18 maja Kraków gościł już po raz trzeci miłośników różnych odmian whisky, podczas festiwalu Whisky Day Cracow. Impreza jest największym nad Wisłą świętem celebrującym oficjalny światowy dzień whisky i jednocześnie jedynym festiwalem dotyczącym alkoholi mocnych w Krakowie.
Zabawa odbywa się niezmiennie w historycznych zabudowaniach Fortów Kleparz, które zapewniają dobry, nieco piwniczny klimat, ale miejsce w środku zaczyna już się kończyć. Na szczęście przestronny, ogrodzony dziedziniec, na którym ulokowano część stoisk wystawców, leżaki i food-trucki daje chwilę wytchnienia.
Wydarzenie odbyło się w godzinach 13.-21.00, w cenie biletu goście otrzymali kieliszek degustacyjny z logo festiwalu (ale bez smyczy), pipetkę, butelkę wody i kupony do wykorzystania na stoiskach w kwocie 20 zł. Wystawcy w większości oferowali tylko podstawowe wersje swoich trunków, nieodpłatnie, a i to nie wszędzie.
Dopisała pogoda, a na wielu stoiskach były dostępne odświeżające cocktaile, najczęściej w kwaskowatej odmianie sour. Barmani przygotowywali je na miejscu, lub nalewali z wielkich słojów. Mnie najbardziej smakował ten z oferty Monkey Shoulder, będący kompozycją soku z mango i pomarańczy, z dodatkiem bitteru pomarańczowego i sprite’a. Jak wiadomo, wszystko ze spritem smakuje lepiej.
Wśród wystawców swoją aranżacją zwracały uwagę stoiska gigantów świata whisky – marek Jack Daniel’s i Johnnie Walker. Ciekawym pomysłem była także „produkcja” na miejscu szklaneczek Maker’s Mark, polegająca na zanurzaniu szkła w charakterystycznym dla tej marki czerwonym wosku. Duży wybór whisky oferowali importerzy: M&P, Pinot, CEDC, MV Poland, United Beverages, Moët Hennessy, Świat Whisky, Pernod Ricard, Brown Forman. Z ofertą unikatowych pojedynczych butelek rozstawił się Best Whisky Market. Oprócz whisky, goście festiwalu mieli także okazje do skosztowania alkoholi z innych kategorii. Na stoisku AN.KA Wines można było skosztować także ciekawych rumów a u Wolf & Oak Distillery ich znakomitej żytniówki czy destylatu z mirabelek.
Podczas festiwalu najbardziej cieszyła mnie możliwość poznania twarzą w twarz Rajmunda Matuszkiewicza, którego zza ekranu komputera znam od kilkunastu lat, ale na żywo się mijaliśmy. W towarzystwie Rajmunda wszystko mi smakowało!
Do zobaczenia za rok!
Łukasz Czajka