Whisky leżakowana w beczkach, które zostały mocno wypalone od wewnątrz, tak, by na powierzchni drewna powstały głębokie bruzdy, butelkowana z mocą 51,6%. Eksperymentalnie dodano tu pierwszą w historii Ardbega single malt, która leżakowała w beczkach po czerwonym winie. Trunek aż ciężki od dymu, smoła, węgiel, ser pleśniowy. W ustach niesamowicie wyrazisty, gencjana, wytrawne. Finisz ziemisty, torfowy, liście, suszone trawy. Od czasów Aligatora nie było tak dobrego Ardbega. Niestety, do Polski trafiło kilkanaście butelek i zniknęły w ciągu pół godziny od rozpoczęcia ich sprzedaży w Ambasadzie Ardbega w Domu Whisky w Warszawie. Tego samego dnia wieczorem możne je było kupić w cenie już… trzykrotnie wyższej. To chyba inwestycyjny rekord, wart uwiecznienia w księdze rekordów Guinnessa.