Spotkanie Whisky Legends, zorganizowane 28 lutego przez twórców serwisy WhiskymyWife, Daniela Lichotę i Grzegorza Nowickiego, zgromadziło koneserów złocistego trunku. Do spróbowania było 15 whisky, dwie sesje przedzielone posiłkiem, degustacja w ciemno. Whisky z: Japonii, Tajwanu i 13 ze Szkocji, wiek od 5 do 50 lat, łączna wartość butelek to ponad 10 tys. euro, z czego 7 od niezależnych bottlersów, oficjalne wypusty – 8, zamknięte destylarnie – 2, moc od 40 do 50,7%. Trzy whisky kosztowały ponad 1000 euro za butelkę, najdroższa – 1700 euro, najtańsza – 250 euro.
Próbowaliśmy doskonałe trunki: Ardbeg 30YO Signatory, Balvenie TUN 1401, Bowmore Sea Dragon 30YO, Caperdonich 35YO, Dalmore 21YO, Glen Grant 50YO, Glenfarclas 39YO, Glenfarclas 46YO, Karuizawa 33YO, Kavalan Fino Solist, Laphroig 15YO, Port Ellen 29YO, Springbank 21YO, Springbank 25YO i Talisker 21YO, przy czym Laphroig i Springbank były niejako „na dokładkę”, nie zgłoszone na wcześniej ustaloną listę, ale także brały udział w degustacji i punktowały.
Najwyższe oceny w ślepej degustacji zebrały: Ardbeg 30YO Signatory z beczek po sherry oloroso, Glenfarclas 39YO z beczek po sherry oraz – zaskoczenie – młodziutki Kavalan Fino Solist. Zdumiewająco słabo wypadł w ogólnej punktacji Bowmore Sea Dragon 30YO, mnie dość rozczarowała Karuizawa, choć trzeba przyznać, że niemal wszystkie degustowane whisky trzymały klasę, a kilka było wybitnych.
A teraz moje prywatne odczucia i noty.
Ardbeg 30YO Signatory 1967-1997 (49,8%) leżakował w beczkach po sherry oloroso, barwa wyjątkowo ciemna jak likier kawowy, whisky bardzo gęsta. Aromat słodki, torf bardzo schowany, w pierwszej chwili można pomyśleć, że to węgiel drzewny. Dopiero w pustym kieliszku czuć wyraźnie torf. Zachwyca pełnością w ustach – likier, słodkie wino, ale też odrobina gencjany. Dalej pod językiem dębina, a w baaaardzo długim i słodkim finiszu skórki mandarynki. To jest cudowna whisky, może mógłbym wskazać dwa lepsze od niej blendy, ale lepszej single malt chyba dotąd nie piłem. Zreszta szkoda ja pić, ma tak cudowną konsystencję i aromat.
(z plusem). Uprzedzając FAQ „gdzie kupić?” odpowiem – butelka kosztuje 1500 euro jak się komus poszczęści na aukcji, w The Whisky Exchange do nabycia od ręki za, bagatela, 3000 funtów.
Balvenie TUN 1401, butelkowanie 2012 (50,1%) ma barwę miodu spadziowego, ładne powolnie spływające łzy. Czuć też brzoskwinie i ciasto z rodzynkami. W ustach dużo owoców, tu też głównie słodkie brzoskwinie. O dziwo, także słoma w ustach (nie w butach). Bardzo pełna. Po dodaniu wody czuć słodycz czekoladek z wiśnią. Bardzo dużo zaskoczeń, ale efekt korzystny.
Bowmore Sea Dragon 30YO, butelkowanie 2006 (43%) to legenda Bowmore, cena 1300 euro, piękny złoty kolor, fantastyczna butelka. I małe rozczarowanie. Armat bardzo słodki, brzoskwiniowy, są tu też polne kwiaty, nektar kwiatowy, jest też nieco dymu. W ustach miód kwiatowy i pieczone jabłko. Finisz słodki, z silniejszym akcentem dymu, tu też pojawia się sherry. Niby wszystko dobrze, ale brak błysku geniuszu.
Caperdonich 35YO Duncan Taylor 1972-2007 (51,3%) ma słomkową barwę i bardzo kwiatowy aromat, to bardziej słodycz nektaru niż delikatny zapach płatków. Smak – też kwiatowy: pyłek, kwiat moreli, gdzieś tam pod językiem szczypta soli. Finisz niezbyt długi i nieco mdły, całość jest zdecydowanie zbyt aromatyczna Według mnie to najsłabsza z degustowanych whisky.
Dalmore 21YO, butelkowanie 2015 (53%) finiszowana w beczkach po porto, a mimo to jasnej barwy. Bardzo złożony aromat: likierowe wino, dojrzała beczka, słód, ziarna kawy, rozmaryn i seler. W pustym kieliszku głównie seler. W ustach ziarna kawy i kakao, ale też likierowe wino, choć jak dla mnie bardziej to sauternes niż porto. Finisz bardzo przyjemny, słodki, a gdzieś na końcu ziemistość (może to znów ten seler?).
Glen Grant 50YO 1956-2006 (40%) to najstarsza whisky w zestawie, ale ani nie najdroższa, ani nie najlepsza. Rzadko mamy możliwość kosztowania tak sędziwych whisky słodowych, a patrząc na to jak wariują ceny, zapewne niebawem będzie to możliwe tylko dla milionerów. Ta butelka kosztowała 650 euro. Ładna barwa miodu akacjowego. W nosie dużo beczki po sherry, nieco skóry. Co ciekawe, w pustym kieliszku pozostaje aromat… siana. Bynajmniej mi to nie przeszkadza, ale nasuwa od razu na myśl metaforę wozu z sianem, znaną z obrazu Hieronima Boscha, tak to sherry i skóra (tapicerka Mercedesa?) obraca się w siano. W ustach w pierwszej chwili cierpka, czuć wpływ wina z beczki, po chwili jednak rozpływa się przyjemną słodyczą mango. Po dodaniu kilku kropli wody robi się bardzo delikatna. W finiszu – znów cierpkość wina oraz – cóż za kontrast! – ziarnko czarnego pieprzu. Trochę za dużo dysonansów jak dla mnie.
Glenfarclas 39YO 1973-2013 (52,4%) z beczek po sherry. Według mnie to druga najlepsza whisky wieczoru. Bardzo ciemna barwa likieru kawowego, aromat słodkich wiśni, likierowy. Smak jest kompletnym zaskoczeniem – cierpki: cola i wiśnie. Po chwili jednak rozlewa się w ustach słodyczą, by w finiszu znów nabrać cierpkości, dochodzi jeszcze rześkość eukaliptusa. Niebywale oryginalna, zupełnie wyjątkowa whisky.
Glenfarclas 46YO 1967-2013 (53,6%) z beczek po sherry. Ładny, złocisty kolor. Zapach kwiatowo-owocowy, w pustym kieliszku jeszcze gorzka czekolada. W ustach maliny i sporo wina, a po dodaniu wody… melon. Przedziwne. W finiszu – długim – kandyzowane wiśnie i bardziej cierpkie nuty z dębiny.
Karuizawa 33YO 1981-2014 (54,5%) leżakował w beczkach po sherry. To najdroższa w tym zestawie butelka, za 1700 euro. Barwa lekko różowa, zapach likierowy, landrynkowy, ale też delikatne nuty torfu i tytoń. Bardzo oleista. W ustach potężna, poza słodyczą są tu: ropa, tytoń, gencjana. Finisz długi, cierpki, tytoniowy.
Kavalan Fino Solist (57,8%) to whisky złożona z destylatów 5-6 letnich. Najmłodsza, choć nie najtańsza w tym gronie, ciesząca się już dużą sławą wśród koneserów, choć – według mnie – jej cena (300 euro) jest mocno wyśrubowana. Bardzo słodki, likierowy aromat, czuć też trochę ziół – piołun, rumianek. Niezwykle gęsta, jak odleżakowany likier miodowy. W ustach skórka czerwonej pomarańczy, słodycz, ale też goryczka piołunu. Rodzynki i coś przypieczonego. Finisz dość krótki, ale przyjemny – miód i trochę cierpkości wina.
Laphroig 15YO Artist#4 1997-2014 (54,3%) mały francuski pośrednik na rynku whisky, La Maison du Whisky, potrafi zestawiać rzeczy naprawdę wybitne, wynajdywać ciekawe beczki, robi czasem z whisky cuda i do nich należy ten Laphroig finiszowany w beczkach po sherry. Złota barwa, w nosie dużo torfu i niewiele ponad to. Za to smak dużo bogatszy, owszem, tu też jest finisz, ale poza tym anyż i smak przefermentowanej trzciny cukrowej. Powiedziałbym, że to smak wyjątkowo francuski, kojarzący się z pastiszem i rumami z Martyniki. Ale rozgrzewający, słodki, miodowy finisz z powrotem przenosi nas do Szkocji, a torf przypomina o wyspiarskim rodowodzie.
Port Ellen 29YO Maltbarn 1983-2012 (52%) leżakowała w beczkach po bourbonie. To bardzo klasyczna whisky z Islay, dużo torfu w nosie, dużo owocowości. Ten miks może przywoływać skojarzenie z Ardbeg 10YO, ale to inny torf. Czuć jeszcze drożdże. W ustach także torf i owoce. Finisz – miód, pieprz i sól. Mógłby być dłuższy, ale całość prezentuje się bardzo harmonijnie.
Springbank 21YO, butelkowanie 2011 (46%) leżakował w beczkach po sherry, częściowo starych, ponownie napełnianych. O przyjemnym aromacie kwiatów moreli, ale też trawy i ziół, w ustach dużo ziół – jałowiec, imbir, w finiszu lekko szczypiący.
Springbank 25YO, butelkowanie 2014 (46%) odleżał swoje w beczkach po bourbonie i sherry. Mimo 25 lat i tej sherry, barwa jasna. Aromat średnio przyjemny, bo za dużo w nim etanolu, czuć też: morele, zielone gruszki, nektar kwiatów moreli. W pustym kieliszku pozostaje aromat drożdży. W smaku też bardzo czuć alkohol, poza tym czekoladki z whisky. Finisz nieco mdły i średnio długi. Coś im z tą whisky nie wyszło. Zebrani na sali dali jej najsłabsze noty, moim zdaniem nie była najgorsza, ale jedna z najsłabszych.
Talisker 21YO Gordon&MacPhail Secret Stills 1986-2007 (45%) W nosie trochę drożdży, lukier, pieczone jabka, jednym słowem klasyka. W ustach i słodycz, i wytrawność i egzotyka (papaja?). Finisz dość wytrawny i pieczący (kurkuma?). Ciekawa, choć finisz za krótki.
Na koniec, gwoli sprawiedliwości, trzeba powiedzieć, że słabsze whisky nie miały łatwego zadania, bo stanęły w szranki z najlepszymi. Stąd oceny są nieco surowsze niż by były w innych warunkach. Z Ardbegiem i Glenfarclasem mało co mogło się równać. Tym bardziej warto zwrócić uwagę na młodziutką w tym nobliwym towarzystwie Kavalan Fino Solist, która wyszła z tego sprawdzianu obronną ręką, choć pewnie czuła się tego wieczoru jak gimnazjalistka na dansingu emerytów.
Bohaterki spotkania
i jego uczestnicy