To już dwudzieste wydanie rocznika „Malt Whisky Yearbook”, którego twórcą, redaktorem i w dużym stopniu autorem jest Ingvar Ronde. Pierwsze wydanie ukazało się z datą na okładce 2006.
Jak zmienił się rynek whisky przez ostatnich 20 lat? Diametralnie. Wzrosła liczba destylarni, w samej Szkocji o 60%. Wzrosła wartość sprzedaży whisky, jej konsumpcja i dostępność. Podwoiły się moce produkcyjne. Whisky stała się produktem globalnym, nie tylko konsumowanym wszędzie, ale też produkowanym wszędzie, w Chinach, Afryce, Australii czy Brazylii. Pojawiły się nowe pomysły na leżakowanie i finiszowanie whisky. Wzrosły jej ceny, a ceny starych butelek na aukcjach poszybowały w milionowe kwoty. Rozwinęła się turystyka związana z whisky. Wreszcie zmieniły się sposoby produkcji na dużo bardziej energooszczędne i ekologiczne. O tym wszystkim pisze w rozdziale otwierającym dwudziestą edycję „Malt Whisky Yearbook” Gavin D. Smith.
Ciekawy jest rozdział o fermentacji. Szkockie przepisy zabraniają dodawania czegokolwiek do fermentującego zacieru – enzymów czy cukrów. Nie można też zarazić środowiska fermentacji bakteriami, chyba że… stanie się to w sposób naturalny. Niektórzy szkoccy gorzelnicy zaczęli eksperymentować z bardzo powolną fermentacją w otwartych kadziach, czekając aż dostaną się bakterie kwasu mlekowego, które wpłyną na ostateczny profil whisky – opowiada o tym Dave Symes z White Peak Distillery w artykule „Quirky Fermentation” Kristine Sherry.
Bardzo ciekawy artykuł Charlesa Macleana, autor analizuje cztery boomy w branży szkockiej whisky i następujące po nich wieloletnie kryzysy. Pierwszy boom z lat 1824-1844 wiązał się z wprowadzeniem ustawy regulującej produkcję szkockiej whisky – Excise Act, powstało wówczas aż 260 destylarni. Prosperity skończyło się wraz z wielką depresją, okresem tzw. „głodnych lat czterdziestych” w XIX wieku. Potem przyszedł boom lat osiemdziesiątych XIX wieku, konsekwencja plagi filoksery na europejskich winnicach, kiedy whisky zastąpiła brandy i koniak. Powstały wielkie marki blended scotch whisky, to one odpowiadały za bardzo dynamiczny wzrost biznesu. Kres temu przyniosła tzw. afera braci Pattison w 1901 roku, kiedy okazało się, że wiele szkockich jest fałszowanych. W konsekwencji, nie tylko bracia Pattison trafili do więzienia, ale wiele destylarni zostało zamkniętych, a większość wciąż istniejących została skonsolidowana przez trust DCL. Potem była I wojna światowa, prohibicja w USA, II wojna światowa, czyli czynniki niezależne od przemysłu whisky. Na kolejny boom trzeba było czekać do lat 1957-1976. Lata zimnej wojny, to czas, kiedy whisky stała się synonimem zachodniego stylu życia, dobrobytu. Koniec boomu spowodowany był zmieniającymi się preferencjami konsumentów, którzy zaczęli sięgać po lżejsze koktajle na bazie rumu i wódki. Branża whisky nie była na to zupełnie przygotowana, nadprodukcja i wielkie zapasy w magazynach znów doprowadziły do zamknięcia, a często wyburzenia, wielu szkockich destylarni. Czwarty boom zaczął się ok. 2004 roku. To moda na single malt, poszukiwanie nowych smaków, ciekawość konsumentów i dobra reakcja producentów, którzy zaczęli oferować coraz bogatsze, ciekawsze whisky. Powstały znów nowe destylarnie, a stare podwoiły moce produkcyjne. I znów, jak w czasach poprzedzających poprzednie kryzysy, whisky na rynku i w magazynach jest bardzo dużo. Maclean zastanawia się, czy czeka nas kolejny kryzys. To właściwie pytanie, nie „czy?”, a „kiedy?”. Znów mamy nadpodaż whisky, w dodatku powstało wiele małych destylarni, które obecnie bazują na zainteresowaniu konsumentów nowościami, ale czy będą w stanie sprzedać drugi, trzeci, dziesiąty wypust? Małych firm nie stać na brand ambasadorów, globalną dystrybucję i reklamę. Czy poradzą sobie w drapieżnym biznesie, zdominowanym przez koncerny? Do tego dochodzą rosnące koszty właściwie wszystkiego – energii, transportu, opakowań, opodatkowań… I oczekiwania, z którymi też wiążą się rosnące inwestycje i koszty – w ekologię, odnawialne źródła energii, w certyfikowane surowce. Whisky na półce w sklepie jest coraz droższa, bo jej produkcja coraz więcej kosztuje. Maclean pyta o granicę ciekawości konsumenta, jak długo ten będzie płacił za drogą whisky bo chce czegoś nowego spróbować? Właśnie cena whisky może być głównym powodem kolejnej recesji, bo o ile nawet może jesteśmy gotowi zapłacić więcej za nową ciekawostkę, to po kolejną butelkę sięgniemy już sugerując się stosunkiem jakości do ceny. Oczywiście tu jest pytanie, które Maclean pominął – czy można ciągle pić tylko nowości? Otóż przy tak dynamicznym i różnorodnym rynku można. Sam jestem tego przykładem, od lat nie kupuję dwa razy tej samej butelki, a mimo tego nie brakuje mi nowych alkoholi do próbowania. Przeciwnie, jest ich wciąż więcej, niżbym chciał.
Patrząc na statystyki, analizowane dane za 2023 rok przyniosły lekki spadek sprzedaży alkoholu na świecie, w tym także whisky – o 2%. W przypadku szkockiej whisky spadki były jeszcze większe, zwłaszcza na rynkach eksportowych. Co ciekawe, Polska jest aż na siódmym miejscu na świecie jeśli chodzi o odbiorcę eksportu szkockiej, ale to głównie za sprawą tanich blendów sprzedawanych w cysternach i butelkowanych u nas, w eksporcie single malt nie ma nas w pierwszej dziesiątce. Omawiany w statystykach rok był trudny dla dużych koncernów. Ingvar Ronde spekuluje, że być może Diageo będzie szykowane na sprzedaż. Kto mógłby kupić największy alkoholowy koncern świata? Patrząc na kapitalizację aktywów jest tylko jeden potencjalny gracz – grupa Moët Hennessy Louis Vuitton. Tyle, że nic nie słychać o tym, by chciała ona zwiększać swoje zaangażowanie kapitałowe w rynek alkoholi. Omawiany rok nie przyniósł dużych zmian kapitałowych. Top 10 szkockich marek whisky to: Johhnie Walker, Ballantine’s, Chivas Regal, Grant’s, William Lawson, Famous Grouse, Dewar’s, Black & White, William Peel i J&B. Trzy czołowe marki single malt to: Glenfiddich, Glenlivet i Macallan. Abstrahując od samej szkockiej, globalnie najlepiej sprzedawanych dziesięć marek whisky to: McDowell’s No. 1 (Indie), Royal Stag (Indie), Officer’s Choice (Indie), Imperial Blue (Indie), Johnnie Walker (Szkocja), Original Choice (Indie), Jack Daniel’s (USA), Jim Beam (USA), Jameson (Irlandia), Blenders Pride (Indie). Jak widać dumna Szkocja od dawna hegemonem na globalnym rynku nie jest, choć Ingwar Ronde pisze, że hinduska whisky, to nie jest prawdziwa whisky. Jeśli zaś chodzi o produkcję nowej szkockiej whisky, to w tym stuleciu powstały już 53 nowe destylarnie, z czego dziewięć otwarto w 2023/2024 roku. Są to: Balmunad, Cabrah, Deerness, Lerwick, North Port, Orkney, ponownie otwarta Port Ellen, Stirling i Tiree. Książka przedstawia też wiele kolejnych, które są aktualnie w budowie.
Znaczną część książki, około 2/3, wypełniają prezentacje destylarni whisky single malt na świecie. Z Polski są to: Piasecki i Destylarnia Ustroń (Wrzos) oraz dwie „under construction”: Legacy i Millside. Tradycyjnie przedstawiono najważniejszych niezależnych bottlerów whisky, tu jednak nikogo z Polski Ingvar Ronde nie wymienia.
Książka od dwudziestu lat wydawana jest w niezmienionej właściwie formule, co tylko najwięksi konserwatyści uznać mogą za atut. W tym roku zrezygnowano z przedstawiania dawno zamkniętych destylarni (i dobrze), ale dawno otwarte, jak np. Ailsa Bay (2007 rok) czy Roseisle (2009), wciąż są ściśnięte w krótkim rozdziale „New distilleries”. Rozdział „Distilleries around the globe” jest już tak ściśnięty, że zupełnie nieczytelny. Albo Ingvar Ronde powinien rozważyć znaczne zwiększenie objętości rocznika, albo zmianę tytułu i zakresu informacji na „Scotch Malt Whisky Yearbook”.