Znana bloggerka, Sabina Tyrakowska, autorka wielu recenzji książkowych i rozmów z pisarzami, wyjątkowo recenzuje „Wódkę”, choć nie jest to ani beletrystyka, ani jej pasja. Książka jednak się spodobała i spełniła swoje zadanie – zachęciła do dalszych, własnych już, poszukiwań w świecie wódczanych smaków i aromatów. Poniżej przedrukowujemy recenzję.
Zastanawiałam się czy opisywać najnowszą książkę Łukasza Gołębiewskiego, bo jakby nie patrzeć to absolutnie nie moja bajka. Do konesera mi baaardzo daleko i nie po drodze. Generalnie należę do osób, dla których alkohol może nie istnieć…chociaż, dla jednej malinówki warto się poświęcać i raz na jakiś czas po delektować się tym wyjątkowym, domowej roboty trunkiem…
Uważam jednak, że koło takiej książki, takiego wydania nie można przejść obojętnie. Świetnym powodem jest choćby to, że można zrobić małą przyjemność i „Wódkę” sprezentować komuś bliskiemu.
Wracając do Łukasza Gołębiewskiego…
Raczej już mnie niczym nie zaskoczy, ale znając Autora… kto tak do końca może być tego pewien…
Nikt.
Autor nie ukrywa swego zamiłowania do mocnych alkoholi. Jest koneserem i pasjonatem. Podróżuje po Polsce, ale także po świecie, by odwiedzać stare destylarnie. Niestety po niektórych zostały tylko wspomnienia… Mimo to sprawdza, opisuje ruiny, tworzy dokumentacje, a w istniejących degustuje i ocenia.
Stworzył swój własnych ranking wódek, który oczywiście znajdziecie w książce.
Książka nawet dla laika jest ciekawa. Nigdy nie zastanawiałam się nad historią wódki, z czego i jak powstawała czy nadal powstaje. Autor zręcznie nam to przybliża.
Przedstawia również najważniejsze światowe marki, jednocześnie nie zapominając o naszych rodzimych, szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że w Polsce jest aż tyle rodzajów wódek!!!!
Z opisów i propozycji Gołębiewskiego wynika, że w swoim całym życiu próbowałam tak naprawdę „kroplę w morzu”. I pewnie się to już nie zmieni, chyba że pokuszę się i spróbuję rad Autora jak podawać wódkę, albo koktajle na bazie wódki…
Łukasz Gołębiewski ze swojej pasji stworzył przepięknie wydany album. Widać, że włożył w tę książkę wiele serca, poświęceń, ale przede wszystkim pokazał jak ogromną wiedzę i doświadczenie posiada. Ba! Nie na darmo, niedawno został AMBASADOREM POLSKIEJ WÓDKI!
„Wódka” to świetnie napisana, rewelacyjnie wydana książka, którą warto mieć w swojej biblioteczce.
Szczerze polecam. Jest idealnym prezentem dla kogoś bliskiego. Zdecydowanie nadaje się dla każdego faceta, konesera czy też laika. Uważam jednak, że i kobiety znajdą coś dla siebie, bo i o nich Gołębiewski nie zapomniał…
Ten niepozorny album zawiera w sobie opis ponad 800 wódek czy to polskich, światowych czy też limitowanych. Mnie Gołębiewski swym opisem i notą degustacyjną pokusił LUBELSKĄ porzeczkową 😉 A Was?
Mam cichą nadzieję, że niebawem „Biblioteczka konesera” powiększy się o kolejny tytuł…