15 czerwca w Centrum Koneser i Muzeum Polskiej Wódki odbyła się całodzienna impreza pt. „Moc spotkań”. Odbyły się wykłady i warsztaty. Dorota Diaz-Lewandowska przedstawiła dawne obyczaje alkoholowe w Rzeczpospolitej, Janusz Owsiany mówił o historii Konesera i Szmulowizny, Łukasz Karmowski o gorzelnictwie rolniczym. Były warsztaty koktajlowe, robienia nalewek, kiszonek, wegetariańskich past. Na koniec wielka biesiada z Wyborową i Pascalem Brodnickim, a animatorem dnia był Maciej Starosolski.
– Jedną z pierwszych książek poświęconych biesiadowaniu w Polsce była rozprawa „Bankiet narodowi ludzkiemu” Stanisława Kazimierza Herciusa, wydana w Krakowie w 1660 roku – mówiła Dorota Diaz-Lewandowska. Hercius zaczynał od ubioru na bankiet, opisywał jak podawano alkohole – kielichy pół kwartowe na początek, potem większe do wznoszenia wiwatów. Wedle dzisiejszych miar na pierwszy toast wychylano około pół butelki wina. Do obiadu zasiadano już o jedenastej rano i zaczynano od wódki dla spłukania wszystkiego, co złe w organizmie. Często gospodarz sam wznosił kielich, a potem podawał go dalej – pito z jednego kielicha, który krążył wśród biesiadników, co jednak dość wcześnie, około XVIII wieku, uznano za nieestetyczne. Pierwsza polska książka kucharska, „Compendium Ferculorum”, Stanisława Czernieckiego, z 1682 roku, przynosiła nie tylko przepisy dań, ale też pomysły na różnorodną ucztę. Odwiedzający Polską goście z zagranicy bywało, że dziwili się nasyzm obyczajom, Hubert Vautrin opisywał Rzeczpospolitej obyczaje, uznając, że zasadą jest, iż zajeżdżano w gości wypróżniać gospodarza spiżarnie i piwnice. A w tych piwnicach były: wódki gdańskie, ordynaryjne, spirytus, wina węgierskie, austriackie, francuskie, piwo angielskie.
Janusz Owsiany barwnie przedstawiał historię Szmulek i Konesera. – Szmul Zbytkower wydzierżawił sporą część tej części Pragi, znaną dzisiaj jako Szmulowizna. Szmul prowadził m.in. biznesy na rynku zbożowym. W 1897 roku na terenie Bojówka, majątku Zbytkowera, powstał zakład produkcji spirytusu, wykorzystujący pobliskie dworce kolejowe Petersburski i Wileński, prowadziły do niego zwrotnice. Był to zakład rektyfikacji spirytusu oraz skład win. Po powstaniu styczniowym car zagwarantował żołnierzom dostarczenie jednej butelki wódki dziennie, stąd potrzebny był odpowiednio duży zakład produkcji. Miał własne źródło wody oligoceńskiej. Początkowo stosowano rektyfikację alembikową, wykorzystując różnicę temperatury wrzenia spirytusu metylowego i etylowego. Potem zastąpił go bezpieczniejszy system rektyfikacji ciągłej w kolumnie, która na początku miała ponad 30 m. Ustawiono tu trzy kolumny i deflegmator, dzięki czemu był tu jeden z najlepszych spirytusów w Cesarstwie Rosyjskim. Zanim powstał zakład rektyfikacji było tu pole i dwa wiatraki. W latach 20. część zakładu zajmowała Mennica Państwowa. Zakład był obiektem ataków w czasach I i II wojny światowej. W czasie okupacji zarządzali zakładem Niemcy a konkretnie, Wilhelm Horak, Czech z niemieckimi papierami, który pomagał wielu Polakom. W Warszawie w latach PRL przetwarzano spirytus zatrzymany w wyniku konfiskaty z przemytu czy z bimbrownictwa plus do 1970 roku rektyfikowano produkcję z najbliższych gorzelni, w tym spirytus jabłkowy, który był komponentem winiaku. Potem ze względów środowiskowych postanowiono wyprowadzić produkcję rektyfikatów poza Warszawę. W 1975 roku odłączono kolumny rektyfikacyjne i potem już tylko zestawiano tu i butelkowano wódki, likiery oraz denaturat – opowiadał Janusz Owsiany.
O swojej gorzelni w Radziczu, a także o własnej wódce – Wyborowa od Mistrza – opowiadał Łukasz Karmowski. – Wódka zaczyna się na polu, od selekcji surowców, od doświadczenia rolników, od historii polskiego gorzelnictwa. Zrobienie dobrego spirytusu trwa pięć dni, ale żeby uzyskać surowiec do produkcji wódki, potrzeba całego roku. Pole ma ogromne znaczenie dla jakości wódki, to jakie ziarno czy ziemniaki trafią do gorzelni. Odmiana zboża ma znaczenie, ale dla konesera, bo bez doświadczenia degustacyjnego nie da się wyczuć niuansów w odmianach spirytusu. Żyto dla tradycji polskiej wódki ma szczególne znaczenie. Stosuję własne drożdże, które są propagowane na zbożu, co ma wielki wpływ na ostateczny smak spirytusu. Proces produkcji przede wszystkim ma być tradycyjny, wydajny i ekologiczny – mówił Łukasz Karmowski. Jaka jest Wyborowa od Mistrza? – Wykorzystane żyto jest wyłącznie z okolic Rawicza, z mojego pola i moich sąsiadów, żyto jest destylowane wyłącznie w gorzelni w Rawiczu, spirytus trafia do osobnych zbiorników, do osobnej rektyfikacji i jest inaczej, lżej, rektyfikowany. W rezultacie Wyborowa od Mistrza ma swoisty, bardzo intensywny aromat zbożowy – mówi Łukasz Karmowski.
Bardzo interesujące warsztaty były okazją do poznania zarówno tradycyjnych technik robienia nalewek, jak i bardzo nowoczesnych sposobów szybkiej infuzji, które zaprezentował najlepszy łódzki barman, Adrian Szpadzik. Smakowite kiszone cytrusy, kiszona pietruszka, czosnek niedźwiedzi czy wegetariańskie pasty, to kolejne atrakcje dnia. Były też warsztaty savoir vivre przy stole. A na koniec uczta w towarzystwie wódek z portfolio Wyborowej.