w Kentucky miłośnicy Wild Turkey nazywają swojego ulubionego bourbona The Kickin’ Chicken (Dający kopa kurczak), ponieważ najpopularniejsza odmiana trunku ma 50,5%, czyli slangowo mówiąc „ostro kopie”. Zakład zbudowano nad rzeką Kentucky, nazwa pochodzi od wzgórza Wild Turkey, na których położona jest destylarnia. Dziś częściowo przebudowana, ma charakter przemysłowego budownictwa, ale na początku XX wieku wyglądała niczym hiszpańska posiadłość ziemska.
Destylarnia Wild Turkey jest otwarta dla zwiedzających, wjeżdżających na każdym kroku witają indyki – malowane, rzeźbione, wypchane, no i oczywiście te na etykietach whiskey. Architekturę fabryki cechuje przemysłowy minimalizm, pomalowane na bordowo proste sidingowe budynki, na zewnątrz wielka zielona cysterna na alkohol i stalowe silosy zbożowe oraz prosty komin. Nic w tej przemysłowej prostocie zabudowań Wild Turkey nie zdradza dzikiego charakteru produkowanego tu trunku. Cóż, Wild Turkey broni się jednak jakością produkowanych tu destylatów.
Dziś zakład i wszystkie produkowane w nim marki należą do grupy Campari. Firmę założyli w 1869 roku pionierzy biznesu bourbona, bracia Ripy, a właściwie James P. Ripy. Jak podają źródła, do 1890 roku bracie Ripy dysponowali już potężnym na owe czasy składem 13 tys. beczek wypełnionych złotym trunkiem. Początkowo destylarnia i magazyny braci Ripy stały w innym miejscu, w Tyrone, nowy zakład w Lawrenceburgu powstał w 1905 roku, zbudowany w stylu kolonialnym. Marka przetrwała trudne czasy prohibicji, a po jej zniesieniu gorzelnię przejęła firma Gould Brothers. W 1980 roku Wild Turkey trafił do portfolio Pernod Ricard, który odsprzedał markę w 2009 roku grupie Campari.
Legendą firmy jest master distiller Jimmy Russel, jemu dedykowana jest powstająca tu linia bourbonów klasy premium Russell’s Reserve. Z jego nazwiskiem wiązały się wielkie sukcesy marki, począwszy od połowy lat 50. XX wieku.
W standardowej wersji Wild Turkey nie tylko jest mocny, wyróżnia się też stosunkowo niedużą ilością kukurydzy w zacierze, destylowany jest głównie z żyta i słodu, co pozwala uzyskać bardziej aromatyczny smak. Potem młody alkohol trafia do mocno wypalanych beczek, które nadają trunkowi charakterystycznego przydymionego aromatu. – Proces destylacji jest powolny, ale serce naszego destylatu stanowi mniejszą część frakcji niż u wielu producentów. Prawo zezwala destylować bourbon do mocy 160 Proof (80%), nasz alkohol, który odbieramy z kolumny ma tylko 120 Proof. Również z mniejszą mocą beczkujemy alkohol. Podczas gdy wielu producentów wlewa do beczki alkohol o mocy 125 Proof, my zawsze beczkujemy z mocą 107 Proof. Alkohol jest łagodniejszy, ale u nas proces starzenia jest mocno wydłużony. Duża część producentów butelkuje swoje bourbony po 4-5 latach spędzonych w nowym amerykańskim dębie, my robimy to po 6-12 latach. Efekt jest taki, że otrzymujemy znacznie bardziej aromatyczny, taniczny, dojrzały bourbon – mówi Eddie Russell, obecny master distiller.
Podstawowa wersja Wild Turkey starzona jest przez osiem lat, ale jest też wersja dziesięcioletnia. Ponadto są liczne inne wersje, m.in. lżejsze bourbony o mocy 40 i 45%, a także linia Rare Breed, gdzie wypuszczane są destylaty starzone: 6, 8 i 12 lat o mocy 54,2%. Jest także blend Wild Turkey o mocy 53%. Są też takie rarytasy jak: The Wild Turkey Rye Whiskey o mocy 50,5%, robiona w 65% z destylatów żytnich, 23% z kukurydzy i 12% pszenicy, jest Wild Turkey 101 Single Barrel. Ciekawostką jest Wild Turkey Forgiven, mieszanka bourbona i rye whiskey leżakująca przez sześć lat, o mocy 45,5%. Powstał przez pomyłkę, pracownik zmieszał nie te co potrzeba beczki, smak jednak wyszedł tak interesujący, że trunek na stałe wszedł do oferty firmy. Dla osób, które lubią coś słodszego jest zaprawiony miodem likier Wild Turkey American Honey (35,5%).
Swego rodzaju ciekawostką jest, że swoją piosenkę Bourbonowi Wild Turkey w 1982 roku poświęciła piosenkarka country Lacy J. Dalton.