Literacki almanach alkoholowy

Ze swadą i pomysłem napisana książka. Pozornie jest to wybór tekstów o trunkach, w rzeczywistości jednak bardzo autorski i przemyślany przewodnik po świecie alkoholi wszelakich – od piw, przez wina, koktajle, wódki i likiery po trunki niepijane (benzyna, denaturat, spirytus salicylowy i inne cuda) oraz istniejące tylko w fantazji pisarza. Autor zebrał też lekarstwa na efekty dnia następnego – od ogórków po zsiadłe mleko oraz niewybredne gry i zabawy ogólno-barowo-towarzyskie. Analizowani są pisarze klasyczni i współcześni, szkolne lektury i książki bynajmniej nie dla młodzieży. Aleksander Przybylski przedstawia sam trunek, sposób podawania, historię literacką okraszoną stosownym fragmentem dzieła i na koniec w zabawny sposób podsumowuje – sugerując skutki uboczne nadużywania.


Część o mocnych alkoholach zawiera trochę błędów dotyczących samych trunków. Najważniejszy dotyczy araku, który autor pomylił z arrakiem. Pierwsze jest alkoholem anyżowym rodem z Bliskiego Wschodu, wzorowanym na greckim tsipouro, drugie jest trunkiem jeszcze bardziej egzotycznym, robionym z wina palmowego, z palmy odmiany Areka katechu, rosnącej m.in. w Indiach, Pakistanie, Indonezji, Filipinach, bardzo popularny jest na Sri Lance. Trunek ten przed II wojną światową był też popularny w części Europy, m.in. w Holandii, która była jego głównym importerem, ale też w Niemczech oraz w Polsce, gdzie wyrabialiśmy nasze własne arraki, destylowane najczęściej z melasy i przypominające w smaku rum. Przez pomylenie trunków cały koncept na rozdział o araku (arraku) wziął w łeb. To nie trunkiem z Libanu zapijali się w karczmach chłopi sportretowani przez Reymonta, lecz krajowym odpowiednikiem cejlońskiego arraku.
Gdy autor pisze o jałowcówce Machandel, miesza ją z holenderskim genever, również jałowcowym trunkiem, tyle, że z Schiedam. Jałowcówka Machandel pojawia się w latach 20. XX wieku, tymczasem autor chciałby, aby to nią raczyli się wyprawiający się do wnętrza ziemi bohaterowie książki Juliusza Verne’a. Francuski pisarz zmarł w 1905 roku, więc nie miał szans ani przyjemności zagustować w słynnej polskiej jałowcówce, która doczekała się licznych podróbek, a o której słuch dziś zaginął.
Koniak, zgodnie z wymaganiami apelacji AOC, nie leżakuje w dębowych beczkach przez okres minimum roku – jak pisze autor – lecz przez minimum dwa lata, a i wtedy raczej nadaje się do sosów czy marynat, niż do podawania w koniakowym kieliszku.
Mezcal nie jest odmianą tequili pochodzącą z podwójnej fermentacji całych owoców agawy. W ogóle nie jest tequilą, choć jest robiony z agawy. Tyle, że z innych odmian niż tequila, która ma też inną apelację i gdzie indziej jest wytwarzana (choć też w Meksyku).
Pernod to nie inna nazwa anyżówki pastis, ale jedna z wielu marek pastisu, tak jak bliźniaczy Ricard.
Śliwowica to po prostu alkohol uzyskany ze śliwek, nie koniecznie węgierek, nie koniecznie musi mieć między 65 a 75%. Najlepsze śliwowice powstają w Serbii, mają moc między 40 a 50% (żeby nie dusić aromatów) i powstają ze śliwek odmiany čačanská rodna.
Herradura nie jest najlepiej sprzedawaną tequilą w Meksyku. To przede wszystkim wielki sukces eksportowy.
Tyle znalazłem błędów w części o mocnych alkoholach, od piw i win ekspertem nie jestem, od wynalazków też nie bardzo. Poza tym nie zawsze się z autorem zgadzam w ocenach społeczno-literackich, ale książkę przeczytałem z dużą przyjemnością. Nie należy jej traktować zbyt poważnie, bo i chyba nie takie było zamierzenie młodego autora. To mrugniecie okiem do bardziej oczytanych miłośników mocnych trunków. Tych nie oczytanych, być może książka skłoni do uzupełnienia braków w lekturze.

Scroll to Top
Spirits logotyp czarny

Dostęp zablokowany

Nie spełniasz wymogów dotyczących wieku użytkowników strony.
Spirits logotyp czarny

Czy ukończyłeś/aś 18 lat?

Treści na tej stronie przeznaczone są wyłącznie dla osób dorosłych.