Wódek smakowych Smirnoff 21 miałem okazję już próbować przy różnych okazjach, ale nigdy nie miałem możliwości usiąść przy całej kolekcji i porównać zawartość butelek. W Polsce ich nie ma, może to i lepiej, nie prezentują się najlepiej. Kiedyś mi smakowały bardziej, ale od tamtego czasu przemysł wódczany poszedł bardzo do przodu, stosowane są lepsze ekstrakty smakowe. Sam Smirnoff chyba już w ogóle zaniechał tych edycji, pozostawiając z linii 21 tylko czystą („czerwoną”). Pojawiły się też inne smaki, jak pomarańczowa czy limonkowa. Ja próbowałem: malinowej, cytrusowej, jabłkowej, waniliowej i jagodowej w sylwestrową noc, w barze Ringnes Light w centrum Oslo. Wszystkie te wódki mają moc 37,5%.
Smirnoff 21 Raspberry ma sztuczny aromat mashmallows, w ustach słodkie, landrynkowe, zdecydowanie nie dobre, trudno doszukać się w tym smaku malin. W finiszu pozostaje w ustach smak wanilii.
Smirnoff 21 Green Apple ma bardzo intensywny zapach zielonego jabłuszka, jak – nie przymierzając – mydło. Lekki, słodki, orzeźwiający i bardzo sztuczny. Piłem kiedyś tego Smirnoffa z lodem i nawet mi smakował, ale w szocie, w temperaturze pokojowej wypada przeciętnie. Smak przyjemny, zielonego jabłuszka – gorzko-kwaśno-słodki.
Smirnoff 21 Citrus to dla mnie zupełna porażka. Aromat kandyzowanych, mocno dosłodzonych skórek cytryny, a w ustach dla odmiany posłodzony grejpfrut. Całość bardzo nienaturalna.
Smirnoff 21 Vanilla jakoś się broni, osobiście nie przepadam za intensywnym aromatem lasek wanilii, ale tu przynajmniej mamy wrażenie, że alkohol miał coś wspólnego z wanilią a nie tylko z jej ekstraktem. Smak słodki, śmietanowy – rurki z kremem i odrobina kawy z mlekiem – bardzo deserowe.
Smirnoff 21 Blueberry na tle reszty prezentuje się zupełnie dobrze. W nosie dużo jagód, w ustach też, wcale nie sztuczne, też nie za słodkie. Finisz kremowy.
Ogólne wrażenie słabe. Gdybym miał wybierać, sięgnąłbym po Smirnoffa Black 🙂