W jednym narożniku gin Bloomsbury Orange, w drugim Bloomsbury Lemon. Obydwa o mocy 45%. Butelkowane w Londynie przez firmę Bloomsbury, o której nic nie wiadomo. Pomyślane jako składniki klasycznych koktajli, jak gimlet czy cornet. Który wygra pojedynek? Szanse są wyrównane, wartość zawodników taka sama.
Runda 1: Pierwszy nos
Bloomsbury Orange ma zaskakująco mało pomarańczy w aromacie, ale w ogóle jest mało aromatyczny. Za to Bloomsbury Lemon ma aromat herbaciany. Herbatka z granulatem cytrynowym – bardzo słabo to się prezentuje. Pozostawmy tą rundę nie rozstrzygniętą, bez punktów. Zawodnicy niczego dobrego nie pokazali. 0:0
Runda 2: Drugi nos
Bloomsbury Orange, zapytuję, czy tu są pomarańcze? Bardziej biszkopty i zapach świeżego prania. Jeszcze lukrecja. Może mandarynki? Bloomsbury Lemon też jakiś niemrawy. Pomarańcze, grejpfrut, ale nikłe są te aromaty. Sędzia punktuje rundę po równo. 0,5:0,5
Runda 3: Pierwszy smak
Bloomsbury Orange jest delikatne, słodkie, przyjemnie pomarańczowe. Bloomsbury Lemon ma smak orzeźwiający, cytrusowy. Bardziej jak oranżada w proszku niż jak naturalny macerat. Nie mniej trudno tu o lepsze-gorsze, znów runda punktowana po równo. 1:1
Runda 4: Drugi smak
Bloomsbury Orange – słodko, przyjemnie, pomarańczowo. Bloomsbury Lemon znacznie gorzej, smak kwasku cytrynowego, zacukrzonych skórek, mało naturalny. Runda dla pomarańczy. 2:1
Runda 5: Finisz
Bloomsbury Orange ma finisz słodki, przyjemnie cytrusowy, kandyzowane skórki, tyle, że cytryny nie pomarańczy (!). Finisz Bloomsbury Lemon jest słodki, są kandyzowane owoce, ale dla odmiany nie ma cytryny. W tej rundzie także bez punktów. Pozostaje wynik 2:1.
Podsumowując, to są nieciekawe giny. Nadają się jako wypełniacze tanich koktajli, do serwowania na szybko na dużym party.
Bloomsbury Orange
14,5/15/15/5=49,5
Bloomsbury Lemon
14/15/15/5=49