Po wczorajszym wieczorze muszę przewartościować mój ranking najlepszych barów. Na mapie Warszawy pojawiło się nowe miejsce – Coctail Bar Max & Dom Whisky. Założycielem jest pan Andrzej Kubiś, twórca absolutnie kultowego Domu Whisky w Jastrzębiej Górze, kto tam jeszcze nie był, niech pakuje walizki i jedzie, to najlepsze miejsce na urlop, choć poza sezonem będzie luźniej. Wczoraj degustowałem giny i tej degustacji nie było końca. To najlepiej zaopatrzony bar w Warszawie, ceny są bardzo rozsądne, barmani niebywale fachowi, a przygotowywane tu drinki, to dzieło sztuki – Salvador Dali znalazłby inspirację gdyby żył. Nie piję drinków, ale gdybym miał jeszcze raz osiemnaste urodziny, to chciałbym je spędzić w barze Max i raczyć moich przyjaciół koktajlem podawanym wprost z arbuza. Nie wiem, ile tam jest butelek do wyboru, myślę, że co najmniej 300. Osobną salę zajmują whisky, w tym rzadkie rarytasy (w stosownie wysokich cenach, 500 zł i więcej za kieliszek). Testowałem wczoraj giny, nie wyczerpałem tematu, ale jest tam też zupełnie przyzwoity wybór rumów, niezwykła kolekcja rzadkich likierów, są tequile i mezcale, jedynie wódki są dość słabo reprezentowane, ale i tu można znaleźć pozycje wyjątkowe. Bar Max na Kruczej 16 to miejsca absolutnie numer jeden w Warszawie, deklasuje konkurencję o dwie długości. To ogród ziemskich rozkoszy, a gdyby istniał raj, to ja chcę żeby moja dusza trafiła do baru Max.
There is no disputing of tastes
Jak się bar nazywa Max, to tam nie może być źle…