Château de Laubade to największy producent armaniaku z własnych winnic, propriétaire-récoltant. Początki marki przypadają na 1870 rok, od 1974 roku należy do rodziny Lesgourgues wraz z posiadłością ziemską i 260 ha upraw winorośli w Bas-Armagnac.
Jednym z właścicieli majątku i winnic w Sorbets d’Armagnac, w sercu regionu Bas Armagnac, był na początku XX wieku Joseph Noulens, francuski ambasador w Rosji, gdzie przebywał podczas rewolucji 1917 roku, a także minister w rządzie Georgesa Clemenceau. Druga żona Josepha Noulens, Jeanne Paquin, była sławną projektantką mody oraz muzą Coco Chanel. Po jego śmierci przyszły trudne czasy, Noulens nie miał dzieci, sześciokrotnie zmieniali się właściciele w latach 1944-1974.
W 1974 roku Château de Laubade kupił Maurice Lesgourgues, on też wznowił produkcję armaniaku. Od 1998 roku firmą kierują bracia Arnaud i Denis Lesgourgues, wnukowie Maurice’a. W należących do rodziny piwnicach spoczywają bonbonnes z destylatami z 1870 roku i późniejszych roczników z XIX i początków XX wieku, a więc pamiętające czasy Josepha Noulensa.
– Mamy tylko kilka butelek z 1870 roku. Oczywiście tego nie sprzedajemy, to rodzinny skarb, posag, forma zabezpieczenia. Najstarsze jakie czasami sprzedajemy w pojedynczych egzemplarzach to roczniki: 1888, 1893, 1902, 1904. Tego nie da się wycenić. To wartość historyczna – regionu, miejsca. To unikatowe trunki. To możliwość podróży w czasie. Otwierając tak stare butelki, próbujemy dzisiaj alkoholi, które były robione z zupełnie innych winogron, na innym sprzęcie, inaczej były leżakowane. Pracowali przy tym ludzie, którzy dawno nie żyją, a którym zawdzięczamy ten skarb. Nie wiemy z czego był zrobiony armaniak z beczki z XIX wieku, może to były winogrona folle blanche, może jakiś zapomniany szczep. Obecnie każda beczka ma swoje rejestry, każdy rocznik jest znany, ale z tamtych czasów nie zachowały się takie informacje, nikt o to też wtedy nie dbał, robiono alkohol po to, żeby go w domu z rodziną i przyjaciółmi wypić. Dar losu, że niektóre stare destylaty dotrwały do naszych czasów – mówi Arnaud Lesgourgues.
Firma ma na swoim koncie ponad 120 medali za armaniaki, w tym z: San Francisco, Nowego Jorku czy Londynu, a jej wyroby dostępne są na pięciu kontynentach. Château de Laubade jest jedynym wśród producentów armaniaku zdobywcą tytułu World Class Distillery, w latach: 2010, 2011 i 2012. Armaniaki zestawiane są z destylatów robionych z win z winogron szczepów: ugni blanc, baco, colombard i folle blanche, coraz więcej z własnych nasadzeń plant de graisse. Mają największe w regionie uprawy winorośli baco.
Pojedyncza destylacja odbywa się w tradycyjnym miedzianym aparacie typowym dla armaniaku, zaprojektowanym w 1974 roku alembiku o wydajności 2000 l dziennie. – Destylujemy w kolumnach, tak jak to jest tradycyjnie w regionie. Mamy jedną kolumnę do destylacji ciągłej, powstaje z niej ok. 80 tys. l czystego alkoholu rocznie. Kolumna pochodzi z 1975 roku, została kupiona przez dziadka. Destylujemy tylko od września do 15 grudnia, w czasie zbiorów winogron, chcemy mieć jak najbardziej świeże winogrona do fermentacji. Ci producenci, którzy destylują jeszcze do marca nie uzyskują już tak aromatycznej eau-de-vie. Sami zbieramy winogrona, wyciskamy sok, fermentujemy. Używamy winiarskich drożdży, chcemy przeprowadzić fermentację w 2-3 tygodnie, pamiętajmy, że nasze podstawowe winogrona, czyli baco, mają mało cukru. Po destylacji baco uzyskuje się alkohol o mocy 56-57%, folle blanche daje 62-63%, a ugni blanc 60-61%. Do obniżenia mocy przed butelkowaniem dodawana jest czysta woda poddana osmozie – opowiada Arnaud Lesgourgues.
Do starzenia wykorzystywany jest gaskoński czarny dąb, w piwnicach spoczywa ok. 3000 beczek napełnionych trunkiem, o pojemności 400 l każda. Jest to największy zapas armaniaku w Gaskonii. Wszystko na jednej parceli, gdzie mają siedem piwnic – suche i wilgotne o kubaturze 12000 mkw.
Laubade jest też właścicielem marek armaniaków Duc de Loussac i Labiette Castille. Eksportują do 50 krajów.