pierwsza szerzej dostępna single malt z destylarni Lindores Abbey, beczki po bourbonie, sherry i czerwonym winie, leżakowanie przez ok. 40 miesięcy. Whisky młoda, ale o bardzo przyjemnym i głębokim owocowym aromacie, przede wszystkim dużo tu pomarańczy (skojarzenie z Glenmorangie jak najbardziej), nuty tłustsze, budyniowe, crème brûlée, lekko rodzynki – jest słodko. W ustach do pomarańczy dochodzą: jabłka, morele, nektarynki, ale też ciekawa nuta ziołowa, śródziemnomorska – tymianek, też delikatnie jałowiec i zielone oliwki, anyż, lukrecja. Finisz też ziołowo-owocowy, tu ziół nawet więcej, cynamon, czuć mocniej wytostowaną beczkę, potrzeba będzie nie 40 a co najmniej 120 miesięcy, by finisz nabrał krągłości, profil jest jednak elegancki. Lindores Abbey to destylarnia, która obok Ballindalloch daje już od etapu new make spirit wrażenie, że tu powstanie kiedyś naprawdę bardzo dobra whisky. I ten wypust jeszcze bardziej wzmacnia cierpliwość na kolejne butelkowania. Moc – 46%.