzieś po środku. Oczywiście to jaka jest Xenna, jest prywatnym przywilejem autora – opisuje ją tak, jak chce ją widzieć, można powiedzieć, że opisuje ją taką, jaka go zachwyca. Ale jest też sporo racji w tym, że jest rozdźwięk pomiędzy mentalnością Xenny w wieku lat 24 i w wieku lat 44, czy też inaczej – między tym jak widzi ją bohater (gdy jest młoda), a tym jak ona sama siebie opisuje (gdy jest dojrzała). Skąd ta różnica? Wydawało mi się, że świat postrzegany oczyma kobiety (nie ważne ile ma lat) nie może być tożsamym z jej wizerunkiem odbitym w oczach kochającego ją faceta, bez wątpienia z tendencją do idealizacji. Przecież te wszystkie pieszczotliwe, przesłodzone, zachwyty nad piersiątkami itp., wyraźnie pokazują, że on widzi to, co chce widzieć, widzi przez lata, w kolejnych kobietach szukając jej odbicia, a nie znajduje go nigdzie, nie znajduje tego także w niej, bo ona jest inna niż jego wyobrażenie. I to właśnie wychodzi w trzeciej części – mamy ją prawdziwą, tzn. taką jaka jest, z jej obawami, kompleksami itp. Prywatnie uważam, że choć już nie idealizowana, nadal jest zachwycająca – zachwyca przede wszystkim dziewczęcą nainwnością, radością z poznawania, którą przecież łatwo wyczuć w częściach poprzednich – choćby we fragmentach, gdy pyta o żyrafę lub gdy cieszy się z kupowanych pamiątek. Ale, rzecz jasna, czytelnik ma prawo do własnych ocen, jeśli komuś 44 letnia Xenna się nie podoba, to trudno…
hmm… mamy tu prawdziwie edukacyjny wykład na temat podmiotu literackiego…;) Jasne, że autor po to jest żeby tworzyć swoich bohaterów i nie ma w tym nic odkrywczego, że są tacy jak ON tego chce… czytelnik natomiast może oceniac jakośc tej kreacji, taki jest jego skromny przywilej;) Z pierwszej częsci o postaci dowiadujemy się nie tylko z tego jak postrzega ją główny bohater ale także z dialogów (których zresztą bardzo brakuje w ostatniej części) i różnych sytuacji na które Xenna reaguje zgodnie ze swoim temperamentem czy charakterem, a idealizacja jej osoby jest raczej czytelna… czy z wiekiem traci się osobowość?… to chyba też nieprawda, co zresztą sam szanowny autor podkreśla. Jeśli dobrze pojęłam, to intencją było przekazanie zawodu jaki przeżył bohater, kiedy okazało sie że Xenna jest jedynie wyobrażeniem, wytworem jego wyobraźni… czemu zatem nadal dla autora jest zachwycająca… ja się zawiodłam. Dziękujemy za zainteresowanie;)
Bohater przeżył rozczarowanie Xenną… a autor przeżył rozczarowanie bohaterem:) Szczerze go po napisaniu tej części nienawidziłem. Dla mnie w wypowiedziach Xenny w pierwszej części (dialogi) i w trzeciej (dziennik, monolog) rozdźwieku nie ma. Jest ta sama dziewczęca (naiwna?) ciekawość świata, jest też ten sam żal i smutek gdy deptane są jej uczucia, jest ta sama ekspresja, jest radość z obcowania z ukochanym mężczyzną i jest rozpacz gdy on znów ucieka, ale przecież rozpacz i pewna dzielność (która jest i w pierwszej części). „Rzygać mi się chce” – mówi mu po hiszpańsku na dowidzenia. Tak samo by mu powiedziała w pierwszej części. Tyle, że ona w trzeciej części nie mówi do niego, mówi sama do siebie, a więc może bardziej obnażyć swoje uczucia, swój smutek, ból, swoją radość. Na pewno do niego w taki sposób by się nie zwracała jak do swojego dzienniczka. Co zresztą pewnie potwierdzić może każda z pań, która takowy dzienniczek prowadzi 🙂 Inaczej przedstawiamy świat na własny użytek, inaczej na użytek zewnętrzny i nie zawsze mówimy partnerowi akurat to, co czujemy. Prawda?
Myślę, że od narodzin aż po śmierć przechodzimy przez parę etapów i wraz z nimi zmienia się nie tylko nasza świadomość, sposób myślenia, ubierania, zmienia się nasze ciało, dojrzewa, potem zaczyna się starzeć itd. I jest to nieubłagane, co byśmy nie robili, prawda jest taka że przemijamy, nic nie dostajemy na wieczność, na zawsze. Mamy tylko siebie, tu i teraz. Wiem, że mam dość specyficzne podejście do zewnętrznego wizerunku, może przez to, że zawsze bardziej skupiałam się na tym co wewnątrz, szukałam czegoś prawdziwego w życiu. Wygląd fizyczny jest tylko częścią nas i to najszybciej zmieniającą się, a jednak wiele kobiet berdzo źle reaguje na to co się dzieje z ich ciałami… przeczytałam, kiedyś, że są kobiety których wartość nie przemija wraz z urodą i to wydało mi się piękne. Przyznam, że z powodu tego, że byłam dość ładna miałam ciągle jakieś przeboje z facetami. Teraz po latach mam względny spokój. Wszysko ma plusy 🙂 Co do bohaterki to normalne, że ona też wraz z wiekiem, urodzeniem dziecka, się zmienia. Jedyne co się nie zmienia to jej miłość do niego. Może wydaje się momentami banalna ale czyż takie nie bywamy? Tylko, że nie przyznajemy się do tego, zwłaszcza jak jesteśmy uwikłane w jakiś ostry punkowski wizerunek…
Kobiece piękno drzemie w energii, jest piękna dotąd, dokąd potrafi cieszyć się z życia i tą radością zarazić innych. Znam nastoletnie dziewczyny, w których nie ma nic pięknego. Widziałem też na scenie Patti Smith (rocznik 1946) i uważam, że jest absolutnie piękną kobietą. Mało tego, jest kobietą absolutnie pociągającą, bo w jej energii jest nieprawdopodobny erotyzm. I nie mam wątpliwości, że choć Patti jest starsza od mojej mamy, to mógłbym się w niej zakochać. A przecież Patti to tylko przykład… Młodość nosimy w duszy, a ciało jest piękne tak długo, jak długo dokąd radość z życia się w nas nie wypali…
he he coś w tym jest. chodzę często na koncerty i zdarza się tak, że ja idę w pogo, bo po to w sumie tam chodzę, a młode panny podpierają ściany, na przedostatnim koncercie prawie nikt się nie ruszył, a ja i owszem, nastoletni chłopcy przygrzali ostre pogo, ale co z tego jak po połowie kawalka się zasapali, może nie powinnam ale skomentowalam to, pokazując ich koleżance i mówiąc, że cieniasy, no i ja w tą dziurę po nich sobie wskoczyłam i bawiłam się i cieszyłam z tego wszytskiego, bramkarz pod sceną do mnie z kciukiem do góry że ok się bawię, kapeli miło, a młode zblazowane panny i podobni wiekiem chłopcy podpierali ściany i ja do nich też się tańcząc uśmiechałam, bo sama nie wiem ale życie wydaje mi się takie zajebiście piękne, a zwłaszcza jak muzyka zabrzmi, i to na żywo…
oj, muszę przyznać, że też jestem cienias i po kilku kawałkach w pogo muszę odpocząć:)
he he kilka kawałków, to nie pół… moi koledzy z dawnych lat jak ruszą się, to też parę kawałków i do baru na browary 🙂 i to jest ok, mi się podoba, że starzy jeszcze się w ogóle ruszą do czynnej zabawy i to kumam, ale żeby młodzi, byli czasem tacy bez kondycji… zresztą jak rozejrzeć się dookoła to widać co się dzieje. Na treningi, na które chodzę przyszedł niedawno chłopaczek 14 lat i nie mógł się schylić do swojej wyprostowanej nogi i w ogóle żenada, patrzyłam na to wręcz oniemiała, bo to dla mnie szok był, aż w końcu absurdalność tej sytuacji jakoś mnie rozbawiła, zwłaszcza, że obok kolega prawie 30 lat i on dawał radę, więc wymieniliśmy się porozumiewawczym spojrzeniem, że my starzy ale się jakoś trzymamy, po którym ja oczywiście mało nie parsknęłam śmiechem… na sali pełnej skupienia, bo ćwiczę aikido sztukę walki, która trafiła do nas ze wschodu he he
„my starzy ale się jakoś trzymamy” – wiadomo, old punk never die! :):)
Więc właśnie..wydaje mi się że narracja pierwszoosobowa pozwala głębiej spojrzec w świadomośc bohatera, i jest dużo bardziej ekspresyjna..tymczasem jakoś się tak złozyło, że Xenna wypadła w niej trochę schematycznie. Nie zgodzę sie ze stwierdzeniem, ze każda z nas jest czasem banalna, ani tym bardziej, że tak bardzo zmieniają sie nasze predyspozycje intelektualne,charakter itd z wiekiem czy po urodzeniu dziecka, choc może jestem idealistka;) Moja teoria jest taka..autor chciał stworzyc niezwykłą bohaterkę, ale za trudne okazało się przedstawienie własnie jej wewnętrznego świata (choc bardzo ambitne;)),trochę mozna zawsze naściemniac, ze bohater przezył rozczarowanie…że zmiana mentalności blabla..ale jakiś taki niedosyt.., choc najwazniejsze chyba zostało osiągnięte..książka trafia w gusta „odbiorcy masowego” jak widac;)Tyle ode mnie…nie będę sie wtrącac jak starsi rozmawiają;)
mam gdzieś gusta „odbiorcy masowego”, wtrącaj się moja Cyniczna czytelniczko kiedy tylko masz ochotę 😉
Zajebista książka. Bez 2 zdań. Takie rzeczy chce się czytać. Wszystko to bardzo bliskie, a jednocześnie na ten świat z „Xenny” patrzę jednak z pewną zazdrością. Fajnie by było za kilka lat być takim punkiem.
punkiem???… pewnie fajnie
Witam! Jestem bibliotekarką. Latek już się trochę ma i świat punk-rocka nie jest mi obcy. Ostatnio uzupełnialiśmy księgozbiór biblioteki, by nasi czytelnicy byli usatysfakcjonowani i uradowani z nowości, które wypełnią nasz księgozbiór. Wybrałam tą książkę, przeczytałam i z chęcią będę ją polecać czytelnikom!!! Pozdrawiam.
A to jest mi bardzo miło. Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników Pani biblioteki.
JESTEŚ BOSKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
prawdopodobnie tak, choć niestety i bogom zdarzają się upadki…
Witam.
Dzisiaj w nocy skończyłem czytać „Xenne”.
Nie wiem czy czytasz wogóle komentarze czytelników, czy też tak jak w książce traktujesz nas jak prostych i bezmyślnych dostarczycieli zer do cyfry początkowej na koncie bankowym?
Mnie nie robi to różnicy. Książka podobała mi się …a raczej zaciekawiła. Zarówno część „polska” jak i ” meksykańska” …Moja była żona kupiła mi ją właśnie ze względu na latynoskie akcenty. …i pewnie zrobiła błąd …a może właśnie dlatego.
Obudziły się we mnie wspomnienia ostatnich podróźy do Meksyku i prawdopodobnie za jakiś czas zacznę pakować walizki.
trochę mi szkoda syna, którego prawdopodobnie nie zobaczę przez jakiś czas, ale duszę się i niezależnie od konsekwencji podejmę tę decyzję
…cholerna książka …dobra do bólu …ekspresyjna i taka realna …czasami, czytając miałem wrażenie, że nie trzymam w rękach kawałka makulatury, ale butlę rumu SOLERA ANEJO.
…może trochę za dużo „seksu po pięćdziesiątce” …ale skoro taki był zamysł to widocznie tak miało być.
Jedyne co mnie trochę ostudziło …niepotrzebnie, bo odłożyłem butelkę piwa na moment to posłowie. Niepotrzebnie dodane. Zamiast tego można było zamieścić kilka pijackich zdjęć z Meksyku. Ja mam kilka takich perełek i robią spore wrażenie na oglądających
…albo po prostu jakieś fajne fotki …nie wiem, nie moja sprawa. Mam możliwość napisnia komentarza i nie mogłem się powstrzymać.
Będę czekał na nową książkę. Nie wiem czy zdążę przeczytać przez wyjazdem czy może po powrocie …jeżeli wrócę
…pewnie sporo jest tego rodzaju wiadomości, ale było by miło jakbyś odpisał.
…chyba, że to wszystko bujda …wierzę jednak, że „łyczek” prawdy został wlany w przepite i przepalone gardło tak abym nie starcił wiary w słowa, które uznałem za napisane właśnie dla mnie …Xenna prawdopodobnie napisana właśnie dle mnie.
…Bardzo Ci dziękuję
…idę się napić
wielkie dzięki, skoro wybierasz się do Meksyku to chyba jakoś w czerwcu wyjdzie moja książka o Mexico, może Cię zainteresuje. Koniecznie pojedź na Playa Escondido, niebo tam jest nocą niezwykłe, można samotnie leżeć na piasku, patrzeć na gwiazdy i upijać się destylatem z agawy. Dzięki za zdjęcie, na maila też odpiszę. Saludos!
Może i trafia do jakiejś tam grupy odbiorców, ale usłyszałam tez masę opinii, że książka monotonnie pisana, że nudna i właściwie ciągle to samo.. nawet opisy palców w cipkach. Książka jest raczej dla tych, którym się taki świat bardzo podoba i marzą gdzieś o takim życiu, albo wręcz dla tych, co życie podobne i uczucia mają u siebie. Inaczej nie do zrozumienia i bez entuzjazmu.
Witaj,
napisałem i wysłałem wiadomość na Twój adres …dodałem zdjęcie z OAXACA …odrzuciło więc zgłaszam ten fakt
nie chce mi się ponownie pisać …
może jednak pomimo komunikatu doszła
…jak tylko znajdę azyl w Meksyku to napiszę i podam adres
…może wpadniesz?
TLALPAN
Żadna książka nie trafia do każdego. Za bardzo się różnimy między sobą, w odbiorze tego co nas otacza. Na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że urodzenie dziecka zmienia kobietę. Wiele lat matka czekała bym się zmieniła (zmądrzała, dorosła), ciągle faszerowała mnie tekstami co do kolejnych etapów mojego życia, które miały jej zdaniem to sprawić. I było tak, że zrobiłam maturę, poszlam na studia, potem zaczęłam zarabiac na siebie itd i wcale to mnie nie zmieniało. Dopiero urodzenie młodej, a wcześnie Groszka, tąpnęło moim życiem. Parę dni temu jak bumerang wróciły mi mysli samobójcze i pomyślałam w tym wszystkim, że ona tego nie zrozumie… zostałam i jest zajebiście. Bo życie jest piękne, czasem tylko zdarzają się jakieś kiepskie momenty. Nie warto się na nich skupiać 🙂
dzięki temu co przeczytałam w tej książce wiem jedno.. nigdy nie chciałabym tak życ.. owładnięta obsesją na pukcie seksu. zaakoholizowana całe dnie i noce. nienawidzę niespełnienia, bezmyślności.. idealizacji także. a więc dziękuję za motywację do spełniania swoich marzeń, osiągnięciu celów, zaspokajania swoich potrzeb i pragnień w bardzo szalony sposób, jednak bez popadnia w uzależnienia, które czynią z człowieka niewolnika.
ksiażkę czyta się jedym tchem, jednak nie zastanawia się nad jej treścią, przekazem.. bo czy takowy jest? opisy dobre, postać bohatera rozbudowana prawidłowo. fabuła ciekawa, taka bajka dla dorosłych dzieci. świat kolorowy, a jednak szary. akcja wartka, a jednak nudna. książka pełna sprzeczności. można się pogubić w tym wszystkim. świat nie dla mnie. ale znajdą się na pewo tacy, co im przypadnie do gustu. mimo wszystko miła lektura, chociaż wnioski wyciągnęłam inne niż autor zakładał: no sex, no drugs, no beer 🙂
myślę, że wyciągnęłaś jak najbardziej słuszne wnioski. Żyć tak jak bohaterowie Xenny nie jest ani łatwo, ani przyjemnie, a i pogubić się w lawinach kłamstw (także samooszukiwania się) jest łatwo… odnaleźć później za to trudno.
Nie chodzi nawet o atomsferę punk, bo każdy kto żyje muzyką i młodością podobne ma wspomnienia (no nie wierzę niczym stara baba;)) chodzi o tło, które każdy poszukujący przeżył. A najpiekniej jest, gdy to tło dzieje sie w tej chwili. A czy smutne, uzależnione od seksu, nie wiem, takie jest życie, w końcu smutek, seks, miłość ta mniejsza i większa, ból, obsesja, dzika radość, spotnaniczność… warunkuje doznania, te, które w prosty sposób przekazuje autor.
Książki, które się pamięta to te przeczytane jednym tchem, nerwowo omijając strony, które nas nie rajcują; strony przez które przepływa blask porannego słońca z żaluzji i blask ze zmęczonych oczu nad ranem; warto było;)
jak ładnie to ujęte:) Sam jednak nie jestem pewien czy tak istotnie jest – są książki, od których nie mogę się oderwać, a które mimo wszystko jakoś potem przepadają, ale było też wiele takich, które „smakowałem” tygodniami – tak choćby było ze wszystkimi powieściami Grassa, mojego ulubionego pisarza, którego nigdy nie czytałem „jednym tchem”. Myślę, że nie ma reguły…
Właśnie przeczytałam Xennę i szczerze powiedziawszy momentami wzbudza we mnie ogromny wstręt. Dla mnie to całe życie autora wydaje się być w pewnym sensie totalnym bagnem, w którym on czuje się najlepiej.
Książka ta aczkolwiek jest bardzo wciągająca – chęć poznania nieludzkiego toku myślenia.
Hm, nie jestem pewien czy w „totalnym bagnie” można czuć się najlepiej… chyba co najwyżej tak sobie:)
Polecam „Xennę” wszystkim moim znajomym. Przeczytałam ją w dwa dni, nie odrywając się i to jest jedna z moich ulubionych powieści. Podziwiam za szybką akcję i takie naturalne rozmowy pomiedzy bohaterami. Mam tylko trochę żal o zakończenie – właściwie tak jakby taśma się zerwała. A może to oznacza, że ciąg dalszy nastąpi? Czy pan Autor nie myśli o kontynuacji?
Ta historia się nie kończy, bo w życiu bohatera „Xenny” nic się nie kończy, a już na pewno trudno spodziewać się happy endu. Dalszego ciągu nie będzie, bo i co by w nim miało być? Że żyli długo i szczęśliwie? Albo, że jednak się odnaleźli jak bohaterowie „Miłości w czasach zarazy”… i wspólnie zmarli? To opowieść o wegetacji, o bezsensownym pościgu za mirażami, a taki pościg nie ma mety.
W przyszłym roku będzie jednak nowa powieść z tym samym bohaterem, której wątki w pewien sposób odnoszą się do „Xenny”.
Przy okazji, mam do Was pytanie, co myślicie o tytule „Melanże z Żyletką”? Mi się bardzo podoba, choć – jak to często bywa – mało kto moje zdanie podziela…
Melanże z Żyletką… a w poincie samobójstwo;)
no coś w tym stylu:) nie chcę zdradzać zakończenia, ale w przeciewieństwie do „Xenny” jest bardzo wyraziste.
Po przeczytaniu tej książki naszła mnie ochota na „ostrzejszy” seks z moim chlopakiem:p
Mój chłopak jednak zauważył nagłna zmianę i zapytał czy to nie przypadkiem przez tę książkę choć nie wiedział o czym jest(powiedziałam mu tylko że zboczona) ale ta zmiana baaardzo mu się spodobała 😀
Ogólnie książka super ale oraz trochę psyche pzdr:)
Jak pisałem to też mnie nachodziła taka ochota…
Nie przeczytałam jeszcze do końca, zostało mi 50 stron, ale powiem tylko tyle że to druga książka w moim życiu (a mam 15 lat) którą przeczytam sama z własnej woli 😉
Cóż, moim zdaniem warto czytać książki z własnej woli:) Dzięki, to bardzo miłe Thalio. A jaka była pierwsza przeczytana z własnej woli książka?
Pierwsza to była „Miłość i śmierć Kurta Cobain’a” czy jakoś tak, nie przeczytałam jej do końca, później była jeszcze jedna (teraz mi się przypomniało) „Ten obcy”, i znowu długa przerwa w czytaniu, teraz nie przestanę czytać, będe czytała książki właśnie tego typu jak „Xenna” to jest taki swiat… wspaniały świat, w którym chciałabym na długo zostać. Pogo, koncerty… w moim przpadku bardziej metal niż punk, ale ostatnio ściągnełam sobie parę piosenek zespołu Włochaty i muszę przyznać, że wpadło mi do ucha 😉 To wszystko to moje życie, może jest to troche śmieszne w końcu mam 15 lat (prawie), co ja mogę o tym życiu wiedzieć… W każdym razie książka bardzo mi się podobała ;].
Nic tak nie cieszy autora jak pobudzenie w czytelniku chęci zgłębiania lektur. W dziale „komentarze autora” wrzuciłem kilka godnych polecenia tytułów, ale jak podobają Ci się ostrzejsze klimaty to sięgnij po Henry’ego Millera lub Philipa Rotha (ten ostatni zdecydowanie lżejszy, polecam „Konające zwierzę”), a jak chcesz klimat polskiego rocka to może być „Tekila” Vargi. Polecam też uwadze twórczość Witolda Horwatha (nie tylko dlatego, że to mój kolega, po prostu jest świetny) – zobacz na stronie http://www.witoldhortwath.pl.
Jak mocno wzbraniałam się prychając i objeżdżając książkę po kilku stronach, tak teraz wszystko zupełnie się zmieniło… Niesamowicie znajoma, niesamowicie… Te puzzelki, ogrom innych słów, rytuałów i wydarzeń naprawde jak z życia. No i seks. Można się bać, udało się. Teraz boję się ją skończyć. Wyobrażam sobie te wszystkie zdjęcia… Przyjemne.
A czego można się bać?
Puzzelki na pewno przyjemne:)
Jak zobaczyłam tę książkę pierwszy raz to „o matko to będzie piękne”… No jakoś tak nie do końca. Chociaż muszę przyznać wciąga, ale coś mnie w niej drażni. Przede wszystkim oczekiwałam czegoś innego. Irytuje mnie, że główny bohater taki niby turbo punk, ale z punkowych ideałów jakoś niewiele w nim. I ta kasa, samochody, najdroższe alkohole, takie pozerstwo trochę. No tak mnie to razi w tym wszystkim. I jeszcze coś z tą chronologią jest popierniczone. Bo skoro o ile się nie mylę był z Xenną, kiedy był atak na WTC 2001 to jak później się nie widzieli 18 lat? Może ja coś pomyliłam… Ale muszę przyznać, że też się miło zaskoczyłam kiedy pan nawiązał do „Miłości w czasach zarazy”, albo kiedy wymieniał pan te punkowe kapele. Co prawda teraz słucham głównie samego rocka, ale przez wiele lat punk był wszystkim ;). Co jeszcze mogę powiedzieć. No coś w tej książce jest, ale mnie nie porwało. Jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. Zanim napisałam tego posta chwilę się zastanowiłam, bo mimo że średnio mi się ta książka spodobała, pan wydaje się być sympatycznym gościem. Ale w końcu po to jest to forum, aby wyrazić swoją opinię, a tu widzę, że tyle pochwał, no to mała dawka ostrożnej krytyki nie zaszkodzi :P. Pozdrawiam 😉
Bohater jest pozer bez dwóch zdań… no bo i taki miał być:) I powiem Ci, że mnie też on irytuje. Co do chronologii, to po prostu akcja ostatniej części dzieje się w przyszłości, gdzieś w okolicach roku 2020, a że nie biegają po plaży w Meksyku ufoludki, to ta podróż w czasie faktycznie może być trudna do wychwycenia. Dzięki za komentarz 🙂
Książka podoba mi się, chodź jest trochę… schematyczna, szczególnie w pierwszej części. Ujebanie się w trupa-sex i tak dalej. Miało to pewnie dać wrażenie, że „dużo tego było” ale wypadło to średnio. Pozerstwo bohatera też pokazane tak trochę schematycznie. Ale książka wciągnęła mnie, nie powiem i dzięki pewnemu chaosowi pisania i chronologii stała sie całkiem dobrą alternatywną książką. Pozdrawiam autora serdecznie 🙂
pozdrav:)
A mi się właśnie pierwsza część podobała najbardziej, ta rwąca się akcja i padające w oderwaniu wypowiedzi oddają atmosferę imprez. Podoba mi się też, że w drugiej części historia opowiadana jest już zupełnie inaczej, bez dialogów, tak bardziej z dystansu, choć wciąż w pierwszej osobie. W ogóle każda część jest zupełnie inna, to jakby trzy różne książki. I podziwiam autora za to, że potrafi tak różnymi stylami pisać.
de gustibus…
Zróżnicowana narracja to rzecz jasna zabieg świadomy i nie ma co tu podziwiać, musiałem zmieniać styl, bo inaczej sam bym się znudził pisaniem tej historii, z czego wnoszę, że czytelnik zanudziłby się tym bardziej. „Nie nudzić” – to moim zdaniem motto, które każdy, kto pisze, powinien wieszać sobie nad biurkiem 🙂
Wczoraj przeczytałam „Xenna moja miłość” i jestem w cholernym szoku. Każde słowo brzmiało dziwnie znajomo… Co prawda nigdy nie byłam narkomanką po odwyku… hym, bo nigdy nie brałam dragów:) I chyba tylko to różni mnie od tytułowej bohaterki… Wiem wiem, ktoś pewnie pomyśli czytając te słowa „porąbana baba identyfikuje się z fikcją literacką infantylne i paranoiczne” :)! OK niech myśli 🙂 Nieistotne, że na mnie „życia król” utracjusz i kabotyn zarazem mówi Sisi. Myśli o nim zawsze wracają i on też wraca… nigdy tak naprawdę nie będziemy razem… Bryluje w świecie blichtru, gardząc Babilonem:) mój beznadziejny hedonistyczny i wspaniały mistrz. Intellige, ut credas, crede, ut intelligas…
Cóż, to chyba nie jest Ci za przyjemnie w tej sytuacji?
Oczywiście traumatyczne było czytać tak jakby o sobie samej, ale jak głosi stara prawda najdziwniejsze historie i scenariusze tworzy życie… Egocentryzm, cynizm i bezpodstawna agresja sprawiły,że ostatnio „uciekłam” od mistrza. Może on wróci, może ja wrócę tym razem… Nawet jeżeli to już nie będzie ten… to minie czas i zajmie jego miejsce ten sam typ… strach obawa balansowane na cienkiej linie nad przepaścią – niczym choroba dwubiegunowa z eufori w depresję i z powrotem… Mimo lęku niepowności to jest smak życia. Lepiej się spalać zatracać, niż egzystować ociekając marazmem. Nastały czasy „wyścigu szczurów”, metroseksualnych gości paradując w wymuskanych pantoflach, przylizanych włoskach z czarną teczką w dłoni. Bigoteryjne cioty nadymające z oburzeniem usta na widok kobiety w glanach ze szlugiem otwarcie mówiącą jak zajebisty jest seks od tyłu w kajdankach… Ci sami sypiający z żonami pod kołdrą przy zgaszonym świetle w niedzielę po kościele. Spędzają całe dnie przy laptopach nastukani amfą, by po wyczerpującym tygodniu udać się do burdelu bzykać dziwki, o przepraszam luksusowej agencji – rozładować napięcie i stres:) Gardzę tym… otwórz Hella nawias a w nawiasie napisz „wieprz”. Podpisano „Behemot” – w końcu lepsze to niżDanielle Steel:)
Tak na serio, 27 -letnia Sisi ponoć artystka:) wariatka:) rockemnka:)z globalnej wiochy zwanej stolicą.
Ostro patrzysz na świat Sisi. Ale coś w tym jest, że „Lepiej się spalać zatracać, niż egzystować ociekając marazmem”…
Ostro nie:) realnie póki jeszcze wolno, kto wie czy za miesiąc, dwa nie zapuszkują mnie za takie teksty:) W końcu lepiej jest umrzeć stojąc niż żyć klęcząc… Swoją drogą Disorder bywasz jeszcze werblem 🙂 czy to już legenda i aura buntu, by przyciągnąc czytelników:) to nie złośliwość, ot głupi żarcik.
nie bywam
Przepraszam autora za poprzednie komentarze… Koniec końców, to miejsce służy, by wyrażać swoją opinię o książce a nie wygłaszać subiektywne poglądy i refleksje na temat świata… Nie mniej jednak muszę jeszcze coś dodać:) Owszem spalanie i zatracanie jest lepsze od stagnacji i wiecznego marazmu, nie mniej jednak miło by było mieć bezpieczną przystań, pewną stabilizację. By słowo „kocham” nie brzmiało jak frazes, slogan stosowany jako środek do osiągnięcia egoistycznych celów. Stabilny rockendrolowiec:)czy to możliwe:)
Nie możliwe.
I pewnie nigdy nie będzie.
to chuj i wszystkim na zdrowie, pierdol się i stawaj na głowie. pierdolicie trzy po trzy, idźcie lepiej na piwo. a teraz to idę zajarac i spać, bo późno troche. ha!
Jak nie rozumiesz nie musisz krytykować :)i lepiej pierdolić trzy po trzy niż być pierdolonym w dupę.Chyba często doświadczasz takiego stanu skoro wychwalasz chuja:)
chcę więcej takich książek. Niech autor się nie leni tylko pisze. I żadnych dobrych zakończeń nie znoszę bo życie nie jest wcale dobre.
Autor wcale się nie leni.
Dawno tutaj nie pisałam ;p
Chciałam tylko powiedziec, że się zaraziłam polskim punkiem, no polskim i nie tylko… (; W sumie to się uzależniłam.
Jakaś nowa książka się szykuje?
tak, w styczniu wyjdzie nowa powieść „Melanże z Żyletką”, w której też jest trochę punka w tle, choć bardziej gra tu Pidżama Porno:) A już we wrześniu premiera książki o Meksyku.
Książka pozornie schematyczna. Jednak klimat i emocje towarzyszące przekładaniu kolejnych kartek – niezastąpione i odbiegające od wszelkich tabelek. Bardzo często jestem równie apodyktyczna jak bohaterka. Może dlatego tak utożsamiałam się z nią. Znowu zachowanie Akwizytora irytowało mnie ogromnie. Denerwowałam się i odczuwałam złość i jednocześnie żal do niego. Tak, jakby to mi zadawał on ból, jakby to mnie tak podle kłamał. Ogólnie genialna historia. Może nawet nie historia, ale sposób pisania. Każdy znajdzie cząstkę siebie w którymś z bohaterów i spojrzy na daną sytuację z innej perspektywy. Mogłabym wiecznie ciągnąć wypowiedź na ten temat, jak i prowadzić dyskusjeę Ale już zakończę, to byłoby prawdopodobnie nudne. Z pewnością powróce po raz kolejny do tej książki. Pozdrawiam Autora i czekam na kolejne powieści (mam nadzieję, że równie dobre).
Ola-la, no faktycznie bohater nie jest sympatycznym misiem:) Mnie też denerwował i złościł.
Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam i pozostaję z nadzieją, że kolejne powieści będą równie dobre 🙂
HAŁ,HAŁ,HAŁ DUPĄ SRAŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przeczytałam tę książkę z miesiąc temu i doszłam do wniosku, że książka nie musi byc nudną i niekonczacą się stertą kartek… Przeczytałam ją w zaledwie parę dni, bo jest ona pisana prostym jezykiem i nie jest opisywany jakiś tani romans gdzie schodzą się ze sobą i żyją długo i szczęśliwie u wujka Leona na farmie… ha ha ha :D! Zajebiście się ją czytało, bo książka ma swój urok osobisty i tempo które ciągle podgrzewa palniki! Pozdro dla autora i dla „czytaczy” tej książki 😀
Dzięki, fajnie, że podgrzewa palniki 🙂
przeczytałam ta ksiazke z miesiac temu io doszłam do wnoisku,ze ksiazka nie musi byc nudna ib niekonczaca sie sterta kartek.. przeczytałam ja w zaledwie pare dni,bo jest ona pisana prostym jezykiem i nie jest opisywany jakis tani romans gdzie schodza sie ze soba i zyja długo i sczesliwie u wuka Leona n farmie.. ha ha ha :D! zajebiście sie ja czytało ,bo ksiazka ma swój urok osobity i tempo ktore ciagle podgrzewa palniki ! pozdro dla auytora i dla „czytaczy” tej ksiazki 😀
przeczytałam ta ksiazke z miesiac temu io doszłam do wnoisku,ze ksiazka nie musi byc nudna ib niekonczaca sie sterta kartek.. przeczytałam ja w zaledwie pare dni,bo jest ona pisana prostym jezykiem i nie jest opisywany jakis tani romans gdzie schodza sie ze soba i zyja długo i sczesliwie u wuka Leona n farmie.. ha ha ha :D! zajebiście sie ja czytało ,bo ksiazka ma swój urok osobity i tempo ktore ciagle podgrzewa palniki ! pozdro dla auytora i dla „czytaczy” tej ksiazki 😀
jak już napisałem w tytule, dostałem tę książkę w prezencie, od świetnego kumpla, z dedykacją „niech ta książka stare czasy Ci przypomni!” NO I PRZYPOMINA!!! zwłaszcza w czasach gdy już niewielu ludzi wie czym była XENNA!!! świetna! pozdrowienia dla autora i czytelników!
Fajnie przypomnieć sobie stare czasy… Może XENNA też kiedyś o sobie przypomni…
jest zajebista ale potem nudna trochę się staje
książkę mam z biblioteki – bols jest mój;) hmmmm, chociaż coś poważnego jest w tej knidze, to i tak brechtam się z ochotą. Pozdrawiam Autora
Hehe, a ja jestem jeszcze bardzo nieletnia i znam TZN Xennę :d a przynajmniej niektóre kawałki. Książka świetna, aż się rozmarzyłam 🙂 W dzisiejszym pokoleniu też można doszukać się takich ludzi (np. nie chwaląc się ja :)) Czytając „Xennę” stanęły mi przed oczami wszystkie moje bardziej i mniej spektakularne wyskoki; książka porusza wyobraźnię. Aż chce się wejść w skórę Xenny i być tak całkowicie nieskrępowaną, swobodną i wulgarną. Szkoda, że akcja rozgrywa się tak daleko. Miło by było wyruszyć śladami bohaterów:)
Hej, przecież nie zawsze akcja rozgrywa się tak daleko… Masz tu: Warszawę, Kraków, Toruń, Płock i wiele innych miejsc w kraju – wsiadaj w pociąg czy tam łap stopa i podążaj śladami Xenny 🙂
Przeczytałam. Zaczęłam wieczorem, 2 strony i wymiękłam. Zrobiło mi się smutno. Zajęłam się innymi sprawami. Za parę godzin wróciłam do niej. Zaczęłam jeszcze raz, od początku… dojechałam do 4 strony. Popadłam w zadumę i przerwałam. Nie czułam się na siłach zgłębiać to. W nocy nie mogłam jednak zasnąć. Zaczęłam więc „Melanże” po raz trzeci i czytałam już jednym tchem, aż po zaskakujący trochę finał.
Książka destrukcyjna, smutna, ciężka w treści, w swojej wymowie. Rozświetlona jedynie rzadkimi ale za to ładnymi, trafiającymi do mnie, opisami seksu. Książka prawdziwa, opisująca ludzką degenerację, nie bawiąca się w zbędne moralizatorstwo, nie dająca też cienia nadziei. Z pewnością dla dorosłego czytelnika, choć to pewnie zależy od dojrzałości jaką każdy w sobie ma. Konkluzją po jej lekturze jest dla mnie to, że to życie nas niszczy. Traumy jakie wynieśliśmy z domów rodzinnych, doświadczenia jakie zebraliśmy po drodze. Używki są jedynie środkiem. Alkohol choć tak tu widoczny, nachalnie rzucający się w oczy, zajmujący pierwszy plan, jast dla mnie tutaj skutkiem, nie przyczyną. Jest metodą na niszczenie się i jak widać potrafi niesamowicie uzależnić trafiając na podatny grunt. Bohater przestrzega tytułową Żyletkę przed skutkami chlania, ale jak wiadomo jedyne co można zrobić z dobrą radą, to podać ją dalej.
Książka poruszyła mnie, nie zniesmaczyła, choć są w niej „brudy” naszego życia, ulicy która nas otacza. Te drobne smaczki: pojebani sąsiedzi, matka bijąca dziecko, żule pod sklepem, śmietnikiem, dookoła. Nie jest o mnie, ale zahacza o pewne bliskie mi sprawy, wkracza na znajomy mi grunt. Piję mało, nie palę wcale, ale „mój” facet nadrabia za nas oboje… Jeśli jestem w związku to jestem wierna, brzydzę się kłamstwem, ale mam kumpelę w wieku bohaterki, która nieźle łoi, podobnie jak ona ma głowę do chlania i okłamuje rodziców na maksa. Akceptuję ją, więcej, bardzo ją lubię, staram się zrozumieć, zamiast bezdusznie oceniać. Rozmawiamy ze sobą, wiem, że nie miała łatwo w życiu, ze swoimi rodzicami… Spędzamy ze sobą czas, chodzimy na koncerty, pijemy choć w różnym rytmie.
Przyznam, są też „Melanże” troszkę o mnie. Mnie też nikt nie głaskał w dzieciństwie. Można pójść na terapię, ale nie wszytko da się przepracować, nie wszystkie braki da się nadgonić. Jestem w związku z kimś po podobnych przejściach. Głaskałam go kiedyś po plecach, bardzo delikatnie, bardzo długo.
– Czy kiedyś zaspokoimy nasz głód? – spytałam go.
– Nie wiem – odparł smutno, za to całkiem szczerze.
Lubię szczerość, bezpośredniość, czytać o czymś co realnie ma miejsce, nie jest wydumane. Tu to jest. Nieugładzony opis tego jak wygląda chlanie z bliska. Czuje się tak, jakbyśmy oglądali to pod lupą, ze szczegółami, nawet drastycznymi. A przy tym na kartkach tej książki jest w gruncie rzeczy wiele czułości i troski do niej, bohaterki. Bohater targa ją,jak nie daje ona rady iść sama po nadmiernej dawce alkoholu. Dba o nią, spełnia jej zachcianki. Z pewnością nie można tego porównać do pisarstwa Bukowskiego. Zresztą ja ogólnie nie lubię żadnych tego typu porównań. Wydaje mi się, że pisanie jest tak osobiste, indywidualne, że nie da się takich porównań robić.
Są tu pokazane jak na dłoni nasze różne słabostki. Pociąg do alkoholu, uzależnienie od fajek. Nieumiejętność stawiania granic, która sprawia, że przez mieszkanie przewija się tabun ludzi, a ono samo momentami przypomina prawdziwą melinę. Wdzierająca się w nasze mózgi muzyka. Jest pożadanie młodego, atrakcyjnego ciała, na przekór rozsądkowi, wszelkiej logice, zdaniu znajomych. Pokazuje nieubłagane niszczenie się, przeplatane chwilami refleksji. Tak jak w poprzedniej książce tego autora nie ma happy endu. Czy jednak na pewno? Czy to co robi bohater nie jest aktem łaski, rodzajem miłosierdzia, przerwaniem czegoś będącego w procesie nieuchronnej degradacji? Przeczytałam kiedyś taką sentencję, że być może miłością największą jest nie wywoływać uczucia, w tych których kochamy. Miłość przynosi bowiem do kompletu również ból. Książkowa bohaterka bez wątpienia kocha Jego i momentami walczy o uczucie, o to by on ją też kochał, by było trochę normalniej, może wręcz jak w bajce, choć to nie jej klimaty, ale przede wszystkim miota się w tym swoim popapranym życiu. Egzystuje uzależniona od alkoholu, fajek. Upadlając się tym jak żyje, choć tego tak chyba nie odbiera. Ma na to wyjebane. Ma młode ciało bez cienia zmarszczek, momentami niewątpliwy urok najebanej nastolatki, wywołuje wrażenie niewinności, rozczula, choć w rzeczywistości nie jest dziewczynką z dobrego domu… Jest ostra jak jej ksywka. Drapieżna, samookaleczająca się ale w pewnych nieprzekraczalnych granicach. Jest żywa i bardzo bohaterowi bliska. Mógłby on poderwać, jak sam mówi, jakąś normalną pannę, mógłby, tylko po co? Pociągają go takie a nie inne kobiety. Tak już jest. Taka karma.
To co jest mi też bliskie w tym, to te wplecione fragmenty tekstów kapel które znam i sama słucham… No i bardzo podobają mi się niektóre określenia jak np. knajping 🙂
Wielkie dzięki za tak obszerną recenzję „Melanży”, cieszę się, że książka Cię nie zniesmacza, bo są w niej fragmenty moim zdaniem na granicy dobrego smaku, albo może nawet już poza tą granicą. Starałem się napisać książkę może nie tyle o samej degeneracji, co o życiu w wyimaginowanym świecie. O prawdziwym życiu, którego obraz kształtują kłamstwa i konfabulacje. A także o uczuciach przygniecionych lękiem przed bliskością, bliskością, która oznaczałaby konieczność odrzucenia mistyfikacji.
Ładne to o uczuciach przygniecionych lękiem przed bliskością. Bardzo trafne… „Umykam przed własną obecnością w czasie, w ciele i w papierosie zapalanym powoli drżącą ręką i w kieliszku wódki, w którym perli się znużone czoło zmierzchu…” – fragment wiersza kogoś z kim się spotykam.
A co do granicy dobrego smaku, to każdy z nas ma inny… Dziś zniesmaczył mnie widok plastikowego Mikołaja wspinającego się na okno (naprawdę pomijam, że jest już dawno po świętach i niby po co się tam wspina…). Z drugiej strony całkiem podobało mi się stwierdzenie, że punktualność nie jest najważniejsza w momencie gdy jego członek ślizga się w jej ustach :-). Jest ok. moich granic to nie przekracza.
🙂 swoją drogą ładne wiersze pisze ten ktoś, z kim się spotykasz.
oczarował mnie swoimi wierszami, którymi nie chce się dzielić, mówi że pisze dla siebie i dla mnie…
„a wejście jak rozchylone usta, prowadzą mnie przed ołtarz pijanej kawiarni. Tam przy stoliku zastawionym piwem, wśród kibiców i lesbijek rodzą się niedokończone wiersze zbłąkanego anioła, co sprzedał skrzydła za jedną noc pełną nadziei…”, „słowa, słowa kończą się tam, gdzie należałoby je dopiero rozpocząć”…
dobrze dobrze bardzo dobrze, o miłości ta książka, najlepsza książka o miłości i alkoholu, jaką czytałam od czasu 'Dwanaście’ i 'Trzynaście’ Marcina Świetlickiego, chociaż on o nich mówi, że to kryminały…
dzięki, choć ja czytałem kilka lepszych 🙂
Destrukcja w Melanżach nie przebiera się w ładne fatałaszki, drogie samochody, nadęte miny i pozy plejboja uchlewającego się drogimi alkoholami (jak w Xennie). Bohater jest w Melanżach nagi, bezpruderyjnie pokazuje swoje słabości, lęki, swoje ciemne strony. Widocznie autor nabrał odwagi:)
Prawdopodobnie 🙂
Ha! Wychodzi na to, że nie licząc internetowych prapremier, jestem jedną z I-szych czytelniczek:) To była w ogóle miła sobota – zerwałam się ze szkoły, wagary, bro jak za liceum i na deser ta książka. Czyta się szybko jak szybko się pije:) Zakończenie jest super! I wbrew pozorom nie jest to książka łatwa, lekka i przyjemna (męczą zwłaszcza kace – te alkoholowe, jak i moralne) choć pochłonęłam ją w jeden wieczór. Jest podobna do „Xenny”, a jednak inna, widać,że pióro się autorowi wyrobiło;P W niektórych miejscach nużyć mogą powtórzenia („Disorder domagał się skuna”), ale cóż, życie też jest powtarzalne. Jeśli jeszcze porównywać „Żyletkę” z „Xenną”, to można by powiedzieć,że „Żyletka” jest bardziej realistyczna, a „Xenna” idealistyczna. I nasuwa mi się kilka wniosków po obu tych lekturach, ale ograniczę się do jednego: Jakże jesteśmy zagubieni wśród tych wszystkich melanży, jak bardzo pragniemy miłości i jak bardzo się od niej oddalamy z kolejnym kieliszkiem…
Niby tak, niby nie… czasami bez kieliszka trudno się w ogóle zbliżyć, więc nie byłoby jak się oddalić;)
Co do tego, kto jest pierwszą czytelniczką bym sie kłóciła, ale po co 🙂 pozdrawiam i do zobaczenia niebawem 🙂 !
czemu nie, pokłóćmy się…:) ja melanże przeczytałam w na początku lutego 2007r. pierwsza? nie sądzę. dwudziesta? setna? kto da więcej?….:)))))
Żyletka zastąpiła Xennę. Niby nic a jednak ten sam charakterystyczny język. Ten sam zmęczony życiem świat. Łukasz Gołębiewski potrafi pisać o pogardzie i o tym jak to jest być na dnie. Irytuje mnie totalny brak szacunku do otoczenia. Kobiety – już nie ma niepowtarzalnych kobiet. Wszystkie są takie same, puste bo bohaterki silą się na zdobycie świata ale są zbyt małe
aby go dotknąć.
Melanże są mi bliskie dlatego, że znam to życie, które autor opisuje. Wszyscy jesteśmy alkoholikami i to bez wątpienia, i to udawadnia ta opowieść. O miłości ale bez miłości. Miłości, w którą trudno nam uwierzyć. Bohater nadal snuje iluzje. Żyje właściwie w swoim świecie. Wszystke bohaterki są takie same a najważniejszy jest on, egoista. Kobieta i mężczyzna to najważniejszy motyw w Biblii i w literaturze, ale czekam na odrodzenie Łukasza Gołębiewskiego, kiedy naprawdę napisze o wyjątkowej dziewczynie. Nie bedzie to dziewczynka, która chce odbić się z dna ale tkwi w bagnie. Może już być na szczycie i niekoniecznie musi się staczać. Powieść udawadnia, że mimo wszystko jesteśmy szarzy. Jest w tym tylko pół prawdy. Bowiem wyjątkowi ludzie istnieją. Tę powieść czyta się łatwiej niż XENNĘ. Bohaterka jest jednak łatwa w użyciu, to typ nastoletniej gówniary. Pod koniec okazuje się, że znów jest tylko iluzją. Raczej schizofrenią głównego bohatera.
I znów my kobiety popadamy w niełaskę skoro jesteśmy tylko iluzjami.
Świat przedtawiony w Melanżach ma w sobie coś nadzwyczajnego, jest to siła bohatera, który ma wolny zawód. Robi co tylko chce. Toniemy w jego ego. Bohater jest zagadką. Czekam jednak na stworzenie bohaterki godnej bohatera, który lubi zabawę i nie jest odpowiedzialnym człowiekiem.
Wielką zaletą książki jest to, że się ją „ogląda” jak film. Melanże pokazują, że literatura to coś więcej niż ciągła powaga, spokój i nagrody.
Z jednym zgodzić się nie mogę, muszę bronić mojej bohaterki, wcale łatwa w użyciu nie jest. A że jest młoda… cóż, nie znaczy wcale, że gówniara. Jest dumna, sprytna, zdolna… i cholernie zagubiona. A to ostatnie akurat z bohaterem ją łączy.
Dzięki za wnikliwą recenzję 🙂
To dobrze, że bronisz bohaterki. Dla mnie jest taka sama jak inne i nie widzę w niej nic fascynującego skoro wszelkie kobiety wrzucasz do jednego worka. Chyba, ze Żyletka byłaby Pianistką… oddaną graniu, a bohater byłby punkowcem, który zrzuciłby dziewczę na dno. I od razu rodzinka by się ścięła (motyw z telenoweli). Mezalians. Pozdrawiam serdecznie w to niedzielne, śnieżne popołudnie.
Heej.Trzymam pieska i się pomyliłam z adresem.
Pozdrawiam serdecznie.
Anna.
Wreszcie dopadłam „Melanże” i przeczytałam w jeden wieczór, czyta się naprawdę szybko. Podoba mi się, że ta książka wprost nawiązuje do „Xenny”. Nie jest to dalszy ciąg, ale ten sam bohater, te same klimaty. Dziewczyna jest niesamowita, podoba mi się, choć źle kończy, to jest w niej siła i bunt. Opowieść smutna, tak jak „Xenna”. Żal obydwojga bohaterów. Ale jest też bardzo dużo scen zabawnych, przy których śmiałam się do łez (na przykład sceny z Karolkiem). Podoba mi się też język tej książki, bardzo oszczędny. MNiej wulgaryzmów niż w „Xennie”, mniej scen erotycznych, ale jak już są, to ufff – oględnie mówiąc mało romantyczne, zupełnie inaczej niż w „Xennie”. Ale dziewczyna jest też inna, Żyletka na romantyczne uniesienia sobie nie pozwala. Można jedynie zarzucać całkowity brak realizmu, ale zakończenie tej książki wyraźnie pokazuje chyba, że z realizmem ta opowieść nie miała mieć wiele wspólnego. Zakończenie zaskoczy chyba każdego. Moim zdaniem jest świetne. Czekam na następną książkę
Następna książka, ostatnia część „Brudnej Trylogii”, ukaże się w styczniu 2009. Znów będzie ten sam bohater i te same klimaty. Hm, prawie te same klimaty – nie będzie ani słowa o graniu w lotki 🙂
pani Anno, jestem pod wrażeniem pani rencenzji. ja również czekam na odrodzenie Łukasza Gołębiewskiego. co więcej – myślę, że ono nastąpi. ku jego własnej satysfakcji i czytelników (a przynajmniej ich części).
Książka była fascynująca i wciągająca, ale tzw. część 3 zupełnie mnie nie przekonuje. Jest jak sztucznie przyklejona do reszty, albo przegadana, kiedy coś było przyjemnie niedopowiedziane.
Chodzi Ci zapewne o część ze wspomnieniami Xenny. Ona świadomie jest inna, bo opowiada ją kobieta. A że sam jestem facetem to cóż… wyszło jak wyszło, ja się świetnie bawiłem w roli kobiety, wyobrażając sobie niedostępne dla mnie przyjemności 🙂
deuter – tadeusz k. moja miłość… :))) xenna – pozdro dla zygzaka :))) ch.bukowski – mam/znam wszystko co wydano w pl :))) więc wstaję od kompa i NATYCHMIAST idę kupić xennę i melanż… thx łukaszu gołębiewski… :))) oczywiście nie omieszkam skomentować po przeczytaniu :)))
mam nadzieję, że się spodoba 🙂
deuter – tadeusz k. moja miłość… :))) xenna – pozdro dla zygzaka :))) ch.bukowski – mam/znam wszystko co wydano w pl :))) więc wstaję od kompa i NATYCHMIAST idę kupić xennę i melanż… thx łukaszu gołębiewski… :))) oczy-wiście nie omieszkam skomentować po przeczytaniu :)))
Książkę połknęłam… Uwielbiam książki o degeneratach, alkoholikach, trudnej młodzieży, nałogach, marginesie społecznym itp. Trzeba mieć jakieś zboczenie w idealnym życiorysie 😉 Może nasycenie się samym opisem dna pozwala mi jego uniknąć…
Zakończenie mnie zaskoczyło. Wszystko było takie realne, nawet miejsca-w końcu żyje się w Warszawie. A tu nagle taki niemal fantastyczny koniec… Mało pozytywny? No cóż, sama książka w swej treści nie jest pozytywna…
Zaskakujący? Przecież o to chodzi! Żałuję, że nie przeczytałam najpierw Xenny…
Mam fetysz posiadania na własność książek więc składam publiczną przysięgę szanownemu Panu Gołębiewskiemu, że zakupu tejże książki dokonam. Mam nadzieję, że z bohaterem „Melanży” ma Pan niewiele wspólnego i dochód ze sprzedaży nie pójdzie na Bolsa dla jakieś nastolatki 😉 Choć w sumie… wzorem głównego bohatera… co mnie to obchodzi? ;))))
Nie jak krytyk czy rzeczoznawca ale jako prosty czytelnik gratuluję.
Bardzo dziękuję i czekam na wrażenia z lektury „Xenny” 🙂 Na pewno lepiej czytać o degeneracji, niż samemu upaść.
Sama książka mnie nie zszokowała, sceny pornograficzne, bo na pewno nie były to miłosne bodaj romantyczne (dzięki Bogu) też nie. Natomiast nie polubiłam głównego bohatera, ale prawdę mówiąc chyba nikt nie obdarzył go sympatią, poza autorem (tak myślę). Zdenerwował mnie nie jego styl życia, ale myślenie na temat miłości i wykorzystywanie tej dziewczyny, chociaż gdyby ona nie chciała, to by się nie dawała 😀 Irytowały mnie też co chwila tu i tam cytaty z piosenek, tak jakby bohater sam mądrego nie umiał nic powiedzieć. Podoba mi się natomiast stwierdzenie samego autora, że lepiej czytać o degeneracji, niż samemu się stoczyć. Książka przypomina mi współczesną polską powieść pt. „Impreza” (niestety nie pamiętam autora) w obu książkach występują podobne cechy, takie jak niespełniona miłość, zamiłowanie do alkoholu i inne. Jednakże w Xennie… bohater nic ze swoich doświadczeń nie wyniósł (chodzi o wartości duchowe), to w Imprezie główny bohater zmienił swoją postawę na lepszą 😀 Podobieństwem jest to że obaj bohaterowie kreowani są na autorów, również chodzi o wygląd. Xenna moja miłość była pierwszą książką, którą przeczytałam tego autora, przyznaje wciągnęła mnie, zafascynowała, na całe szczęście nie jestem w wieku gimnazjalnym, no bo cóż książka, a raczej jej niektóre „miłosne” opisy pobrudziły moje myśli 😀 Mam nadzieję że uda mi się zdobyć kolejne powieści pana autora, którego też serdecznie pozdrawiam. Acha książka pokazuje też obrazek dziewczyn również w moim wieku, które niestety dla kasy zrobią wszytko, nawet pójdą do łóżka z 20 lat starszym niezbyt atrakcyjnym facetem, tylko dlatego że jest sławny i bogaty. Cóż bohater pokazał, że najbardziej w życiu pociąga go konsumpcja, bardzo różniąca się od hedonistycznej postawy Epikura. Właśnie jak to się wszytko dziwnie składa, książkę tę przeczytałam 2 dni temu, gdzie dosłownie nadmierny konsumpcjonizm wylewa się na wszystkich stronach powieści, a dzisiaj na maturze próbnej z j. polskiego miałam czytanie ze zrozumieniem Hedonizm kontra hedonizm, ale to tak nawiasem pisząc 😀 I jeszcze jedno bohater Xenny… trochę przypomina mi Kusego z serialowego Rancza 😀 Podobny wygląd, problemy z alkoholem i takie same zdanie o miłości, no ale Kusy w końcu się opamiętał, no i jest mądrzejszy od bohatera Xenny…
Bohater Xenny niezbyt mądry, to i się nie opamiętał 🙂 a tak serio, to jak on się miał opamiętać, skoro gonił za iluzjami, a od prawdziwej miłości uciekał jak diabeł od święconej wody…? „Ten typ tak ma”, nieuleczalnie zapewne.
Jak bardzo czytanie jest indywidualne :-). Mi się właśnie bardzo podobały wstawki z tekstów kapel, pewnie dlatego że ja ciągle słucham tej muzyki. Ona żyje we mnie i w różnych sytuacjach mi się fargmenty tekstów różnych kapel przypominają. To jest mój klimat. A co do związku ze starszym mężczyzną, to bywa tak, że czasem kobieta lubi starszego, moja kumpela jest z facetem, zresztą bardzo fajnym, który jest starszy dwa lata od jej ojca, nie chodzi jej o kasę… Ja spotykam się z facetem który też jest starszy od mnie choć wszystkie moje wcześniejsze związki miałam z młodszymi, a niedawno na koncercie poznałam punkowca ze starej załogi, ma 45 lat i powiem tyle, że jest ZAJEBISTY, bardzo dobrze się nam ze sobą gada, czujemy się ze sobą super i kumamy nasze klimaty. Wszystko jest względne.
Cześć, ja w kółko czytam Celine’a tylko, ale jako że pierwsza książka o Xennie nie była zła, to i drugą przeczytam, powstrzymuje mnie jedynie mnogość celów, dla których dwadzieścia parę złotych zdać się może, a jako że już nie jestem bezrobotnym, więc rolę pieniądza szanuję sobie – pomimo tego w razie wizyty autora w Krakowie, piwo postawię (czy autor mnie pamięta? może pamięta…). A przy okazji zapraszam na koncert, z którym jakoś tam związany jestem, mianowicie rolę generatorki zdarzeń oraz mecenaski opłacalności finansowej pełni moja luba ruda bestia białogłowa, obecnie w brunetkę przemioniona, i wyszarpana przez fryzjerkę okrutnie, na półtora centymetra normalnie.
hej hej
detale koncertu: Krakow, 11 kwietnia 2008, piątek, Kawiarnia Naukowa (ul. Jakuba 29-31), godz. 18:30, wjazd: 10 zł. Zagrają: PROFANACJA punk/rock '1987 z Wodzisławia Śląskiego, THE-TOX punk/rock reggae z Żor, KONTR-KULTURA punk/rock Małopolska.
Jasne Stroszku że cię pamiętam, jak mógłbym zapomnieć 🙂 Hm… Profanacja, może się wybiorę, nie byłem na ich koncercie kopę lat… ostatni raz to jak na Totalnym Rozpierdolu Systemu grali…
http://www.alter-natywa.pl/content/view/40/26 zapraszam do lektury
Obydwie powieści podobają mi się, bo opisują świat w sposób szczery, jest w nich smutna prawda, choć są też momenty bardzo zabawne – zgrabnie Pan to łączy, ale chciałam spytać: Dlaczego tak bardzo nie lubi Pan kobiet?
Ja nie lubię kobiet? Ja nie lubię kobiet? Ale proszę Pani, co też Pani opowiada?! Ja kobiety uwielbiam, no choćby tę śliczną panią fryzjerkę, którą wczoraj poznałem… ach, cóż to za kobieta 🙂
Pan sobie teraz stroi żarty, a ja pytałam serio. Wszystkie kobiety traktowana są w pana książkach w sposób podmiotowy. Samiec-maczo, którego nic nie rusza, który odrzuca każdą miłość, najpiękniejszą kobietę, a one wokół niego skaczą. Dlaczego, pytam?
Stroję żarty, by nie odpowiadać serio… Ale ok., spróbuję. Myślę, że przede wszystkim postawa bohatera wynika z obaw. On odrzuca, bo boi się, że sam zostanie odrzucony. Przybiera pozy. W „Xennie” to żałosna poza faceta, który ma w rękach cały świat, bo ma złotą kartę visa. Ale w „Melanżach” już nie ma faceta-macho, jest bohater, który sobie nie radzi z uczuciami. Kobiety są odbiciem postaw bohatera. One są uległe, kiedy on jest dominujący. Dlaczego? Bo takie sobie partnerki dobiera, to proste. To wcale nie oznacza, że ja uważam, że takie są wszystkie kobiety, albo, że nie lubię kobiet. Bohaterka „Melanży” uległa bynajmniej nie jest, a więc i sytuacja psychologiczna obydwojga jest bardziej skomplikowana, jak mniemam. W mojej trzeciej powieści, która wyjdzie w styczniu 2008, w „Disorder i ja”, bohater jest pierdołą i w ogóle nie radzi sobie z kobietami, to one go porzucają. To wbrew pozorom odległa droga od bohatera „Xenny” do bohatera „Disordera”, choć fabularnie to ta sama osoba… Widziana jednak z różnych stron. Uff, nie wiem czy wyjaśniłem cokolwiek, być może tylko zagmatwałem… Kobiety serio lubię, zwłaszcza wiosenną porą 🙂
W styczniu 2008? A nie 2009? [nie pytam po złości, tylko jesli w styczniu 2008 to zaraz lecę do sklepu]. Jak dla mnie to te książki są pouczające, po przeczytaniu ich czuję się silniejsza [serio]. Przynajmniej wiem… a raczej mam taką nadzieję, że nie dam się wykorzystać żadnemu chłopakowi. Poza tym… kocham jee xD. Piszę to już któryś raz na tej stronie, ale raz na jakiś czas muszę, jest mi lepiej, że doceniam wreszcie jakiś kawał dobrej roboty.
Chciałabym kiedyś pojechać na punkowy koncert… [tylko nie mam z kim].
no tak, oczywiście, 2009. daleko musisz jechać na ten punkowy koncert?
To będe czekać do stycznia 2009 😉 Nie wiem dokąd, nie mam określonego miejsca… nie wiem nawet na jaki koncert. Tak tylko napisałam. I tak nie pojadę, no chyba, że za jakiś dłuższy czas. Wiekszość osób u mnie słucha techno, hip hopu. Jest paru ludzi [i z tymi głównie trzymam], którzy słuchają czegoś innego, ale to zazwyczaj jakis tandetny black metal, coś z serii szatan, krew i wino albo osoby słuchające happysada itp. Mnie osobiście to nie uszczęśliwia. Ale nie mam wyjścia… jeżdżę na koncerty zespołów za którymi nie przepadam. Czasem nawet bywa fajnie.
Ale się żalę. W ogóle nie na ten temat, który powinnam. Jak będę miała przestać to niech Pan napisze, żebym się zamknęła ;]
mam przyjaciela, który słucha czegoś w rodzaju szatan, krew i wino, ale on chodzi ze mną na koncerty, a nie ja z nim 🙂
Moja najlepsza przyjaciółka nazywa się „technomłotem”, co chyba mówi samo za siebie 😉 No to ma Pan szczęście, zresztą jak będę trochę starsza to wyjadę gdzieś w pizdu daleko i też sobie będę jeździła na to co mi się podoba, zawsze znajdzie się jakiś frajer, który pojedzie ze mną. U nas i tak jest trochę biednie z tymi koncertami, rzadko kiedy są, a daleko nikt nie może pojechać. Gdy zapytałam mamy, czy mogę w tym roku wybrać się na Woodstock, stwierdziła, że ochujałam.
oj to nie ładnie z mamy strony 🙂
Witam wszystkich a przede wszystkim autora. Właśnie na stronie Pasażera zobaczyłem Xenne i musiałem znaleźć jakieś opinie o niej. Czytając wypowiedzi ludzi, myślę że lada dzień będę musiał zakupić tę książkę, tym bardziej że słucham punka i ciekawi mnie ta subkultura. Po przeczytaniu książki wypowiem się na jej temat, ale już wiem że będzie dobra 🙂
Do: Immortal-Hope – z jakich okolic jesteś? :> Skoro nie ma z Tobą kto na koncert jechać to możnaby się ugadać:)
ha, ha, wirtualne randki? :):) oki, jak przeczytasz, to napisz jak się podobała.
Koncerty to nie wirtualne randki :P. W okolicach Gdańska. Gdyby moja babcia dowiedziała się, że podaje coś wiecej niż mój nick, to dostałaby zawału (za dużo telewizji się dziewczyna naoglądała) dlatego zrobiłam to [może się dowie]:-> ]
A tak swoją drogą, to jak miał na imię bezimienny bohater książki?
był bezimienny 🙂 a z okolic Gdańska to masz blisko na fajne koncerty.
W następną sobotę miałam iść na wesele siostrzeńca, którego widuję raz na parę lat i bez entuzjazmu… Wypadało im mnie jednak zaprosić :-)kolega zapodał mi jednak newsa o koncerciku w cockney-u. Wejrzałam w siebie i zadałam sobie pytanie czy doprawdy mam ochotę iść i otumaniać się z ludźmi którzy nie są mi bliscy?
Powiedziałam już, że nie idę na to całe wesele. Wolę pójść sobie na koncert, taka jest prawda, przy okazji spotkać się ze znajomymi, tymi którzy jeszcze nie wyjechali. Pozdro.
3 maj, wieczór, Kum.pl we Wrzeszczu (były Cockney): Damrockers, Po Prostu, Bulbulators.
nooo, fajny skład, jak na Cockneya przystało 🙂
Z Gdańska nie jest aż tak daleko do Nowego k. Grudziądza 🙂 w pubie Triglav (ex-Azyl) są praktycznie co drugi tydzień jakieś koncerty. 2 maja Bulbulators i Bachor. Będzie się działo 🙂 wbijać kto może 😛
Będę w takim razie bardziej się rozglądać, chociaż własnie jak już wspominałam często jest tak, że nikt nie chce jechać. Ostatnio byłam w takim jednym LO na zespołach początkujących. Fajnie było, ale to już nie to samo co kiedyś. „Nowego k. Grudziądza” …nie mam różowego pojęcia gdzie to jest. ;P
Fajnie… ze strony o książce robimy reklamę o koncertach.
Mam pytanie, dostałam szanse na wyższą ocene z j. polskiego na koniec roku i muszę przygotować prezentację multimedialną na temat wybranej książki. Chciałabym zrobić o Xennie albo Melanżach. Czy mogłabym trochę skorzystać z materiałów zamieszczonych na stronie ? (: Chodzi mi o niektóre wypowiedzi, komentarze.
można korzystać ze wszystkiego, co jest na stronie, nawet nie trzeba pytać 🙂 Przyślij później prezentację, chętnie obejrzę.
TEST
TEST
TEST 1
TEST 1
TEST 1
Książka jest poprostu fenomenalna. Kupiłam ją zupełnie przypadkiem, bo spodobała mi się okładka:) ale przeczytałam ją w godzinę:) naprwdę warto było i kupić, i przeczytać. Szukam więcej pozycji książkowych tego typu, ale niestety znaleźć nie moge;/ no poza Xenną:) Pozdrawiam.
Mi też się okładka spodobała i od razu ją wybrałem 🙂 Dzięki za życzliwe słowa, trochę się zaczerwieniłem 🙂
Serdecznie zapraszam do Krakowa
Joasia
NOWE ŚWIEŻE ZDROWE
PRODUKTY MASOWEGO RAŻENIA
dwa dni muzyki alternatywnej
30 maja kawiarnia naukowa ulica jakuba 31
31 maja STRANGER cafe ulica DIETLA 97
WYSTĄPIĄ
piątek
ELOE, HEADS OF PIN, GET BREAK
sobota
TELE, OSTATNIA MINUTA, MONOZID ( niemcy )
koncerty start 8 pm
wstęp 7 i 10 pln
Jest to kolejna edycja antykonmsumpcyjnego festiwalu
PRODUKTY MASOWEGO RAŻENIA
gdzie zapraszamy zespoły ze sceny alternatywnej
Pierwszy dzień w kawiarni naukowej będzie noisowo-rockowy
Sobota w Stranger cafe z pewnością będzie bardziej punkowa
jakub palacz
( pomysłodawca i prowadzący festiwal)
Zapraszam na krakowski Kazimierz do Kawiarni Naukowej na koncert zespołów; ELOE(noise) z Krakowa, PRZECIW(hardcore punk) z Lublina i LD50(retropunk) z Warszawy.
Impreza będzie miała miejsce 28.06.2008r. o godzinie 18.00.
Wjazd 10 zł.
Adres: Kawiarnia Naukowa ul. Jakuba 29-31 Kraków Kazimierz.
Przysyłaj mi na przyszłość info na adres autor@xenna.com.pl, jak to robią inni, to będę umieszczał informacje o krakowskich koncertach w sekcji „Aktualności”, bo tu zasadniczo chodzą komentarze na temat książki, a nie informacje koncertowe 🙂
Jestem bardzo przyjemnie zaskoczona Melanżami, bo myślałam, że książka będzie wulgarna, a wcale nie jest. I mi się bardziej spodobała niż Xenna, bo jest bardziej konsekwentna, prosto prowadzona fabuła, świetne zakończenie, wiele zaskakujących fragmentów, dużo zabawnych, niektóre zupełnie jakby z innego świata, i doskonałe są tytuły rozdziałów. Czyta się szybko, choć z refleksją, bo dużo jest takich miejsc ostro dających do myslenia, także nad własnym życiem. To mi się chyba najbardziej podoba, że ta książka tylko pokazuje brzydki świat, w ogóle nie ocenia, a jednocześnie czytelnik jasno widzi, co tu nie gra. Taka przestroga bez dydaktycznego nachalstwa. Brawo.
iii, bez przesady, jaka tam przestroga 😉
książki rewelacyjne, obydwie połknęłam i czekam na następne, pozdrawiam!!!!
Xenna to moja ulubiona książka, czytałam ją już kilka razy i pożyczałam znajomym, wszystkim sie podobało. Melanże trochę mniej jak dla mnie, bo tam jest taki duży dystans miedzy bohaterami. A w tej następnej książce co ją Pan zapowiada, to będzie o miłości znów?
Osobiście wolę Melanże 🙂 Może bardziej lubię dystans… „Disorder” nie jest o miłości, to zabawna jak sądzę książka o dwóch żulach, kobiety tam oczywiście też są, ale bohater nie ma szczęścia w miłości, więc szybko od niego odchodzą.
Bohaterka książki jest moją imienniczką :).
Jak najszybciej muszę zakupić i przeczytać tę książkę.
Wydaje mi się, że książka może być ciekawa, przynajmniej tak się zapowiada.
Pozdrawiam :).
Masz na imię Xenna? To jest takie imię?, nie wiedziałem…
zważywszy na wiek niektórych punkowców jest to możliwe 🙂
whotsat?
późno zaczęłam, moja córcia ma dopiero 7 lat i zwyczajne imię, ale dzieci moich niektórych znajomych wchodzą już w życie… z imionami nadanymi im przez rodziców, takimi jak Ramona, Sid itp.
pozdrawiam
no nieeee książka bez szczęśliwego zakończenia! mało takich teraz chyba. w ogóle zajebiście ryje po mózgu.
polski punk rlz. !
Szczęśliwe zakończenia mnie nudzą 🙂
Oczywiście, że istnieje, Ksenna, Ksenia tylko nie Xenna, taki zapis przypomina galaretkę w niebieskim kolorze z zieloną posypką.
Czas na zmiany w kalendarzu, Xenna powinna mieć swoje imieniny! Poza tym dla mnie Ksenia brzmi jak Terenia, trochę mało wojowniczo ;p
Przebrnęłam przez książkę tylko i wyłącznie dlatego, że nie lubię czegoś zaczynać i zostawiać niedokończonym. Kupiłam ją, bo zachęcił internet. Poza tym lubię punkowe klimaty i atmosferę patologii w literaturze… żałuję… doznałam obrzydzenia do seksu przede wszystkim, mężczyzn, kobiet, głównego bohatera i pewnie bogu ducha winnego autora. Jeżeli książka miała być prowokacją to bardzo się ona udała. Czy obraz bohatera jest odzwierciedleniem obrazu mężczyzny w ogóle?
Nie, ten bohater to straszna pałka i wstyd dla męskiego gatunku 🙂 Jest duże prawdopodobieństwo, że obrzydzenie do seksu Ci minie po pierwszej udanej próbie przełamania wstrętu (konieczny jest odpowiedni partner!). Autor jednak winny, że taki brzydki świat odmalował, obrzydzenie do niego absolutnie uzasadnione.
Pornografia mnie przerażała… w pewnych momentach… lecz czytając książkę miałam wrażenie, że słucham wywodów mojego kumpla:) „fucking shit”… czułam się bardzo realnie… spoko książka, dobry psychologizm postaci, odmienny… przez to kontrowersyjny.. dopiero pod koniec czytania zorientowałam się, że tak naprawdę bohater jest bezimienny… mogłabym pisać i pisać… jeszcze coś tu skrobnę jutro…
Nie mogłam się oderwać od tej książki. Jest pornograficzna. Ok., ale nie bądźmy pruderyjni. Osobiście wolę takie książki od byle jakiego pornola na video.
Od byle jakiego to i ja wolę 🙂
Generalnie Xennę uznaję za świetną książkę, zawsze można się do czegoś przyczepić ale nie o to chodzi, trochę siebie w książce znajduję, chodzi o uczucia. Panie Łukaszu kiedy zawita Pan do Dublina, czekamy!!!!!!!!!
W Dublinie byłem w zesżłym roku (tu piszę o wizycie:
xenna.com.pl/moim_zdaniem/irlandia_kartka_z_podry_1_457.html, xenna.com.pl/moim_zdaniem/irlandia_kartka_z_podry_2_458.html + kolejne kartki ale już z innych miejsc w Irlandii). Na pewno jeszcze chętnie bym się wybrał do Irlandii, bo to piękny kraj, a bilety lotnicze kosztują taniej niż benzyna do Zielonej Góry 🙂 Jest tam jakieś fajne miejsce, gdzie można zorganizować spotkanie autorskie?
Kurcze jest sporo fajnych miejsc, też zależy, co kto lubi;) wczoraj byłam na spotkaniu z Markiem Kamińskim, miejsce fajne, może trochę sztywne ale jest, jest też kilka mniejszych pubów gdzie odbywają się koncerty np. Apteka grała ostatnio i chyba też się nadają, trzeba by się zorganizować, pozdr.
No to trochę się tam dzieje, a książki po polsku można bez problemu dostać na miejscu czy trzeba zamawiać przez Internet?
No cóż, recesja dotknęła i książki;) jest tu jedno miejsce, gdzie można kupić to i owo, czasem się zdarzają jakieś perełki ale raczej, to trzeba z Polski przywozić. A może w Gdyni będziecie jakoś teraz??
w tym roku już na pewno nie
Szkoda, jak będzie sie Pan wybierał do Dublina to proszę dac znac , pozdr
dorka.s78
Szkoda, ale jak będzie Pan się wybierał do Dublina, to proszę dać znać, pozdr.
::PRAWDZIWA SCENA PODZIEMNA – sobota 10.I.2009::
dodano: 0000-00-00
zapraszamy na koncert w ramach Prawdziwej Sceny Podziemnej
sobota 10 stycznia 2009
godz: 18:00
wejscie darmowe
PSP
to niezależna inicjatywa muzyczna, która nie jest
związana z żadną agencją koncertową, czy wydawcą.
Podczas koncertów grać będą zespoły z Bydgoszczy i
okolic, zawsze za free. Będziemy też zbierać pieniądze
na cele charytatywne. Jako pierwszy wybraliśmy dom
dziecka w bdg.
zagraja:
KAZAN
myspace.com/kazanpl
IXION
myspace.com/ixionx
KONTAGION
myspace.com/kontagionpl
CHILDREN CRY
myspace.com/childrencry1
Mamy prośbę: szukamy wolontariuszek, tzn miłych kobiet
:), które pomogłyby podczas koncertu w zbiórce kasy na
dom dziecka. kontakt na gg: 2094918 lub na mejla
maciasfnc@o2.pl
Xenna – ksiazka kaszanka jakich mało. autor nie ma nic ciekawego do zapropononowania i jest kolejnym przykladem krytyka co sie zabiera za pisanie ksiazek. frustraca, nedza i mentalna pustynia. silenie sie na napisanie ksiazki kultowej dla pankow ze sceny niezaleznej. wolalbym przeczytac ksiazke w innym wydaniu o tym „pokoleniu”. a pan lukasz do psychologa, moze pomoze mu uporzadkowac niespelnione „gwiazdorstwo” na ktore sie nie zalapał na scenie.
ps. swietna recenzja tej ksiazki w „innym swiecie” numer ktorys – polecam.
oczywiście zawsze wolę czytać, że Wam się moje pisanie podoba, ale rzecz jasna nie ma takiego, który by każdemu dogodził 🙂 Recenzja z „Innego światu” – pisane w podobnym do „luja” duchu – dostępna jest na tej stronie, jak wszystkie recenzje.
Brawo!!!!! Uważam, że to napochlebniejsza recenzja. W końcu książka wywarła odpowiednie wrażenie z użyciem odpowiednich słów. Czy ktoś powiedział, że miała się podobać? jest poprawnie napisana (chuj przez ch), o niepoprawnych ludziach i zjawiskach. W naszym kraju nie ma psychologów. Są za to psychopaci mianujący sie psychologami. Łukasz z tego co wiem studiował rok na psychologii i zdaje się, że trafił z tematem. Jego książki to syf, który dzieje się obok nas. Kto nie chce niech nie patrzy.
Nie studiowałem nigdy psychologii. Ale też nie uważam, że nie ma w Polsce psychologów, są tylko psychopaci. Mój brat stryjeczny jest psychologiem, nawet jakąś poważną książkę na ten temat popełnił i psychopatą nie jest 🙂 Faktycznie w „Melanżach” pada stwierdzenie „psychiatrzy to idioci”, wykorzystane potem w recenzji przez Masłonia, ale to nie jest moja opinia o tej dziedzinie wiedzy, a jedynie wyrwane słowa bohetrki mojej książki. Osobiście nie mam nic do psychiatrów, mam nadzieję, że podobnie jak psychoterapeuci są w stanie wielu ludziom pomóc. Generalnie to ja wierzę w „inżynierię” mózgu, że to się daje jakoś tam składać jak się popsuje…
Brawo!!!!! Myślę, że to jednak pochlebna recenzja. Książka wywarła odpowiednie wrażenie. Książki Łukasza to syf, Który dzieje się w nas i obok nas. Kto niechce niech nie patrzy. Nikt nie powiedział, że ma się podobać, wypominanie niespełnionego gwiazdorstwa nie na miejscu. Z tego co wiem Łukasz studiował rok na psychologii i myśle, że trafił z tematem. Autorowi „Syfu” polecam „Dumę i uprzedzenie”, „Rodzne Połanieckich” – Tam wszystko jest ładne. (piszę drugi komentarz bo pierwsz chyba nie wszedł a szkoda)
z tą psychologią… gdzieś przeczytałam. O psychologach to jest moje zdanie, akurat takich przyszło mi poznać. Do psychiatrów nic nie mam i nie chcę mieć puki co:)
Jak dla mnie to obydwie książki są świetne, jasna, że opisują syf – szczególnie może „Melanże z Żyletką”, gdzie są takie sceny z ulicznicami, z matką bijącą dziecko itp., ale to w ogóle nie przeszkadza, przecież świat jest także brzydki, ważne że autor jest bardzo sugestywny, że te książki są szczere, no i przemawiają do wyobraźni. Poza tym dobrze się je czyta. Czekam niecierpliwie kiedy u mnie w Empiku będzie „Disorder”.
mam nadzieję, że jednak nie tylko opisują syf… :/
„Disorder” chyba w Empiku od jutra… dokładnie nie pamiętam.
Psychopaci, rytualne morderstwa… Anno, a może to zgubny wpływ zbyt dużej ilości przeczytanych/obejrzanych horrorów… 😛 W takim wypadku być może lektura poczciwej Jane Austen Tobie też by dobrze zrobiła – uspokoiła, pozwoliła na kontemplację zagadnień dumy i uprzedzenia ze szczególnym naciskiem na to drugie.
Dziękuję, już to przerabiałam. I dumę i uprzedzenie. Horrorów nie oglądam. Dzieki za diagnozę
to nie diagnoza, to ironia… branie słów dosłownie znacznie zubaża przekaz
To możemy sobie pisać do usranej śmierci kochana albo napisać po prostu, że to ironia w nawiasie (ironia):)
Lata 90-te wspominam zarówno z sentymentem, jak i z przymrużeniem oka. Był to okres wczesnego i tandetnego kapitalizmu. To gorący czas łapczywego pochłaniania wszelkich towarów i trendów z Zachodu tak, aby najeść się na zapas, aby nadrobić 50 lat niewoli i braku wyboru. Zamiast octu tony świecidełek, disco zamiast dancingu, okulary słoneczne i złote zegarki z kalkulatorem „Montanna”, które zwiększały szanse mężczyzn u partnerki. Pamiętam, jak wtedy zbierało się papierki od gum do żucia i kolorowe opakowania po batonach, co dzisiaj wydaje się nam być rzeczą totalnie absurdalną i możliwą tylko gdzieś w krajach Trzeciego Świata, gdzie murzyni trzymają kałachy, piją Coca-Colę, nie umieją pisać i nie wiedzą, że ziemia jest okrągła. Tak więc, trochę magiczne w swojej tandecie realia stanowią tło dla bohaterów najnowszej powieści Łukasza Gołębiewskiego ”Disorder i Ja”: dwóch życiowych wagabundów, którzy od nudnego ustatkowania się i zapuszczenia korzeni wolą wieść pełne wrażeń życie z dnia na dzień. Próbują znaleźć równowagę pomiędzy hedonistyczną autodestrukcją na morskich falach beztroski a chwilami trzeźwości w portach należących do systemu, który ich otacza i nolens volens determinuje. Jednakże owe chwile stabilizacji ograniczają się tylko
do regeneracji sił i zebrania funduszy na kolejne wojaże po bezkresnych oceanach (alkoholu). Stąd, co jakiś czas bohaterowie kalają się pracą, a nawet wszywają sobie esperal, by popijając piwo bezalkoholowe czekać, aż ów intruz straci swoją moc..
Powieść Gołębiewskiego jak zwykle pełna jest ekstremalnych przygód: seks, alkohol, imprezy, odjazdy i przegięcia. Jest to kolejna próba znalezienia tej Idylli romantycznych awanturników, którzy gdyby dzisiaj żyli mieliby gdzieś kryzys, indeksy giełdowe czy kłótnie premiera z prezydentem o samolot i agentów. Tylko u Gołębiewskiego znajdziemy bohaterów, którzy zamiast wędką łowią ryby granatami ręcznymi, wyrywają stare nadziane pasztetówy z baru, aby im zajebać butelkę dobrej whisky albo kradną spod bloku fiata 126p prosząc jego właściciela o popchnięcie, bo nie chce zapalić. Książkę, jak zwykle u Gołębiewskiego, czyta się w jeden wieczór, jednym tchem i naprawdę polecam ją, zwłaszcza tym, którzy są przepracowani i zmęczeni życiem, którzy są zagonieni w robieniu kariery, aby poprzez terapię szokową w postaci alternatywnego wymiaru rozrywki i spełnienia nieuświadomionych pragnień mogli łatwiej znaleźć balans między życiem a śmiercią …za życia.
Kuba Wicher
Autor powieści „Souacz Park i klątwa alkajdy” oraz „Trzecia Rzeszapospolita”
współautor tekstów zespołu Włochaty, prezes stowarzyszenia artowego „Kreatywy”
Dzięki Kuba! Do zobaczenia na koncertach Włochatego.
Gabryś przybył wieczorem. Pod koniec lutego. Miał irokeza w nieokreślonym kolorze. Od tamtej pory, leży u mnie w mieszkaniu. Czasami rzyga, czasami robi pod siebie. Czasami płacze.
Ma 3 i pół kilo, i 58 cm dlugości.
Jeszcze nie umie czytać, więc autor książek będzie olany – ale i tak zapraszam.
pozdrowienia,
stroszek.
gratulejszyn 🙂 ucz czytać dzieciaka
Bajki o alkoholizmie są nam znane; różne stereotypy picia, jak rodzi się stan bycia alkoholikiem.
Wszystko mamy jednak z naukowego punktu widzenia, który często do nas nie przemawia.
Wolimy praktykę. Tymczasem Gołębiewski potrafi zespolić ze sobą świat filozofii i alkoholu.
Jesteśmy wraz z nim w tej krainie, powieść działa jak narkotyk, „przepiłam ją” w ciągu dwóch dni
i bardzo, bardzo szkoda.
To ostatnia część trylogii.
Tym razem nie ma konkretnej bohaterki, w którą bohater jest uwikłany.
Jest uwikłany w siebie. Na początku nawiązuje
nawet do Charlesa Bukowskiego i myślę,że
jest bardzo zblizony do tej postaci.
Kobiety w życiu głownego bohatera bywają obiektami krótkotrwałych fascynacji,
jedna bohaterka nawet umiera. Ma też nieszczęśliwe fascynacje. Pozornie realny świat pokazuje nam jak daleko
możemy upaść, jest to pewien rodzaj literatury autodestrukcji. To najbardziej przyciąga, przyciąga też historia
– lata 90., Polska, o której warto przeczytać. Inny punkt widzenia, autodestrukcja, która prowadzi także przez poezję.
Gołębiewski nawiązuje nawet do spotkania z poetą Jackiem Podsiadło. Mamy więc totalny zarys, podsumowanie, specyficzną ironię wobec przeszłości, wpływ Bukowskiego a może samego autora. No bo po co porównywać twórców?
Szampańskiej zabawy na Karuzeli Zycia, wszystkim Dorosłym i Nieletnim Dzieciom Zyczę:)
witam,
hmm jakby tu zacząć… Chyba nigdy nie byłam zbyt dobra ani w pisaniu, ani w określaniu przeżywanych przeze mnie emocji. Więc może krótko i zwięźle… Z tego miejsca chciałabym Panu Łukaszowi podziękować za „Xennę”, za możliwość urozmaicenia literatury podmiotu w prezentacji maturalnej. Bo to też „Xennie” zawdzięczam zdaną ustną maturę 🙂
pozdrawiam,
chodnikowa
No proszę! Nigdy bym się nie spodziewał, że taka historia może być wykorzystana na mauturze 🙂
Powodzenia i czekam na pracę magisterską o Xennie 🙂
Ach co to za gość… Szczerze Wam powiem iż nie sądzę aby Pan Łukasz miał taką wyobraźnię aby stworzyć taką trylogię… niczym nieodżałowany Stanisław Lem. Powiem Wam jedno, na lekturę trafiłem przypadkowo ale po przekartkowaniu stwierdziłem że to jest to (wychowany na pradze i lekturze Tyrmanda i Grzesiuka) zatraciłem się w lekturze i mogę śmiało stwierdzić z ręką na sercu iż 80% sytuacji opisywanych przez Pana Gołębiewskiego przeżyłem na własnej skórze, więc śmiem twierdzić iż nie jest to do końca fikcja literacka, a powiem więcej czytając opisy, miejsca i sytuacje utożsamiam się z nimi i oczami wyobraźni rozglądam się po sali wypatrując Disordera przy barze z kuflem piwa lub szklaneczką whisky (złotej tekili) czuję się o 20 lat młodziej, jakbym przeżywał deja wu. Wybaczcie bezład myśli i wypowiedzi lecz ciężko zebrać myśli po nastym browarze, które jest obowiązkowe (w moim przypadku) do tej lektury.
Konkluzja:
Troszkę mi brakuje tylko podań z Mokotowa (górnego i dolnego) oraz szwindli bazarowych (Bazar Różyckiego). Gdzie się jadało obiady od babci (flaki, pyzy gorące, flaszka, alpażka, browarek), brak trochę wątków kryminalnych no i nie ma mowy o Pewex-ie gdzie się robiło zakupy po udanym sztosie.
Reasumując:
Pan Łukasz Gołębiewski jest człowiekiem znającym zajebiście życie albo jest ponadczasowym geniuszem.
Gorąco polecam lekturę…
Pozdrawiam
Mores
Dziękuję, zajebiście przyjemne to, co piszesz. Geniuszem nie jestem, ale szwędam się tu i ówdzie i podglądam 🙂 Bazar Różyckiego… byłeś tam ostatnimi czasy? Bo tego starego klimatu dawno nie ma, nawet w trzy karty już nikt nie gra, sprzedają garnitury i suknie ślubne, czasem ktoś zaczepi oferując kradziony zegarek lub podróbkę rolexa. Mokotów znam słabo, to i nie mogę o nim pisać, moje klimaty to Żoliborz-Śródmieście-Praga. Mokotów, na którym mieszka mój dziadek, i na którym sam przez krótki czas mieszkałem, zawsze wydawał mi się dzielnicą zbyt snobistyczną aby się tam zapuszczać. A masz rację, że wiele z tego, o czym piszę, przeżyłem na własnej skórze. O Peweksie nie piszę, bo opisuję lata 90., kiedy Peweksy utraciły swoją magię luksusu importowanych papierosów, dżinsów itp. Ja do Peweksu chadzałem głównie po wódkę pszeniczną, była po 75 centów (wiem, nie do wiary!) płaconych w bonach NBP (taki polski ekwiwalent dolara, na czarnym rynku tańsze niż prawdziwe dolary). Ta pszeniczna była ohydna, ale tańsza niż wódka w zwykłym monopolowym.
Przepraszam, wiem, że nie jest to miejsce do dyskusji lecz jedynie do wyrażenia opinii co do twórczości autora, ale nie mogę się powstrzymać od ustosunkowania się do odpowiedzi autora tym bardziej, że poświęcił mi tyle czasu i miejsca.
Bazar Różyckiego to relikt przeszłości,miałem na myśli lata 80/90. Teraz to już ciężko to nazwać bazarem,bez babci od obiadów, cinkciarzy, cwaniaków, złodziei i straganów wypełnionych zachodnim „dobrem” (lewa strona Wisły zaopatrywała się na Polnej a reszta świata na Różyku). Co do dzielnic to w tamtym czasie cała Warszawa należała do nas… a w szczególności (poza własną pragą oczywiście) Żoliborz, Śródmieście, Mokotów, Bródno, Wola, kawałek Ochoty, zajebiste Powiśle itd. no i peryferia, ale z racji położenia bardziej w stronę Wołomina niż Pruszkowa.
Pewex na dzielnicy nazywało się kolokwialnie Pekiem i istniały one przynajmniej do połowy lat 90, z tym, że już nie trzeba było posiadać dewiz ani bonów NBP. Co do cen i asortymentu to już głowy nie dam, gdyż głowa zawsze była zamulona, ale jedno co pamiętam to zachodnie papierosy (pięknie aromatyzowane np.Lexington) i jak nam się wtedy wydawało wina dobrych marek. Wódkę to pamiętam Żytnią i Wyborową a później exportowy hit Polonaise.
Przepraszam raz jeszcze że pozwoliłem sobie na tą dygresję ale jak już poprzednio wspomniałem, po tak wspaniałej lekturze ogarnia mnie sentyment do tamtych czasów… tak pięknych… i beztroskich…
Pozdrawiam gorąco
Mores
P.S. Panie Łukaszu kiedy następna powieść, ponieważ pomimo upływu lat człowiek tkwi jedną nogą w praskim świecie, gdzie panowały (mores) zasady, ład i porządek w hierarchi. Po przeczytaniu wszystkich tytułów wziąłem się za Włochatego, no ale z racji gatunku to nie to. Niestety Tyrmand ani Grzesiuk nic już nie napiszą więc można liczyć tylko na Łukasza Gołębiewskiego „Disordera”,że napisze jeszcze coś z przełomu lat 80/90 dla mojego pokolenia, ku chwale wszystkim buntownikom przemian komunistyczno-demokratycznym, żulom, żulikom i zwykłym pijaczkom tamtych czasów, bez otępiającej i ogłupiającej wszechobecnej elektroniki.
Dziękuję.
No ładnie, ku chwale żulikom 🙂 Ale, ale masz przecież Marka Nowakowskiego, nikt lepiej od niego nie opisuje ginącej łobuzerskiej Warszawy… Nowa powieść pt. „Złam prawo” będzie w styczniu 2010. Akcja rozgrywa się w latach 80. na Żoliborzu, a potem już współczesność, też w Warszawie, kończy się na Ząbkowskiej 🙂 Najmniej „warszawska” była „Xenna” ale głównie dlatego, że unikałem łatwych do identyfikacji lokalizacji, no i wplotłem wątki podróży.
Xennę po raz pierwszy przeczytałam (w kilka godzin) rok temu, w kwietniu. Co do książki miałam mieszane uczucia. Drugi raz sięgnęłam w tym roku w maju o dziwo z wielką przyjemnością, kilka razy jeszcze do niej powracając. Wcześniej w książce tej wszystko mnie drażniło. Zrozumialam, że do niej po prostu trzeba dojrzeć. No i się trochę uzależniłam od Xenny xD W każdej kobiecie jest coś z tytułowej bohaterki, i ja w sobie zauważam wiele podobieństw do niej, i nawet ta szalona miłość mi się podobała ehhhhh…….
Nie wiem czy w każdej kobiecie jest coś z Xenny? Ja myślę, że to nieprawda. Miłość może szalona, ale jakże niebezpieczna, nieostrożna… Myślę, że problemem Xenny było to, że nie dostrzegała lęku u swojego partnera, nie dawała mu wytchnienia, brakowało jej cierpliwości, chciała go postawić pod ścianą, a większość mężczyzn tego nie lubi. No a bohater się miotał – chciał ale się bał, mówiąc w największym uproszczeniu i taka to była ich tragedia. Pewnie dość pospolita zresztą. Czytelnicy koncentrują się na miłości, na seksie, na wulgarności niektórych scen, ale przecież tak naprawdę każda z moich książek opowiada – w inny sposób – o lęku przed bliskością.
To już nie wiem co gorsze: lęk przed bliskością czy lęk przed samotnością? Wychodzi na to, że główny bohater chroniąc się przed samotnością gonił za tymi wszystkimi kobietami „iluzjami”, a kiedy miał szansę znowu być z kobietą swojego życia, to dopadł go o wiele gorszy dla niego strach przed bliskością. Faceci, i tym się różnicie od kobiet, które boją się bycia samym.
Samotność jest niejako rozpoznana, więc nawet jeśli bywa dotkliwa, to jakże bezpieczna. A drugi człowiek to żywioł, czasami można sobie poradzić z żywiołem, czasami się ginie.
Ja trafiłam na Pana książki tylko i wyłącznie dzięki Pana synowi. Tak się złożyło, że chodziłam z Nim w 2007-2008 do jednej klasy. Któregos dnia pokazał mały kartonik prezentujący „Xennę”. Potem trochę poczytałam o samej Pana twórczości, ale nie zdecydowałam się po nic sięgnąć. Bałam się, że wystarczająco nie dorosłam (miałam wtedy 16 lat) i nadal się tego boję… Jednakże postanowiłam zaryzykować i kupiłam „Melanże z żyletką”. Przeczytałam. Przetrawiłam. Jestem zachwycona. Jest taka oryginalna. Bardzo podobają mi się dialogi…
Przepraszam, trochę się rozpisałam…
Gratuluję talentu i pomysłowości. Przeciętny pisarz nie napisałby takiego zakończenia.
ps. Niezwykle miło byłoby mieć kiedyś Pana autograf… 🙂
Nieprzeciętny pisarz zachwyca bojące się zgorszenia małolaty! Ot i Twój sukces osiąga apogeum!
Sorry, nie mogłam się powstrzymać ;D
Raczej nie zgorszenia, a tak opisywanego życia. Życia bez granic, bo wszystkie zostały zatarte, a może nawet zatracone. Zresztą zgorszenie to pojęcie względne. Nie zgorszyła mnie ta książka. Nie zachwyciło mnie opisywane w niej życie, rodzaj życia. Zachwyciła mnie historia oraz styl pisania… Sądze, że sukces nie osiąga swojego apogeum wtedy, gdy nie znające życia małolaty podniecają się dobra książką. Osiągnie je, jak te same małolaty za 10-20 lat wrócą do tej książki i wtedy dopiero będą w stanie obiektywnie ocenić książkę, na podstawie swoich własnych doświadczeń i kiedy za te kilkadziesiąt lat stwierdzą, że książka jest jeszcze lepsza niż im się wydawało wcześniej…
Oczywiście będzie mi miło jeśli ktoś moje książki za ileś tam lat będzie jeszcze chciał czytać, choć wcale nie jestem tego taki pewien. Długo żyją tylko dzieła wybitne, a moje takie nie są, właściwie to piszę dla samej radości pisania, przyjemności z odizowania się na dłuższy czas od rzeczywistego świata, bo kiedy piszę, przebywam wyłącznie w świecie moich bohaterów. Pisanie książki jest jak egzotyczna podróż.
Nie tylko faceci boją się postawienia pod murem. Kobiety też się tego boją. Gdy po wspólnej nocy, on zaczyna snuć plany na przyszłość, to siłą rzeczy rodzi się potworny lęk…
Znam wiele kobiet które są same, bo taki jest ich indywidualny wybór. Doskonale je rozumiem. Czasem nie jest łatwo być samej z sobą, a co dopiero z drugim, czującym człowiekiem…
Bo to nie kwestia płci.
Widzę, że tu się pisze o poważnych rzeczach, a ja odebrałem ksiązkę „Disorder i ja” jak zaproszenie do zabawy – zbiór bardzo śmiesznych opowiadań, szacun dla pana Autora za poczucie humoru.
poczucie humoru to mam po dziadku, a mruk z niego, że szkoda gadać (to i nie gadam), a opowieści z „Disordera” chyba nie wszystkie takie śmieszne, choć miało być faktycznie zabawnie… a wyszło jak wyszło: słodko-kwaśnie 🙂
Dzieła wybitne, czyli np. trylogia Sienkiewicza? Nie znam osobiście żadnej osoby, która cztałaby z własnej, niepszymuszonej woli „Potop” chociażby… Książka nie umrze doputy dopuki jest czytana choćby przez jedną małą osóbkę. Poza tym co właściwie rozumiemy przez sformułowanie „dzieło wybitne”…? A jeżeli chodzi o pisanie to musi być coś pięknego. Jak narkotyk. Podobnie jest z czytaniem, kiedy czyta się daną książke, jest się przez krótką chwilę w innym świecie. I to jest… zajebiste, haha :p
To prawda, że można być w innym świecie, a kiedy się pisze książkę to nawet przez dłuższy czas 🙂 Pisanie całkiem fajnie zastępuje używki – odlatujesz i nie masz potem kaca 🙂
A to zajebiście, może kiedyś sprobuję…:p Ciekawa jestem, co Autor miał na myśli pisząc zakończenie „Melanży z Żyletką”. W jakim wtedy był świecie. Czy to nie było zbyt niebezpieczne? Kroczenie między swego rodzaju psychozą, a racjonalnością…
Zakończenie „Melanży” miało być swego rodzaju złośliwym żartem i naprawdę dobrze się bawiłem, kiedy je pisałem, najwyraźniej mam makabryczne poczucie humoru (też po dziadku). Symbolikę tego zakończenia zacząłem interpretować dopiero później i mówię chyba na ten temat gdzieś w wywiadach, kóre można znaleźć na stronie.
Właśnie skończyłam „Xenne” i jestem zmuszona przyznać, że jest fenomenalna. Dialogi, fabuła, czasem wręcz slangowy język, wszystko to tworzy ciekawą całość. Zdaje mi się, że książka ma w pewnym sensie za zadanie uświadomić czytelnikowi do jakiego czasem stopnia jesteśmy w stanie odgrodzić sie od tego co istotne, odgrodzić sie od miłości, a właściwie to nie tyle odgrodzić się, co zwyczajnie ją odrzucić. Ze względu na…wygodę, a może tak naprawne ze względu na strach…
xenna wpadła mi w ręce rok temu. Od tamtej pory zupełnie inaczej postrzegam świat alkoholizmu. Nie zaś jak wyuzdanych meneli z pod sklepu lecz jako poukładanych, zdolnych ludzi którzy zgubili jakąś część własnej opowieści życiowej…
Trochę idealizujesz bo w rzeczywistości bywa i tak, i tak…
te 2 tematy, faworyty Autora, poruszam bo:
1. dezerter w koncu zagral w stanach, pare dni temu
2. wyswietlane przeklady tekstow byly mojego autorstwa
wiec np „szwindel” uwidocznil sie tak:
they will raise for themselves a hero’s monument
they will pick a new prime minister
they will create a new system of politics
they will be proud that it is democratic
once again they get a new swindle set
once again they want to get in your head
you can’t always have your ass mowed down
don’t let them kill you – stay alive!
They pester you and make phony smiles
They have the authority, they take lives
They are strong because they have the guns
They want to kill, those motherfuckers
We know all about war by now
False order has to be modified
We don’t want your wisdom
We don’t want a phony freedom
salutacje,
stroszek
Uwielbiam czytac Twoje/pana ksiazki. Sa po prostu niesamowiste. Mimo tego ze punk rocka sluchalam tylko przez jakis czas (zazwyczaj slucham rapu) to jestem pelna szacunku i wrazenia. Pochlaniam te ksiazki w ciagu doslownie kilku sekund. Zaczelo sie od Xenny. Kazdego roku kiedy jestem w PL kupuje nastepna 🙂 Teraz czekam na 'Zlam Prawo’. Fragmenty sa po prostu niesamowite. Mam nadzieje ze takich ksiazek bedzie wiecej bo od tego zaczela sie tak szczerze mowiac fascynacja tym wszystkim. Mimo tego ze pierwsza ksiazke przeczytalam w wieku 15 lat to nie czytalam jej jak na taki wiek przystalo. Nic nie budzilo we mnie obrzydzenia czy innych negatywnych uczuc. Po kazdej ksiazce czekam az bedzie nastepna i nastepna. Twoje powiesci sa po prostu czyms co czyta mi sie najlepiej. W pewnym sensie uosabiam sie z tymi dziewczynami. W pewnym sensie sa podobne.
I chcialam jeszcze napisac ze mimo tego iz moj chlopak nie mial z punkiem nigdy doczynienia to Melanze pochlanal w ciagu paru godzin 🙂 za co dziekuje bo to chyba jedyna ksiazka ktora w calosci przeczytal ;p
Pozdrawiam no i czekam na nastepne powiesci 🙂
To namawiaj chłopaka żeby czytał więcej! 🙂
Znajomi długo smęcili mi o „Xennie”, ale jakoś nie było czasu na zabranie się do lektury. Będąc ostatnio w empiku, znalazłam ”Melanże” . Książkę przeczytałam w ciągu jednej nocy. Jest naprawdę świetna. Nie jest to kolejna książka która ma za zadanie chronić młodzież przed używkami itp. ”Melanże” po prostu ukazują młodemu człowiekowi życie z innej strony. Dla niektórych tej gorszej. Jednak czy można określić co jest dobre, co złe? Nie sądzę. Każdej indywidualnej osoby odpowiedź będzie inna. Ja tak to widzę..
Żałuje, że nie zaczęłam przygody z Pana książkami od ”Xenny”. Czas odwiedzić księgarnię 😉
Pierwszy raz słyszałam o Xennie jak byłam w 2 kl gim. Wtedy bawiły mnie te teksty… Teraz jestem w 3 gim i… Przestały mnie bawić, a zaczęłam rozumieć wszystko inaczej! Ta książka jest po prostu cudowna! Ciekawi mnie tylko jedno… Napisał pan o swoich przeżyciach czy po prostu przypadkowo wymyślił pan postaci i ich przygody. Hmmm… Czekam na zakończenie Xenny 🙂 Może losy jej i jego się jeszcze spotkają i będą szczęśliwi? 🙂 Pozdrawiam!
Oj, raczej się już nie spotkają… za daleko, za daleko 🙂
Cieszę się, że Ci się podoba, zapraszam do lektury najnowszej książki.
Pierwszy raz słyszałam o Xennie jak byłam w 2 kl gim. Wtedy bawiły mnie te teksty… Teraz jestem w 3 gim i… Przestały mnie bawić, a zaczęłam rozumieć wszystko inaczej! Ta książka jest po prostu cudowna! Ciekawi mnie tylko jedno… Napisał pan o swoich przeżyciach czy po prostu przypadkowo wymyślił pan postaci i ich przygody. Hmmm… Czekam na zakończenie Xenny 🙂 Może losy jej i jego się jeszcze spotkają i będą szczęśliwi? 🙂 Pozdrawiam!
Chciałam się jeszcze zapytać czy Xenna wyjdzie jako film?
są takie plany (wciąż nie ma reżysera…)
http://www.xenna.com.pl/xenna_na_ekranie_762.html
Łyknęłam „Złam Prawo” jak młody pelikan. jak zwykle świetnie napisana. Zwłaszcza podobało mi się nawiązanie do Krzysia Isztara…
Trochę męczy mnie ten dead metalowy klimat. Lepiej jednak pasuje do Ciebie punk. Tak jak napisałam w tytule. To świetny scenariusz z nie mniej świetną scenografią.
Nawiązuję do filmu bo wczoraj czytałam skrypt sztuki, która będzie wystawiona w maju w naszym Per Se teatrze, przez 17latka. Podobny klimat – piekielny – podobna scenografia i wszechobecne zło. Lubisz wiosnę więc może przyjedziesz na premierę. Wyślę zaproszenie.
Lubię Cię „Stary punku”) Ile każesz czekać na następną powieść?
Pozdrawiam ze Słonecznego Płocka:)
thx młody pelikanie ;p
Zrób promocję „Złam prawo” przy okazji premiery sztuki to na pewno wpadnę do Płocka, bo wybieram sie tam jak sójka za morze… wstyd powiedzieć, ale chyba już ponad 2 lata nie byłem 🙁
Następną chciałbym napisać na styczeń 2011, ale czy się uda? cholera, nie wiem, ta mnie sporo zdrowia kosztowała i nie jestem pewien czy mam siłę pisać po 10h dziennie, ale to zdecyduję jak wiosna przyjdzie.
pzdr
Rozpoczęłam już kampanię reklamową. Podsunęłam twoje książki do czytania i czekam na opinie. Są ferie to wiara będzie czytać… mam nadzieję 😛
wielkie dzięki 🙂
Pozdro z warszawskich U.K Subsów. Nigdy nie spodziewałbym się po starym bywalcu Fabryki, że się zapuszcza w takie zaprzedane systemowi rejony.
Toteż zapuszczam się tylko w sytuacjach wyjątkowych 🙂
komentując ostatnią książke napisałbym to co piszę po każdej z kolejnej Autora: It Rocks!! Jest naprawdę fantastyczna… Jednak jest za krótka, mam nie dosyt… Ale koncze już narzekanie! A tym którym się ta twórczość nie podoba: Chuj w dupe ze szkłem, żeby nie było za przyjemnie:P jak mawiała Xenna 😀
Dzięki za wszystkie miłe słowa jakie od was dostaję na temat nowej książki, tym bardziej ważne dla mnie, że nie byłem pewien jak ją przyjmiecie, w końcu trochę się różni od tamtych… Carry on! Nie ma wyjścia, biorę się chyba za pisanie następnej.
fantastyczna informacja:Dze zniecierpliwieniem czekam:P a wraz ze mną tysiące fanów!!na aktualną pogode ta info grzeje jak żywiec porter.pozdrawiam!
To było niezapomniane wydarzenie dla mnie i mam nadzieję dla wszystkich, którzy przyszli. Wszystkim podobała się część oficjalna, nie mówiąc już o tej części po spotkaniu. Nieobecni żałują, że ich nie było i pytają kiedy przyjedziesz znowu. Mam nadzieję, że niebawem. Mam też nadzieję, że jak recenzenci dojdą do siebie po ostatnich wydarzeniach, to posypią się wpisy. Dziękujemy i zapraszamy znowu:)
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂
Książka „Melanże z żyletką” daje dużo do myślenia dużo nasówa pytań co do tej książki nie ukrwyam sam sie fascynuje tą książką. Opowiadanie to jest bardzo realne jest bardzo duo seksu, alkoholu, narkotyków, i bardzo duzo barów które warto moim zdaniem odwiedzieć:) moim zdaniem ta książka nie powinna być tylko dla młodzieży ale i też dla osób bardziej dojrzałych wiekowo i psyhicznie.
Kryszkowski Mateusz
P.S zajebisty wieczór autorski w Płocku
thx 😉
Wlasnie sie dowiedzailem ze byles w Płocku w Per Se gdzie uczęszczam… straszny zal mnie ogarnoł ze nie moglem byc bo poniewasz nic nie wiedzialem:( mam nadzieje ze kiedys jeszcze zawitasz do plocka i bede mogl Cie osobiscie poznac 🙂
Pozdrowienia od Whyducka
Oi!
Z pewnością jeszcze wpadnę, jak mnie zaproszą 🙂
Przeczytałam! Świetnie napisana książka, im dalej tym bardziej wciąga, podoba mi się styl, szybkość z jaką pan opowiada, znakomite są te krótkie kadry. Zakończenie mnie nie zaskoczyło, szybko odkryłam, kto jest mordercą, ale to i tak bez znaczenia, bo książke przeczytałam z przyjemnością i sam sposób opowiadania był dla nie ciekawszy niż zagadka kryminalna.
Dziękuję. Dla mnie także sama narracja była ważniejsza niż akcja.
Marcin Wilkowski pisze w Historia i Media o projekcie Hacking the Academy, w ramach którego powstała zbiorowo napisana książka i zbiór tekstów opublikowanych online dotyczących wykorzystania technologii cyfrowych w środowisku akademickim (essays). Jeden tydzień, 180 autorów, 329 wkładów, których część stanie się książką, a reszta zostanie opublikowana online.
czesc, zapraszam do krakowa na 3 dniowa bibe. Zagraja: a birthday party band (warszawa), how long? (czechy), life scars (biala podlaska), profanacja (wodzislaw slaski), terrordome (krakow), the fight (warszawa), exmisja (gliwice), hgw (slask), next victim (poznan), tesa (ryga), zlo konieczne (krakow), aletheia (nowy sacz), antidotum (warszawa), kuroi ame (tarnow), ld50 (warszawa), let’s kill god (pulawy), juggling jugulars (finlandia) – wszystko to w squocie w opuszczonej fabryce, dla chetnych nocleg. Wiecej info na http://forum.hard-core.pl/viewtopic.php?f=4&t=39016.
pozdrawiam,
stroszek
O, to LD50 skompletowało wreszcie skład…?
skompletowany sklad. zaraz po krakowskim koncercie, koncert w gorlicach.
oto maly filmik, wiecej bedzie wkrotce
http://www.youtube.com/user/joasiaO1975?feature=mhum#p/a/u/2/GxYIXwpy7CI
Ksiązka wspaniała, tak ostra jak tytułowa żyletka, zachwycam się sposobem w jaki komunikuje się autor z czytelnikiem, obrazowanie oszczędne, naturalistyczne, ograniczone emocje – takie podskórne, nic wprost, wszystko w domyśle. Do tego zakończenie miażdżące, nie pozostawia złudzeń. Poszukam innych powieści, bo na razie tylko te czytałam. Aha, bardzo mi sie podoba ta strona internetowa, natomiast okładką książki nie bardzo.
Hi Luke – does your Novel – „Xenna my Love” has an e-book. Where can we read it? what is it all about? It seems very interesting. By the way, please correct me if the right name of the author is Luke. Thanks – buy essay
http://whatliesbeneathseo.blogspot.com
Przeczytałam już ” Melanże z żyletką „. bardzo ciekawiła mnie fabuła książki o Xennie. Mam wielką nadzieję że bd zadowolona z tej książki tak bardzo jak z żyletki.
pozdrawiam 😉
aha, no to będę ciakawy opini po Xennie
oto piosenki ktore beda mialy premiere jutro:
http://www.myspace.com/dezerter
oraz, jako bonus, strona o mym ulubionym, klasycznym juz chyba (klasycznym?) pisarzu – jesli tam poszperac, mozna sciagnac ksiazki
http://lf-celine.blogspot.com/
za pare dni oddana bedzie do druku ksiazka krzyska grabowskiego (z dezertera) – oto fragment:
Po płyty jeździłem z kumplem na giełdę, która odbywała się w końcu tygodnia przy warszawskiej ulicy Wolumen. Był to targ staroci, płyt i innych różności. Za komuny zachodnie płyty były towarem trudno dostępnym i bardzo poszukiwanym. Na giełdę na Wolumenie ściągali kolekcjonerzy i handlarze z całego kraju.
Pewnego letniego poranka 1980 roku kupiłem tam płytę zespołu, którego nazwa nic mi nie mówiła. The Vibrators. Sprzedał mi ją młody punkowiec, którego w następnych latach nieraz widywałem w miejscach, gdzie bywałem. Później stał się jednym z ostrzejszych punków, a potem skinów w Warszawie. Ale kiedy kupowałem od niego tę płytę, pewnie nie przypuszczał, że tak potoczy się jego życie. Ja natomiast nie miałem pojęcia, że ta płyta zmieni moje.
Słyszałem wcześniej jakieś nagrania punkowe (w Programie III Polskiego Radia, bądź w Radiu Luxembourg, które w fatalnej jakości można było odbierać na falach średnich). Ale całego punkrockowego longplaya – nigdy. Kiedy dotarłem do domu i wrzuciłem Vibratorsów na gramofon, doznałem objawienia. Prostota i energia tej muzyki przemówiła do mnie niczym prorok. To było to! Niby rock and roll, ale jakby sama esencja. Bez pozerstwa, gwiazdorstwa i całego showbiznesowego balastu. Ale jeszcze nie wpadłem na pomysł, żeby samemu grać coś takiego. Przecież nie potrafiłem grać na niczym. I nie miałem zamiaru się uczyć.
Dopiero jesienią udało mi się pożyczyć kasetę z polskimi kapelami grającymi coś podobnego. To było drugie objawienie – ostrzeżenie. Usłyszałem dźwięki i słowa, których wcześniej u naszych wykonawców nie było. To była prawdziwa rebelia. Wtedy dopiero dopuściłem do siebie myśl, że można by się zabawić w coś takiego. Kiedy mój kolega z klasy Robert Matera – „Robal” – przyniósł do szkoły kasetę z pierwszą płytą Dead Kennedys i posłuchałem jej, wiedziałem już, co to miałoby być. I stało się.
wiekszosc chyba zna ten zespol.. wkrotce ma powrocic z nowym materialem – i przy okazji.. poszukuja dziewczyny do spiewania, wiec jak ktos jest z pulaw lub okolic, prosze dzwonic na 798979038
http://www.gazetakolobrzeska.pl/www/index.php?xnewsaction=getcomments&newsarch=042008&newsid=34
Czekam na coś nowego!!
niedługo, jakoś na początku 2011 roku
Niezwykle miło byłoby mieć kiedyś Pana autograf
))))))
Na Boga, takiego spamu jeszcze nie było! Koń by się uśmiał. Chyba autograf na umowie z firmą superiorpapers byłoby niezwykle miło mieć?
„Xenna” jest taką książką, zmieni czytelnika. Po niej patrzy się na świat innymi oczami, nabiera sie apetytu na przygodę, dzikość. Ja stałam się inna, co nie znaczy, że lepsza, poprostu teraz więcej oczekuję od siebie i od innych, i chcę wielkiej przygody.
Ale czadowy pomysł z tą promocją w windzie. Książkę już przeczytałem – trzyma poziom poprzednich, tylko mogła by być dłuższa.
zapraszam jutro o 18 do krakowskiej kawiarni naukowej na koncert. a przy okazji wczorajsze nagranie z koncertu deutera: http://www.youtube.com/watch?v=YIyqlaMMr70
Dziękuję
car games
jak się wabi ta „moja miłość”?
A to zależy od pogody i nastroju 🙂 Ma wiele imion: Munia, Musia, Muhu, Muniątko, Musiątko, Musieczka, Mru-Mru, Mrumrątko, Mrumrusia tatusia, Morsik, Najpiękniejsza, Dziewczynka, Dziewczątko, Aksamitny Nosek, Siuśkowa Łapka, Dzielna Łowczyni Ptaków… Ale chyba myśli, że ma na imię Chodź, bo wtedy zaraz przybiega na buziaczki i pieszczotki.
Wybuchowa!? Nie, ale bombowa i tak, czyta się rewelacyjnie, w jeden wieczór. Books not Bombs!!!
Books not bombs – ładne hasło, może wykorzystam – można by np. zorganizować pod nim kiermasz książek.
ładne reklamy ma Autor na stronie: Najnowsze go-go w W-wie:
57 pięknych tancerek i 4 brzydkie czeka na Ciebie w klubie Playhouse… Intrygują mnie te cztery brzydkie…
To reklamy Google, swoją drogą nie przeszkadza mi reklama go-go, tancerki piękne czy brzydkie mogą się u mnie ogłaszać do woli.
Hi! Chcę wiedzieć więcej na temat tego artykułu, studiowałem zasady działania registry repair. Szukałem tych informacji. I jestem bardzo zadowolony, że znalazłem nie w bibliotece i online! Dziękuję za waszą pracę!
To moja ulubiona książka i wspomnienie wakacji – jak w tytule, moja miłość. Życzę dużo słońca!!!
To książka jakiej się nie czyta ją się POCHŁANIA! Niezwykle wiarygodna, napisana prostym językiem; autor nie stroni od slangu, umieszczania fragmentów piosenek czy tak często używanych teraz emotikonów… Pełna erotyzmu, zabawy, opisująca alkoholowe libacje, festiwale pogoń za szczęściem…smutek, śmiech i łzy – uczucie znane każdemu z Nas. Ja sięgnęłam po tą książkę niespełna trzy lata temu… zrobiła na mnie niebywałe wrażenie…teraz jasne staje się również skąd wziął się mój pseudonim – będący w powieści imieniem głównej bohaterki… od tamtej chwili, chwili w której wzięłam Xennę do ręki, kiedy moje dłonie przewracały strony, kiedy wzrok śledził w ciągłym napięciu litery składające się w słowa i zdania upłynęło bardzo wiele dni ale wiecie co? – ja nadal wracam do tej książki bowiem kiedy ją przeczytacie stwierdzicie, że… już nic w waszym życiu nie będzie takie samo!
Szczerze P O L E C A M!!!
XENNA TO KSIAŻKA, KTÓRA JAK ZACZNIE SIE CZYTAC TO TAK WCIAGA, ŻE NIE MOZNA JEJ ODŁOZYC DOPÓKI SIE NIE SKOŃCZY. JEST NAPISANA TAK LUZACKIM TEKSTEM, ZE CHŁONIE SIE JAK GĄBKE.SUPER. DAWNO NIE CZYTAŁAM TAK DOBREJ KSIAZKI. PRAWDZIWEJ? EXTRA!! JESLI JESZCZE KTOŚ NIE CZYTAŁ TO SZCZERZE ZACHECAM WARTO!!
Dziękuję
Thanks for given that type of very cooperative information. I enjoyed understanding it is excellent! Thank you.
Panie Łukaszu.. Witam po raz kolejny 🙂
Piekę właśnie ciastka francuskie i myślę sobie, o wszystkim, i o niczym.. Szczerze mówiąc nigdy nie spodziewałabym się, że jeszcze tu napiszę.. . nie wiedziałam gdzie trafię.. Myślałam, że Xenna na maturze to i tak za dużo :p Na Pana odpowiedź o magisterce tylko się uśmiechnęłam, ale.. hmm.. jakby cały czas do niej wracałam. Na magisterkę jeszcze za wcześnie, ale nie mogę się oprzeć, żeby na licencjacie nie poruszyć jakiegoś podobnego tematu.. Pana książki są ciągłą inspiracją dla mnie :] Tylko coraz bardziej rozpaczam nad faktem, że licencjat to głównie praca odtwórcza.. I co ja mam teraz z Panem zrobić? :p
Pisać koniecznie 🙂 No i wyślij do poczytania!
Paweł “Konjo” Konnak (poeta, performer, pisarz), Krzysztof Grabowski (współzałożyciel, perkusista, autor tekstów zespołu Dezerter) oraz Narodowe Centrum Kultury zapraszają na cykl spotkań “Punk rock books”.
“Konjo” jest autorem wydanej właśnie alter biografii \\\”Gangrena-mój punk rock song\\\”, a Grabowski wydanej rok temu “Dezerter- poroniona generacja?”.
Artyści opowiedzą o swoich dziełach oraz o czasach, które zainspirowały ich do podjęcia działań artystycznych. Nie przypadkowa jest również data pierwszego ze spotkań. 13 grudnia – dzień ogłoszenia stanu wojennego, miał duży wpływ na podejmowane tematy zarówno w twórczości Dezertera, jak i w młodzieńczych ujawnieniach Konja.
Zarówno dzieło Konnaka, jak i Grabowskiego to intensywne wypełnianie białych plam w naszej najnowszej historii.
Jak napisał we wstępie do \\\”Gangreny\\\” perkusista grupy Dezerter – \\\”Doczekali się swojej opowieści rycerze spod Grunwaldu i Warszawscy Powstańcy. Pora teraz na opowieść podziemnych artystów, punkowców i szalonych rebeliantów\\\”.
13.XII.2011 – Gdańsk, studio Radia Gdańsk, ul. Uphagena, godz.19
14.XII.2011- Sopot, klub SPATiF, ul. Boh. Monte Cassino, godz. 21
16.XII. 2011 – Warszawa, Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa, godz. 20.30
17.XII.2011 – Kraków, klub Imbir, ul. Św. Tomasza, godz. 17
Gorąco zapraszamy, wstęp wolny.
”Xenna” padła w pociągu do domu… To teraz trzeba pisać do Dzidka o następne książki 🙂 Muszę stwierdzić, że jednak znalazłem w niej coś o Tobie, o sobie, o mojej posranej sytuacji życiowej… Jakoś się tak składa, że życiorysy czasem się splatają…
Zapadła głęboko w pamięć. Dzięki Disorderze.
Nigdy nie przepadałem za twórczością Henryka Sienkiewicza; bo nie lubię twórców komercyjnych. Henio pisał „ku pokrzepieniu serc” i bez wstydu naginał historię, aby te polskie serca wzmacniać. Taki profesor Religa, tyle, że wcześniejszy i działający innymi metodami. A Polacy naród próżny i zepsuty kupili jego rewelacje i obwieścili, że człek to był wielki.
Dzisiaj wiem, że w mrokach zaborów i nieobecności państwa polskiego, takie naginanie i pokrzepianie było Polakom potrzebne, napędzało do działania. Nic to, że obrońcy Częstochowy nie mogli modlić się do cudownego obrazu, bo zapobiegliwi mnisi ukryli go na Śląsku, zanim nadciągnęli Szwedzi. Nic to, że wiele u Henia podobnych bzdur… Jak twierdził Artur Schopenhauer: – świat jest moim wyobrażeniem. Ta uniwersalna teza może mieć wiele zastosowań, a lubo i w literaturze. Bo czyż może istnieć dzieło, którego przynajmniej jeden autor uprzednio sobie nie wyobraził? Wyobraźnia Sienkiewicza mogła porażać ogromem. Poraziła nawet ekipę od przyznawania Nobla. Ta uległa urokowi i postanowiła ignorować historyczne przekazy; a to, że chrześcijanie współcześni Neronowi w niczym nie przypominali bezbronnych owieczek, a raczej krwiożerczą sektę… Nikomu jednak takie argumenty sienkiewiczowskich wizji nie zmącą. Nie chcemy oglądać rosyjskiego filmu „1612”, bo nam pokrzepianie serc obrazoburczo niszczy. Kiedy Zbigniew Nienacki napisał trzytomową powieść historyczną: – „Ja, Dago” („Dagome iudex”) i w zgodzie z naukami Niccolo Machavellego przedstawił początki państwowości polskiej, wydano mu to w nielicznym nakładzie, z okładką przypominająca komiks lub fantasy…
Łukasz Gołębiewski zarzeka się, że nie napisał powieści historycznej; mimo, ze jej akcja dzieje się w Ameryce Północnej szesnastego wieku. Do azteckiego imperium docierają Hiszpanie pod wodzą Corteza. Przynoszą ze sobą Boga przybitego do krzyża. W jego imieniu głoszą, że nie wolno kraść i zabijać, trzeba miłować bliźniego. I zaraz zarzynają wszystko, co rusza się na dwóch nogach, bez względu na płeć i wiek; łupią wszelkie błyskotki mogące uchodzić za złoto, pozostawiają pożogę; równają z ziemią miasta, unicestwiają kulturę.
Powieść Gołębiewskiego jest w zasadzie wielką, porywającą sceną batalistyczną. Nie ma tutaj głównych bohaterów; co najwyżej jest nim miasto Tenochtitlan i jego obrońcy. Kto pomyśli, że Gołębiewski znany dotychczas z dosadnych opisów scen seksualnych, może rozwinąć swoje zapatrywania w zgodzie z formułą: – „sex and the violence”, ten się zawiedzie. W opisach bezkresnej przemocy i brutalności zachowany jest subtelny umiar. A łatwo było tutaj popaść w radykalizm. Przecież jeżeli przyłożyć ucho do jakiegokolwiek podręcznika historii, słychać w nim jęki zarąbywanych, czuć zapach krwi, a i potrząsać taką książką do historii nie należy, bo jeszcze jakieś wyprute żołnierskie trzewia wypadną… U autora „Krzyku Kwezala” jest tylko tyle przemocy, ile potrzeba dla zachowania historycznych realiów. Ponieważ gatunek homo sapiens nigdy do pokojowych nie należał, mimo wszystko powieści tej nie należy polecać jednostkom o podwyższonej wrażliwości, ale to już nie wina twórcy.
Łukasz Gołębiewski przyznaje, że jest to jego pierwsza powieść, napisana w narracji trzecioosobowej, gdzie nie ma „ja”, jako podmiotu orzekającego. W trakcie spotkań autorskich nie jest pewien, czy dobrze radzi sobie w tej konwencji. Może to jednak tylko pozorowana skromność? Radzi sobie bowiem znakomicie i imponuje wiedzą. Trochę mnie tylko zdziwiła maniera narracyjna, w postaci zastosowania czasu teraźniejszego. Ale tak jest na pewno oryginalniej. Mam chyba uprzedzenia, bo na początku lat dziewięćdziesiątych niejaki Jerzy Cepik, napisał w takiej narracji powieść: – „Torquemada” i mistrzowsko zmarnował temat.
Już jako młodzian uwielbiałem przenosić się przy pomocy literatury, do innych, niebotycznie odległych i abstrakcyjnie niedostępnych światów. Pomocni byli tutaj panowie: – Juliusz Verne, Karol May, Stanisław Lem czy nawet Arkady Fiedler. I powieść Gołębiewskiego jest właśnie taka. Porywa czytelnika i przenosi w zupełnie inny świat, w nowy wymiar. Czyta to się z zapartym tchem i wbrew obawom autora, trudno się zmęczyć. A i o identyfikację, o utożsamienie z bohaterskimi obrońcami łatwo. Jak zawsze w przypadku tego autora, akcja toczy się wartko, nie ma dłużyzn, brak pustych ozdobników prozy.
Historyczne realia? Wiedza Gołębiewskiego jest przekonująca. Zapewne wiele tu fikcji, a znawcy tematu chętnie doszukaliby się przegięć, ale pisarz profilaktycznie gra im na nosie. Ożywiając azteckie bóstwa i mity, wkracza chwilami do krainy fantasy; miesza okrutną rzeczywistość z baśnią. I tutaj od razu wiadomo, że czytamy dzieło literackie, które ktoś sobie wyobraził… Nie ulega jednak wątpliwości, że bardzo rzetelnie się do owych wyobrażeń przygotował.
Łukasz Gołębiewski nigdy nie ukrywał fascynacji Meksykiem. On kochał i kocha tamto miejsce i kulturę. Tytułowy „Krzyk Kwezala” jest w zasadzie rozpaczliwym krzykiem samego autora. Bolesnym protestem przeciwko barbarzyńskiej zagładzie wspaniałej cywilizacji.
Dzięki Piotrze! Sam mam wciąż wiele obaw jak ta książka zostanie przyjęta… jest tak bardzo inna od wcześniejszych.
Dwadzieścia prac wyselekcjonowali i przekazali jurorom – organizatorzy konkursu literackiego dla młodzieży na opowiadanie o miłości. Konkurs zorganizowało grono pedagogiczne Gimnazjum przy Zespole Szkół Akademickich w Środzie Wlkp. Jak napisano w regulaminie, celem zmagań jest: – ożywienie zainteresowań literaturą w dobie ich zamierania i przeciwdziałanie degradacji literatury. W skład jury wchodzą osoby zawodowo związane z literaturą, jednak nie nauczyciele języka polskiego: – dr Elżbieta Lijewska – literaturoznawca z UAM, Łukasz Gołębiewski i Piotr Stróżyński. Każdy juror dysponuje pulą 100 punktów, które może dowolnie rozdysponować. Wskazany ma zostać zwycięzca, zdobywcy II i III miejsca oraz pięcioro wyróżnionych. Własną nagrodę ufundują nauczyciele. Rozstrzygnięcie wkrótce.
Gratuluję nowej powieści. Poprzednie- przyznaję- nie były w moim typie. Duszny, stęchły świat alkoholowej maligny nie jest światem, do którego jako czytelnik chcę być zapraszana. A jeśli już jestem- szybko uciekam, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Znacznie bardziej wolę udać się do azteckiego świata sprzed wieków, choć i tu zapach krwi niekiedy nie pozwala zaznać spokoju a cała obleśność ludzkiego gatunku obnażona jest w pełnej okazałości. Czytając „Krzyk kwezala” myślę przede wszystkim o jakże rzetelnym przygotowaniu autora, o pełnym zaangażowaniu i szczerze wierzę, że wpadł Pan, Panie Łukaszu w ten świat po uszy. W opiniach czytam, że w powieści nie ma głównego bohatera. Dla mnie najważniejszą postacią jest Tecuichpo, to ona mnie ujmuje i najzwyczajniej- wzrusza…Dwa ostatnie zdania powieści, zderzenie delikatności, niewinnej , naiwnej wręcz dobroci z żądzą, która każe mordować, palić, niweczyć, są mistrzowskim podsumowaniem tematu. Tak, od stuleci nic się nie zmieniło- delikatność i szczerość muszą być zgniecione brutalną łapą, nie było kiedyś i nadal nie ma dla nich miejsca. Szkoda… Do gustu przypadły mi też te fragmenty, w których Autor ociera się o fantasy, choć mam wrażenie jakoby były wrzucone trochę nazbyt ostrożnie, jakby na próbę. Myślę, że obrany przez Autora kurs jest trafiony. Sądzę, że dotychczasowy Pański czytelnik, może trochę zdumiony innością powieści, bez trudu da się wciągnąć w tę aztecką przygodę. I pewnie pojawi/ pojawił się czytelnik nowy, oby wierny! Tego życzę.
Xenna Moja Miłość – zacząłem dziś..to książka, która pożera czytelnika!
Dzięki 🙂
Bandyci przeczytani, świetnie się czyta 🙂
Co do powieści „Krzyk kwezala”, to zaskoczyły mnie opisy przyrody, to mega kontrast w porównaniu np. z książką „Melanże z Żyletką”, gdzie nie ma w ogóle opisów, albo jest ich bardzo mało i dotyczą osób, nie miejsc. Zdumiewa spektrum zainteresowań i obserwacji autora. Gratuluję!!!
„Xenna moja miłość” jest…. aż brakuje mi słów by to określić. Jeszcze żadna książka a przeczytałam ich trochę nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. czytając zastanawiałam się nad sobą, swoim życiem, miłością, własnym związkiem… czytałam i płakałam bo tak się wzruszyłam, do tej pory czuje w sobie silne emocje i aż żal mi wracać do szarej, zwykłej rzeczywistości tak mnie wciągnął świat i historia Xenny..
jest mi też żal tej dziewczyny, tego uczucia (choć wiem że to fikcja literacka tylko była) i aż chciało by się ochrzanić głównego bohatera za takie postępowanie i kazać mu wracać do niej, do Meksyku- tam prosić o wybaczenie i być z nią do końca życia!!
Dzięki za taką książke:)