W numerze 11/12 „Notesu Wydawniczego”, miesięcznika adresowanego głównie do bibliotekarzy i księgarzy, Kuba Frołow – redaktor naczelny – recenzuje „Wódkę”.
Monografia najpopularniejszego do niedawna nad Wisłą trunku. Dziś – jak mówią statystyki – więcej spożywamy lżejszych alkoholi, w pierwszej kolejności piwa, które od roku-dwóch imponuje różnorodnością. Ale jeszcze kilkanaście lat temu piło się u nas przede wszystkim właśnie wódkę – mocną i stosunkowo tanią. Lata Polski Ludowej gatunek ten skutecznie zresztą zdeprecjonowały i dopiero od niedawna destylat ten powoli zdobywa sobie należne mu miejsce nie tylko na stole (i nie tylko weselnym), ale także w szeroko rozumianej kulturze picia alkoholu.
Trudno dziś jednoznacznie określić, które z państw stało się jego kolebką – Polska czy Rosja. Nie zmienia to jednak faktu, że tradycje mamy tutaj ogromne. Między innymi o nich pisze Łukasz Gołębiewski, smakosz i znawca nie tylko destylatów (choć przede wszystkim). Także o tym, w jaki sposób powstaje wódka oraz – last but not least – jej rozmaitych markach i smakach.
W „Wódce” znalazły się opisy ponad… ośmiuset! Wraz z notami degustacyjnymi oraz, rzecz jasna, fotografiami butelek. Przyznam, że miałem przyjemność (zaszczyt?) nie raz towarzyszyć Gołębiewskiemu w podróżach po rozmaitej maści barach, w których smakował wszystkich trunków, które widział po raz pierwszy, degustacje te wieńcząc dokonywanymi na gorąco zapiskami w swoich słynnych już kajecikach. Stąd nie mam cienia wątpliwości, że materiał pomieszczony w książce przeszedł dosłownie przez gardło jej autora.
Ponieważ zaś jest on także miłośnikiem literatury, w „Wódce” nie zabrakło cytatów z wielu nie wylewających za kołnierz mistrzów pióra. Wpamięć najbardziej zapadł mi fragment z twórczości Jerzego Pilcha: „Dopóki nie znajdzie się taki komputer, co potrafi wypięć więcej od człowieka, ludzkość nie powinna czuć się w swych pryncypiach zagrożona”.
Na zdrowie!
Kuba Frołow