Zielonogórskie wydanie „Gazety Wyborczej” zamieszcza artykuł Michała Hałasa pt. „Zielonogórskie wódki pod okiem wytrawnego smakosza”. Autor pisze: „Zielona Góra nie byłaby tym samym miastem, gdyby nie rozlewane tu od wieków, słynne na całą Europę alkohole. I nie chodzi tu wyłącznie o będące wizytówką miasta wina. Ognista woda z winnego grodu stała się jedną z najważniejszych gałęzi przemysłu w województwie i do dzisiaj znajduje uznanie wśród największych koneserów wysokoprocentowych alkoholi.
Jednym z nich jest Łukasz Gołębiewski, urodzony w Warszawie poeta, prozaik, dziennikarz, krytyk i wydawca. W swojej książce „Wódka”, zestawia ze sobą, recenzuje i ocenia mocne trunki z całego świata. Tym razem zdecydował się wystawić notę również zielonogórskiemu alkoholowi”.
– Zielona Góra ma to szczęście, że słynie nie tylko z win, a niegdyś też i winiaków (mam nadzieje, że ta tradycja powróci), ale także z wódek. W latach PRL była jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów. Tu powstawały trunki eksportowe oraz cenione jarzębiaki, winiaki czy gin Lubuski, dziś produkowany w Toruniu. Zdecydowanie jałowcowy produkt. Z lekką nutką cytrusową. W stylu bardziej przypomina słowackie borowiczki niż typowo angielskie London Dry Gin. W Zielonej Górze powstaje ceniona polska wódka destylowana z ziemniaków, Luksusowa, trunek o długiej historii, zgodnie z jej nazwą będąca przez lata – i do dziś – synonimem najwyższej jakości. Bardzo odpowiada mi jej słodkawa i ziemista natura – mówi cytowany przez „Gazetę” Łukasz Gołębiewski.
– Wódka Wyborowa urzeka smakiem ziarna i nutką pieprzu. Najlepsza jest Wyborowa Exquisite. Jest bardzo droga. Butelka kosztuje od 120 do 140 zł. Niesłychanie delikatna. To najwyższa światowa jakość – chwali dalej cytowany Łukasz Gołębiewski.
Michał Hałas pisze: „Słynny krytyk alkoholi zjawił się ostatnio w zielonogórskiej rozlewni. Według konesera z Warszawy to jeden z najlepszych zakładów na świecie, który można przyrównać np. do ukraińskiego Nemiroffa. Podczas swojej wizyty zwiedzał zakładowe piwnice. Przyglądał się dębowym beczkom pamiętającym jeszcze niemieckie czasy. Był też świadkiem, jak z taśmy produkcyjnej schodzą pierwsze butelki wódki Ostoya. Tego trunku nie ma jeszcze na rynku. Gołębiewski był jednym z pierwszych, którzy sprawdzili jej smakowe walory”.
– Miałem okazję próbowania nowej wódki z pszenicy, Ostoya. Jest to produkt wyjątkowo udany, bardzo łagodny w smaku, o delikatnym aromacie łąki. Patrząc na obecną ofertę produktów zielonogórskich, najbardziej mi żal jarzębiaku, ta cierpka wytrawna wódka miała głęboki, koniakowy smak. W barku mojego dziadka znalazłem nieotwartą butelkę zielonogórskiego jarzębiaku wypuszczonego na XXV-lecie PRL. Cóż to jest za trunek! Z powodzeniem mógłby stanąć w szranki z takimi markami jak Hennessy czy Remy Martin – wylicza w artykule „Gazety Wyborczej” Łukasz Gołębiewski.
Cały tekst do przeczytania na stronie „Gazety Wyborczej”.