Choć Indie są największym na świecie producentem i konsumentem alkoholi, to niewiele widuje się osób pijących. System kastowy jest nieoficjalny, ale jednak większa część społeczeństwa podporządkowuje się regułom, a te mówią, że alkohol mogą pić wyłącznie przedstawiciele najwyższych kast (z wyłączeniem braminów i innych duchownych) oraz najniższych. Przy 1,3 miliarda ludności, robi się i tak wielki rynek. Sklepów z alkoholami jest jednak mało, nazywają się English Wine Shop, wybór nie jest duży. Barów również jest niewiele, w restauracjach zwykle nie serwuje się nawet piwa, mocne alkohole bardzo rzadko, głównie w hotelach lub w barach przy hotelach. Ceny w barach są bardzo wysokie. W sklepie – w stosunku do cen innych produktów – również wysokie. Jeżeli przekąska w rodzaju samosy czy pakory kosztuje 10 rupii (60 groszy), to piwo już 50 rupii (3 złote), a butelka rumu 0,7 l 350-400 rupii, czyli ponad 20 zł. Pije się głównie lokalne blendowane whisky (często z melasy) i rum, przy czym wersje krajowe są nieporównywalnie gorsze niż eksportowe. Znanej w Europie whisky Amrut nie widziałem nigdzie, a rum Old Monk lokalnie smakuje dość wstrętnie, jak koncentrat do ciast, wersja eksportowa jest dużo lepsza. Czołowe marki whisky to: McDowells (w wielu wersjach, także dietetyczne – bez cukru), Officer’s Choice, Royal Stag, Royal Green, Royal Challenge, Bagpiper, Old Tavern, Original Choice, 8 PM, Director’s Special, Blenders Pride, Antiquity, Gold Riband, Signature, Aristocrat, Peter Scot, Red Knight, Imperial Blue, AC Sekc, Glider, Soulmate, After Dark. Według mnie najlepsza lokalna whisky to Black Dog (także w wersji Gold). Królują też rumy, z wszechobecnym Old Monkiem, który niby jest starzony przez siedem lat, ale chyba tylko w wersji eksportowej. Inne rumy to np.: McDowells, Contessa, Sikkim, Beach House, Hannibal. Zupełnie przyzwoity jest biały rum Old Monk. Lubią wódki smakowe, głównie pomarańczowe, mają też własne czyste, zbożowe lub melasowe, nie najlepszej jakości, m.in.: Magic Moments (najlepsza), Romanov, Spark, V2O, Fuel. Trafiają się w barach polskie wódki – Belvedere czy Ultimat. Mają własny dżin, czasami zamiast jałowca dodają wyłącznie kardamon. Dżin jest tani i zwykle w miarę przyzwoity, marki to np.: Carew’s, Aristocrat, White Lace, Blue Riband. Brandy nie jest tak popularna (lokalne niezłe marki to Morpheus i Honney Bee), koniaki tylko w hotelowych barach. Są też likiery, niezłe, m.in. różane czy ziołowe i anyżowe. Single Malty dostępne są tylko szkockie i jest to zwykle Glenfiddich. Czołowi producenci to: United Spirits, Allied Blender’s & Distillers oraz indyjski Pernod Ricard.
Wina są rzadkością i są bardzo drogie (ok. 700 rupii butelka lokalnego wina). Piwo jest najchętniej pitym alkoholem, czołowa marka to Kingfisher (w kilku wersjach). Ciemne piwo nie występuje, lane z beczki – bardzo rzadko.
Oczywiście jest masa lokalnych domowych destylatów, produkowanych ze wszystkiego, co się przedestylować da, nie wyłączając orzechów nerkowca. Znakomity jest destylat z kwiatów drzewa Mahuā – mocny, aromatyczny, słodkawy, można go porównać z naszą śliwowicą, to elita wśród bimbrów.
Każdy stan ma własne akcyzy, na butelkach widnieje napis, że alkohol ma zezwolenie np. na sprzedaż w Radżastanie. Właściwie wszystkie destylaty mają 42,8%, nawet edycje na indyjski rynek szkockich blendów.
Jest pewna monotonność indyjskich trunków, blendowane whisky czy rumy są podobne jeden do drugiego, wódki zwykle bardzo marne, wersje smakowe mają sztuczny smak koncentratów. Pozostaje właściwie gin, o ile to nie jest ten z kardamonem zamiast jałowca. Likiery są smaczne, ale bardzo trudno dostępne (tylko w dobrych barach, w sklepach w ogóle ich nie ma) i bardzo drogie, traktowane jako trunek tylko na specjalne uroczystości.
English Wine Shop
Alkohole z Indii